• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu Podziemne Ścieżki Krzywe Zwierciadło [08/09/72] Dziecko z WC

[08/09/72] Dziecko z WC
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#1
15.04.2025, 20:04  ✶  

—08/09/1972—
Krzywe Zwierciadło, Podziemne Ścieżki
Woody & Keyleth



Podziemne Ścieżki były przepiękne o tej porze roku. Jak o każdej: ciemno jak w dupie u murzyna (for parental reasons this part has been censored), świeciły tylko te zasrane czerwone kwiatki na ścianach. Duszno, smrodno, deczko tłoczno. Właściwie teraz gdy nad Londynem wzbierała panika, nawet bardziej niż deczko, a na domiar złego wszyscy zdawali się uwijać jak w ukropie, mimo że tutaj żadnego ognia nie było. Ktoś od czasu do czasu odbijał się od Woody'ego, komuś sam on dał z bara, na kogoś warknął, ponuro łypnął. I jeszcze przenieśli to piekielne wejście, więc szedł od innej strony niż zwykle. Akurat kurwa dzisiaj wpadła na ten pomysł relokacji. Proroczka jakaś czy co?
Nawet nie zauważył, w którym momencie ktoś go potrącił i chlusnął przy tym na jego spodnie jakimś syfem. Poczuł dopiero po paru krokach podejrzane ciepło i wilgoć nad kolanem, złapał się za nogawkę, uniósł palce do nosa — śmierdziało jak skwaśniałe, zepsute danie, być może gulasz (po konsystencji). Czarodziej skrzywił się, puścił najpaskudniejszą wiązankę pod słońcem i przyspieszył kroku. Krzywe Zwierciadło było już niedaleko, ujebali go na ostatniej prostej.
Władował się do pubu i skinął barmanowi od drzwi, ale zamiast podejść do lady, polazł prosto pod drzwi łazienki. Woody Tarp miał wysoką tolerancję na obrzydliwe gówno, ale tego wieczoru był jeszcze zbyt trzeźwy na zignorowanie lepiącego mu się do uda kleksa chuj wie czego. Drzwi do sracza, oczywiście, zamknięte. Poczekał cierpliwie minutę. I drugą. I — ugh — docierały do niego dźwięki tego, co się tam działo. Będzie tego.
— Alohomora.
Drzwi otworzyły się, ukazując oczom Tarpaulina akt opierdalania jakiemuś  wychudzonemu obszczymurowi petardy. Kobieta owinięta różowym boa natychmiast wstała z kolan, przetarła usta wierzchem dłoni, lecz nim otwarła je, aby coś powiedzieć, Woody uprzedził ją:
— Dobra, won — fuknął, ruchem głowy wskazując jej, aby wracali na salę.
Towarzyszący jej mężczyzna w pośpiechu zapinał spodnie, ale opalona na pomarańczowo kobieta nie zamierzała dawać tak łatwo za wygraną.
— Jakim prawem?! Jakim?! Zaraz…
— Won mi, klępo. Nie mam na to czasu. — Jego wyraz twarzy wystarczał, aby najgorszy półgłówek wywnioskował, że Tarp nie ma ochoty na żarty, a lont tej bomby jest krótki. Czarodziej chwycił babę za ramię i wyrzucił ją przed łazienkę; jej chłop wyszedł sam i ledwo przestąpił próg, Woody zamknął się w kiblu, nie dając im szansy na obiekcje. Po chwili rozległo się łomotanie w drzwi i piskliwe: kutasie.
— Pierdolona lafirynda — mamrotał pod nosem wkurwiony Woody. Denerwowała go sprawa popiołów i ognia, rozjuszyło go ufajdanie spodni, a teraz jeszcze jakaś nierządnica jęczała mu zza ściany. — Kurwy. Kurwa, co to za dzień, ja pierdolę.
W obskurnym pomieszczeniu hucznie nazwanym łazienką oczywiście nie było papieru. Kilka mokrych zwitków masy papierowej było wbitych w kąt podłogi i pod zlew ze zardzewiałą rurą, ale niczego wokół, co nadawałoby się do osuszenia plamy. O mydle nawet nie marzył. Stanął przed wyszczerbionym lustrem pokrytym tłustym filmem i — byłby przysiągł — krwawymi odciskami palców, po czym odkręcił wodę: poleciała brązowa, capiła niebosko. Co by nie mówić o Rejwachu — przynajmniej mieli w miarę czystą wodę. Mydła nie zawsze, papier toaletowy dla pracowników, ale woda to była. Jak się nie ma co się lubi, to się bierze, co się ma: zamoczył rękę pod kranem i zaczął spierać gęsty rzyg z nogawki.
— Kurwa. Nożeż kurwa — powtarzał jak zacięty gramofon rejwachowy.
Uporawszy się wstępnie z plamą, spłukał ręce (w międzyczasie woda stała się jakby przejrzystsza, tak na granicy akceptowalności) i zaczął szukać po kieszeniach chusteczki czy papieru. Zanurzywszy paluchy w głębokiej kieszeni kurtki, natrafił jednak na coś miękkiego, ciepłego i futrzastego. Jak oparzony cofnął rękę.
— Co do…!


// korzystam z przewagi Zastraszenie, żeby szybciej się pozbyć ludzi z łazienki
// wchodzę na Podziemne Ścieżki bez problemów na mocy Znajomości półświatka (II)


piw0 to moje paliwo
fretka
uwaga - metamorfomag na gigancie! dość wysoka mulatka, 175 cm, 83 kg, kręcone czarne włosy, intensywnie zielone oczy

Keyleth Nico Yako
#2
16.04.2025, 11:54  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.04.2025, 11:57 przez Keyleth Nico Yako.)  
To był DOSKONAŁY pomysł. Jak wszystkie które Keyleth miała w swoim życiu - wiadomo. Ów pomysły nie kończyły się zawsze szczęśliwie, chociaż trzeba było przyznać, że dziewczyna była dość fartowna. A może po prostu umiała się wyłgać i często zmieniała miejsce zamieszkania? Wracając jednak do tej straszliwej sytuacji w której ktoś pomylił ją z chusteczką... tu wstawmy gwałtowny montaż, zlepek scen w których ścieżkowa niewiasta nadal eksploruje możliwości swojego gardła (czy może to jej gardło jest eksplorowane?), w której ścieżkowy łapserdak nie pozbył się swojego obiadu (a może wymiocin?), w której pochmurny Woody chodząc tyłem powraca do Rejwachu, rzuca swój płaszcz na łóżko, a potem wychodzi z pokoju. Wróćmy na krótki moment tej szalonej podróży, kto wie? może nawet bardziej szalonej aniżeli wyjazd z Tanzanii do Angli?

Pan Woody poradził mi, żebym wróciła do domu i tak też zrobiłam. Mój dom jest tam, gdzie sobie wymyślę, a jego rzeczy zdawały się doskonałym, bezpiecznym miejscem na przetrwanie tej dziwnej nocy. - zapisałaby w swoim pamiętniczku, gdyby takowy prowadziła. Ten niewielki włam nie był przecież włamem, gdy ona była gryzoniem. Zapach szefa Rejwachu kojarzył jej się z bezpieczeństwem, bo sama jego osoba całą swoją aurą wypełniała pustkę, którą Key miała w życiu z powodu braku rodzonego ojca. Kieszeń była przestronna, nawet znalazło się jakieś nadgryzione dla niej ciastko pozostawione z pewnością dlatego, że podświadomie mężczyzna chciał ją zaprosić do swojego życia. To pewne! Była przekonana, że cała sprawa nie będzie problemem - to był piątkowy wieczór, Lewis powiedział jej że takie wieczory są bardzo wymagające bo jest dużo klienteli, którą czasem trzeba usadzić no i wiadomo że Asena usadzała w jednej części Rejwahu, a pan Woody w drugiej. Key bardzo chciała to zobaczyć, ale nie była w stanie przeciwstawić się poleceniu "wracaj do domu". Dzisiaj jej domem była kieszeń.

Nikt o zdrowych zmysłach nie nazwałby tej małej złodziejki i włamywaczki "sprawiedliwą" ale na potrzeby tej opowieści powiedzmy sobie szczerze, że w swojej fretkowej postaci zasnęła snem sprawiedliwego. Nie poczuła szarpnięcia, gdy mężczyzna narzucił na siebie okrycie, a jego przysadziste kroki były miłym bujaniem - wspomnieniem życia na pokładzie statku. Dopiero jego bluzgi i łazienkowe pokrzykiwania sprawiły, że jedno paciorkowate oczko się otworzyło, a mały różowy nosek raz i drugi poruszył się w rozespaniu.

To trwało ułamek sekundy. Znów jesteśmy w przestrzeni obskórnego wucetu, znów słyszymy poszum wody i przekleństwa właściciela Rejwachu. Nasza perspektywa zamknięta jednak jest w przestronnej kieszeni w której małe zwierzątko, czy raczej wiedźma w jego ciele właśnie dostaje zawału serca (na szczęście nie takiego prawdziwego) bo zdaje sobie sprawę z tego, że ten zapach to NIE jest zapach Rejwachu.

A potem pojawiły się jego palce w jej futerku.

Wydała z siebie cichy, nieco rozpaczliwy pisk przestrachu, ale wbrew zwierzęcej logice (nie była przecież zwierzęciem!) nie ugryzła go obronnie. Zamiast tego łapkami próbowała złapać jego palce, ale dłoń uciekła zbyt szybko.

Serce jej waliło oczywiście, czemu miałoby nie walić? Mogłaby jakoś się wyłgać ze swojego animagowania, przemienić tu i teraz, wszystko mu opowiedzieć, że hehe jego pokój taki bezpieczny i to WCALE nie było włamanie. Mogłaby. Tylko że jak wyjdzie ze zwierzęcej formy to nie stanęłaby przed nim swojska rudowłosa Nico z Edynburu, tylko mleczno-czekoladowa Keyleth z Tanzanii, osoba absolutnie obca i nieznana.

Fretka przełknęła ślinę, a potem bardzo powoli łapkami złapała kant kieszeni i bardzo, bardzo powoli wysunęła łepek patrząc bardzo bardzo intencjonalnie w kierunku pana Woody'ego. Jej ślepia zdawały się być bardzo, bardzo duże, lekko zeszklone, breweczki podniosła możliwie wysoko, wyciskając z mimiki fretki co tylko mogła. Pan Woody lubił szczury. Czy polubi coś co nie jest tak paskudne i ma dla odmiany czyste i miękkie futerko? Dla efektu, sięgnęła po trochę magii mała iluzja, która jeszcze bardziej powiększała jej oczy w jasnym komunikacie zaopiekuj się mnąąąąąąąą mocno tak. Niewinna sztuczka, doprawiona zlęknionym ruchem wąsatych pultasków i cichych popiskiwań iwrqz z uporczywym wpatrywaniem się w niego ostoi niewinności.


Animagia III, postać przemieniona w TYM poście
Magia bezróżdżkowa


[Obrazek: coquette-hampter.gif]
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#3
24.04.2025, 16:55  ✶  
Rejwach pełen był przypadkowych przedmiotów (zawada Zbieracz), lecz nie tylko o samym budynku można było to powiedzieć. Zdawało się, że chaos i bajzel wnikają we wszystko, co dłużej tam zabawi. Kurtki również nie ominął ten los: kieszenie były pełne najróżniejszych szpargałów, raz coś się z nich wyrzuciło, raz dodało. Nie miała stałej wagi ani środka ciężkości, więc dodatkowe obciążenie po tej czy innej stronie Woody’ego wcale nie zastanowiło. No bo co? Może po prostu jak Asena wychodziła na zewnątrz na pięć minutek, na chwilę tylko, to ją capnęła, bo była pod ręką i mu coś nawrzucała do tych kieszeni. W końcu za duża kurtka twojego starego to stylowy dodatek dla każdej dziewczynki.
Kurtkę cechowała zmienność, charakter służbowo-spółdzielczy, ale też przy tym solidne wykonanie i wygoda. Woody był więc może i zaskoczony, gdy w kieszeni tego fantastycznego okrycia znalazł zwierzę, lecz nie zdziwił się nadto. Fretka miała najsłodsze oczka pod słońcem, była mięciutka i roztapiała serce. Od razu wiedział, że nie ma mowy o porzuceniu jej na Ścieżkach czy — nie daj bogini — w tym paskudnym Zwierciadle. Nie trzeba było mu zresztą wiele argumentów ku temu, aby coś lub kogoś zabrać ze sobą (zawada Zbieracz, ponownie). Zgarniał z ulicy wszystko, co się dało: dzieci, szczury, koty oraz przesyłki, które sowy kurierskie zostawiły sąsiadowi na wycieraczce.
Odkrycie nowej towarzyszki rozpogodziło ściągnięte groźnie oblicze czarodzieja, które miało dotychczas odstraszać łotrzyków. Woody wyszczerzył się zadowolony, świecąc przerwą między zębami, i wyciągnął ku fretce palucha.
— A co ty tu robisz, co? — I jeśli tylko przed tym nie uciekła nie uciekła, pomiział ją palcem wskazującym po łebku, śmiejąc się bezgłośnie (coby jakiś serdeczny dźwięk przypadkiem nie wydostał się za drzwi kibla, do którego ktoś wciąż się dobijał).  — Gryziesz?
Zarówno naturalny czar, jak i czar mający źródło w magii, którą posługiwała się Keyleth, zadziałały na Tarpaulina wybornie. Na moment zapomniał o niepokojach związanych z gromadzącymi się na niebie popiołami i zachwycił nowo nawiązaną znajomością z uroczym stworzonkiem o łudząco inteligentnym spojrzeniu. Łupanie w drzwi nie dawało jednak zapomnieć o tym, że był w pubie na Podziemnych Ścieżkach i że jeśli się nie spręży, to drzwi te mogą zostać otwarte wbrew niemu.
— No, to teraz się trzymaj blisko.


piw0 to moje paliwo
fretka
uwaga - metamorfomag na gigancie! dość wysoka mulatka, 175 cm, 83 kg, kręcone czarne włosy, intensywnie zielone oczy

Keyleth Nico Yako
#4
25.04.2025, 11:39  ✶  
Urok zadziałał. Nie ważne czy był to urok osobisty, czy urok całkiem świadomy przez fretkę rzucony, ale oto nie została brutalnie wyrzucona z kieszeni tylko och tak pomiziana po czułku! Momentalnie poczuła się zazdrosna o samą siebie- to uczucie nie było jej obce, choć wielu, wielu ludzi nie było w stanie go zrozumieć. Bo czy pan Woody z takim uczuciem i rozczuleniem patrzył na jej rudą buzię? Ok, to nie była do końca jej buzia w sensie biologicznym, choć w pewien sposób matka Key uczyła ją, że po prostu każda twarz jest jej, a źródło, twarz wyjściowa jest podobnie zmienna to wszystkich tych, które zakładała na czas jakiś. Ale nie dało się ukryć, że rzadko kiedy patrzono na nią z takim uczuciem kiedy była człowiekiem, jak teraz na nią patrzono kiedy tym człowiekiem nie była.

Z oczywistych względów nie uciekała przed dotykiem. Wręcz przeciwnie, wyprężyła zwinne ciałko, by sięgnąć małymi złodziejskimi łapkami do jego serca palców i delikatnie obwąchać je przy okazji delikatnie łaskocząc wąsikami. Te śmierdzące szczury z mackami tak nie potrafiły! O nie! A jej futerko było mięciutkie i pachnące piaskiem, który szczur tak umiał? Żoden!

Zaraz potem, nim jeszcze zabrał rękę, pazurkami wczepiła się w rękaw i pospiesznie, całkiem sprawnie wspięła się po nim na barki, głównie po to by przemienić się (tym razem całkiem metaforycznie) w żywy kołnierz jego palta. Jakoś czuła się bezpieczniejsza siedząc tam, a nie w kieszeni, poza tym poza sercem walącym w tempie co najmniej przedzawałowym, bardzo chciała widzieć gdzie się znaleźli i... kto wie może jakoś zareagować. No i też chciała się przytulić, dla dodania sobie odwagi, a wątpiła szczerze, żeby była inna możliwość niż o takiego kołnierzowania hobbistycznego. No i (dla historycznej uczciwości) chciała też pokazać panu Woody'emu, że pachnie ładniej niż szczury, bez zagłębiania się w fakt, że w sumie była obecnie owiniętą wokół jego karku dwudziestoletnią dziewczyną. Na prawdę - nikt nie musiał wiedzieć, a nowa pozycja od razu przynosiła przyjemny komfort dając dobry widok na sytuację.

Ktoś mógłby zapytać, czy wychodzenie z bezpiecznej kieszeni to było mądre? Zdecydowanie nie. Key zazwyczaj jednak miała więcej szczęścia niż rozumu być może jej plecy nie miały czasu nauczyć się, że czasem warto grać bardziej zachowawczo. W ludzkiej formie nie grzeszyła nadmiarem rozwagi, ale teraz gdy jej mózg miał sześć gram... Grzechem byłoby zakładać, że jest mistrzynią taktyki. Zaczepiła się pazurkami w kołnierz i popatrzyła jak pięknie wyglądają razem w lustrze ujebanym niezidentyfikowanym brudem i sytuacjami, które zdecydowanie nie pomieściłaby jej głowa. Nie mieli wypracowanej koordynacji taktycznej, była jednak przyjemnie podekscytowana myślą o tym, że być może będzie udawała w pewnym momencie wytresowane zwierzę na tej wycieczce, a pan Woody będzie nadal się tak uśmiechać. Może nawet powie, że jest z niej dumny? Gdzieś jej głowa popłynęła z myślą, że to może być dobra myśl, że przestanie odwiedzać Rejwach jako Niko, a zacznie być ulubionym nie-szczurem właściciela. Brzuch fretki był ZDECYDOWANIE prostszy do napchania.


Animagia III
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#5
29.04.2025, 16:55  ✶  
Nie dało się przyrównać bycia obwąchiwanym przez fretkę do zwierząt, z którymi najczęściej Woody obcował — kotów. Jego pchlarze nie były aż tak ciekawe ani jego, ani kogokolwiek innego. Trącały noskiem, ale tylko po to, żeby zwrócić na siebie uwagę, i na pewno nie miały takich drobnych, łaskoczących łaputek. Gdy zwierzątko wspięło się na czarodzieja i zawinęło w miejscu kołnierza, również Woody zerknął w lustro, aby zobaczyć, jak się razem prezentują. I czy aby na pewno fretka siedzi stabilnie, czy jej nikt nie strąci łatwo, czy nie zrobi jej krzywdy. Przemknęła mu przez myśl obawa, czy stworzonko nie czmychnie lada chwila, czy nie zeskoczy z niego, ledwo wyjdą z łazienki i pójdzie w dal, w labirynt Podziemnych Ścieżek. W tych kilka krótkich momentów zdążył narobić sobie nadziei, że zabierze ją ze sobą, a to wcale nie było takie znów oczywiste.
Cóż, nie było sensu martwić się na zapas. Woody ostatni raz pomiział czółko słodkiego szczurka i otworzył zamaszyście drzwi klozetu, przybierając na powrót ponurą maskę. Ktokolwiek wcześniej dobijał się z taką pasją, musiał znudzić się tym, bowiem pierwsza osoba w kolejce do kibla wyminęła Tarpa w milczeniu ze spuszczoną głową. Mógł więc bez przeszkód udać się teraz pod kontuar, gdzie obsługiwał tyczkowaty barman z zakolami po czubek głowy i twarzy tak bladej, że niemal przezroczystej.
— Iggy — huknął do niego przyjaźnie Woody, rozkładając szeroko ręce na powitanie. A przynajmniej szeroko na tyle, na ile pozwalało mu zagęszczenie osobowe w Krzywym Zwierciadle.
Wywołany mężczyzna spojrzał na gościa obojętnie, a w jego oku odbiło się widmo zniechęcenia, jakby niekoniecznie miał ochotę ucinać sobie z nim pogawędki.
— Woody Tarpaulin — odpowiedział przeciągle, zerkając na kapelusz, który tego dnia był majestatycznym nakryciem głowy dla łowcy krokodyli, ozdobionym gadzimi kłami.
— Ano, we własnej osobie. — Tarp klapnął na jeden z niewielu wolnych stołków barowych. — Dawnośmy się nie widzieli.
— Ehe. A to co? — Iggy wskazał palcem Keyleth tulącą jego szyję.
— A fretka — oświadczył Woody z dumą taką, jakby prezentował świeżo odkryty gatunek, który na niewtajemniczonych zrobi wrażenie. — Chciałoby się taką, co, Iggy? Takich tu nie macie, tu dla was pod ziemią tylko szczury.
Zupełnie tak, jakby on sam niedawno nie sprowadził sobie niewielkiego stadka szczuroszczetów.
— A idź z tym w diabły. Popitolić se przyszedłeś czy lać ci? Nie masz co robić? Nie słyszał żeś, co się dzieje?
— Lej. — Woody wysupłał z kieszeni spodni monetę, która pokryłaby koszt dwóch piw, i przesunął ją do barmana. — Uczciciwie daj do pełna, to reszty nie musisz oddawać. — Nie była to oczywiście próba przekupstwa, nie taką kwotą. Li tylko przypomnienie, że nie są sobie przecież wrogami, bo i napiwek Woody da, i pogawędzi.
Iggy w odpowiedzi postawił przed Tarpem kufel — rzeczywiście pełniutki, nie żadne trzy czwarte — i już miał zwrócić się do innych zadań, gdy czarodziej podjął wcześniej zagajony temat:
— Wiesz co, no słyszałem, co się podziało. Słyszałem i widziałem, i nawet na mnie napadało tym popiołem. A ty co? Tylko słyszałeś czy się wyrwałeś z tej dziury na chwilę popatrzeć? Nanieśli ci jakich ciekawych plotek, he?

mój rzut na charyzmę i zbajerowanie gagatka
Rzut N 1d100 - 7
Akcja nieudana


piw0 to moje paliwo
fretka
uwaga - metamorfomag na gigancie! dość wysoka mulatka, 175 cm, 83 kg, kręcone czarne włosy, intensywnie zielone oczy

Keyleth Nico Yako
#6
06.05.2025, 14:39  ✶  
Zasadniczo, gdyby podobna scena działa się pomiędzy nim, a nią w ludzkiej postaci, byłoby to bardziej niż dziwne. Ale... no właśnie ale! Ale jej czoło było małe i włochate, mieszczące mózg wielkości pestki śliwki i wielką duszę artysty, na co wskazywały wszelkie numerologiczne wyliczenia, a przynajmniej te które ograniczały się do prostego dodawania. Pan Woody mógł być najgorszym z najgorszych ludzi, mógł z zimną krwią ich mordować, albo dajmy na to włamywać się do ich mózgów i przemocą wydzierać wspomnienia w psychiczno-magicznej torturze, to nie miało najmniejszego znaczenia teraz, kiedy tak ładnie się uśmiechnął i dał jej zamieszkać na swoim kołnierzu. Przez moment przemknęło jej, że w pewnym sensie spełniła swoje dziecięce marzenie, żeby tak właśnie zwiedzać Londyn ze swoim ojcem, który w żaden sposób nie brzydzi się faktu, że zamiast dumnego orła, czy innej potężnej lwicy, otrzymała skórę od zwinnej istoty, która potrafiła być bardzo wytrzymała ale no... mała. Nie umiała mruczeć jak kot, ale mogła zrobić tyle, żeby położyć łepek okazując swoje zaufanie i radość, że nie spuścił jej (ha! dosłownie mógł to zrobić czyż nie?) w kiblu. Wątpiła, żeby w tym bardzo dziwnie pachnącym miejscu odnajdowała się z taką łatwością jak w pieleszach Rejwachu.

Tymczasem jej obecny opiekun (ponufczyła go trochę wąsikami nie mając problemu z zapamiętaniem zapachu przynależnego jego osobie, w końcu tak też rozumiała świat zapachów i w ludzkiej formie) zagadał do innego człowieka, który był taką Aseną tylko zdecydowanie brzydszą i nieprzyjemną. Minimalnie napięła się gdy wskazał na nią, zupełnie tak jakby zaraz miał ją złapać i wrzucić do wielkiego kotła z potrawką. Stłumiła w sobie jednak ostrzegawcze syknięcie, nie chcąc sprawiać Woody'emu problemów już i tak przybyło jej kilka zmartwień więcej, czy może jednak nie powinna zostać w kieszeni jego płaszcza.

W końcu padło to sakramentalne pytanie o bieżącą sytuację i zastrzygła uchem. Oni byli... pod ziemią teraz? Zmarszczyła nosek i ponufczyła z uwagą, łypiąc paciorkowym oczkiem po zebranych. Ten popiół... może wcale nie był taki zwyczajny? Cóż tak naprawdę się działo? Czego była świadkiem? Opuściła głowę odsuwając od siebie te myśli, bo przecież z panem Woodym nic jej nie groziło. Nie tu kiedy tylko sobie rozmawiał z tym całym Iggim.

Ale ten cały Iggi wcale nie miał ochoty na rozmowy.
– Ogłuchłeś od tego swojego Rejwachu? Na pitolenie nie mam czasu, więc pij na zdrowie za swój interes, jeśli do rana jeszcze ta buda będzie stać.– nieprzyjemny uśmiech zakwitł na papierowej twarzy –Jeśli – powtórzył, jakby wcale nie był tego pewien, za to zawsze miło popatrzeć na nieszczęście sąsiada. Jasnym było, że przyjęty napiwek był za mały, by - jak to mówią Anglicy - mężczyzna wyplił herbatę z informacjami. Jasnym było, że nie było tu chętnych do rozmowy, choć szczury mieszkające w ścieżkach bzyczały, zdawało się że ten który cokolwiek wie bzyczeć nie zamierzał.

Keyleth nie była mistrzem czytania ludzi, ale jej małe fretkowe ciało zagotowało się, że ktoś tak nieładnie potraktował jej przemiłą leżankę, której palce przed momentem miziały jej czoło. Dlatego też bez większego zastanowienia splotła magię na ile pozwalały jej na to ograniczenia zwierzęcej formy i otoczyła tego całego Iggiego iluzją zapachu tygodniowej afrykańskiej słoniowej padliny.

Niedługo potem opuścili to miejsce i ruszyli ciemnymi korytarzami, które obserwowała z zaciekawieniem tak oczami, ale przede wszystkim nosem. Bez niego na pewno by się w nich zgubiła i powinna przyjąć z ulgą gdy pojawili się na powierzchni. Ale to co ukazało się wtedy ich oczom niestety trwożyło tysiąc razy bardziej niż przynosiło ulgę.

Ta noc... dopiero się zaczynała.

Animagia, magia bezróżdżkowa, pochodzenie Afryka

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Woody Tarpaulin (1496), Keyleth Nico Yako (1727)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa