Długi spacer po lesie był dobry wstępem do poczucia klimatu obchodów Ostary, jednak prawdziwe świętowanie nie odbywało się tylko na polanie ognisk. Festyn rozciągał się aż do Doliny Godryka, a może raczej od niej? Większość przybyszów rozpoczynała świętowanie właśnie tutaj - odwrotnie niż zrobił to McGonagall. Przyleciał on tu bowiem na własnych skrzydłach, zamiast korzystać z, zazwyczaj zatłoczonych, kominków fiuu lub innych środków publicznego magicznego transportu. Nie nastawiał się na zalezienie jakichś konkretnych smakołyków lub atrakcji, chciał po prostu zrobić przegląd tego, co jest dostępne w tym roku. Nie żeby każdej wiosny nie było podobnie, ale jednak człowiek nigdy nie potrafi odmówić sobie tej jednej przechadzki od samego początku, do samego końca. Nie zamierzał obkupić się na każdym stoisku, ale przy wielu zatrzymywał się na chwilę i oglądał. Najczęściej trwało do momentu gdy w jego kierunku padało pytanie: "W czym mogę pomóc?". Wtedy uśmiechał się z zakłopotaniem, bo przecież tylko oglądał, ale jakoś nie chciało mu to nigdy przejść przez gardło. Po kilku sekundach musiał więc odejść, aby to niezręczne milczenie nie trwało bez końca. I tak spacerował od jednego straganu do drugiego, ciesząc oczy i nos, bo była to uczta dla wielu zmysłów. Świeże i słodkie zapachy unosiły się na wiosennym powietrzu sprawiając, że wszyscy wydawali się być w świetnym humorach. Było głośno i gwarno, ale nie aż tak ciasno. Nie lubił przepychać się przez tłum czy omijać jakieś zawalidrogi. Z zadowoleniem stwierdził, że pomimo tych wszystkich ludzi dookoła, ma wokół siebie wystarczająco dużo miejsca, aby ta krótka przechadzka cieszyła go, zamiast męczyć.
Jego zainteresowanie wzbudziła loteria, którą organizował jakiś goblin. Oczywiście nie mogło tu zabraknąć odrobiny festiwalowego hazardu, więc Peregrin też pociągnął los, bo w sumie czemu by nie.
1 - przegrywasz wszystko
Nie wiedział w jaki sposób, ale ten mały spryciarz na pewno jakoś to ustawił. Przez chwilę krew się w nim zagotowała, bo przecież nikt nie lubi przegrywać. Oczywiście powstało w nim też silne i niezawisłe postanowienie, że już nigdy nie da się wciągnąć w takie podejrzane loterie, ale z drugiej strony, po ostatnim razie miał dokładnie takie samo silne i niezawisłe postanowienie. Tylko że teraz szanse były większe! Atrakcyjne nagrody, prawie pewna wygrana... Ano właśnie, prawie robi jednak tą wielką różnicę. Skwaszony czarodziej odszedł od tego podejrzanego koła i ponownie zaczął krążyć od stoiska do stoiska. W końcu trafił tam, gdzie trzy piękne panie rozdawały jakąś pyszną herbatkę, po której wypiciu każdy miał błogi wyraz twarzy.
- Dajcie mi trochę tej melisy, bo normalnie zaraz nie wytrzymam... - Emocje po przegranej dalej w nim buzowały, przynajmniej dopóki nie wziął pierwszego łyka. Gdy jedna z dziewcząt podała mu napar, spróbował go bez żadnych ceremonii i dopiero po chwili poczuł to, co powinien. Rzeczywiście było tutaj coś, co bardzo mu smakowało, choć nie potrafił określić tego konkretnie. Mieszanka ulubionych smaków i zapachów z przeszłości sprawiła, że na chwilę zapomniał o tym małym oszuście i ponownie mógł się zrelaksować. Taka magia była mu teraz potrzebna. Przystanął na chwilę i zaczął sączyć swoją porcję powoli, aby nie rozstać się za szybko z tym błogim uczuciem. Gdy po kilku minutach kończył, ponownie był już spokojnym i zrównoważonym człowiekiem. Podziękował pięknie i zadowolony ruszył dalej, choć już niewiele zostało mu do obejrzenia. Niedługo później natknął się na tą pomyloną co chodziła z workiem i chichotała jak pomy... jak zwykle. Oczywiście, silne i niezawisłe postanowienie nie obejmowało takich zabaw, przy których nie można było nic stracić, więc bez wyrzutów sumienia wpakował dłoń do worka Sally.
Nie
Tak
Nie