• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu v
1 2 3 Dalej »
[6.09.1972] Mary on the cross | Hati, Faye

[6.09.1972] Mary on the cross | Hati, Faye
Krew jak czekolada
Nikt nie jest bezkarny - Zawsze trzeba płacić.
Przerośnięta, barczysta zbitka mięśni mierząca 192 cm wzrostu. Jego ciało w większym stopniu pokrywają tatuaże. Niepokojące, podkrążone ślepia w kolorze jasnego błękitu często wyrażają szaleńczą rządzę mordu. Włosy ciemne od skóry głowy - pojaśnione słońcem końce, zazwyczaj zaczesane na gładko do tyłu. Odziany zazwyczaj w szyte na miarę garnitury, na palcach widnieją dwa sygnety, zaś na szyi złoty łańcuszek. W lewym uchu często widnieje złoty kolczyk - kółeczko. Pachnie trawą cytrusową, słodką mandarynką, piżmem - niekiedy i krwią (czasami pizzą xD). Pierwsze wrażenie raczej każe zejść mu z drogi.

Hati Greyback
#11
23.05.2025, 11:03  ✶  
Jak się trzymasz? Potrzebujesz czegoś?
Przez usta Greybacka przebiegł delikatny uśmiech. Te proste pytania zazwyczaj w takich sytuacjach były tymi niewygodnymi. Giulia, jego piękna Giulia, jego światło, jego księżyc, jego dom, jego spokój, jego kolejny gwóźdź do trumny.
Zerknął na nią krótko.
-Trzymam się stabilnie - wyznał lekko, choć było to kłamstwo. Za każdym razem, gdy zamykał oczy, widział jej twarz. Jej lśniące ciemne loki. Słyszał jej słodki śmiech. Widział ją wtedy, przy barze, podczas ich pierwszego spotkania. Widział ją, jak boso w przewiewnej białej sukience tańczyła w ogrodzie. Widział ją, gdy siedziała na sofie trzymając w objęciach ich małą córeczkę. Widział ją, gdy jej poliki muskane szkarłatem wyznawały pierwsze kocham. Widział ją w białej sukni... gdy ich drogi połączyła przysięga, ale i w tej drugiej, równie białej - gdy jej drobne ciało złożone było do trumny. Widział jej ostatni wzrok, wzrok z którego cicho uleciało życie, a jeszcze chwilę wcześniej życia w nim było pełno. A On wszystko to pamiętał, każdy moment, każdą najdrobniejszą chwilę i nigdy nie zapomni, bo Milford nie pozwoli mu zapomnieć nawet tego czego nie chciałby widzieć.  A mimo to nie mógł się zatrzymywać, nie mógł zwalniać, nie mógł pozwolić sobie na przerwę, bo wciąż dźwigał odpowiedzialność.
-Zresztą jak widać - spojrzał na Faye - Otworzyłem kilka biznesów... w tym pizzerie, na zimę planuje otworzyć kolejną knajpę... nie mogę narzekać...
Czy czegoś potrzebował? Nie, ale to dlatego, że Greyback nigdy niczego nie potrzebował, nawet gdy był potrzebującym, gdy żył w nędzy, gdy tułał się po uliczkach niczym bezpański pies bo on nie potrafił czegoś potrzebować, stawiając się wiecznie w roli odpowiedzialnego za innych.
-Niee, raczej nie.... - podjął, nie wiedząc czy taka odpowiedź usatysfakcjonuję dziewczynę. Zerknął na nią po raz kolejny, przejeżdżając dłonią po jej włosach - Chociaż... Nie zdążyłem Ci się nigdy pochwalić, ale mam córkę -zaczął spokojnie, układając słowa w głowie -  Planuje w niedługim czasie sprowadzić Esme do Londynu. Może gdyby czasem Ci się nudziło, mogłabyś nas odwiedzić. Mała nie zna tu prawie nikogo, a chciałbym aby się zaaklimatyzowała

Słuchał uważnie jej słów, każdego kolejnego i zdawał się rozumieć.
-Trafiła kosa na kamień - skomentował pod nosem z delikatnym uśmiechem, gdy zaczęła rozrysowywać ich sytuację. A w zasadzie lustrzane odbicie, bo od strony Faye sytuacja wcale nie wyglądała prościej, a razem tworzyło niezwykłe niestabilną i wybuchową mieszankę. I chociaż nie powiedziałby głośno to w myślach stwierdził, że nadawaliby się na jedno z dzieł Shakespeare'a, o ile już nie grali w życiowej interpretacji Romea i Julii. Tylko w tej bardziej patologicznej wersji. I obawiał się szczerze, że tutaj również nie będzie szczęśliwego zakończenia, chociaż szczerze im by tego życzył.
Zerknął na dziewczynę, gdy wypowiadała ostatnie słowa. Mógłby zaprzeczyć, ale czy byłoby to zgodne z samym sobą? Przecież sam tak robił. W dodatku uważał to za słuszne. A gdyby jego istnienie, bądź nieistnienie w życiu Giulii mogłoby uchronić jej życie to nie zastanawiałby się ani razu.
-Tak... - odparł w końcu - Masz racje, Travers... a przynajmniej dopóki to wystarczy...
Na razie wystarczyło i była to najlepsza droga, najrozsądniejsza, nawet jeśli bolesna. Jednak Greyback przeczuwał, że mimo starań z czasem może być to zbyt mało. Pogłosy się niosą i wiedział, że pewnego dnia urwanie kontaktu na kilka miesięcy to będzie zbyt mało, bo mleko się rozleje. A wraz z tym każdy będzie szukał własnej sprawiedliwości niezależnie od tego czy są czy byli. To nie będzie mieć znaczenia.
W końcu i dotarli do urokliwego przybytku, budynek niejako odstawał na tle pozostałych. A teraz, gdy noc otulała zatęchłą okolicę, nad wielkim oknem rozświetlały się lampki, które nadawały zarówno klimatu, to oświetlały nieśmiało drewniany szyld "Olivo e Puzione"
Greyback wyciągnął klucze, otwierając drzwi, rozświetlając pomieszczenie. Oczom Faye ukazała się sala główna. Ściany z czerwonej cegły na których widniały stare fotografie przedstawiające urokliwość Włoch, zgrabne stoliki otulone obrusem z kraty, na każdym stoliku stał mały wazonik z różą. Każdy szczegół, drobiazg, zdawał się mieć swoje miejsce i przyczynę.
Drewniana, masywna lada, w kierunku której ruszyli, aby przejść na zaplecze. Z wiecznie włączonego gramofonu stara płyta wygrywała cichutko włoskie hity i gdyby Faye nie wyjrzała na zewnątrz to mogłaby stwierdzić, że opuściła Londyn.
-Czuj się jak u siebie... - machnął ręką, ściągając marynarkę, która odwiesił na drewniany wieszak -Jakieś specjalne życzenia? - zagaił, dobywając spod lady butelkę wina. Bo wino było ważne i to nie do klimatu, włosi po prostu pili wino do niemal każdego posiłku, był to ich styl życia. Styl życia w którym Hati przeżył ostatnie dwanaście lat - Podasz kieliszki? - skinął głową w kierunku gabloty ze szkłem, sięgając po korkociąg, którym zaczął wkręcać w korek. Oczywiście, że mógł użyć magii - ale do niektórych rzeczy magia była zbędna, a to była jedna z tych rzeczy. Swoisty rytuał.
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#12
17.08.2025, 12:41  ✶  
Stabilnie... Faye znała to przysłowie. Chujowo ale stabilnie - i podejrzewała, że akurat to powiedzenie było kompletnie adekwatne w przypadku Greybacka. Ale nie naciskała, każdy przeżywał żałobę tak, jak potrafił. Ona przecież była w tak okropnym stanie, gdy zginął jej partner, że nie odejmowała sobie alkoholu od ust przez wiele, wiele miesięcy. Dopiero teraz wychodziła na prostą, chociaż czy można było uznać, że tak naprawdę było? Demony z przeszłości wciąż ją goniły, a ona powoli miała dosyć uciekania.
- Oczywiście, że was odwiedzę! Kocham dzieci, chociaż powiem ci, że Nokturn to nie jest chyba dobre miejsce dla dziecka... I gratuluję. Hati-ojciec, nie podejrzewałam nigdy, że dożyję tego dnia - jej twarz rozjaśniła się wyraźnie. Mrugnęła do niego, bo oczywiście że mu pomoże. Oczywiście że stanie się jedną z najlepszych cioć na świecie dla małej Esme, jak ta tylko trafi do Londynu. Gorzej z wujkiem, bo Maddox chyba nie potrafił nawet bawić się lalkami, a co dopiero zajmować się dzieckiem. Cóż... Nie miał zbyt dobrego przykładu z góry.

Gdy weszła do pizzerii, na chwilę przymknęła oczy. Miała wrażenie, że przestępując próg Olivo e Puzione opuściła Londyn i na krótką chwilę przeniosła się do Włoch. Zapach śródziemnomorski uderzył jej nozdrza i przyjemnie połechtał resztę zmysłów.
- Ładnie tu. Jak udało ci się ochronić to miejsce przed mętami, których tu pełno? - zagaiła, ruszając do gablotki ze szkłem. Wyciągnęła dwa pierwsze lepsze kieliszki, nawet nie kłopocząc się zerknięciem, czy są czyste. Taka już była: nigdy jej to nie przeszkadzało, brud w sensie. - Jak u siebie, to u siebie.
Była także bezczelna, ale w tym dobrym stopniu. Nie miała wstydu, a skoro byli tu sami, to wyciągnęła paczkę papierosów i położyła ją na blacie. Odpaliła jednego, wcześniej częstując nimi Hatiego, oczywiście, bo dużo można było o Faye powiedzieć, ale nie to, że była niewychowaną gówniarą.
- Sama nie wiem, Hati, najchętniej bym po prostu poczekała, aż to wszystko się jakoś... Ułoży samo - mruknęła, zaciągając się dymem. - Ale chyba świat tak nie działa, co?
Krew jak czekolada
Nikt nie jest bezkarny - Zawsze trzeba płacić.
Przerośnięta, barczysta zbitka mięśni mierząca 192 cm wzrostu. Jego ciało w większym stopniu pokrywają tatuaże. Niepokojące, podkrążone ślepia w kolorze jasnego błękitu często wyrażają szaleńczą rządzę mordu. Włosy ciemne od skóry głowy - pojaśnione słońcem końce, zazwyczaj zaczesane na gładko do tyłu. Odziany zazwyczaj w szyte na miarę garnitury, na palcach widnieją dwa sygnety, zaś na szyi złoty łańcuszek. W lewym uchu często widnieje złoty kolczyk - kółeczko. Pachnie trawą cytrusową, słodką mandarynką, piżmem - niekiedy i krwią (czasami pizzą xD). Pierwsze wrażenie raczej każe zejść mu z drogi.

Hati Greyback
#13
11.09.2025, 12:43  ✶  
Nie naciskała i można było zakładać, że uwierzyła, ale w jej oczach było coś... coś co bardziej pochylało się w kierunku zrozumienia, współodczuwania, aniżeli wiary w jego słowa.
I było pozostać jedynie wdzięcznym, że Travers przy całej swojej gadatliwości, wybrała język ciszy w tej konkretnej sprawie, pozostając bezdźwięcznym wsparciem. Nie mógł odgonić poczucia, że ona rozumie i to bardziej niż powinna... a może była to jedynie iluzja?
I gratuluję. Hati-ojciec, nie podejrzewałam nigdy, że dożyję tego dnia - jego spojrzenie na krótki moment powędrowało ku ziemi, a na jego usta wpłynął delikatny uśmiech.
-Ja również - przyznał zgodnie z prawdą, pamiętając każdą chwilę swojego życia nim poznał Giulie, nim poznał Esme, nim te dwie istotki zawładnęły jego światem w sposób, który powinien być nielagalny.
-Wiem... - Skinął głową, gdy zauważyła, że Nokturn nie jest najlepszym miejscem dla dziecka. Przez długi czas według Hatiego sam Londyn nie był, a On trzymał rodzinę raczej z daleka od tego miejsca. Ostatni raz, gdy byli tu wszyscy razem, jeszcze z Giulią, było za sprawą pogrzebu starego przyjaciela. A jednak nie miał zamiaru ryzykować i cały wyjazd spędzili u Alexandra Mulcibera, który był wtedy... hyh... w wątpliwej formie.
-Kupiłem dom w Little Hangleton... jej wizyty na Nokturnie będą się ograniczać w głównej mierze do lokalu... - wyjaśnił, zerkając na Faye ukradkiem. Kochała dzieci... był skłonny w to uwierzyć. I gdyby nie jej talent do ładowania się w nader skomplikowane sytuacje i relację to już dawno z pewnością jej wesoły śmiech mógłby odbijać się echem w komnacie wypełnionej miłością. Podążałaby wzrokiem za dźwiękiem małych stóp, nuciła czułe kołysanki i przelała na swoje pociechy całe swoje serce.
Może kiedyś... a może w innym życiu.

Zerknął na nią słysząc pierwsze pytanie, a na jego usta wkradł się delikatny uśmiech
-Powiedzmy, że wiem jak radzić sobie z problemami - zagaił, a uśmiech na jego usta poszerzył się w ciut niepokojący sposób. Otwieranie lokalu w tym miejscu rzeczywiście zdawało się nie być najlepszym pomysłem. Ciężko o wyszukaną klientele same pizzeri, gdyż ta w większości obawia się zapuszczać na nokturn. Wokół rozpościerała się patologia - ale chyba w tym był cały urok Olivo e Puzione, nie pasowało do tego miejsca, do jego klimatu i zakorzenionego sensu. A jednak mało kto chciał wchodzić Greybackowi w drogę. W dodatku same jego nazwisko, które mogło tlić się przekleństwem, było również ochroną.
Pizzeria była w rzeczywistości jego kaprysem, a także przykrywką, bo z niej rozciągało się przejście do Sei Bello.
Kolejny raz zerknął na nią, odkorkowując wino. Lubił w niej tę swobodę, brak skrępowania, który był wręcz zaraźliwy. Obserwował jak bierze kieliszki nie przywiązując do nich zanadto uwagi.
Wziął pierwszy z kieliszków napełniając go winem, oglądając jak szmaragdowa ciecz rozbija się o ścianki.
-Nie wiem, Faye... - przyznał z bezgłośnym westchnięciem, wyciągając w jej kierunku kieliszek, czekając aż go przejmie.
-Być może - dodał, chociaż powątpiewał aby tak mogło być. Świat byłby piękny, gdyby wystarczyło poczekać, aczkolwiek to bardzo często przynosiło więcej szkód, aniżeli korzyści - A nie zamęczy Cię to czekanie?- jasne tęczówki wyłapały jej spojrzenie - i czy warto?
Czy jeśli blask jej oczu wygaśnie to poczuje się winny? Jak nieznośne to będzie uczucie? Gdy milford nie pozwoli zapomnieć blasku, który tlił się w jej barwnych tęczówkach, odbijał nieśmiało płomienie. Gdy w jej oczach można było zorze polarną zbudowaną z emocji.
Zaraz wyciągnął w jej kierunku drugi kieliszek, układając go do zgrabnego toastu
-Za nasze chujowe decyzje - mruknął, a przez jego usta przebiegł cień uśmiechu.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Pan Losu (9), Faye Travers (2521), Hati Greyback (3188)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa