• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 10 11 12 13 14 Dalej »
31 grudnia 1971 My Little Sin

31 grudnia 1971 My Little Sin
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#1
21.12.2022, 18:00  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.05.2023, 11:34 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Sauriel Rookwood - Piszę, więc jestem
Rozliczono - Victoria Lestrange - Piszę, więc jestem

My Little Sin
I admire perfection, but i love a mistake
theme

Nie było takich dni, które nie mogły być gorsze. Nie było takich tygodni, które nie mogły się w swoim upadku przeciągnąć na całe miesiące. I w końcu - nie było takiego roku, którego nie złożysz z tych "najgorszych" miesięcy. Jeden gorszy od drugiego.
Dziwne było to, że podsumowanie tych wszystkich starań, tych składek na porażki i na uniesienia, był jeden dzień. Tylko jeden dzionek, a w zasadzie - jedna noc. Kiedy wybijała dwunasta na zegarze i porzucałeś to, co stare i co zaszło kurzem, bo już musiałeś patrzeć naprzód. Wszyscy pędzili w grudniu, gorączka świąt topiła wręcz sople na dachach i rozpuszczała śnieg (a ten i tak trwał - niewzruszony), zakupy, bo bliskim trzeba sprawić prezent, w końcu najważniejszy dzień - I dzień Bożego Narodzenia. Całe przygotowywanie, kucharzenie, pieczenie ciastek i pierników, skonsumowane w czasie dwóch obiadów i kolacji. Ach, jeszcze po drodze ze dwa śniadania, ale one miały o wiele mniejsze znaczenie. Wtedy nie można było usiąść przy whisky czy winie i porozmawiać przy kominku o życiu i śmierci. Innymi słowy - o polityce. Nigdy nie lubił świąt, ale to pewnie nikogo nie dziwiło. Zawsze było mu z nimi nie po drodze, zawsze było coś nie tak, zawsze pozostawiały dziwne uczucie w tym jakże wrażliwym środeczku. Nie było mu dane odczuć ich magii. Za każdym razem wydawały się o wiele cieplejsze i jaśniejsze po drugiej stronie płotów - a do sąsiadów też lepiej było nie zaglądać. Zresztą - ogród zasłaniał. Hej - przecież nikt nie oczekiwałby, że w leżu samego Węża, w rezydencji Rookwoodów, święta będą tykającą bombą szczęścia i radości, prawda? A jednak, kiedy się jest dzieckiem, to wierzy się w różne pierdoły i głupoty. Między innymi w to, że jeszcze będzie lepiej. Nie było. Wyrastasz w końcu z tego mylnego i złudnego przekonania i dowiadujesz się, że może być tylko gorzej.
Bez znaczenia było jednak to, jakie były święta, bo po nich, kiedy wydawałoby się, że można odetchnąć, zaczynał się kolejny start. Dzień przerwy, może dwa - i pęd. Znowu. Kto szybszy, kto lepszy, kto ma lepszą sukienkę, a kto piękniejsze kolczyki! Kobietki pudrowały swoje noski, piękniły się, panowie wiązali swoje muszki i krawaty.
Sauriel stawił się pod domem państwa Lestrange, żeby odebrać swoją kochaną narzeczoną. Garnitur, krawat, eleganckie, skórzane buty. Czerń, czerń, czerń. Przywitał się grzecznie z państwem Lestrange, obiecał odprowadzić córkę do domu po północy - wyklepane na pamięć niemal formułki powtarzane ze znudzeniem i kompletnie robotycznie. Obojętnie. Nie szkodziło (aż tak) wypowiedzenie ich, a skoro przez to miało być spokojniej, chociaż trochę - niech będzie. Nie było sztuką spieprzyć niektórych rzeczy. Sztuką było tylko utrzymać to w odpowiedniej tonacji, żeby nie wlazło ci na głowę. Heh. Zupełnie, jakby małżeństwo mogło na głowę nie wejść... Elegancko podane ramię, by przez kominek aportować się do restauracji, w której mieli umówiony stolik.
Szybko, krótko, bezboleśnie.
Wyszli z kominka w restauracji przygotowanej na tę okoliczność - specjalne zaproszenia, służący, który w białych rękawiczkach odebrał od Sauriela zaproszenia i zamówienie na konkretny stolik. Nie odzywał się do swojej narzeczonej - nie było potrzeby. Wystarczyła jedna z tych formułek na początku. "Dobrze cię widzieć". "Pięknie dziś wyglądasz". Aha, jasne. Sauriel nie był jakimś wybitnym kłamcom, nie potrafił pracować mimikom tak, jak robiła to chociażby VIctoria - udawać idealnie, że wszystko jest super, że jest ekstra wyczillowany. Jasne, nie był spięty. Ale wcale nie był zadowolony.
Nie czekali zbyt długo - kelner poprawił ich do jednego ze stolików o długim, czerwonym obrusie z seretami w kratę, udekorowanego jedną różą i rozpalonymi świecami. Panował tutaj iście romantyczny klimat - przygaszone światła i wrażenie, że jest się odciętym od wszystkich i wszystkiego dzięki bluszczowi wspinającemu się na drewnianych półściankach między stolikami. Przez moment zaciekawiło cię, czy jest prawdziwy... ale tylko moment.
- Irlandzką. - Skinąłeś na kelnera, który już miał pytać, czy podać coś do picia, po czym kelner ten obrócił się z sympatycznym uśmiechem w stronę kobiety. W końcu za te uśmiechy mu płacili. I to na pewno dużo płacili. Kiedy zebrał zamówienie zostawił karty dań i odszedł.
Zapowiadał się wspaniały wieczór.


[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#2
21.12.2022, 20:43  ✶  
Nie musiała sobie zawracać głowy jakimś gotowaniem, pieczeniem, czy czym tam jeszcze – była to pewna zaleta urodzenia i mieszkania w domu z tradycjami i pieniędzmi. Miało się po prostu więcej czasu na samorozwój – albo tak po prostu dobrze było mówić. Victoria w tym okresie była zajeta prezentami dla rodziny i swoją pracą, bo ta pozwalała jej zapomnieć o tym, co zrobili jej rodzice i do czego ją zmuszali wbrew jej woli. Bo jakieś dwa dni po tym nieszczęsnym spotkaniu powiedziała matce co myśli. Że to niedouczony cham, że nie ma do niej za grosz szacunku, że denerwuje ją samo słuchanie jak gada, a miałaby z nim spędzić swoje życie? I za co? Ale Victoria nie wiedziała jeszcze najlepszego – że jest żywym trupem. I matka też jej nie powiedziała, dawkując ten jej gniew. Bo choć wzięła go na klatę, to jasne było jedno: to wspaniały interes i tak ma być. Więc co. Victoria mogła się złościć, jej rodzice wiedzieli już co uważa o tym cudownym narzeczonym, ale to wszystko co mogła zrobić. Znaczy no mogłaby jeszcze odwołać zaręczyny, ale wtedy naraziłaby się na gniew rodziny i kolejne narzeczeństwo na pewno byłoby jeszcze trudniejsze – o ile by jej nie wyrzucili z domu.
Więc cóż. Kiedy wyszło, ze w sumie najlepszy czas, żeby się znowu ze sobą spotkali, teraz już sami, Victoria mogła już tylko zaciskać zęby i warczeć. Wcale nie czekała na to spotkanie, ale przynajmniej mogła się mentalnie przygotować, a nie to co ostatnio, kiedy musiała się ratować oklumencją, żeby nie wybuchnąć. A mimo wszystko bukiecik jaki dostała podtrzymywała magicznie, żeby nie zwiędnął, bo bardzo jej się podobał mimo wszystko. Jej matka wtedy nie kłamała, bo Tori kochała kwiaty.
Mimo wszystko ładnie się ubrała, ładnie się uczesała i ładnie się umalowała. Zresztą tak jak poprzednio – była kobietą z klasą, a nie taką, która nie zwraca uwagi na swój ubiór. Najzabawniejsze było to, że Sauriel w garniaku prezentował się naprawdę dobrze. Czar pryskał dopiero wtedy, kiedy zaczynał się odzywać. „Dobrze cię widzieć” hah, nie musiała mieć nawet wykrywacza kłamstw, żeby wiedzieć, że ściemnia. Ale odpowiedziała mu w podobnym tonie, że jego również. „Pięknie dziś wyglądasz” – w to też nei uwierzyła, w sensie w szczerość jego słów, bo sama sądziła, że wygląda całkiem nieźle. A odpowiedź? Bezsensowna szopka przed rodzicami, skoro doskonale znali już jej zdanie na temat tego całego narzeczeństwa i w ogóle na temat tego faceta: dziękuję, ty też dobrze wyglądasz. W zasadzie to nie było kłamstwo. Wleźli do kominka w salonie, rzucili proszkiem i… fiuu zaraz wyszli u swojego celu. Victoria też się nie odzywała. Grała po prostu swoją rolę tak długo jak musiała, ale przy tym nikt jej, heh, nie płacił za odzywanie się.
Uniosła za to brwi i spojrzała wymownie na Sauriela. Świetnie. Więc poprzednio jarał te swoje obrzydliwe papierosy, a teraz zaczynał z grubej rury. I tak jak wtedy nic nie powiedziała, a jej wzrok mówił wszystko, tak tym razem było podobnie. Sama poprosiła o filiżankę herbaty i kieliszek czerwonego wina.
O Rookwoodzie przez ten miesiąc zrobiła bardzo mały research. I dowiedziała się z niego tyle, że to taki agresywny zabijaka i ogólnie typ, z którym nigdy w życiu by się o zdrowych zmysłach sama nie zadawała. No masz ci los.
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#3
21.12.2022, 21:04  ✶  
Ona spojrzała wymownie na niego, a on uniósł jedną brew i spojrzał wymownie na nią. Pytająco. No co? Chyba to mówiło to spojrzenie? Ewentualnie: nic ci do tego. Tak, to też mogło przekazywać. Nawet oba na raz. W jego głowie zaś rzeczywiście brzmiało pytanie, o co jej chodzi. Co to za spojrzenie. To znaczy - brzmiało, a odpowiedź przecież znał. Może dlatego kącik jego wargi znowu troszeńkę drgnął. Nie lubiła fajek. Nie lubiła też, kiedy ktoś pił. Czego jeszcze nie lubiła? Gwałtowności? Przemocy? ... krwi..? Zacznie może nawet lubić te spotkania. Zacznie się nastawiać na to, żeby ją drażnić i sprawdzać, jak bardzo będzie płakać za każdym razem. Jak bardzo się stara i gimnastykuje, jak strasznie chciałaby coś zmienić i podporządkować sobie, a nie będzie miała nad tym zupełnie żadnej kontroli. Całkiem nakręcające. Potrafiło sprawić w tym momencie, że jakoś Sauriel się rozchmurzył. No bo hej - jak ktoś ma gorzej od ciebie, to od razu ci lepiej. Nie tak to działało?
Taaa... musiałby być jednak trochę bardziej okrutny, żeby rzeczywiście tak było. Na razie go po prostu nieco rozbawił fakt, że naprawdę była przykładową damą z dobrego domu, to jest - tak się zaprezentowała.
- Zrobię z tego sport. Co spotkanie będę ci prezentował coś, co ci się nie spodoba. Czyli siebie. - O, nawet się trochę poszerzył ten uśmiech, kiedy rozsiadł się wygodnie w fotelu. Brakowało mu chyba tylko kapelusza na głowie przysłaniającego oczy i cygara, żeby wyglądał jak członek włoskiej mafii. Okej, uroda też nie włoska. Ale mam nadzieję, że rozumiecie, o co chodzi. Czy zamierzał to spotkanie przesiedzieć w całkowitej ciszy? Hell no! Umarłby chyba z nudów. Ewentualnie zacząłby ją z tego znudzenia kopać pod stołem. Nie wiem, może to bardziej by się Victorii spodobało niż otwieranie jadaczki? Niestety dla niej - Sauriel już wybrał swoją truciznę. I jednocześnie truciznę, którą będzie przelewał na Victorię. Niestety. Całkowicie niestety.
- Dziwię się, że jeszcze tych zaręczyn nie zerwałaś. A przecież będzie tylko gorzej. - Groźba? Obietnica? W zasadzie to żadne z nich. Uważał to za stwierdzenie faktu. To znaczy - dla niej będzie gorzej, bo dla niego? Hej - podtykali mu chodzący worek z krwią pod nos.


[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#4
21.12.2022, 21:42  ✶  
Nie miała nic przeciwko napiciu się… ale z klasą. A jakoś jak jej tu od progu zaczynał z mocniejszym alkoholem, to już się domyślała dokąd to będzie zmierzać. Czyli, że donikąd. A co dalej, co jeszcze jej nie pasowało? No nie, nie fascynowała ją gwałtowność ani przemoc, chociaż mając taki a nie inny zawód, to była do niej niejako przyzwyczajona. W krwi też nie było niczego interesującego. Po prostu… Skoro już musiała, to chciałaby spędzić taki wieczór brz burd. Bez kłótni. Posiedzieć w ciszy tych kilka godzin i wrócić do domu spokojnie. Tak, dla niej to też była strata czasu, ale skoro już musiała, to wolałaby, by to była gładka i nudna strata czasu, a nie zszargane nerwy i dlatego obwołane stratą czasu.
- To kiepski sport, bo nie będzie w nim żadnej rywalizacji, skoro jedyne co będziesz musiał zrobić to zaprezentować siebie – bo ona nawet nie zamierzała się w to bawić i odbijać tłuczka: była niemalże pewna, że ona go tak nie drażniła, jak on drażnił ją. Wspominałam już, że nie przeszkadzałoby jej, gdyby całe spotkanie przesiedzieli w ciszy? Prawdę mówiąc naprawdę to całkiem szczerze rozważała. A potem się odezwał i uznała, że jednak chyba nie da rady tak siedzieć cicho cały czas.
- Jakbym mogła i jakby nie wiązało się to z nieprzyjemnymi dla mnie konsekwencjami, to bym to zrobiła, możesz mi wierzyć. Powiedziałam już zresztą po tym ostatnim moim rodzicom co myślę o tym wszystkim i jak się pewnie domyślasz niewiele ich to obchodzi – czy czar prysł i Sauriel już wiedział jak bardzo się pomylił myśląc, że poprzednio była podekscytowana? - Ale mogłabym ci powiedzieć to samo, że dziwię się, że ty tego nie zrobiłeś. Ba, że w ogóle zgodziłeś się na tamto spotkanie – bo nie mówiła o dzisiejszym. Dzisiaj to w ogóle była inna śpiewka.
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#5
21.12.2022, 22:00  ✶  
Mogła go ignorować. Był trochę ciekaw, czy obierze tę taktykę, czy jednak będzie podejmować "rękawicę", jeśli tak dumnie można to w ogóle nazwać i przyczyni się do rozwoju jakże PRZYJEMNEJ konwersacji, jaką przed sobą mieli. Zapowiadała się wszak iście szampańsko, jak to na nowy rok przystało.
Pokiwał głową na boki, kiedy jednak się odezwała, w zasadzie nieco potwierdzając jej słowa. Fakt - żadna to rywalizacja. Nie było tutaj rywala, zresztą z nikim by nie zamierzał rywalizować. Tym nie mniej sport mógł być uprawiany dla własnej satysfakcji. Nie zawsze chodziło o wygrywanie, czasami był tylko po to, żeby w końcu się poruszać. Tylko dlatego nie skinął normalnie, a tak nie do końca przekonany kiwnął głową kilka razy na boki. Tym nie mniej sport... kiedy myślało się o sporcie to chyba pierwsze co przychodziło na myśl to quidditch, co? Latanie na miotłach, adrenalina, zawody sportowe. Kiedyś nawet próbował. Jak można się domyślić, nie był do tego stworzony. Chyba że szukało się kogoś, kto planuje w pierwszej rundzie wysadzić tłuczkiem ścigającego. Wtedy tak. Zawodnik jak znalazł. Podobno jednak to nie o trafianie w żywy cel w tym wszystkim chodziło. Tak słyszał.
- Jeszcze poznamy się lepiej i będziesz prawdziwie oczarowana. - Zaakcentował ostatnie słowo, ale przynajmniej zniknął ten uśmieszek z jego facjaty. Czar prysł, dobre słowo. Na pewno nawet jeśli była oczarowana wizją małżeństwa, to teraz już nie - i dobitnie o tym powiedziała. Nie tylko tutaj, w tym momencie, ale również swoim rodzicom po tamtym spotkaniu. Albo kilka dni po nim, co za różnica. Miło, że przynajmniej podjęła rozmowę, a nie kazała mu gadać do powietrza. Ciekawe, kiedy dotrą do punktu, w którym jednak nawet dla niego cisza będzie błogosławieństwem? Było to straszne. Duszące. Powietrze nie nadawało się wtedy do funkcjonowania. Zgniatało człowieka nicością i bezwartościowością poczynań, które doprowadziły do tego miejsca. Niby zdawał sobie z tego sprawę, a i tak nie wysilał się na nic więcej, ot i cała bajka o Czarnym Kocie.
- Współczuję ci. - Powiedział całkowicie szczerze i to było pierwsze w miarę miłe zdanie (bo bardzo krótkie), które opuściło jego wargi. - Masz nieźle popierdolonych rodziców, że wcisnęli cię w moje ręce. - No i się skończyło bycie miłym. Ale hej - przez milisekundę miły był! - Huh? A czemu miałbym? - Skrzywił się trochę w zastanowieniu. W zasadzie - no dobra, on wyglądał na najbardziej niezadowolonego z tego, że przyjdzie się żenić. Z jego perspektywy zaś był najbardziej z tym pogodzony. - Jestem tylko towarem w tym interesie, tak jak ty. - Klacz i ogier, jak to już określił. - W najgorszej wersji groziłaś mi dopiero zostanie pająkiem, a to wcale nie jest przerażająca perspektywa. Mógłbym ci wtedy wejść pod sukieneczkę. - Klasa? Smak? Godność? Szacunek? Tak, słyszałem o takich słowach. I nie, nie dopisałem ich do swojego słownika, a o co chodzi?


[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#6
21.12.2022, 22:34  ✶  
Oczywiście, że mogła go ignorować, natomiast spodziewała się, że wtedy Sauriel będzie się wspinać na wyżyny swoich możliwości i tylko bardziej będzie ją wkurzać. Bo wyglądał na takiego, co to zrobi wiele, żeby wyszło na jego. A ignorowanie takiego, jeśli chciał atencji? Hooo! Sama nie była żadną wielką fanką sportu. Quidditch? Nawet nie próbowała, panicznie bała się wysokości i latania na miotle – ot, nie da się być idealnym, choć bardzo się starała i chciała.
- Tak? Niby czym? – niespecjalnie nawet próbowała go obrazić, nie o to chodziło. Raczej o to, że mało była zainteresowana jakimkolwiek oczarowaniem – i bardzo w to powątpiewała.
- Heh – tylko tyle zdołała z siebie wyrzucić na to wyznanie o współczuciu. Czy było szczere? Może. Ile o niej wiedział? Czy cokolwiek więcej niż miesiąc temu? Wiedział jak wyglądał jej ostatni rok? Czym się zajmowała? Czy wiedział do jakiego domu w Hogwarcie uczęszczała? Kiedy ma urodziny i ile ma lat? Bo ona nie mogła tego wszystkiego powiedzieć o nim, ledwie to, że był od niej trochę młodszy i że pewnie dlatego go słabo kojarzyła ze szkoły. No i skoro został przydzielony do innego domu, to tym bardziej. A no i to, że był nieciekawym typem. Pewnie dlatego rodzice chcieli ich spiknąć. A być może chodziło o coś więcej. - Co za różnica komu? Efekt ten sam – to mógł być ktokolwiek z rodów czystej krwi. Padło na Sauriela. Jej to nie robiło większej różnicy tak po prostu. - Bo wyglądałeś, jakby ci mugol nasikał na buty – naprawdę musiała go uświadamiać? - A mi powiedzieli co to za spotkanie dwie minuty przed wyjściem, nie zdążyłam nawet zaprotestować – uśmiechnęła się do niego ironicznie. To prawie jakby go obwiniała, że nie stawiał się za mocno rodzicom… ale to nie tak, bo go nie winiła. Wiedziała, że był tu w tak samo patowej sytuacji jak ona sama.
- Pająka łatwo rozdeptać – przypomniała mu oczywistość. Ale to już po tym, jak przewróciła oczami na ten jego tekst o sukieneczce. Victoria odruchowo mocniej zacisnęła pod stolikiem uda.
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#7
21.12.2022, 22:55  ✶  
A! Bardzo w punkt. Faktycznie, gdyby go ignorowała to by próbował. Jak zostało wspomniane - jeśli odzywki by nie zadziałały to zacząłby zaczepek fizycznych. Także było to bardzo mądre i zapobiegliwe z jej strony, bo tak dalece myśleć to nawet on sam nie czynił. Miało to swoje granice, chyba wbrew temu, co Victoria myślała. Nie zamierzał walczyć o atencję, która nosem by mu wychodziła. Westchnąłby w końcu ciężko, ze zrezygnowaniem ii... pewnie wziąłby coś do pisania od kelnera i odciął się w końcu, zamykając się w swoim maluczkim, muzycznym świecie. Małym z zewnątrz, wielkim w środku, bo ten świat nie miał granic. Tam też były niezadowole panienki i niezadowoleni narzeczeni, ale w tym świecie na wszystko była odpowiednia rada. Nie chodziło o tym, żeby śpiewać i grać o życiu. Chodziło o to, żeby ująć swoje emocje i przekształcić je w coś, co grało na łamach twojej duszy. Jasne, zawsze zahaczysz o życie, bo to przecież twoje przeżycia, to twój jeden wielki taniec na parkiecie. Startym, zużytym, ale lakierki nadal dźwięcznie o niego stukały. My tu jednak gdybamy, a Victoria nie tylko odpowiedziała, ale nawet odpowiadała normalnie. Nie burczała, nie odpowiadała pół zdaniami. Wbrew jej mniemaniu bardzo szybko by go zniechęciła takim zachowaniem. Mimo wszystko nawet jakby ją trącił butem dla zabawy, bo byłby do tego zdolny, to gdyby nawet po tym nie było żadnej reakcji dałby jej święty spokój. Również nie miał ochoty w gniewie i nienawiści pchać tego do przodu. A na pewno nie chciał, żeby ktokolwiek tu na kogokolwiek podnosił głos. Nie lubił tego.
- Moim nieskończonym łańcuszkiem wad. - Kelner przyniósł wino, herbatę i whiskey, stawiając dwa pierwsze po stronie kobiety. Sauriel złapał za szklanicę i uniósł ją w ramach toastu, by upić głęboki łyk.
Uśmiechnął się z niedowierzaniem, kiedy wypowiedziała następne zdanie. Te pytania - że co za różnica, komu. Że efekt byłby ten sam. Uniósł brwi, patrząc na nią, jakby stała się UFO, zamigotała nad łanami zboża swoim magicznym, okrągłym statkiem kosmicznym i spłynęła w towarzystwie neonowych światełek, objawiając mu się jako istota cudaczna i wcześniej niepoznana.
- Naprawdę tak myślisz? - What the... Okeej, teraz nie wiedział, czy jeszcze bardziej jej współczuć, czy może raczej podziwiać jej odwagę. Nie, nie wiedział, ile ma lat. Kim jest. To jest - wiedział, kim jest, Victoria Lestrange że jest aurorem. Że lubi kwiaty. Nie lubi fajek i nie lubi pijaków. Nie lubi też chamów i prostaków. W zasadzie to zaczynał myśleć, że nie lubi po prostu takich typów, jak on. I cholera, mądra dziewucha! Nie powinna. Te, które lubiły takich złych chłopców, po prostu źle kończyły. Tylko na papierze, w książkach, brzmiało to tak dobrze i romantycznie. - Mugol nie. Własna rodzina już bardziej. - Całkiem trafne porównanie. Ująłby to w nieco innych słowach, ale faktycznie, niech będzie taka kulturka, że nie zmienił tego na "nasrał" i nie wypowiedział tego brzydkiego słowa przy damie. Na jej jednak następne słowa uśmiech i mina mu zrzedła. Kiedy powiedziała, że przedstawili ją przed tym dwie minuty przed wyjściem. Teraz tylko jedna brewka powędrowała do góry. Trzymał palce dłoni splecione przed sobą. Tym razem pierścionków nie zdjął. W tym sygnetu rodowego. Zabawne, że za to ona się uśmiechnęła. Zaraz, jeśli oni ją poinformowali dwie minuty przed... Zaczął na nią spoglądać wyjątkowo czujnie. Miła odmiana od braku zainteresowania i zblazowania na jego twarzy. Skupił się. Na tu i teraz. Na niej. Tak by to wyglądało. W rzeczywistości jednak jego mózg ruszył galopem po odpowiednich pytaniach, by znaleźć się na końcu odpowiedzi: ona nie wie. Ona, kurwa, nie wiedziała. Zrobiło mu się nieco nieswojo - sięgnął palcami do krawata, żeby go poluzować.
- Jestem gotów zaryzykować. - Jeśli już miał być pająkiem... to byłby wdzięczny, gdyby go rozdeptała. Ale tego nie powiedział. Przynajmniej skończyłoby się to... wszystko.


[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#8
22.12.2022, 03:27  ✶  
Cóż, Victoria, mimo wszystko, pomimo swojego oślego uporu, wcale nie chciała tworzyć tutaj aż tak nieprzyjemnej atmosfery. Skoro już się wystroiła i wyszła z domu, to mogli ze sobą porozmawiać, prawda? Z cywilizowaną rozmową może i był tutaj pewien zgrzyt, ale mimo wszystko… no po co to sobie utrudniać bardziej, niż już było to skomplikowane. I tak najpewniej pokomplikuje się jeszcze bardziej. A tak… Mogli przecież spędzić razem względnie spokojny wieczór, bez wybuchów, krzyków i rzucania szklankami, prawda? Ale to się dopiero okaże.
Victoria spojrzała na niego krytycznie. Czego już na pewno by nie zniosła, pomijając już te papierosy i mocny alkohol, to tego, jeśli Sauriel był brudasem i niechlujem. Póki co jednak widziała go tylko w garniturach, więc wszystko zdawało się być w porządku przynajmniej na ten moment i w kwestii higieny i bycia schludnym. To byłaby więc chyba najgorsza wada. Jednak tę fascynującą wymianę zdań przerwał kelner – i całe szczęście. Viki rozsiadła się minimalnie wygodniej, sięgnęła po lampkę wina i zapatrzyła się na resztę lokalu. Nie promieniała szczęściem i radością, że spędza czas z narzeczonym. Cholera, praktycznie się nie znali, tu nie było iskier, zakochania ani nawet pożądania. Ot po prostu dwójka ludzi wsadzona w domek dla lalek wbrew ich woli i: bawcie się w dom.
- Noo… tak – przytknęła i uniosła wyżej jedną brew. - Nie wiem czy wiesz, ale miałam już jednego narzeczonego. Wtedy też nikt mnie nie zapytał o zdanie. To myślisz, że teraz robi mi to jakąkolwiek różnicę? Jakbym się postawiła to w najlepszym przypadku za niedługo znowu by mi kogoś wcisnęli, zakładając oczywiście, że nie popadłabym w niełaskę – a to było wielce możliwe akurat, że jak to tak się sprzeciwiać, a skoro tak, to proszę bardzo, żyj sobie po swojemu: bez nas. To znaczy nadal miałaby swoją pracę… ale standard życia drastycznie by się zmienił. O sto osiemdziesiąt stopni. I wcale nie było jasne, że nie utrudnialiby jej życia, by zrozumiała, że tylko z nimi i na ich zasadach może w ogóle funkcjonować. Jedno się za to zgadzało: nie lubiła takich typów jak on. A przynajmniej takich jak on na pierwszy rzut oka, tyle, że nie zachęcał jej do poznawania.
- Nie wiem jakie tam macie między sobą relacje. Skoro taką masz minę jak rodzina ci sika na buty, to nie chcę wiedzieć co dalej – stwierdziła po prostu, ale no puenta pozostawała ta sama: wyglądał na cholernie niezadowolonego, więc czemu sam się nie postawił? Skoro ona nie dostała nawet czasu by to przetrawić nijak przed wizytą u Rookwoodów. Może teraz do Sauriela docierało, że nie była podekscytowana, a po prostu była w szoku? I że dlatego tak trudno jej się było wtedy wysłowić, bo po prostu… zabrakło jej słów? Bo została oszukana jakimś nic nie znaczącym spotkaniem towarzyskim, a jak już była gotowa do wyjścia i mieli się aportować, to powiedzieli jej, że połączą ich ród z Rookwoodami i że właśnie pozna swojego nowego narzeczonego? Przecież to brzmiało jak nieśmieszny żart. A najgorsze było to, że faktycznie – ani to śmieszne, ani żart. Tylko sama prawda.
Zajęła się swoim winem, kilka razy zakołysała kieliszkiem, żeby lepiej poczuć jego zapach i dopiero po chwili zauważyła pełne skupienia spojrzenie czarnych oczu wbite prosto w nią.
- Co? Mam coś na twarzy? – nie rozumiała czemu się teraz tak na nią gapił. Ani czemu sobie krawat poluzował – nie było tu przecież gorąco. - Jak sobie chcesz. Nie jestem mistrzem transmutacji – wzruszyła ramionami jak gdyby nigdy nic.
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#9
22.12.2022, 14:27  ✶  
I jak tam? Krytyczne, zaklęte oko czarodziejki dostrzegało niechlujstwo? Niee, dziś nie, na pewno. Dzisiaj był wystrojony. Uczesany. Wymyty. No, tego by jeszcze brakowało, żeby chodził brudny, faktycznie! Miał wiele wad, caaały łańcuszek, który już został zapowiedziany! Ale bycie brudasem do nich nie należało. Miał wrażliwy na zapachy węch, nie to, że nadmiernie czuły, ale zapach smrodu sprawiał, że chciało mu się rzygać. Tak jak rzyganie ogólnie nie było zbyt przyjemną czynnością dla nikogo wokół, tak wyobrażacie sobie kogoś rzygającego krwią? Z jakiegoś niewiadomego dla mnie powodu wydawało się to o wiele gorsze niż wyplucie z żołądka porannej kanapki czy owsianki.
- Obiło mi się o uszy. - Eryk o tym wspomniał. Że miała narzeczonego, ale nie wyszło. Czemu nie wyszło? Bo właśnie nie chciała? Jak się miało okazać - nie dlatego. Jaki był powód rozstania nie wiedział, tak jak nie znał nazwiska ni imienia tajemniczego jegomościa. Głównie przez to, że chuja go obchodził randomowy typ, z którym ta kobieta się rozeszła. Bo to mało tragedii chodzi po tym świecie, żeby nagle ktoś został uznany za niegodnego towarzystwa panienki z domu Lestrange? Wyszły brudy na wierzch, pieniądze się przestały zgadzać, czy tam cokolwiek innego. Nie było dla niego miejsca, więc znaleziono miejsce dla lalki imieniem Sauriel. Bardzo specjalnej lalki. Albo nie, wróć. To raczej zrobiono w domku Sauriela miejsce na laleczkę Victorii. - Ooo, czyli to nie wspaniała powinność wobec rodu, grzeczna córusia tatusia. - Czasem to, w jaki sposób ludzie artykułowali swoje zdanie i odpowiedzi na niektóre tematy mówiły o nich więcej niż sama odpowiedź. Dobór słów, intonacja, ułożenie zdań. Nie zaliczałeś się do wielkich analityków, ale przez lata życia i nieufności do ludzi nauczyłeś się ich obserwować. A ta tutaj podlegać powinna była szczególnej obserwacji, bo była osobą, która niedługo miała na stałe wkroczyć do jego życia. Chyba że, dajcie bogowie, kometa z nieba spadnie i rozpierdoli ten cały grajdołek małp. - Ciężko odpuścić złote kolczyki i kreacje za setki galeonów? - Lalki miały to do siebie, że lubiły wygody. Czego było Saurielowi do życia? W zasadzie to niewiele. Mały kąt do spania, kawałek podłogi do grania na gitarze i może odrobinę świeżego powietrza, żeby poczuł, że żyje. Ale nawet to nie wydawało mu się osiągalne po wyrwaniu ze szponów Rookwoodów. Nadzieja - jeśli człowiek jej nie posiadał to był prawdziwą marionetką. Nie miał szans na to, żeby samodzielnie zerwać swoje sznurki. Ona zaś najwyraźniej nie miała chęci. - Czuję, że muszę się postarać, żebyś zatęskniła za poprzednim. - Czy naprawdę tak myślał? Nie. Jak już, bardzo szybko zresztą, Victoria zauważyła - Sauriel peplał dla peplania. Żeby sobie pogadać. I żeby ją pozaczepiać.
- Ale się dowiesz. - Nie musiała chcieć. Zostanie w końcu zaproszona do tego domu popierdoleńców i sama się przekona. Był to jeden z powodów, dla której jej współczuł. Jeśli istniał plus tej sytuacji to to, że Anna wydawała się za to naprawdę szczęśliwa. Chyba polubiła Victorię po tym jednym spotkaniu. - Będziesz zachwycona. - Nie, nie będzie. Ale to już sama wiedziała, nie musiał jej tego artykułować.
- Nie... - Zrobiona tutaj pauza ewidentnie świadczyła o tym, że to nie koniec wypowiedzi. Trochę stracił chęci na dalszą rozmowę. Zrobiło mu się nieswojo, ciężko i tak jak wcale nie miał najgorszego nastroju, tak teraz zjechał on o kilka stóp w dół. Chciał powiedzieć, że szkoda, że ją tak potraktowali. ICH tak potraktowali. Że nie musi się przejmować, że jakoś się dogadają. I chciał powtórzyć, że jej rodzice to naprawdę skurwysyni. Co jednak wydobyło się z jego ust to... - Upewniam się, że taka królewna zaklęta w ropuchę naprawdę nie jest w moim guście. - I haustem już dopił bursztynowy trunek. - Jak miło. Jednak cokolwiek nas łączy.


[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#10
22.12.2022, 15:11  ✶  
Czemu nie wyszło to mogła być dłuższa historia, ale równie dobrze dałoby się to skrócić do po prostu „zmarł”. Victoria nie rozpaczała z tego powodu, nie znała go jakoś bardzo, nawet niespecjalnie go lubiła, ale w pewien sposób zdążyła się do niego już przyzwyczaić. Był jednak normalny… w miarę. Miał swoje wady jak każdy, ale przynajmniej nie był tak wyszczekany jak Sauriel. Czy chciała tamtego małżeństwa? Nie, też nie. Ale nie zerwała zaręczyn.
- Powiedziałabym, że nie, ale nie ukrywam że przywykłam do życia na pewnym poziomie i trudno byłoby się przestawić – odpowiedziała mu i lekko zmrużyła oczy. Znowu czuła, że próbuje jej zajść za skórę, nie był to jednak poziom – jeszcze – w którym musiałaby się uciekać do oklumencji, żeby się uspokoić. - Natomiast nie chciałabym zaprzepaścić moich lat pracy – nie tylko pracy zawodowej, ale ogólnie… pracy nad sobą. - A ludzie z pieniędzmi i wpływami bardzo łatwo mogą sprawić, że wszystko na co się zapracowało po prostu zniknie dlatego, że postanowiłeś iść własną drogą – to, co mu tutaj sugerowała, było bardzo jasne w jej mniemaniu: obawiała się, że jak się sprzeciwi, to po prostu będą jej utrudniać nowe, wolne od nich życie. - Albo będą ci udowadniać, że tylko z nimi za plecami można coś osiągnąć – i uśmiechnęła się. Niekoniecznie miło, bo też miłe nie było to co mówiła, ale proszę bardzo: to były powody, dla których Victoria dzielnie i dumnie znosiła, że wciśnięto ją w łapy kolejnego mężczyzny. I to takiego, który póki co nie przypadał jej do gustu. Znowu. - Spójrz lepiej na siebie – czy była grzeczną córusią tatusia? Haa! Jakby jeszcze Sauriel nie zauważył, Alexander Lestrange był dość spokojnym mężczyzną. To matka, Isabelle, miała tutaj charakterek i wydawało się, że dyrygowała. I w istocie tak było; ojciec nie miał na takie dyrdymały czasu pracująz jako uzdrowiciel w szpitalu, a matka siedząc sobie na ciepłej posadce w Ministerstwie zdawało się, że ma aż nadto czasu na knucie. A Sauriel? Też tu przecież był i grzecznie wykonywał rozkazy rodziców, więc dlaczego ją w ogóle oceniał?
- Mogę sobie tęsknić ile chcę, nic to i tak nie zmieni, więc sobie daruj – rzuciła mu ostre spojrzenie, mimo wszystko. Niespecjalnie miała ochotę wracać myślami do byłego, mimo to, że był jej dość obojętny, ale takie hasełka jak rzucał Sauriel były nie na miejscu i nie były potrzebne. Wyszła z założenia, ze skoro coś mu się obiło o uszy, no to wiedział jak sprawa wygląda – a tu pomyłka. Nie zresztą pierwsza ani nie ostatnia w tej relacji.
- Taaa… nie mogę się doczekać – prychnęła i oczywiście było to kłamstwo. Jak to się mówi: podwijam kiecę i lecę, a Victoria na domiar złego nie znosiła i panicznie bała się latania.  A że się dowie, to nie miała wątpliwości.
- Świetnie – teraz już warknęła i odwróciła od niego wzrok. Znowu to samo. Klacz, księżniczka, królewna, ropucha. Żadnych miłych słów. Brakowało jeszcze, żeby nieelegancko oparła twarz na dłoni i zaczęła go ignorować – a bogowie jej świadkami, że rozważała teraz, czy jednak tego ignorowania nie wprowadzić w życie. A dopiero co się tu zjawili. Nawet nie dopiła jeszcze swojej herbaty – a co tu mówić o wytrzymaniu do północy.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Victoria Lestrange (4345), Sauriel Rookwood (6054)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa