27.08.2025, 10:30 ✶
Odpowiedziało jej wzruszenie ramion. Może to było trochę okropne, że myślał o sobie z wyższością wobec niektórych, ale przeżył już w życiu tyle, że nie potrafił patrzeć na to inaczej. Kiedyś mu się wydawało, że był okropnym głupkiem, później dotarła do niego niewygodna prawda świata – wcale głupkiem nie był, a jedynie otaczał się nadprzeciętnie mądrymi ludźmi.
Inni ludzie potrzebowali tych zakazów. Potrzebowali ich, bo kiedy widzieli zakaz, to mogli podjąć bardziej świadomą decyzję, o ile Matka nie pokarała ich myślą nadmiernego buntu – taką kierującą galopującego konia nad przepaść, na przekór wszystkiemu i wszystkim.
– Sami by przyszli, gdyby myśleli, że w miejscu spotkania uzyskają odpowiedzi na własne pytania.
Bo to było niemożliwe, żeby ktoś kto rozgryzł część, nie był głodny na widok reszty. Tak samo niemożliwe było to, aby to co widział w tej kropli spadającej z dziurawego sufitu, nie było wskazówką przekazaną mu w jakimś celu. Nigdy nie lubił układanek, ale to nie przeszkadzało mu w dostrzeżeniu, że się w takowej znajdowali. Może najwyższa pora nauczyć się podążać śladem tropów innych niż rozlana po okolicy ektoplazma?
– Też tutaj, tylko głowę przez chwilę gdzie indziej miałem – przyznał z lekkim oporem, ale wynikał raczej z tego, że nie umiał sobie jeszcze tego wszystkiego ponazywać, a nie z dotyku, w jaki został wciągnięty. Czarodzieje różnie reagowali na dotyk. Jedni się rumienili i odwracali wzrok, inni łasili się do ręki i domagali się więcej. Lubili się za niego odwdzięczać lub nie, a Flint... Flint nawet jeżeli należał do ludzi, którzy reagowali na dotyk dobrze, pozostawał w tym dokładnie tak dziwnym, jak można było spodziewać się po kimś spędzającym absurdalne ilości czasu w samotności na środku oceanu. Podpierając się rękoma za plecami, odwrócił twarz tak, aby spojrzeć wiedźmie prosto w oczy i uśmiechnąć się, nie tracąc ani uroku, ani chłodu porcelanowej lalki. – Widziałem – zaczął nagle, z zaciekawieniem obserwując, jak ta postanawia zjeść surowe płatki tajemniczego kwiatu – jak ktoś z tymi kwiatami przypływa na statku dziesiątki lat wcześniej. A może raczej nie przypływa... Wyglądało na to, że statek tonie. Musiał je kupić na kontynencie. A wiesz, Helka, że oni tutaj te róże chyba czymś pryskają? Pomijam kwestie smakowe – za dużo własnego doświadczenia, aby nie wiedzieć, jak gorzkie były te płatki – ale możesz dostać od tego... – próbował znaleźć ładne słowo – dolegliwości brzuszne.
Inni ludzie potrzebowali tych zakazów. Potrzebowali ich, bo kiedy widzieli zakaz, to mogli podjąć bardziej świadomą decyzję, o ile Matka nie pokarała ich myślą nadmiernego buntu – taką kierującą galopującego konia nad przepaść, na przekór wszystkiemu i wszystkim.
– Sami by przyszli, gdyby myśleli, że w miejscu spotkania uzyskają odpowiedzi na własne pytania.
Bo to było niemożliwe, żeby ktoś kto rozgryzł część, nie był głodny na widok reszty. Tak samo niemożliwe było to, aby to co widział w tej kropli spadającej z dziurawego sufitu, nie było wskazówką przekazaną mu w jakimś celu. Nigdy nie lubił układanek, ale to nie przeszkadzało mu w dostrzeżeniu, że się w takowej znajdowali. Może najwyższa pora nauczyć się podążać śladem tropów innych niż rozlana po okolicy ektoplazma?
– Też tutaj, tylko głowę przez chwilę gdzie indziej miałem – przyznał z lekkim oporem, ale wynikał raczej z tego, że nie umiał sobie jeszcze tego wszystkiego ponazywać, a nie z dotyku, w jaki został wciągnięty. Czarodzieje różnie reagowali na dotyk. Jedni się rumienili i odwracali wzrok, inni łasili się do ręki i domagali się więcej. Lubili się za niego odwdzięczać lub nie, a Flint... Flint nawet jeżeli należał do ludzi, którzy reagowali na dotyk dobrze, pozostawał w tym dokładnie tak dziwnym, jak można było spodziewać się po kimś spędzającym absurdalne ilości czasu w samotności na środku oceanu. Podpierając się rękoma za plecami, odwrócił twarz tak, aby spojrzeć wiedźmie prosto w oczy i uśmiechnąć się, nie tracąc ani uroku, ani chłodu porcelanowej lalki. – Widziałem – zaczął nagle, z zaciekawieniem obserwując, jak ta postanawia zjeść surowe płatki tajemniczego kwiatu – jak ktoś z tymi kwiatami przypływa na statku dziesiątki lat wcześniej. A może raczej nie przypływa... Wyglądało na to, że statek tonie. Musiał je kupić na kontynencie. A wiesz, Helka, że oni tutaj te róże chyba czymś pryskają? Pomijam kwestie smakowe – za dużo własnego doświadczenia, aby nie wiedzieć, jak gorzkie były te płatki – ale możesz dostać od tego... – próbował znaleźć ładne słowo – dolegliwości brzuszne.
Matka nadała mi takie imię,
żeby poprawnie wymawiały je tylko drzewa i wiatr
żeby poprawnie wymawiały je tylko drzewa i wiatr