• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
1 2 Dalej »
1972, Wiosna - 1, 2 maja / Rachunek sumienia - Lądowanie

1972, Wiosna - 1, 2 maja / Rachunek sumienia - Lądowanie
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#21
18.07.2023, 00:04  ✶  

Co dwie głowy to nie jedna... Nie raz to słyszał, a w głębi duszy nawet wyznawał. Na początku to rzeczywiście Sauriel wyszedł na prowadzenie w kwestii obmyślania planu ale kiedy tylko Stanley był w stanie zapanować nad sobą, nie pozostał mu dłużny i zaproponował alternatywne rozwiązane ich problemu - te akurat zostało przyjęte z entuzjazmem... chociaż czy ten szło w ogóle rozpoznać w głosie Rookwooda? Nie był pewien ale uznał "Dobrze się spisałeś" za właśnie taką wersję wydarzeń.

Transmutacja, która zakończyła się sukcesem, ujawniła w końcu twarz Borgina. Ta była przemęczona i cała zlana potem - przemawiał przez nią strach, który nadal dawał o sobie znać. Oczy biegały od lewej do prawej, nerwowo obserwując całą okolicę, ewidentnie nie potrafiąc skupić się na jednej rzeczy czy obiekcie. Zupełnie jakby przed chwilą coś chciało go zabić albo co najmniej skazać na dożywocie w Azkabanie.

Szybko podłapał motyw ze swoją kontuzją, której rzeczywiście się nabawił podczas ucieczki przez las. Mimo, że nie musiał udawać - ból w końcu był znaczący, zarówno ten psychiczny jak i fizyczny - pozwolił sobie na grymas niezadowolenia na twarzy - Panie Finch... Kurwa... Na Merlina... - rozpoczął, kuśtykając w stronę "kolegów" z pracy, wspierając się na Saurielu - Te podłe kreatury dopadły mnie w lesie. Próbowałem z nimi walczyć ale było ich za dużo i musiałem ratować się ucieczką. Gdyby nie ten dobry obywatel to najpewniej już byśmy ze sobą nie rozmawiali - przyznał, spoglądając na "prawego" czarodzieja, który przybył mu z odsieczą - Musiałem gdzieś źle stanąć albo się przewrócić. Nie mam pojęcia. Walczyłem o przetrwanie. Na szczęście dam radę jakoś dotrzeć do Doliny, jeszcze działa na mnie adrenalina - dodał, odchrząkując i tym samym biorąc kilka głębszych wdechów. Stanley ewidentnie nie chciał aby to właśnie Finch miał być jego docelowym lekarzem. Preferował jakieś sprawdzone środki jak wykwalifikowany personel medyczny albo taki, któremu można zagrozić gdyby nie wykonał swojej pracy poprawnie. Nie musiał raczej wspominać, że osobą wpisującą się w ramy drugiego wymogu był John, który na pewno ucieszyłby się na jego widok w środku nocy - Nie wiem. Wydaje mi się, że widziałem kogoś od nas ale to było hen daleko stąd. No i te stwory... - przerwał, ponieważ przeszły go dreszcze na które tylko lekko schował głowę w barkach - Na samą myśl o nich źle się czuje... - stwierdził kręcąc przecząco głową - Chodźmy stąd proszę. Nie chcę tu dłużej być... A wy na siebie uważajcie panowie - kiwnął do nich głową z uznaniem - Wolałbym was spotkać w pracy, a nie przyjść na wasz pogrzeb - zaznaczył, chociaż mogła to nie być do końca dobra pora na takie słowa. Z drugiej strony czy mogła być jakaś lepsza? To były słowa, które każdy wypowiedziałby do swojego druha, kompana czy po prostu kolegi z pracy - życząc powodzenia.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#22
19.07.2023, 16:53  ✶  

Będąc tu samemu nie zdecydowałby się na to spotkanie - spotkanie z gangiem "tych dobrych". Za dużo ryzyka, za wiele niepewnych, co z szatami i maską? Zostawić i liczyć na to, że z całą magią nie zostanie znalezione? Że potem nie zostaną połączone kropki? Bardzo wiele "ale" zbierało się pod jednym godłem - niebezpieczeństwa. Sauriel nie bał się śmierci, ale bycia uwięzionym już tak. Miejsca, gdzie niewiele możesz, gdzie według prawa masz odpokutować swoje grzechy i przemyśleć swoje niedobre zachowanie. To było gorsze niż wysłanie w domu do kąta przez rozgniewanego rodzica. Jednak nie był tutaj sam. Miał drugą głowę, która spisała się na medal i może teraz wylewnej wdzięczności po nim nie było słychać, to na prawdziwe podziękowania naprawdę przyjdzie jeszcze pora. Z drugiej strony gdyby nie Stanley to w ogóle nie skończyłby w takiej sytuacji...

I bardzo kurwa dobrze, że mógł zamknąć tutaj swoją niewyparzoną gębę i robić to, co jego zdaniem wychodziło mu najlepiej zaraz obok bycia kretynem - stanie. Stanie i robienie wrażenia - jakiego to już było kwestio sporno, jak to kuce z Bronxu głosiły. Stanley gadał i gadał, w dodatku, dzięki bogom, ta dwójka ewidentnie się znała, co wiele ułatwiało. W zasadzie to co Stanley teraz robił, że się znali? Oprócz tego, że pracował w Ministerstwie? Przemknęło pod czarnymi włosami to pytanie, ale naturalnie nie zostało zadane. Patrzył czujnie, uważnie i ostrożnie na grupę aurorów, brygadzistów, czy kimkolwiek w zasadzie byli. Aktualnie dla Sauriela to mogli być reniferami z zaprzęgu Mikołaja, nawet ich ilość się zgadzała. Chyba. Albo reniferów było 7..? Z Rudolfem na czele..?

- Nie żartuj sobie z tego pogrzebu. - Powiedział całkiem poważnie czarnowłosy, bo w zasadzie to tak - Śmierć zaglądała im w oczy. Niby wampiry można zabić tylko przez spalenie albo skuteczną dekapitację, ale z drugiej strony czy ktoś badał to na przykładzie... niewidzialnych stworzeń wysysających życie? Chyba nie? No i też Sauriel nie chciał być pierwszym obiektem doświadczalnym. Nawet jeśli śmierci się nie bał nie oznaczało to jeszcze, że aktywnie do niej dążył. CHoć to też było u niego dość niepewne. - Dzięki. Myślałem, że tu utkniemy... - Tak, tego się obawiał. Świtu. Tego, że będą tak biec i biec w nieznane i w końcu ich znajdzie i dogoni świt. I o ile Stanleyowi to nie przeszkadzało, tak dla Sauriela nie byłaby to za dobra nowina.

Ruszył ze Stanleyem za osobą, która miała ich stąd wyprowadzić, ciągle pomagając kumplowi.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Widmo
every human has a spark of divine nature, and sin does not separate us from it
Jeden z bogów-duchów (loa) w panteonie religii voodoo. Strażnik granicy między światem żywych i umarłych, "opiekun rozdroży", umożliwia kontakt z duchami zmarłych i innymi istotami duchowymi. Symbol Legby veve przypomina stylizowany klucz. Po śmierci pomaga duchom zmarłych odnaleźć drogę do zaświatów, gdzie spotkają się z loa.

Papa Legba
#23
20.07.2023, 11:39  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.03.2024, 13:14 przez Morrigan.)  
adnotacja moderatora
Użyto do Rozliczenia Wiosny 1972 - Peppa Potter

— Pan może dać radę, ale to nadwyręży kostkę jeszcze bardziej! Może ja panu usztywnię stopę chociaż! — Powiedział Finch i od razu wystrzelił w stronę bolącej stopy jakieś podejrzane zaklęcie. Zielony glut wyciekł całą pulpą na nogę Borgina. Cały but i kilka dobrych centymetrów powyżej kostki zostało obleczone podejrzanym mazidłem, które po chwili zastygło, tworząc specyficzne usztywnienie. Borgin czuł wciąż ból i dyskomfort, ale każdy krok nie był już aż tak uciążliwy.

— No to powodzenia — odparł Moody spoglądając na zielony opatrunek. Nie wiadomo, czy życzył powodzenia w przetrwaniu z Finchem, czy tak ogólnie. Brygadziści ruszyli w głąb lasu, podczas gdy nasi bohaterowie szli w stronę Doliny.

— To ja pana od razu spiszę, będzie szybciej — odparł Weasley do Rookwooda. Bez przerywania pochodu, wyjął samopiszące pióro i notes. — Proszę się nie obawiać, spisuję pana jako ofiarę oczywiście, haha! No to, imię i nazwisko?

Finch chciał złapać Borgina w jakiś sposób, by ułatwić mu spacer powrotny, ale robił to trochę nieudolnie. Poza tym co jakiś czas dramatycznie usuwał różdżką z drogi pojedyncze gałęzie, jakby robiło to jakąś różnicę.

— Pan miał dużo szczęścia, panie Borgin. Podobno tragedia się tam wydarzyła! No, no, prawdziwy z pana bohater teraz będzie! — nawijał tak cały czas.

Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#24
22.07.2023, 16:16  ✶  

Nie żartował z pogrzebu. W tym momencie te słowa to była bardziej kwestia swego rodzaju troski o nich - jakkolwiek by to nie brzmiało. Sam Stanley był przekonany, że nie ujdzie z tego lasu żywo, a to wszystko przez to co się tam czaiło. Borgin uważał, że to nie był jeszcze czas na świętowanie. Może i odnaleźli ich inni funkcjonariusze bezpieczeństwa ale nadal nie byli w bezpiecznym miejscu i okolicy. No i przede wszystkim udawali "poszkodowanych" kiedy to oni szkodzili.

Nie zdążył zareagować albo to właśnie Finch był zbyt szybki i za bardzo skory do pomocy, która była jednak trochę przerostem formy nad treścią w jego wykonaniu. Zielona pulpa nie dosyć, że nie była tym czego potrzebował, to w dodatku tylko uwaliła mu już do końca buty. Gdyby to chodziło tylko o buty to mógłby jeszcze to przeżyć... ale dodatkowo spodnie? Nie do przeżycia! - Dzięki wielkie. Na pewno pomoże - odparł z "ulgą" w głosie. Czy powinien być wdzięcznym? Trochę tak. Czy powinien się zdenerwować na "medyka"? Jeszcze jak. Czas ich trochę gonił, a ewentualną kłótnie ze swoim kolegą po fachu, musiał odłożyć w czasie.

Pomoc Sauriela była wystarczająca aby byli w stanie dotrzeć do Doliny. Kręcący się wokół nich Finch był tylko niczym piąte koło u wozu - będące tak potrzebne jak nic i przede wszystkim wcale. Nie wypadało jednak mu odmówić, zwłaszcza kiedy tak bardzo chciał się wykazać i wesprzeć rannego - Szczęścia to akurat miałem dużo. Nie da się ukryć - przyznał, stawiając ostrożnie kroki, przyglądając się co jakiś czas zielonej pulpie. To w ogóle działa? Zastanawiał się, próbując doszukać się jakichś pozytywów w zaistniałej sytuacji - Daj spokój. Żaden ze mnie bohater. Daleko mi do niego. Robiłem to co do mnie należało i to co zrobiłby chyba każdy na moim miejscu - dodał po chwili. Taka też była prawda. Gdyby tylko inni funkcjonariusze wiedzieli co robił jeszcze kilka minut temu, te słowa nie przeszłyby im przez usta. Żaden z nich nie nazwałby go "bohaterem", a jakimś "bandytą" czy "potworem". Nie wspominając już nawet o całej otoczce, która by się wtedy pojawiła. Stanley musiał to wyprzeć ze swoich myśli, ponieważ nie mógł pozwolić aby jego umysł oszalał - najpierw przez dźwięki z lasu, a teraz przez słowa Fincha.

- Daleko jeszcze do Doliny? - zapytał, przerywając tym samym słowotok brygadzisty. Nie mógł już dłużej wytrzymać jego gadaniny i przede wszystkim chciał już móc wrócić do domu aby trochę odpocząć i przemyśleć sobie pewne sprawy.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#25
26.07.2023, 20:29  ✶  

F...fuj... Sauriel patrzył z powątpieniem na nogę przyjaciela i cieszył się, że to ta druga, ta dalej od niego. Jakby była ta bliżej to by właśnie obszedł Stanleya dookoła, żeby tylko nie narazić się na styczność z tym... czymś. Miało pomóc? Hyym... Noo chyba nie pogarszało? Mina Stanleya w zasadzie wyraziła chyba jakieś minimum ulgi? I tak troszkę moocniej jakby stanął na tej nodze? Tu było dużo spekulacji i właściwie więcej nadziei niż danych. Hej, przecież byli uciekinierami z Beltane, no przecież to nie miało... nie miało zaszkodzić? Medycyna potrafiła być wyjątkowo paskudna. Jego matka mówiła, że nie ma smakować, ma leczyć. No i masz! Tego przynajmniej nie trzeba było lizać, bo nawet on by chyba zwymiotował.

- Yyy... ja się nie obawiam? - Ni to stwierdził, ni to zapytał... ale na pewno nie brzmiał pewnie. I to nie dlatego, że faktycznie się bał, że nagle zmienili zdanie - wzięli go za złola! Po prostu nadal leźli przez kurewski las, z kurewstwem jakimś co wysyłało siły wszelakie, kły mu się cisnęły wręcz na dziąsła, wzrok miał nieco rozbiegany, a tu pyk! Skup się na mnie, kolego, bo będę cię spisywać! To się akurat mężczyźnie udało. Faktycznie złapał skupienie Sauriela. Ten wręcz zrobił większe oczy, idąc ciągle pod ramię z Mulciberem, napięty nadal mocno. Próby rozluźnienia tylko trochę pomogły. - Rookwood Sauriel. Brałem udział w zabawach z Rookwood Victorią, miałem wracać do domu, ale nie zdążyłem. Bo się działy rzeczy w miejscach. Już byłem w drodze, kiedy te potwory wyskoczyły. Tak się zetknęliśmy w zasadzie ze Stanleyem, uciekaliśmy. - Sauriel machnął ręką, jakby chciał te emocjonujące rzeczy w miejscach pokazać. Mówił automatycznie trochę przyciszonym tonem - to przez ciszę lasu. Mimo wichury, która śpiewała nad ich głowami, wydawało mu się, że głośniejszy dźwięk może przywołać tamte paskudztwa. Choć przy tym ambarasie... czy może one ich zgubiły? Albo znalazły lepszą ofiarę? Sauriel spojrzał w pustą noc za swoim ramieniem. Nic. Taka sama cisza. Sauriel oczywiście odpowiedział na wszelkie niezbędne pytania, które były mu dalej zadawane. Choć niektóre niewygodne rzeczy mógł pominąć. Jak zabójstwo Longbottoma. - Na Beltane chyba nadal walczą? - I znów - ni to pytanie ni stwierdzenie. Niepewność. Bo w zasadzie nie miał pojęcia, co tam się dzieje, w tym całym rozpierdolu.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Widmo
every human has a spark of divine nature, and sin does not separate us from it
Jeden z bogów-duchów (loa) w panteonie religii voodoo. Strażnik granicy między światem żywych i umarłych, "opiekun rozdroży", umożliwia kontakt z duchami zmarłych i innymi istotami duchowymi. Symbol Legby veve przypomina stylizowany klucz. Po śmierci pomaga duchom zmarłych odnaleźć drogę do zaświatów, gdzie spotkają się z loa.

Papa Legba
#26
28.07.2023, 09:59  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.03.2024, 13:14 przez Morrigan.)  
adnotacja moderatora
Użyto do Rozliczenia Wiosny 1972 - Peppa Potter

— Nie wiemy, ale to możliwe — odpowiedział Weasley, gdy skończył spisywanie Sauriela.

Ten już się więcej nie odzywał, ale Finch ciągle zarzucał Borgina komplementami na temat jego heroiczności.

Stanley i Sauriel przetrwali w lesie z potworami, prześlizgnęli się przez łapy brygadzistów, aż w końcu dotarli do stosunkowo bezpiecznej Doliny Godryka, gdzie otrzymali po kubku kakao i rzetelną pomoc medyczną. Ta przygoda z pewnością nauczyła ich, na ile mogą pokładać zaufanie w Śmierciożercach jako grupie i jak cenna jest magia prawdziwej przyjaźni.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Eutierria (716), Sauriel Rookwood (3914), Chester Rookwood (929), Loretta Lestrange (328), Papa Legba (995), Stanley Andrew Borgin (3051)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa