• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 9 Dalej »
[26/27.08.1972, noc] Blood in the wine | Astaroth, Sauriel & Victoria

[26/27.08.1972, noc] Blood in the wine | Astaroth, Sauriel & Victoria
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#1
13.01.2025, 10:22  ✶  

„You can drink, you can feast
There's beauty in your beast
The flesh in the fruit and the blood in the wine”
♫
noc z 26 na 27 sierpnia 1972
– Astaroth, Sauriel & Victoria –



Myślała nad tym eliksirem od samego początku, odkąd tylko wpadło jej do głowy, że mogłaby spróbować podnieść komfort życia wampirów, ale gdy w równaniu był tylko Sauriel, to nie miał on jakiegoś wielkiego priorytetu. Wskoczył na wyższe miejsce na liście po tym, jak spotkała się w lipcu z Astarothem, nadal jednak pracowała wtedy nad czymś innym – być może należało nazwać to jej własną zachcianką, którą i tak musiała dopracować w ostatecznym rozrachunku, ale nigdy takie przełomowe przedsięwzięcia nie wychodziły przecież idealnie od pierwszej próby. Za to po tym, co wydarzyło się w sierpniu – wiedziała, że musi to opracować i to szybko. Odłożyła więc na bok wszystkie inne rozważania.

Na szczęście gdy już wydumała, jaką bazę powinien mieć ten eliksir, okazało się, że uwarzanie go nie zajmuje tak iryrująco długiego czasu, jak potrafiły niektóre inne mikstury. I tak kilka wersji poszło do kosza, a kiedy była już zadowolona z obecnej receptury – posłała swoje sowy. Aktualną wersję zaczęła przygotowywać po południu, po powrocie z pogrzebu, by była gotowa na umówioną porę.

Gdy warzyła, czas mijał jej zadziwiająco szybko… zawsze tak było, ale cóż – to naprawdę było jej hobby, na które nie miałaby czasu, gdyby była w pracy myślami dłużej niż przewidywał to czas, za jaki jej płacili. Uważała jednak, że znalazła idealny balans pomiędzy pracą a swoim prywatnym życiem, czasami tylko jedno przeciskało się do drugiego, tak jak ostatnio… jak przez ostatnie dni i dzisiaj, gdy była pożegnać swojego partnera. Taki młody… zbyt młody. A w Victorii było bardzo wiele smutku, bezsilności i żalu, który ściskał jej serce… a musiała się wziąć w garść. Myślała że już jakoś sobie z tym poradziła, ale ta ceremonia znowu obudziła te wszystkie emocje i jednak nie tak łatwo było jej się skupić, ale… teraz było trochę za późno na przekładanie tego na następny dzień, a poza tym co, powodem byłoby, że ma kiepski humor?

Była gotowa przed północą, a gdy usłyszała pukanie do drzwi, nie trzeba było na nią długo czekać. Dzisiaj nie była w żadnej sukience, a w czarnych, materiałowych, eleganckich spodniach, w które miała wpuszczoną piękną, czarną koszulę z prześwitującego materiału, wyszytego w kolorach czerwieni i zieleni w motyw róż. Dwa koty (mały czarny kociak i nieco większy, całkowicie błękitny kot, który świecił się w ciemności niczym prawdziwa gwiazdka), kręciły się gdzieś w pobliżu Victorii, za to trzeci kot… biały, długowłosy, siedział na szczycie schodów i patrzył oceniająco w drzwi.

– Zapraszam – padło po standardowym “dobry wieczór”, choć nie był to już żaden wieczór, a Pokątna o tej godzinie była całkowicie cicha. – Coś do picia? – poza krwią, oczywiście. Dzisiaj jednak towarzyska etykieta nie miała zostać dopełniona, bo nie planowała zapraszać Astarotha do salonu na piętrze, a… zamierzała jego i Sauriela zaprowadzić do piwnicy – do swojej pracowni alchemicznej.

Panicz Z Kłami
Hot blood these veins
My pleasure is their pain
Bardzo wysoki - mierzy 192 cm wzrostu. Z reguły ubiera się w czarne bądź stonowane kolory, ale można go spotkać w wielobarwnym ubiorze. Włosy ciemnobrązowe, oczy zielone. Jest bardzo blady, ma sine wokół oczu, które nieco jaśnieje, kiedy jest nasycony, ale to nieczęsto się zdarza.

Astaroth Yaxley
#2
19.01.2025, 17:54  ✶  
Nie byłem pewien, czego spodziewać się po tym spotkaniu. List wprowadził mnie w stan... nadziei, niewyobrażalnej nadziei i strachu również, bo Vicotria wiedziała o mnie i o Laurencie, o tym, że mało co go nie zabiłem. Przerażające. Starałem się oba te uczucia pogrzebać głęboko w sobie. Nie mogłem się łudzić, nie mogłem się bać. Odpowiedzialnym było ponoszenie konsekwencji swoim czynów, poza tym... Żądza krwi. Do dziś, jakby to było wczoraj, pamiętałem słowa Victorii, że z moje łaknienie krwi było częścią mojej nowej natury. Myślę, że czymś nierozerwalnym, więc... Zero strachu, zero nadziei. Nie powinienem się bać, nie powinienem się łudzić.
Tylko że słowa słowami, a czyny czynami. Pewnie bym się zesrał z przerażenia, gdybym mógł. Obawiałem się, że to będzie powtórka ze spotkania z Laurentem, a obecność Sauriela... Za bardzo nie wiedziałem, czy mogę mu ufać. Kim nie miała oporów by się bronić, jeśli ponosiła mnie... On był mi kompletnie nieznaną osobą. Może powinienem był wtajemniczyć w to Geraldine? Ale też nie chciałem mieszać jej do swoich spraw, skoro jasno wyraziła się w jaskini, że nie potrzebuje mnie do niczego, że jej sprawy to jej sprawy. Moje były moimi.
Zlustrowałem Victorię spojrzeniem. Wyglądała... niesamowicie. Może aż za bardzo, biorąc pod uwagę prześwitującą koszulę. Skłoniłem się na przywitanie, korzystając z zaproszenia. Przestąpiłem próg, bo nie było już odwrotu.
Pytanie o picie zamieszało mi w głowie, ale... nic się nie działo. Nikogo nie gryzłem i nie miałem pogryźć. Victorii chodziło jedynie o herbatę.
- Tak, poproszę herbatę - poprosiłem i rozejrzałem się... za skrzatem? Chyba byłem gotów bardziej zaufać domowemu skrzatowi niż Saurielowi Rookwoodowi, z którym też się przywitałem skinięciem głowy, o ile gdzieś się tu kręcił. Kto wie? Może miał wszystko gdzieś [niczym rasowy kot]? - Będziemy we troje? - zapytałem dla pewności. Wolałem to usłyszeć niż bawić się w domysły.
Żałowałem, że nie mam błahych problemów. Mogłem nawet codziennie usuwać kaktusy z głowy Geraldine, byleby żyć względnie normalnie. Nie jako potwór.
...a jednak przybyłem ubrany na czarno. Czarny ubiór był praktyczny, bo nie było na nim widać śladów krwi.
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#3
19.01.2025, 23:25  ✶  

Diva patrzyła oceniająco w drzwi, a Sauriel patrzył oceniająco i podejrzliwie na Divę. Kolejny kot. Nie jej. Przybłęda... a potem Victoria pyta (niewinnie!!! udając niewinność!), czy on jest zazdrosny. Nie był. Nie, wcale. W ogóle go to wszystko nie obchodziło, w ogóle nie interesowało. Dlatego teraz on nie interesował się kotem (nie lubił mendy), a kot nie interesował się nim. No... może trochę interesował. Tylko po to, żeby dumnie przechodzić obok niego, spoglądać na niego jak na jakiegoś robaka mało wartego uwagi Jej Wysokości. Świetnie! Pozostawała mu na szczęście córka, która właśnie lizała Sauriela po uchu, kiedy on siedział naburmuszony na kanapie z rękoma złożonymi na klatce piersiowej. Nawet nie poprosił o whiskey. To herbata stała na stole, a Sauriel ciągle testował Victorii zdolności co do coraz lepszego parzenia jej.

Właściwie to testował sporo rzeczy odkąd się wyprowadziła i mógł sprawdzać, jak sobie radzi bez skrzata oraz jakie zmiany zachodzą. Jakie nowe przyzwyczajenia się pojawiają. Zmiany... NO NA PRZYKŁAD TRZECI KOT! Co za kurwa masakra! Ile jeszcze tych kotów będzie?! I co z tego, że ten tylko tymczasowy! Jeszcze gorzej! BO to był obcy, OBCY!

KURWAAAAAA!!!!!!!!

I ta zła morda Sauriela z jego złymi oczami wylądowała na Astarothcie, kiedy został wprowadzony do pokoju. Dla Astarotha wyglądał pewnie dokładnie tak, jak powinien - jak morderca, który zaraz wyciągnie kose zza pasa i wbije ją komuś w żebra, bo rozpierdalało go od środka. Dla Victorii? Jak nadąsane dziecko, które strzela swoje foszki, ale wystarczy je pogłaskać i się odfoszy. Pewnie dlatego Luna właśnie zębami za ten płatek ucha go złapała.

- Ał! Ty kurwiarzu mały... - Burknął, łapiąc czarną kulkę rosnącą w oczach i odepchnął jej łeb od swojego ucha. Zniechęciło ją to tylko na moment. Niezgrabnie obróciła się na jego barku (a mogła to robić swobodnie, bo przy sobie miała zabezpieczenie w postaci oparcia kanapy) i teraz łapami pacała kosmyki jego włosów plączące się przy srebrzystego łańcuszka, jaki nosił.

- Siema. - Przywitał się bez entuzjazmu, chociaż to wybrakowanie wcale nie było winą Astarotha. Było winą jakiegoś cwela, któremu Victoria najpierw daje czekoladową żabę, potem sprowadza jego kota... I to na pewno ten sam, z którym się woziła na tym zjebanym pojedynku. Tak, czytał to w tej jeszcze bardziej zjebanej gazecie. Apropo zjebanych gazet - Astaroth mógł zobaczyć ostatnie wydanie jakiegoś zjebanego czasopisma klasycznego dla ludzi wierzących w reptilian - foliowych czapeczek. - Jestem pozytywnie nastwiony. - Zwrócił się od razu do Victorii, widząc jej spojrzenie. Tak, widać było, z całą pewnością, że TRSYKAŁ optymizmem.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#4
20.01.2025, 00:47  ✶  

Uśmiechnęła się do Astarotha na zahcętę, by dodać mu trochę otuchy. Wiedzieli, po co tutaj byli, Victoria uważała, że wie co robi i że ma wszystko pod kontrolą… Wszystko dla większego dobra, dla Astarotha, który nie potrafił nad sobą panować, dla innych młodych wampirów, które były zagrożeniem dla ludzi… Na ten moment zaprosiła go w głąb domu, tam gdzie już siedział Sauriel od jakiegoś czasu i czekał na gościa honorowego.

Z Rookwooda można było czytać jak z otwartej księgi, gdy już spędziło się z nim więcej czasu i zaczęło dostrzegać sygnały. Był naburmuszony i niezadowolony, i okazywał to całym sobą. I w żadnym wypadku nie chodziło o Astarotha, tego była pewna. Chodziło o kota. Kotkę. Białą kicię, która należała do Laurenta, a którą wzięła do siebie tymczasowo, by on mógł poukładać sobie swoje sprawy i nie musieć martwić się, że kot potrzebuje uwagi i żeby się nim zająć. Czarny Kot też jej ewidentnie potrzebował, widziała to w tej podkówce, jaką robił, w pozycji zamkniętej, w założonych, obrażonych rękach.

Popatrzyła na minę Sauriela, potem na Astarotha, potem raz jeszcze odwróciła głowę, kiedy usłyszała przekleństwo i ręce Rookwooda powędrowały do kota… Victoria skwitowała to wzruszeniem ramion tak niewielkim, że ledwie dostrzegalnym i skupiła się na Yaxleyu.

Świetnie się składało, bo herbatę miała zaparzoną. Cały dzbanek, skoro parzyła ją wcześniej dla Sauriela, na jego wyraźne życzenie (a nawet jeśli Victoria była tym wyborem zdziwiona, to tego nie okazywała). Machnęła kilka razy różdżką, dzbanek sam się podniósł i przechylił precyzyjnie do filiżanki, która podleciała, razem ze spodeczkiem do Astarotha. Jeśli słodził… to cukiernica stała na stoliku, na którą Victoria wskazała mu dłonią.

– Możesz się rozgościć – dodała i uśmiechnęła się lekko. – Tak, we troje. Ja, ty, Sauriel… I trzy koty, ale one nie bardzo się liczą w tym równaniu, chociaż pewnie pójdą za nami i będą zaglądać – może nie Diva, ona wyglądała na taką, co była ponad tym, ale Luna na pewno pójdzie za nimi… albo nawet zostanie zaniesiona przez Sauriela. To Kwiatuszek był prawdziwą niewiadomą, ale Victoria podejrzewała, że jego ciekawość w końcu wygra. Dość naturalnie przeniosła się w pobliże Sauriela, dając Astarothowi moment, by chociaż trochę oswoił się z nowym miejscem, albo by posłodził swoją herbatę. Delikatnie przejechała zimnymi jak lód palcami po czarnym futrze kici wylegującej się na barkach czarnowłosego, zahaczając też przy tym przypadkowo o kosmyki jego włosów i kark. – Zaproszę was teraz ze mną do piwnicy – uśmiechnęła się uprzejmie, ignorując już nawet foliarską gazetę, którą czytał Sauriel. I tak, wiedziała, jak to brzmiało: chodźcie do mojej piwnicy, pokażę wam kotki – i nawet nie było to kłamstwo. – Muszę dokończyć eliksir i wszystko wam wytłumaczę – tak, optymizm z Sauriela się wręcz wylewał, Astaroth wyglądał na niepewnego... Nic dziwnego. Victoria też nie wiedziała, jaki będzie wynik, ale trzeba było postawić pierwsze kroki.

Poszła pierwsza, zakładając, że dwójka wampirów zabierze ze sobą swoje herbaty. Poprowadziła ich do piwnicy, gdzie Victoria pchnęła drzwi i weszli do jej pracowni, w której rozstawionych było kilka bardzo dużych kociołków, ale były też mniejsze rozmiary na półkach, duży, drewniany stół, miękkie fotele i regały zastawione różnymi słoiczkami i opakowaniami ze składnikami. Było tu dość ciemno, Victoria ruchem różdżki sprawiła, że zapłonęły lampy i unosił się bardzo specyficzny, ziołowy zapach. Pod jednym z kociołków palił się niewielki ogień i coś bulgotało.

Wskazała im fotele i stolik, a sama zajrzała do kociołka, by zamieszać w nim pięć razy przeciwnie do wskazówek zegara, po czym Victoria sięgnęła po jakiś poszatkowany składnik, najwyraźniej wcześniej przygotowany i bardzo precyzyjnie go odmierzyła i wrzuciła do kotła, mieszając, teraz dla odmiany zgodnie ze wskazówkami zegara.

– Za chwilę eliksir będzie gotowy, odleję go trochę do fiolki i ci dam, ale nie pij go od razu, dobrze? Chciałabym zobaczyć, jak sobie radzisz bez eliksiru. Czy będziesz w stanie się powstrzymać chociaż na tyle, żeby po niego sięgnąć i wypić, czy zupełnie nie wchodzi to w grę. Chcę też sprawdzić, czy byłby w stanie zadziałać, kiedy już będziesz czuć krew, czy raczej musiałbyś go brać zanim zostaniesz narażony na czynnik wywołujący niepohamowaną żądzę. Z oczywistych względów jest to nie do przetestowania, jeśli wypijesz go od razu. Uwagi? Pytania? – zwróciła się tu do jednego jak i drugiego.

Panicz Z Kłami
Hot blood these veins
My pleasure is their pain
Bardzo wysoki - mierzy 192 cm wzrostu. Z reguły ubiera się w czarne bądź stonowane kolory, ale można go spotkać w wielobarwnym ubiorze. Włosy ciemnobrązowe, oczy zielone. Jest bardzo blady, ma sine wokół oczu, które nieco jaśnieje, kiedy jest nasycony, ale to nieczęsto się zdarza.

Astaroth Yaxley
#5
20.01.2025, 20:15  ✶  
Dobrze, stwierdzałem, że z tym Saurielem to mogło być jednak różnie. Jego mina mówiła sama za siebie, co oznaczało, że jeśli coś pójdzie nie tak, to nikt się nie dowie jak skończyłem. A skończę marnie. Może powinienem mu doradzić o ulubionej metodzie ubijania potworów Geraldine, ale za bardzo ceniłem swoją głowę. Gdziekolwiek moje zwłoki nie spoczną, wolałem, żeby głowa była na swoim miejscu. Byłem na to zbyt przystojny. Może nieżywy, ale wciąż przystojny. Przynajmniej wtedy, kiedy jadłem, a teraz... Wczoraj powstrzymałem się przed piciem krwi na dzień dzisiejszy.
Może jednak powinienem był coś przekąsić. Miałbym mniejszy zew krwi. Może łatwiej byłoby mi się kontrolować...? Tylko że też tu chodziło o brak kontroli. Właśnie lekarstwo na to mieliśmy testować, a właściwie to raczej uśmierzacz. Cóż, bądź co bądź eliksir.
I to pozytywne nastawienie Sauriela... Nie uszło mojej uwadze, co czytał ani że w tak poważnej chwili bawił się z kotkami. Ja, cóż, nie byłem skory do zabawy. Raczej ucieczki stąd gdzie pieprz rośnie. Przynajmniej Victoria zdawała się mnie wspierać. Nie miała pstra w głowie.
Nerwowo ściskałem filiżankę, kiedy schodziliśmy do piwnicy. Bez skrzata, z Saurielem. I z trzema kotami. Ale... zapominałem, że Victoria sama w sobie potrafiła o siebie zadbać. Nie była pierwszą lepszą paniusią ani też pierwszą lepszą mistrzynią eliksirów. Miała doświadczenie zawodowe, które pozwalało jej zapewne niejednokrotnie przetrwać w podobnych sytuacjach.
Dobrze, że, będąc już w piwnicy, odstawiłem filiżankę w pobliżu swojego fotela, bo teraz niechybnie bym ją stłukł. Fakt, że na naszym pierwszym spotkaniu Victoria uprzedzała, że będziemy sprawdzać moje reakcje bez i z eliksirem, ale nie pomyślałem o tym przed tym naszym spotkaniem, gdzie już faktycznie mieliśmy coś testować.
Zapadłem się w fotelu, chcąc być za wszelką cenę wyluzowanym, ale nie mogłem. Jasne, że nie mogłem. Nie w takiej chwili.
Nie patrzyłem na Sauriela. Nie zamierzałem oglądać jego mordy ani tym bardziej rekacji na jego mordzie. Wlepiłem wzrok w Victorię, a właściwie to w kocioł obok niej. Nie chciałem wyjść na przerażonego, ale na takiego właśnie musiałem wyjść.
- Proponuję, żebyście mnie związali czy skuli na czas testów. Wolę... by było jak najmniej... zamieszania. Nieprzyjemności. Wiadomo - odezwałem się niby pewnie, ale z każdym kolejnym słowem miałem wrażenie, że coś mnie zjada od środka i że właśnie pożera mi gardło. Czułem tam zdecydowany ucisk. Stres. Skąd się brał stres. Zawsze byłem panem i władcą swojego życia, a teraz zachowywałem się jak pierwsza lepsza ofiara losu. Którą w sumie byłem, tak właściwie. - Nie chciałbym chociażby w najmniejszym stopniu... powtórki ze zdarzenia wspomnianego w twoim liście - dodałem w ramach uzupełnienia. Nie chciałem przed Saurielem opowiadać o swoich porażkach. Był nader pewny siebie, o Wielki Pan Killer i Nic Mnie Nie Obchodzi. Nie chciałem taki być. I nie chciałem być oceniany przez kogoś takiego. Poza tym bardzo namieszał mi w głowie swoimi spostrzeżeniami.
- I... I jeszcze co masz na myśli poprzez czynnik wywołujący niepohamowaną żądzę...? - dopytałem, chcąc się przygotować na to najgorsze. Nie wiem, czy byłem w stanie. Raczej nie, szczególnie przy moim aktualnym nastawieniu, ale... kto wie? Może ponownie mile się zaskoczę? Jak wtedy w mieszkaniu Geraldine podczas pierwszej względnie normalnej rozmowy z Laurentem.
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#6
24.01.2025, 23:44  ✶  

Luna złapała łapkami palec Victorii i chciałoby się powiedzieć, że go ugryzła, ale ledwo złapała ją ząbkami raz czy drugi, zanim puściła. Ciekawsko spoglądała za swoją pańcią, a potem nagle odkryła, że w jej przestrzeni na kogoś innego. Nowego! Te złote ślepia stały się jak dwa spodki, kotka znieruchomiała. W pewnym momencie miała odruch, jakby planowała zeskoczyć, ale napotkała na jakąś niewidzialną barierę, albo przegrała z grawitacją, czy jakimś przyciąganiem do szerszych barków Sauriela - nie sposób stwierdzić. Nawet koci behawiorysta by tu nie pomógł. Sauriel uniósł zaś jedną brew, ale nawet podciągnął na moment kącik ust ku górze. Tak już został, kiedy Astaroth go mijał i szedł za zgrabną pupcią do piwnicy.

Nie na co dzień laska zaprasza cię do piwnicy, żebyś zobaczył jej małe kotki.

Rookwood wstał zaraz za nim - Luna wydarła się z oburzonym miałknięciem tak, jakby coś jej się stało. Nie stało. Zsunęła się z ramienia i spadła na wyciągnięte już dłonie Sauriela, owinęła się tam ogonem wokół swojego WIELKIEGO (niewątpliwie) ciałka i wyciągała swój pysk, chcąc powąchać idącego przed nią Astarotha. Zgadnijcie co - no nie udawało się jej. A nie udawało się, bo z jakiegoś powodu (niewiadomego), Sauriel nie szedł aż tak blisko, żeby dyszeć drugiemu wampirowi w kark. To znaczy... gdyby w ogóle dyszenie w jego przypadku było możliwe. On więc swojej filiżanki nie zabrał. Zabrałby pewnie, gdyby była tam whiskey. Ale nie chciał whiskey, bo chciał być w pełni (o zgrozo) trzeźwy na tym wspaniałym spotkaniu. Przy tym jeszcze wspanialszym przedsięwzięciu.

- Jeśli chcesz testować to tu... to zrób przestrzeń. - I na pewno - nie stójmy przy kociołku. Rozejrzał się po przestrzeni, jaką dysponowali. Niby można powiedzieć, że ścisku tutaj nie było, ale z drugiej strony jakby (nie daj Morgano) coś się tutaj potłukło... Sauriel już odliczał w kasie fiskalnej swojej głowy potencjalne straty. Jasne, można powiedzieć - przecież Victoria pieniędzy nie żałowała! Ale to niekoniecznie znaczyło, że użeranie się z tematem było tutaj mile widziane i wskazane. To przede wszystkim byłaby robota. A ona nie miała skrzata.

- Jakim liście? - Wyłapał to hasło i przeniósł wzrok na Victorię. Luna miauknęła. - Trochę się to mija z celem, tu chodzi o twoją samokontrolę. Jak ją mamy sprawdzić, jak będziesz związany, what the fuck... - Pokręcił lekko głową i poszedł za drzwi, żeby puścić Lunę. I te drzwi zamknął. Z całą miłością do kotów i ich chęcią podglądania (bo Kwiatuszek już była na schodach) - ryzykowanie, że coś im się stanie... o nie, nie. On musiał mieć dwoje oczu na niekontrolującym się młodziaku wampirzym. Pilnowanie kotów nie wchodziło w grę. - Czarujesz bezróżdżkowo? - Odpowiedź była jedna, więc... - To oddaj różdżkę i się nie stresuj. - Brakowało tu tylko jeszcze patronującego dodatku młody. Na szczęście obeszło się bez tego. - To jest aurorka, ja jestem... jej Kotem (?). - Ewidentnie zabrakło mu określenia, kim on tutaj jest. - Więc sobie z tobą poradzimy. - A różdżka będzie w dobrych rękach. Czy raczej - na dobrej półeczce. Poczeka sobie, aż z Astarothem będzie wszystko w porządku.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#7
25.01.2025, 15:50  ✶  

Spojrzała na Astarotha z nutą współczucia, kiedy tak się wcisnął w fotel, jakby mógł go pochłonąć i zniknąć. Nie mówiła, że te eksperymenty będą miłe, albo bezbolesne – bo tego nie wiedziała. Wypływali na bardzo nieznane wody, ale sprawa była warta świeczki, prawda? Było tak wiele do zbadania, odkrycia, a wszystko po to, by żyło im się lepiej. I przy okazji otoczeniu również. Victoria miała sporo pomysłów, ale należało zacząć od podstaw. Nie wiedziała, czy to podziała, czy może nie da to żadnej różnicy, albo czy nie przyniesie skutku kompletnie odwrotnego, ale kto nie próbuje, ten nie wygrywa. Każdy wynik był tutaj wygranym, bo przynosił nowe informacje.

– Spokojnie, zrobię – odparła Saurielowi. Było tu sporo miejsca, skoro mieściłoby się tutaj kilka wielkich kociołków odpalonych na raz – teraz sprzątniętych i gdzieś schowanych. – Skończę i uprzątnę – dodała. – Liście do mnie, oczywiście – odpowiedziała i przeniosła swoją uwagę na Astarotha. – Gdybyśmy cię skuli, to nie mógłbyś zażyć tego eliksiru, nie wchodzi to więc w grę – tu zresztą mieli pełną zgodę z Saurielem, nawet jeśli Askowi się to nie podobało. Uniósł wyżej brew, kiedy Sauriel przedstawił wszystko młodszemu wampirowi, a ostatecznie określił się jako jej kot, ale nic na to nie powiedziała. Jeśli Astaroth zastanawiał się, jaka relacja jest pomiędzy Victorią i Saurielem, to miał teraz jakieś poszlaki w ramach odpowiedzi. – Wiemy, co robimy, żadne z nas nie będzie zaskoczone, jeśli stracisz kontrolę – chciała Astarotha trochę uspokoić, że to nie będzie jak z Laurentem, który był zmęczony po Windermere i… tak naprawdę to celowo sprowokował wampira. – Jest tylko jeden czynnik wywołujący to uczucie, tak? Wiem, że ten głód nigdy nie znika, ale czasami przybiera na sile tak bardzo, że przysłania wszystkie inne zmysły i zdrowy rozsądek – może i brzmiało to, jakby mówiła to, bo się tego naczytała, ale prawda jest taka, że miała to jedno wspomnienie w głowie. Bardzo żywe wspomnienie o głodzie tak wielkim, że prawie sama rzuciła się Laureatowi do szyi. – Mówię oczywiście o krwi. Myślałeś, że jak to zbadamy? Bez niej? – uśmiechnęła się uprzejmie. – Skoro to mamy jasne, to teraz skupcie się oboje. Przewiduję, że wszystko będzie w miarę kontrolowanych warunkach, ale gdyby coś poszło nie tak… – Lestrange oddaliła się od kociołka i zbliżyła do jednego z regałów, gdzie za szkłem znajdowało się sporo fiołek. – Tutaj znajdują się eliksiry wiggenowe, a tutaj uzupełniające krew. Na wszelki wypadek. Są podpisane – mówiła wyraźnie, jak nauczycielka, której nie należy przerywać. Nawet w którymś momencie splotła ze sobą dłonie za plecami. – Gdyby to nie wystarczyło, kominek znajduje się w salonie na piętrze, tam gdzie byliśmy z początku. Proszek fiuu jest obok. Połowa mojej rodziny to lekarze, a moja babcia jest dyrektorem Munga. Nie wiem czy mój ojciec ma dzisiaj zmianę albo dyżur, w razie czego nazywa się Alexander Lestrange. Dwa – mój główny lekarz to moja kuzynka, Annaleigh Dolohov, żona tego jasnowidza Vakela Dolohova, ma swój prywatny gabinet, oboje mieszkają i przyjmują na Horyzontalnej, tam gdzie są Prawa Czasu. Trzy – moja przyjaciółka jest koronerem oraz uzdrowicielem, nazywa się Cynthia Flint, Sauriel wie gdzie mieszka, bo tam był – Victoria krążyła powoli i spokojnie tam i z powrotem po swojej pracowni, na moment tylko się zatrzymała, żeby odprowadzić wzrokiem małą Lunę, którą Sauriel wystawił za drzwi. Pewnie za chwilę będą słyszeli dwu-kocie drapanie w drzwi i miauczenie, ale trudno.

Kobieta podeszła w końcu do kociołka, zamieszała w nim ostatni raz i różdżką wygasiła ogień pod nim.


Wiedza przyrodnicza (biorę wartość statystyki z kwartału letniego) – rzucam na powodzenie przygotowania eliksiru na osłabienie łaknienia wampirów
Rzut Z 1d100 - 61
Sukces!

Potem sięgnęła po trzy puste fiolki i odlała do nich zawartość, zaś kociołek i resztę tego co zostało w nim, przesunęła za pomocą magii w róg pomieszczenia. To nie był duży kociołek i znajdował się na palenisku na podwyższeniu, więc cała konstrukcja podjechała sobie do kąta, zaś stół, przy którym zwykle przygotowywała składniki, zsunął się do ściany, by zrobić jak najwięcej miejsca. Wtedy podeszła do Astarotha i podała mu fiolki.

– Jedna fiolka to jedna dawka, ale jej ilość też muszę dostosować. Zaczniesz sobie od jednej, dobrze? Jeśli poczujesz, że działa, ale za słabo, to wtedy weźmiesz też drugą. Ale nie wyprzedzajmy faktów… – spojrzała to na jednego, to na drugiego. Czekała też aż Astaroth odłoży swoją różdżkę gdzieś na półkę, żeby nie była w zasięgu jego rąk, a sama też się odsunęła, nie chcąc być zbyt blisko. – Gotowi? – i dopiero gdy miała potwierdzenie z dwóch stron, sięgnęła po nóż. Miała ich tu sporo, wszystkie do przygotowywania składników do eliksirów, ale ten przygotowała sobie wcześniej. Przez moment wahała się, czy naciąć sobie palec, a może dłoń – i czy to byłoby dla wampira wystarczające? Powinna wcześniej zapytać o to Sauriela…

Ostatecznie zdecydowała się lekko naciąć swój nadgarstek – tam, gdzie kilka dni wcześniej jej skórę rozcięły zęby Sauriela. To była ta sama dłoń, która nosiła na sobie blizny – na przedramieniu, na wierzchu dłoni, srebrzące się nitki mówiące o tym, że już nie raz była ranna, ale nie rzucające się w oczy ot tak, zwłaszcza jeśli miała długi rękaw. Teraz był on podwinięty. Jej różdżka leżała obok, ale obecnie zdecydowanie nie w jej dłoni.

Panicz Z Kłami
Hot blood these veins
My pleasure is their pain
Bardzo wysoki - mierzy 192 cm wzrostu. Z reguły ubiera się w czarne bądź stonowane kolory, ale można go spotkać w wielobarwnym ubiorze. Włosy ciemnobrązowe, oczy zielone. Jest bardzo blady, ma sine wokół oczu, które nieco jaśnieje, kiedy jest nasycony, ale to nieczęsto się zdarza.

Astaroth Yaxley
#8
26.01.2025, 16:22  ✶  
Wylewność Victorii w temacie bezpieczeństwa nieco mnie uspokoiło, aczkolwiek nie można było mówić tu o oazie spokoju. Sauriel był lakoniczny, może nawet wyłapywałem kpinę czy sarkazm w jego słowach, ale oddałem mu różdżkę. I nóż, który z przyzwyczajenia również zabrałem. Tam, gdzie nie pomagała magia, pomagała brutalność i siła, ale... w tym przypadku, to raczej powinienem być miękki i bezbronny. Względnie, bo kłów nie zamierzałem się pozbawiać. Szczerbaty już nie byłbym tak uroczy.
Ech, próbowałem się pocieszać, ale przed oczami wciąż miałem Laurenta. Tego, który umierał na moich ramionach wraz z tym przerażającym uczuciem, które wtedy czułem. Chciałem więcej i więcej, nigdy nie było wystarczająco... Nie chciałem tego, nie chciałem do tego wracać, więc próbowałem powtarzać słowa Victorii niczym mantrę. Albo skupić się na tym, że Sauriel przyznawał się do tego, że był dla Victorii... zwierzątkiem? Cokolwiek to znaczyło w ich relacji, hierarchia mówiła sama przez siebie. Najwyraźniej również po śmierci można było mieć specyficzne relacje międzyludzkie.
Tylko że to wciąż nie dotyczyło mojej osoby. Miałem problemy z kontrolą - dlatego tu byliśmy, dlatego Victoria zaczęła od tego eliksiru. Wiedziała więcej niż mógłbym się spodziewać. Nie byłem pewien, co sądziłem o jej rozmowach z Laurentem o mnie, ale... miały mi pomóc. Zapewne, jeśli pomogę, będę im wdzięczny, ale co... jeśli jednak nam się nie powiedzie?
Skinąłem Victorii sztywno, że godzę się na jej słowa, po czym obserwowałem jej ruchy. Koty zostały za drzwiami, przynajmniej większość z nich, za wyjątkiem tego jednego specyficznego, więc podałem Saurielowi różdżkę i nóż. Odłożył je, widziałem gdzie, ale nie zamierzałem po nie sięgać.
To było niczym koszmar. Tak czułem, że zaraz wydarzy się coś paskudnego. Najgorsze, że to ja miałem być potworem, który przemieni sen w krwawą masakrę.
Ścisnąłem fiolki w rękach, mając nadzieję, że pomogą. Najchętniej, to bym je wypił wszystkie na raz, ale zamiast tego wpatrywałem się w nie, póki nie usłyszałem zapytania Victorii, czy byliśmy gotowi. Kurde, nigdy nie zamierzałem być na to gotowy. Dla bezpieczeństwa fiolek, odstawiłem dwie obok herbaty. Jeśli zbiję, to chociaż jedną dawkę, ale miałem przeogromną nadzieję, że tym razem nie dam się ponieść. Były momenty, gdzie potrafiłem się kontrolować, tylko że TO NIE BYŁY MOMENTY, KIEDY KTOŚ NACINAŁ SOBIE SKÓRĘ NA MOICH OCZACH.
Otworzyłem usta, chcąc zapytać, ale żadne słowo, nawet jęknięcie się ze mnie nie wydostało. Wstrzymałem oddech, ale było za późno. Zresztą, to i tak by nie pomogło. Widziałem, jak krew wypływa z rany i już czułem te nuty podniecenia w swoim ciele, euforię na myśl o jej ciepłym i gęstym płynięciu przez moje ciało, od warg do środka, głęboko, wszędzie. Z zewnątrz zapewne było widać przemianę w postaci mimiki. Zniknął przerażony Astaroth. Mój umysł zaczął działać na wyższych obrotach, bo właśnie piwnica stała się miejscem polowania. Dosyć ciasnym, gdzie byłem w niezbyt dobrym położeniu.
Gdzieś z tyłu głowy miałem nakaz, że nie powinienem się ruszać z fotela, ale... Zlustrowałem wzrokiem Victorię i zaraz Sauriela, jakbym szykował się do ataku. Właściwie, to właśnie zamierzałem zrobić, ale nie pochopnie. Najgorsze, co mogło mnie spotkać, to ich wygrana, bez poczucia spełnienia na języku, więc zamierzałem wstać i ruszyć na... którego? Krew! Chciałem krwi jak diabli! Victoria miała różdżkę pod ręką, ale nie miała jej w ręce. W niej miała jedynie nóż. Sauriel był niewiadomą, więc przyjrzałem się mu uważniej. Kto wie? Może nie był zagrożeniem dla mnie, tylko moją konkurencją w drodze do spicia krwi z Victorii? Bądź co bądź, był do wyeliminowania.
Drgnąłem w kieurnku Victorii, obserwując go kątem oka. Jeśli się ruszy, zamierzałem zaatakować właśnie jego. Wiedziałem, gdzie jest moja różdżka. Nie musiałem na nią patrzeć by wiedzieć.

Rzucam na AF odnośnie ewentualnego ataku na Sauriela, a kiedy pozostanie obojętny, zamierzam dorwać się do ręki Victorii
Rzut PO 1d100 - 37
Slaby sukces...
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#9
26.01.2025, 17:33  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.01.2025, 17:36 przez Sauriel Rookwood.)  

Odpowiedź "liście do mnie" była tak głupia, że Sauriel uniósł jedną brew, ale już tego nie skomentował. Później się zdąży poobrażać i postrzelać fochy. Takie rzeczy czasami można było odłożyć w czasie.

Odsunął się na razie na bok, żeby pozwolić Victorii robić swoje. Oparł się o ścianę plecami, zaplótł ręce na klatce piersiowej. Przynajmniej nie wyglądał już na osobę, która ma zły humor. Nie wyglądał też na osobę, która ten humor ma dobry. Był za to z całą pewnością uważny. Zastygając w tym całkowitym bezruchu, jak chyba tylko wampiry i ghule potrafiły. W tym - uspokajać Astarotha. Albo wręcz przeciwnie. Jeśli wampir sądził, że pojawią się zapewnienia, że nikomu nic nie zrobi - mylił się. Tak samo się mylił, jeśli sądził, że Sauriel gotów był krzyczeć i się burzyć, że jak tak Victoria mogła robić... albo właściwie tak nie zakładał. W końcu Sauriel nie pokazał mu za wiele swoją osobą, żeby oskarżać go o nadmierną protekcjonalność... poniekąd przynajmniej. Bo przecież chodziło zawsze o to samo - ochronę bliskich. Sauriel był po prostu na tyle arogancki, żeby uważać, że on i Victoria potrafili doskonale o siebie zadbać - i jedne głodne wampirzątko bez różdżki nie będzie stanowiło dla nich wyzwania. I to tyle. Wcale nie chciał, żeby coś jej się stało, ale nie wierzył, żeby cokolwiek tutaj mogło pójść aż tak źle. Tym nie mniej słuchał jej, kiwał głową, kiedy podawała kolejne instrukcje. Plan zapasowy. Zawsze warto go mieć - co innego, że potem działy się dziwne rzeczy i nagle trzeba było działać pod wpływem chwili. Dopasowywać się do sytuacji. Dlatego najlepsze plany były te, które pozostawiały do tego wykazywania się "kreatywnością" dużo przestrzeni. Jak to, co właśnie było mówione.

W końcu odbił się od ściany i odebrał nóż (oglądając go z ciekawością umiarkowaną) i różdżkę, które położył w jedynym prawidłowym miejscu - jak najdalej od Astarotha. Jeszcze tylko mu pokazał jego dobytek i wyraźnie pokazał, gdzie go kładzie. Żeby nie był zaniepokojony, że tutaj jednak odbywa się zamach na jego życie, a nie próba przyniesienia mu pomocy. Chociaż chyba i tak Yaxley był tak zafrasowany, że o własnym bezpieczeństwie nie myślał wcale. Ale może Sauriel źle go oceniał. Cóż, jeśli tak, to przynajmniej coś ich łączyło. Bo czarnowłosy też niekoniecznie o bezpieczeństwie Astarotha myślał. Wrócił do tej dwójki, kiedy Victoria podawała fiolki i przesunął Victorię o krok w tył. Tak, żeby być między nią, a Astarothem, ale jednocześnie nie zasłaniać jej. Trochę z boku, by przynęta była oczywista, jawna i słodko-czerwona. Pobudzająca zmysły i budząca tego potwora, który czaił się w każdym wampirze.

W Astarothcie obudził go natychmiast. Sauriel się temu nie dziwił - kiedy on miał pół roku swojego istnienia to jego reakcje były identyczne.

Sauriel zszedł Astarothowi z drogi, jakby chciał go przepuścić do Victorii, ale to było tylko wrażenie. Zszedł z tej drogi, by złapać go za kołnierz i nie dopuścić go do kobiety.

Rzut PO 1d100 - 9
Akcja nieudana

Czego się jednak definitywnie NIE spodziewał, to że Astaroth będzie tak diabelnie szybki. Więc zamiast tego wyglądało to bardziej jak ich zderzenie się, kiedy Sauriel próbował go uniknąć i zamiast tego przyszły mu oberwać pięścią wampira. Zaparł się nogami... i przestawić ich nogi tak, by przerzucić Astarotha przez siebie i grzmotnąć nim o ziemię.

Rzut PO 1d100 - 65
Sukces!


[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#10
26.01.2025, 18:53  ✶  

To nie był odpowiedni moment na dyskutowanie o treści listu, ani o tym, co zrobił Astaroth i Laurent, oboje bezmyślni i bez zachowania środków ostrożności. Ani na fochy Sauriela, chociaż widziała jego minę, jak dostał tę głupią odpowiedź.

Tak czy siak – Astaroth był bez broni i różdżki, z fiolkami eliksiru, który miał przetestować, niepewny i wciskający się w ten fotel, jakby wcale nie był wielkim chłopem, któremu Victoria dosięgała ledwie do barków, a Sauriel wcisnął się pomiędzy nich… i może to nawet dobrze. Bo choć Lestrange się odsunęła, nie zamierzała się ciąć tuż obok młodego wampira, jednak planowała by miał kawałek do przebycia gdyby nad sobą nie zapanował, to nadal musiał jednak jakoś wyminąć Sauriela.

Albo i nie, bo ten się odsunął.

Brunetka widziała wyraźnie zmianę, jaka nastąpiła w twarzy Astarotha. Z zagubionego, jakby chciał stąd zniknąć, w mgnieniu oka zmieniło się to w coś innego. Patrzył jak sroka, która wypatrzyła właśnie świecidełko. To nie była już niepewność i strach, to był głód.

Nie odkorkował fiolki, nie przystawił jej sobie do ust. Zamiast tego widziała, jak uważnie studiuje ją, Sauriela, jakby mierzył, liczył, myślał nad tym, co zrobić w następnej kolejności i wstał, a Czarny Kot nie zdołał go złapać, choć ewidentnie wyciągnął do niego ręce.

Victoria instynktownie odsunęła się jeszcze na krok, nim przypomniała sobie, że musi puścić nóż, który upadł na ziemię, robiąc trochę hałasu. Że powinna złapać za różdżkę. Jej oczy ciągle były utkwione w młodym wampirze i pewnie by nie zdążyła po nią sięgnąć gdyby nie to, że Astaroth zaatakował czarnowłosego.

Swoją ranną rękę przyciągnęła do siebie, trzymając ją tam, by dłoń była powyżej poziomu serca i cała krew z jej ciała tam nie spływała. Odetchnęła, póki co nie rzucając w nich żadnego zaklęcia – bała się, że mogłaby trafić w Sauriela. Dlatego spróbowała postawić pomiędzy sobą, a nimi, przezroczystą, twardą ścianę.

– Sauriel! Spróbuj mu wlać do gardła ten eliksir! – krzyknęła, mając teraz już pewność, że Astaroth tak absolutnie nad sobą nie panuje. Nie miał nawet siły wziąć tego eliksiru przed. Mogli więc mieć tylko nadzieję, ze sam eliksir zadziała oraz, że go uspokoi, kiedy był już tak mocno pobudzony.

Rzecz jasna nie zamierzała tego wszystkiego zostawiać na głowie Sauriela, tak samo jak nie chodziło tu o grę na czas, wampiry nie męczyły się tka jak ludzie. Ale gdyby udało się Saurielowi go obezwładnić, to może uda jej się pomóc...


Kształtowanie – na przezroczystą ścianę
Rzut PO 1d100 - 91
Sukces!
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Victoria Lestrange (7976), Astaroth Yaxley (6100), Sauriel Rookwood (4992)


Strony (4): 1 2 3 4 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa