• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Little Hangleton Las Wisielców [23.04.1972] Hej ho, hej ho, do Lasu Wisielców by się szło

[23.04.1972] Hej ho, hej ho, do Lasu Wisielców by się szło
Widmo
Norvel Twonk to czarodziej nieznanego statusu krwi, który poświęcił własne życie, aby ocalić mugolskie dziecko przed mantykorą. Za ten czyn odznaczono go pośmiertnie Orderem Merlina I Klasy.

Norvel Twonk
#41
13.06.2023, 01:10  ✶  
W pierwszej chwili, gdy Brenna obchodziła nagrobek, dostrzegła właściwie to samo co Heather. Kamienna płyta nie prezentowała się szczególnie okazale. Samo miejsce pochówku otoczone było dziko rosnącą, wysoką trawą. Z pewnością od dawna nikt go nie odwiedzał, ale i całego cmentarza od lat nikt raczej celowo nie odwiedzał. Znajdujące się na płycie daty urodzenia i śmierci zostały kompletnie zatarte, ale imię i nazwisko pozostawało czytelne: Maxwell Hoffmann. Mężczyzna ze zdjęcia, szalony starzec, którego Longbottom zobaczyła podczas widmowidzenia spoglądał na nią nieruchomo zza rozmazanego zdjęcia.
Choć udane, rozpraszanie Victorii nie przyniosło żadnych odczuwalnych efektów. Być może w miejscu tym nie było magii, którą można by było rozproszyć. A być może to, co tu tkwiło było jednak innej natury. O tym jak innej Brenna przekonała się zaledwie kilka sekund później, gdy spróbowała usunąć mech z płyty nagrobnej. Jakby usunęła jakąś niewidzialną zapadnię.
Nagle poczuła, że traci grunt pod nogami. Nie zdążyła nawet krzyknąć. Heather dostrzegła moment, w którym ziemia dosłownie zniknęła spod stóp aurorki a ta po raz kolejny tego dnia wpadła do dziury. Tym razem takiej, która czekała na to aż ktoś w nią wpadnie od lat, od wielu, wielu lat.
Nie była zbyt głęboka. Najwyżej na dwa i pół metra. Nie była również szeroka, niewiele szersza od standardowego grobu. Lądując na dole Brenna poczuła, że spadła na niewielką skrzynkę. Spróchniałe drewno załamało się pod jej ciężarem. Nie skrywało w środku kości, ale owiniętą w płótno, całkiem grubą i ciężką książkę. Na skórzanej okładce, do złudzenia przypominającej ludzką skórę, wygrawerowano napis: M. F. H. – Necronomicon. Co najdziwniejsze jednak, Necronomiconu nijak nie dało się otworzyć.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#42
13.06.2023, 09:51  ✶  
Brenna naprawdę próbowała być ostrożna. Najpierw uważnie wszystkiemu się przyjrzała, poprosiła Victorię o rozproszenie... ale, choć pewnie powinna, nie przewidziała pułapki, niewidocznej i odpornej na czary.
...a może raczej... przemyślnej skrytki, nie pułapki?
Nie zdążyła nawet krzyknąć. Nie miała szans się usunąć, skoro ziemia dosłownie się pod nią rozstąpiła i kolejny raz tego dnia wpadła do dziury. W jednej chwili zrywała mech na górze, w następnej była na dole. Nie było to szczególnie zaskakujące: zasadniczo można było założyć, że jeżeli gdzieś dało się wpaść w jakieś kłopoty, osobą, która to zrobi, będzie Brenna.
Tkwiła przez chwilę w bezruchu, z mocno bijącym sercem. Potem dokonała szybkich przeliczeń: nogi dwie, nie złamane, ręce dwie, całe i zdrowe, jedna głowa dalej na miejscu, ku rozczarowaniu niektórych. I jakieś siedemnaście siniaków oraz drugie tyle zadrapań, ale hej, była żywa, tak? Przez chwilę wprawdzie bała się, że siedzi właśnie na szczątkach, szybko jednak zdała sobie sprawę z tego, że tym, co czuje pod dłonią, nie są ludzkie kości.
Wstała powoli i spojrzała najpierw na skrzynkę i jej zawartość, potem w górę. Otrzepała ubranie. Najwyraźniej to, że tu wpadła, było nie pechem, a fartem.
- Hej, dziewczyny, właśnie znalazłam czarnomagiczną książkę, sądząc po inicjałach, należącą do Hoffmana - oświadczyła głośno i wyraźnie. Ton miała zaskakująco spokojny, jak na okoliczności, ale Brenna była raczej opanowaną osobą, a chociaż wpadła do czyjegoś grobu po raz pierwszy, zdarzały się jej już w życiu sytuacje nieco podobne do tej. Nie próbowała na razie dotknąć księgi ani jej otworzyć. Zapamiętała z Hogwartu, że takie woluminy robiły robić paskudne niespodzianki - na przykład nagle zaczynały wrzeszczeć. Nie chciała, aby odpadły jej dłonie albo coś równie wstrętnego. Poza tym... wzdrygała się przed dotknięciem przedmiotu gołymi rękami. Zdjęła więc z siebie płaszcz i owinęła nim księgę, chcąc ostrożnie przetransportować ją na górę. Maxmilian Hoffman przysłał tu zombie prawdopodobnie właśnie po ten przedmiot. I Brenna poczuła odrobinę satysfakcji, że oto pozbawiała czarnoksiężnika już drugiej zabawki. Miała jego artefakt. Jego księgę. Rzeczy jego ofiar, które potraktuje widmowidzeniem, szukając punktów zaczepienia. I przede wszystkim: rysopis oraz imię. I dorwie i jego, aby zapłacił za wszystko, co zrobił. A potem, do cholery, poruszy niebo i ziemię, aby dostał pocałunek dementora. Zdaniem niektórych była to zbyt okrutna kara dla kogokolwiek. Brenna też tak myślała, jeszcze parę lat temu. Ale teraz… zbyt wiele widziała. - Za to nie ma żadnego ciała - dodała, ponownie się rozglądając.
A potem?
Pozostawało wydostać się z dziury.

Na wychodzenie z dziury:
Rzut Z 1d100 - 57
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 44
Slaby sukces...

Rzut Z 1d100 - 66
Sukces!


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#43
14.06.2023, 11:42  ✶  

Udało im się bez przeszkód dotrzeć do nagrobka, który znalazła. Wydawać by się mogło, że to będzie już koniec przygód na dzisiaj, jednak życie lubiło zaskakiwać. Obserwowała swoje towarzyszki, kiedy zaczęły oględziny tego miejsca. Brenna zaczęła usuwać mech, co okazało się być średnim pomysłem. Wood nie zdążyła mrugnąć, kiedy jej partnerka zniknęła pod ziemią. Pisknęła głośno, bo tego się nie spodziewała. Spanikowała. Zaskoczyła ją ta sytuacja. Wpatrywała się teraz w dziurę w ziemi. Miała nadzieję, że Longbottomówna nic sobie nie złamała, czy coś, bo nie wyglądało to specjalnie dobrze.

Dziura w ziemi okazała się jednak nie być głęboka, przypominała grób. Heather przesunęła się bliżej, żeby zobaczyć czy Brenna jest w jednym kawałku. Na całe szczęście była. Odetchnęła więc głęboko, z ulgą. Najwyraźniej jej mentorka miała jakieś ukryte umiejętności związane z eksploracją dziur.

- Wszystko w porządku? - Chciała się upewnić, że słusznie założyła, że nic się jej nie stało. - Chyba ona znalazła ciebie... - Dodała jeszcze uśmiechając się przy tym od ucha do ucha, bo nawet ją to zaczęło bawić, szczególnie, że w tym grobie nie było nikogo, ani niczego, co mogłoby chcieć zabić Brennę.

- Pom... - Zaczęła mówić, jednak nie dokończyła, bo jej partnerka sama postanowiła wydostać się z grobu. Nie była więc jej potrzebna pomoc Rudej.

Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#44
15.06.2023, 22:07  ✶  
Była pewna, że nie wyczuwa tutaj żadnej szkodliwej magii – ba, że jeśli cokolwiek tutaj jest, to właśnie to rozproszyła. Magię. Ale to, co robiła, nie działało na tradycyjne pułapki, zapadnie aktywowane mechanicznie. Brenna nie zdążyła nawet wyczarować tych łopat, nie zdążyła nawet powiedzieć "to jedyny sposób", a Victoria nie zdążyła posłać jej wymownego spojrzenia. Nie. Ledwie opuściła różdżkę, ledwie kiwnęła głową na znak, że jest czysto od magii, a Longbottom odsunęła mech z nagrobka i…
  W następnej sekundzie już była na dole.
  W dziurze.
  Znowu.
  Victoria zdążyła się ledwo zdziwić, unieść różdżkę by znowu wyczarować dla swojej koleżanki linę, ale wtedy usłyszała hałas z dołu, bo to Brenna się ruszała, a potem zaczęła coś gadać o czarnomagicznej książce.
  - Nie dotykaj jej! – niby oczywiste… ale kto wie co Brennie strzeli do głowy. Ciemnowłosa ostrożnie nachyliła się nad dziurą, by rzucić okiem, i przede wszystkim zobaczyć jak trzyma się Brenna. A ta… trzymała się nadzwyczaj dobrze.
  I nawet żwawo zabrała się za wychodzenie z dziury, czyli nic jej się nie stało. Czarownica rozejrzała się po polanie, by upewnić się że to że Brenna wpadła do kolejnej już dziury, nie sprawiło, że coś niepokojącego zaczęło się dziać w okolicy.
  - Jedna niepozorna polana i tyle problemów. Nie wiedziałam, że aż tak bardzo lubisz dziury – zadrżał jej kącik ust, co świadczyło o tym, że właśnie nie mówi całkiem na poważnie. - To musiała być całkowicie zwyczajna pułapka. Nie wyczułam tu żadnej magii, nie było co rozpraszać.

Percepcja – rozglądam się
Rzut Z 1d100 - 14
Akcja nieudana

Rzut Z 1d100 - 67
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 64
Sukces!
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#45
15.06.2023, 22:26  ✶  
- Nie. Mnie znalazł dół, księgę już znalazłam w tym dole sama - roześmiała się Brenna już na górze, łapiąc oddech. Uniosła dłonie, oglądając swoje palce: teraz trochę pokaleczone i pobrudzone ziemią, po tym, jak dwukrotnie wygrzebywała się dziś z dziur.
Uśmiech zresztą szybko znikł z ust Brenny, gdy znów spojrzała w stronę drugiej dziury. Tam, gdzie leżały ciała oraz wciąż poruszał się jeden, żywy trup.
- Prawdopodobnie ci ludzie zginęli między innymi po to, by przynieść mu tę książkę - powiedziała cicho. I przez moment złość oraz nienawiść niemal ją dławiły. Przełknęła je z trudem, pozwalając, by spoczęły gdzieś głęboko na dnie duszy, bo to nie był czas ani miejsce, by tym emocjom się poddać. – Zdaje mi się, że to była… bardziej stała magia. Jak zabezpieczenia wokół domów? – mruknęła z zastanowieniem. Gdyby chodziło o zwykłe zaklęcie, Lestrange na pewno zdołałaby je rozproszyć.
- Tori? Teraz chyba możesz lecieć do Ministerstwa, a my tu przypilnujemy... Mogę przejrzeć jeszcze tę torebkę?
Sama Brenna ostrożnie położyła księgę na ziemi, a potem przeszła w pobliże większej wyrwy, chcąc upewnić się, że Alexander nie wydostanie się, by spróbować ich zeżreć. Jeśli wciąż grzecznie siedział w dziurze, gdy tylko Victoria znikła, Brygadzistka zaczęła wyciągać z przepastnych kieszeni swojego płaszcza świece.
- Wskakuj na miotłę, Ruda, i pilnuj, czy ktoś się nie zbliża albo ten tu nie próbuje mnie zjeść - poprosiła. Biorąc pod uwagę, co Wood widziała na Mglistych Mokradłach, mogła już domyśleć się, co takiego planowała Brenna.
Mogło to w teorii poczekać aż wróci do bezpiecznego domu Longbottomów albo do jakiejś sali w Ministerstwie Magii.
W teorii.
W praktyce Brenna obawiała się, że moment zwłoki może kosztować jeszcze czyjeś życie. Później zresztą też zamierzała spróbować – accio nie przyniosło niczego należącego do Alexandra, więc gdy… wszystko się skończy, będzie trzeba próbować z ciałem. By poznać jego historię i przekonać się, czy to wszystko miało coś wspólnego ze zniknięciem jego siostry.
Do kręgu Brenna zabrała więc trzy rzeczy, chcąc spojrzeć w ich przeszłość. Torebkę znalezioną przez Victorię, fragment ubrania kobiety, którą... nie zabiły, bo już nie żyła - usunęły poza dziurą - oraz księgę Maximilliana. O tej ostatniej chciała się dowiedzieć przede wszystkim, jak długo spoczywała w tym grobie: podejrzewała, że niczego więcej nie wyciągnie, bo jej widmowidzenie miało swoje ograniczenia, a wolumin pewnie ukryto pod ziemią dawno temu.
W przypadku torebki i fragmentu ubrania?
Pytanie było to samo. To, na które odpowiedzi szukała już wielokrotnie, zwłaszcza w ciągu ostatnich dwóch lat. Na Mokradłach, w kostnicy Ministerstwa, w mieszkaniu Brygadzistki Christie, gdzie leżały dwa ciała, w domu Emily Hill i w wielu innych miejscach.
W dymie świec chciała zobaczyć, jak umarli.

Percepcja, widmowidzenie, torebka, ubranie, księga.
Rzut Z 1d100 - 25
Akcja nieudana

Rzut Z 1d100 - 42
Slaby sukces...

Rzut Z 1d100 - 71
Sukces!


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#46
15.06.2023, 22:37  ✶  

Wood stała z boku, przyglądała się Brennie, która wyglądała nad wyraz dobrze, jak na osobę, którą spotkał dwukrotny upadek do dziury. To dobrze o niej świadczyło i najważniejsze - była w jednym kawałku. Nie mogło być lepiej. Idealnie się wszystko spinało.

- Nie rozumiem jak to możliwe, że ktoś jest w stanie poświęcić tyle żyć dla jakiejś głupiej książki. - Dodała od siebie. Zaczęła się zastanawiać, co to musiała być za księga, że była tyle warta. Co zostało w niej zapisane? Pewnie będzie jej dane się dowiedzieć, skoro już ją znalazły. Znaczy Brenna znalazła, ale przecież były tu we trzy, to jakby ich wspólne znalezisko. Przynajmniej zdaniem Rudej.

- O tak, na pewno przyda nam się wsparcie. - Zawtórowała Longbottomównie. W końcu miały tutaj wiele rzeczy do ogarnięcia, w tym jednego żywego trupa. Nie żeby, nie wierzyła w to, że we trzy sobie nie poradzą... aczkolwiek z pomocą z ministerstwa na pewno zajmie to mniej czasu. Będa w stanie szybciej ruszyć dalej, bo przecież zagadka nadal nie została rozwiązana.

- Jak sobie życzysz Bren, już wskakuję. Będziesz robiła swoje czary mary? - Zapytała jeszcze nim wlazła na miotłę. Było jej dane już zobaczyć specjalne umiejętności partnerki, które naprawdę mogły dać im sporo odpowiedzi na najróżniejsze pytania. Nadal była mocno zafascynowana tą zdolnością, bo było to dla niej coś zupełnie nowego. Nie zamierzała jednak przeszkadzać Brennie w wykonywaniu tych czynności.

Heath wsiadła na miotłę i uniosła się w powietrze. Musiała pilnować, aby nikt ich tutaj nie zaskoczył. Latała więc nad polaną, uważnie się przy tym rozglądając, żeby mieć pewność, że nic więcej ich tu nie zaskoczy.


wiadomość pozafabularna
rzucam na percepcję, patroluję okolicę z góry

Rzut Z 1d100 - 39
Slaby sukces...

Rzut Z 1d100 - 72
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 95
Sukces!
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#47
17.06.2023, 18:18  ✶  

- Nie wiem, nie wydaje mi się. Wyczuwali żywych ludzi, a nie księgę ukrytą w grobie. Po mojemu, to skoro to jego księga, to dokładnie wiedział gdzie była, a wysyłać po nią cztery wygłodniałe trupy, które rzucą się na pierwszą żywą istotę, która się do nich zbliży, to totalna głupota. Zresztą nie widzę, żeby coś tutaj próbowały rozkopać. Po prostu stały i węszyły – jakoś jej się nie kalkulowały przypuszczenia Brenny o tym, ze cztery trupy zostały tutaj wysłane, żeby przynieść komukolwiek księgę. - Poza tym jakoś musiały się tutaj dostać niezauważone przez nikogo – dodała. Przecież same się tutaj nie pojawiły, nie wyrosły jak kwiatki z nasionek w ziemi.

- Jak mówiłam, tamta w stroju kelnerki to Carla. Ta druga to Marion Lynwood, to jej torebka – powiedziała jeszcze, przekazując Brennie torebkę ze wszystkimi szpargałami, jakie się w środku znajdowały. Kiedy Brenna odłożyła księgę na ziemię, Victoria jeszcze na nią spojrzała, przyglądając się okładce, skórze…

- Ten cmentarz… Wygląda mi jakby pochowano tutaj ludzi zupełnie nagle i przypadkowo. Jakby na szybko potrzebowali do tego jakiegoś miejsca gdzieś dalej, jak po zarazie? Nie wiem – nie wiedziała, bo stan, w jakim wszystko tutaj się znajdowało, był krótko mówiąc pozostawiający wiele do życzenia, ale wnioski mogła wysnuć.

- Czarna magia wypacza umysły, Wood. Kiedy robi się z jej pomocą wiele złych rzeczy, wokół aż czuć jej swąd. Złość, nienawiść, agresja, strach – to wszystko tam jest i napędza kolejne występki. Ktoś, kto nie wszedł na tę ścieżkę, ktoś normalny, nie zrozumie jak można robić takie rzeczy – odpowiedziała Heather, wiedząc doskonale, że nie były to żadne słowa pocieszenia i prawdę mówiąc nie miały nimi być. Prędzej czy później dziewczyna trafi na jakieś pobojowisko, gdzie od charakterystycznego smrodu czarnej magii będzie jej się chciało rzygać. W idealnym świecie by tak nie było, ale to nie był idealny świat, a z dnia na dzień było tylko gorzej, zwłaszcza odkąd Voldemort ujawnił się światu.

- Wrócę ze wsparciem – mruknęła jeszcze i wyciągnęła różdżkę by się stąd teleportować.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (4171), Victoria Lestrange (3995), Heather Wood (3100), Norvel Twonk (3096)


Strony (5): « Wstecz 1 2 3 4 5


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa