• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
1 2 3 4 5 … 14 Dalej »
[maj, 1970] Does Your Mother Know?

[maj, 1970] Does Your Mother Know?
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#11
09.09.2025, 18:01  ✶  
W świecie czystokrwistych czarodziejskich rodów istniały pewne zasady, których należało przestrzegać. Elise została wychowana w szacunku dla tych zasad, ponieważ stanowiły one podwaliny funkcjonowania magicznego społeczeństwa. Oczywiście, dostosowywanie się do rzeczonych wymogów często było niewygodne, ale nagrodę za przestrzeganie konwenansów stanowiło utrzymanie statusu. Taki właśnie był cel aranżowanych małżeństw; poświęcenie własnej wygody dla powiększenia majątku oraz zapewnienia czystości linii. Elise sama dużo wycierpiała starając się dostosować do wymogów społeczeństwa, lecz nie potrafiła jeszcze spojrzeć krytycznie na wszystkie zasady, w które wierzyła. Owszem, na własnej skórze doświadczyła tego, że aranżowane małżeństwa potrafiły doprowadzić do tragedii i nie chciała by żadne z jej dzieci było skazane na podobny los. Jednak zamiast obwiniać kulturę, w której dorastała, wolała wyładowywać frustrację na jednostkach wyłamujących się z panujących konwenansów – czy to z własnej woli czy też nie. A ponieważ nie mogła wprost krytykować męża, wyżywała się na jego bękarcie.

– Cóż, grunt, że nie ma wątpliwości co do części spadku przypadającej tobie oraz Electrze. – odpowiedziała synowi, rezygnując z karcącego spojrzenia ze względu na gościa. Basilius miała rację, jednak fakty nie miały w tym momencie znaczenia dla Elise. Liczyło się tylko to, że wreszcie mogła mówić wprost o swoich doświadczeniach i och, jakie to było odświeżające uczucie. – Ach, panie Crouch… Doprawdy jest pan prawdziwym dżentelmenem. – na bladej twarzy kobiety pojawił się cień rumieńca. Nie wypadało zanadto skupiać się na komplementach sędziego choć... Nie, co ty sobie wyobrażasz kobieto. Nie ma możliwości, by tak atrakcyjny mężczyzna naprawdę ci coś oferował. – Dobrze, gdzie powinnam złożyć podpis? – Elise wróciła do głównego celu wizyty, by nie dać się ponieść fantazjom.
ten lepszy Robert
cały mój kraj potrzebuje psychologa
Brunet o wzroście 180 cm. Ma błękitne oczy i zawadiacki uśmiech, który często nosi niczym maskę. Włosy często ma napomadowane, a pod szatami czarodzieja nosi eleganckie garnitury, albo od Rosierów, albo mugolskich projektantów, takich jak Westwood lub Dior, nie obnosząc się z tymi markami, lecz traktując to jako ukryty polityczny manifest.

Robert Albert Crouch
#12
12.09.2025, 19:26  ✶  
Uśmiechnął się do Elise, wciąż podziwiając jej urodę, słuchając jej głosu, szukając na policzkach rumieńca. Nie miał pojęcia, dlaczego Dedalus Prewett przepuścił ja przez palce. Gdyby to Robert miał taką żonę, udowadniałby jej każdego dnia, jak wspaniałą i atrakcyjną była kobietą. Ile mogło dzielić ich lat? Dziesięć? Kilkanaście? Nie miało to znowu tak dużego znaczenia, oboje byli dorosłymi ludźmi, a nazwać Roberta młodocianym podlotkiem byłoby śmiechu warte. W dodatku kobiety takie jak Elise Rosier były jak wino, im dojrzalsze, tym bardziej zachwycające.

Widać było po matce Basiliusa, że się męczyła w nieudanym małżeństwie przez lata. Kiedy ostatnio jakiś mężczyzna okazał jej czułość? Namiętność? Czy Dedalus zabierał ją na kolacje i obdarowywał prezentami? Robert nie znosił, kiedy mężczyźni nie okazywali należytej uwagi swoim żonom, a potem narzekali, że ich małżeństwa były nieudane. I jeszcze zrzucali odpowiedzialność za to na kobietę. Zdradzali, tak jak Prewett, żonę traktując nie jak towarzyszkę życia, lecz niczym maszynkę do rodzenia potomków.

– Proszę podpisać tutaj, pani Rosier – powiedział, nachylając się lekko w stronę kobiety. Odetchnął jej zapachem, wciąż na tyle daleko, by nie zgorszyć jej syna, lecz tak blisko, by Elise sama mogła poczuć jego wodę kolońską, wyjątkowo drogą. – Wspaniałe nosi pani perfumy, pasują do pani.

Na komplement nie odpowiedział, choć zawsze miło to mu robiło na jego potężne ego. Cóż, pewność siebie wcale mu nie szkodziła. Ani w pracy, ani... w innych dziedzinach życia.

Wolną ręką, ukradkowo wsunął do wolnej dłoni Elise swoją wizytówkę. Mogli kontynuować tę rozmowę w jakimś przyjemniejszym miejscu, albo w okolicznościach, w których... nie byłoby niepotrzebnego towarzystwa. Robert nie wątpił, że Basilius był zacnym dżentelmenem, ale wiedział, że flirtowanie z jego matką, mogłoby go... poruszyć.

– Dobrze, szanowni państwo, w takim razie, skoro już wszystko podpisane, będę się zbierał. Jeśli będą jakieś sprawy ważne lub mniej ważne, proszę się ze mną skontaktować. Służę państwu całą moją skromną osobą.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#13
19.09.2025, 21:49  ✶  
Basilius przestał się dobrze bawić (nie że konsultacje prawne w sprawie spadku po ojcu w ogóle były zabawne) gdzieś tak pomiędzy tym jak pan Crouch rzucił uwagę o Icarusie, a potem skomplementował jego matkę, a tym jak jego matka na to wszystko odpowiedziała.

I to nie tak, że zabraniał matce jakiejkolwiek radości po śmierci ojca po prostu... Wolałby, aby ta radość nie zaczynała kiełkować w jego obecności. Zwłaszcza, że chociaż sędzia niewątpliwie był kompetentny (i przystojny) to jednak w głowie Basila wciąż obijały się echem te słowa dotyczące jego brata.

Rzeczywiście to nietypowe, żeby uwzględniać bękarta na równi z własnymi dziećmi, choć zdarza się i tak.
Bękarta na równi z własnymi dziećmi.


Nie powiedział nic od razu. Poczekał aż matka podpisze wszystkie dokumenty.
Nic nie mów. Nie warto. Nie warto.
A jednak kusiło coraz bardziej. Z każdym spojrzeniem się dwójki czarodziejów. Z każdym obracaniem w głowie słów o Icarusie.
Nie warto... Nie warto... Daj matce tę chwilę. Zasłyżyła. Nie drażnij sędziego Wizengamotu. Twoja rodzina zdecydowanie powinna być dla nich przychylna.
– Przepraszam, ale mam jedno pytanie panie Crouch – wypalił nagle, gdy mężczyzna już zbierał się do wyjścia. – Czy raczej prośbę o doprecyzowanie. Nie do końca rozumiem czemu rozróżnia pan dzieci spoza małżeństwa i dzieci urodzone w małżeństwie na te własne i... Nie własne? Proszę mi wybaczyć moją ignorancję, nie znam się szczególnie na literze prawa, może w jego świetle jest inaczej, ale z punktu widzenia nauk przyrodniczych, w których się jednak trochę specjalizuję, jeśli mężczyzna ma dziecko z inną kobietą niż żona, to wedle wszelkich praw natury i logiki, to również jego własne dziecko, bo magibiologia nieszczególnie patrzy na certyfikaty małżeńskie.
No i nie siedział cicho.
Matka go zabije. Chyba będzie musiał upozorować szybkie wezwanie do pracy.
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#14
07.10.2025, 17:19  ✶  
Gdy sędzia podsunął jej dokument do podpisania, Elise przywołała do ręki pióro. Przeleciała wzrokiem linijki tekstu, lecz nie mogła się w pełni skupić na zawartej w nich treści. Nie, kiedy Crouch prawił jej takie komplementy.
– Dziękuję. – zazwyczaj nosiła perfumy o klasycznym różanym zapachu, odpowiednim dla dorosłych czarownic. Był to również symbol jej przynależności do rodu Rosier, pomimo zmiany nazwiska. Dziś jednak zdecydowała się na perfumy z owocową nutą, podobne do tych, jakie nosiła jej córka. Ten wybór mógł być ryzykowny, jednak najwyraźniej zdaniem sędziego zapach przywołujący na myśl młodość i energię do niej pasował. Czyżby oznaczało to, że nie wygląda na aż tak starą?

Kiedy poczuła w ręce wizytówkę, lekko się wzdrygnęła. Z logicznego punktu widzenia, Crouch chciał zapewne dać jej po prostu kontakt do siebie, gdyby pojawiły się jakieś nowe problemy z nieruchomością, ale... Czy za tym gestem mogły się kryć się jakieś inne intencje? Nie był to jednak odpowiedni moment na bujanie w obłokach. Elise szybko podpisała dokument, by wreszcie zakończyć kwestię testamentu po zmarłym mężu. Miała nadzieję, że po dzisiejszym dniu nie będzie już musiała zajmować się tematami, które zanadto przypominały jej o Dedalusie. Ale najwyraźniej jej syn miał inne zdanie...

Słysząc słowa Basiliusa nie mogła się powstrzymać i rzuciła mu karcące spojrzenie. Czy naprawdę było to teraz konieczne? Czy też może chciał jej w ten sposób coś udowodnić? Basilius zawsze był skory do obrony brata, nie dostrzegając, że obecność bękarta pogarszała pozycję jego oraz Electry. Uwzględniając całą uwagę, jaką Dedalus poświęcał swojemu ulubieńcowi, Elise nie była nic winna Icarusowi. Basilius nie musiał więc udawać obrońcy bękarta, który nawet nie był tutaj obecny.
– Myślę, że sędzia Crouch ma teraz ważniejsze sprawy do załatwienia. – zwróciła się do syna chłodnym tonem.
ten lepszy Robert
cały mój kraj potrzebuje psychologa
Brunet o wzroście 180 cm. Ma błękitne oczy i zawadiacki uśmiech, który często nosi niczym maskę. Włosy często ma napomadowane, a pod szatami czarodzieja nosi eleganckie garnitury, albo od Rosierów, albo mugolskich projektantów, takich jak Westwood lub Dior, nie obnosząc się z tymi markami, lecz traktując to jako ukryty polityczny manifest.

Robert Albert Crouch
#15
11.10.2025, 18:08  ✶  
Zmarszczył brwi, kiedy usłyszał słowa Basiliusa. Poczuł coś na granicy rozbawienia i zirytowania, jakby zaczęła wokół niego latać natarczywa mucha. W jego pracy często czepiano się o słówka, jednak nie myślał, że natknie się na tak nadwrażliwego jegomościa tutaj, przy tej życzliwej i pozbawionej negatywnych intencji interwencji.

— Oczywiście, panie Prewett, rzeczywiście wyraziłem się nieprecyzyjnie. Chodziło mi o aspekt dziedziczenia, w którego kwestii prawo jest dosyć jasne. O ile pan i pańska siostra dziedziczą w pierwszej kolejności, to pański przyrodni brat, o ile nie jest jedynym dzieckiem pana Prewetta, dziedziczy jedynie z racji bycia wpisanym do testamentu. Również nie został on stricte przysposobiony do waszej rodziny, ponieważ pani Elise nie wyraziła na to swojej zgody, do czego ma pełne prawo. Po ludzku: nie jest on synem pańskich rodziców, lecz jedynie jednego rodzica, co czyni z niego kogoś w rodzaju pół-Prewetta. Rzeczywiście, pan Icarus jest synem Dedalusa, tego nikt nie podważa. Jednak jego przynależność do pańskiej rodziny, w świetle prawa, jest osłabiona. Niestety, legislacja często jest ślepa na uczuciowy aspekt takich związków rodzinnych. To już zostawiamy w sferze prywatnej, w którą, jak zapewne pan rozumie, nasza ingerencja jest ograniczona.

Miał nadzieję, że przytłoczył Basiliusa prawniczym bełkotem i lawirującą argumentacją. Ot niewinny chwyt erystyczny, coś co Robertowi w ciągu tych czterech lat pracy na stanowisku sędziego zdążyło wejść w krew. Elise natomiast obdarzył uśmiechem, mówiącym "jestem po twojej stronie", urzekającym i uroczym.

— Sprawy mogą poczekać. Jeśli potrzebują państwo dodatkowych wyjaśnień, z rozkoszą ich udzielę.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Robert Albert Crouch (1805), Bard Beedle (1428), Basilius Prewett (1148)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa