Lorien nie potrafiła usiedzieć w spokoju i poczekać, aż Robert skończy rozmawiać z Aurorami i wróci do nich, aby poinformować o jej przebiegu, czego się dowiedział. Dopiero co przekazał synowi instrukcje i odebrał od niego potwierdzenie skinięcia głową. Nawet on jako były auror, też nie mógł za wiele zrobić. Nie był pracownikiem Brytyjskiego Ministerstwa Magii. Mógłby tylko przeszkadzać w ich rozmowie. Co innego, jeżeli zostanie poproszony do rozmowy. Charles nie powinien się tym za bardzo przejmować. Jeżeli widział, że i jego ojciec może tylko stać i czekać.
Richard po chwili wzrokiem podążył za Lorien, która obrała cwaną taktykę wyminięcia stołu od drugiej strony.
- Lorien. Zaczekaj.Nawet wychylił się za stolik, aby jedną ręką podeprzeć się, a drugą złapać ją za ramię. Babski karzeł jednak uniknął tego i udał w kierunku sceny. "Co za upierdliwa kobieta…" – pomyślał trochę poirytowany jej podejściem. Westchnął i wyjął papierośnicę, aby wyjąć z niej papierosa i zapalić. Zarejestrował przy okazji znikającego Atreusa Bulstrode. Wielka szkoda, że to nie młody będzie prowadził przesłuchanie. Ale cóż. W pracy aurorskiej są pewne zasady, których trzeba niestety przestrzegać. Z nim to może jeszcze będzie okazja porozmawiać.
Richard usiadł na krześle, wcześniej przez siebie zajmowanym i po prostu obserwował. Być może mógł wrócić do domu, ale nie zamierzał zostawiać brata w obecności aurora, którego nie znali i nie wiadomo jak potoczy się rozmowa a także działania.
Interesujące okazało się zachowanie pracownika biura aurorów, czyżby olał sędzinę Wizengamotu? Nie dostrzegł, aby ten jakkolwiek spojrzał czy zwrócił się do niej. Tak czy inaczej, Robert odprawił swoją żonę do stolika z powrotem. Richard jeszcze spojrzał w kierunku syna, upewniając się może czy i on radzi sobie z kobietą, zauważył wcześniej obronne zachowania jego towarzyszki. Być może wyedukowana teoria to było za mało i praktyka może nauczyć go wiele.
Swoją uwagę skierował na Lorien, która usiadła, zapaliła papierosa i coś tam mamrotała pod nosem odnośnie "co się komu mówi".
- Zaufaj mu.Uspokoił ją. Lecz wątpił, aby to pomogło. Bo sam ostatnio obawiał się o brata, czy ten dzisiejszy popis jaki dał, nie pogorszy sprawy rodzinnej. Nie było jednak czasu, aby to omówić, przegadać. Po prostu musiał bratu zaufać. To była jego córka. A on jako ojciec musiał odegrać swoją rolę.
- Jeżeli nie chcesz czekać, możesz wracać z Charlesem do domu. Ja zostanę.
Zasugerował. Zaciągnął się po chwili papierosem, chowając papierośnicę do kieszeni. Swój bardzo cenny skarb. Spojrzenie skupił na brata i aurora, którzy przenieśli się z rozmową do wolnego stolika. Może i Kocioł w większości opustoszał, ale część członków ich rodziny nadal tutaj była obecna.