Koty potrzebował jeść. Czy Sauriel potrzebował jeść? Niekoniecznie. Ale dzięki Victorii na nowo odkrył przyjemność jedzenia. Trochę frustrujące, bo teraz czuł potrzebę, by JEŚĆ. Szczególnie dobrze wchodziły rzeczy słodkie (z płynami nigdy nie było problemu, ale podobno alkoholizm to nie choroba). Frustrujące, bo żeby jeść to trzeba wydawać pieniądze na to jedzenie, a on nie potrafił sobie odmówić. Nieco się zrekompensował - przyniósł pudełeczko z imbirowymi cukierkami o dziwnej konsystencji, które nie były twarde jak landrynki, tylko wydawały się trochę bardziej podobne do żelków. Wynalazki świata mugolskiego nie znały granic, ale to dobrze. Dzięki temu świat naprawdę się zmieniał, nawet jeśli czystokrwiści nie byli z tego wielce zadowoleni. Tak jak on nie był zadowolony z tego, że te bezcenne, maniakalnie zbierane galeony opuszczały jego kiesę. Niezadowolenie mijało wraz z pierwszym momentem, w którym wsadzał do gęby to, co zakupił.
Nie było inaczej teraz. Cukierki? Nie. Cukierki były dla Victorii i ślicznie zapakowane leżały na środku stołu. Tak, dokładnie na środku - i nie pytajcie, ile czasu zajęło Rookwoodowi znalezienie tego IDEALNEGO miejsca. Szczególnie, że nie miał metrówki. Teraz chrupał płatki śniadaniowe. Wspaniała rzecz, która została wynaleziona jako lekarstwo na samogwałt, albo masturbację. Właściwie to na oba. Cokolwiek miał w głowie doktor (tak, to był lekarz), który to robił, Sauriel mógłby powiedzieć: no, u mnie działa. Pomijając normę, w której w ogóle nie odczuwał popędu seksualnego, ale to nic. Ważne, że wypełniałby satysfakcjonującą doktora normę badań. W końcu "na kogoś działać musiało". Kolorowe kuleczki kukurydziane chrupały w jego kłach dokładnie tak samo, jak chrupała kocia karma w kłach Kwiatuszka siedzącego obok i Luny, która jadła zaraz za nią ze swojej miseczki. A Sauriel siedział na ziemi oparty plecami o ścianę, z własną miseczką (albo raczej miseczką Victorii - podwędził ją z szafki) i bez większego zastanowienia wpatrywał się w ścianę naprzeciwko. Lenistwo do potęgi entej, w całkowitej ciszy mieszkania. To potrójne chrupanie było przez to aż nad wyraz wymowne.
![[Obrazek: klt4M5W.gif]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=klt4M5W.gif)
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.