• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[14.09.1972 r., późny wieczór] Byłaś mi jak anioł stróż, teraz jego mam

[14.09.1972 r., późny wieczór] Byłaś mi jak anioł stróż, teraz jego mam
smocze serce
ach, długo jeszcze poleżę
w szklanej wodzie, w sieci wodorostów
Ta dziwna pannica, która zawsze nawijała o latających gadach; rude loki, ciemne i bystre oczy. Mierzy 168 cm i zawsze nosi materiałową rękawiczkę na prawej dłoni.

Mona Rowle
#1
04.10.2025, 21:40  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.10.2025, 21:50 przez Mona Rowle.)  
[Obrazek: B891023-E-9641-4846-9727-8-B8-B911-BE6-B1.jpg]

— Jak się czujesz, Icarusie?
Wkrótce kobieta ponownie pojawiła się w swojej sypialni, stawiając na szafce obok łóżka kubek parującej herbaty. Jednym lekkim machnięciem dłoni wznieciła płomień w kominku. Ogień zaskwierczał i zaraz roztańczył się wesoło.
Wcześniej prawdziwe ciepło ogarnęło ich dopiero wtedy, gdy przekroczyli próg mieszkania. Na zewnątrz zostawili chłód i srebrzysty pył Little Hangleton. Mona posadziła Icarusa ostrożnie u siebie na łóżku, obawiając się, że przy gwałtowniejszym ruchu naprawdę rozsypałby się w proch. Pokój gościnny zajmowała Mathilda, a poza tym nie było mowy, aby Prewett spał na kanapie, dopóki nie poczułby się lepiej.

Rudowłosa kazała mu się (poprosiła łaskawie…) przebrać. Gdy posłusznie wykonał polecenie, oczyściła go zaklęciem na tyle ile potrafiła to zrobić. Wydawało jej się, że Icarus wreszcie był… wolny od wpływu Samotniczki. Nie sięgała po jego myśli. Następnie zarzuciła mu na kolana gruby, wełniany koc o szorstkim splocie z wizerunkiem tygrysa.

Za drzwiami sypialni rozległo się ciche, acz melodyjne miauknięcie. Dźwięk niósł w sobie stanowczość istoty, która doskonale zdawała sobie sprawę z faktu, że jej głos nie mógł długo pozostać zignorowany. Mona podreptała do drzwi, uchyliła je z łagodnym uśmiechem na twarzy. W progu ukazała się biała piękność. Jej futro zalśniło w blasku ognia bijącego z kominka. Puszysty ogon najpierw owinął się miękko wokół łydki kobiety, a potem musnął bok łóżka. Świstek wzbił się wdzięcznie w powietrze i wylądował na pościeli.


jaskółka, czarny brylant,
wrzucony tu przez diabła
strength [reversed]
Your hands protect the flames
From the wild winds around you
Wzrost: 177 cm, czarne włosy, brązowe oczy, silny londyński akcent, ubrany zwykle w luźny garnitur: często bez marynarki, z kamizelką i kilkoma rozpiętymi guzikami koszuli.

Icarus Prewett
#2
05.10.2025, 17:57  ✶  
W cieple mieszkania Mony zimno powoli ustępowało. To nie było uczucie, które odchodziło, lecz powoli przekształcało się w coś innego, łagodnego i w niemal pierwotny sposób przyjemnego. Być może podobnie było ze smutkiem? Trwał i trwał, aż człowiek łapał to coś i niemal zapominał o wcześniejszym wrażeniu.

— Odrobinę lepiej, dziękuję — powiedział cicho, po czym poszedł się przebrać.

Rzeczywiście w żałobnym garniturze łatwo było zmarznąć, a i smutek trzymał się na nim jak wilgoć wrzosowisk nieopodal Little Hangleton. Icarus wybrał więc coś zgoła lepszego: sweter w kratę, ciepły i gruby, wełniany. Odziedziczył go po ojcu, jako jedną z niewielu dobrych rzeczy. Przypomnienie, że Dedalus Prewett bywał czasem człowiekiem. Do tego Icarus nałożył bawełniane spodnie od piżamy, luźne i miękkie. Na jego stopach znalazły się zaś grube skarpety, niemal konieczne na jesień.

Potem nie oponował. Położył się pod kocem, który mimo paskudnego obrazka z tygrysem, okazał się jakiś bajecznie ciepły, doskonały na choroby. Ari opatulił się nim szczelnie, nie protestował.

— Wiesz, muszę się bardzo starać, by powstrzymywać myśl, że na to ani trochę nie zasługuję — rzekł, wyciągając rękę w stronę Świstka, który właśnie postanowił ułożyć się na jego kocu. — Jakby o tym pomyśleć tak czysto logicznie... nie potrafię nawet określić, za co chcę się ciągle karać. Alkohol, tamten wieczór dziesięć lat temu, te wszystkie większe lub mniejsze porażki, które ojciec mi wytykał? Zebrało się tego w sumie sporo, ale... czy nie spotyka to każdego? Byłbym w sumie egoistą, gdybym pod tym względem uznał się za wyjątkowego — uśmiechnął się słabo, po czym westchnął. — Wybacz. Głupio mi mówić tak o sobie i o sobie... Może masz jeszcze koc albo... chcesz przykryć się razem ze mną? Ten twój jest gigantyczny, starczy dla nas obojga.

Znowu się rozgadał, dywagował. To był dobry początek powrotu do normy.
smocze serce
ach, długo jeszcze poleżę
w szklanej wodzie, w sieci wodorostów
Ta dziwna pannica, która zawsze nawijała o latających gadach; rude loki, ciemne i bystre oczy. Mierzy 168 cm i zawsze nosi materiałową rękawiczkę na prawej dłoni.

Mona Rowle
#3
06.10.2025, 18:55  ✶  
Zamknęła za kociakiem drzwi, odcinając sypialnię od reszty mieszkania, po czym odwróciła się w stronę mężczyzny. W odpowiedzi na jego słowa rozbrzmiało jedynie ciche mruczenie Świstka. Kot wyciągnął się leniwie na kocu, ale Mona pomyślała, że jego obecność — mimo kociego egoizmu — była nader potrzebna.

Twój ojciec był złym człowiekiem, pomyślała. Samo wspomnienie o Deadalusie Prewetcie odbierało jej siły. Od dnia tamtego wieczoru na nieszczęsnym Wieczorku Singli, kiedy podniosła głos na Icarusa, Mona starała się unikać rozmów o jego ojcu. O zmarłych nie wypadało mówić źle, ale w jej przypadku trudno było o milszą pamięć.
Zresztą, to co w Icarusie było kruche, podatne na złamania i destrukcję, dziwnie współgrało z tym, co w niej samej pękało od lat, więc powiedziała jedynie:
— Nie musisz się już więcej karać, Ari. Już wystarczy.
Mona przesunęła się bliżej. Zrobiła to niezgrabnie, zapominając jak działało w istocie własne ciało. Kolanem zahaczyła o jego udo, koc się zawinął wokół jej nóg jak kapryśna winorośl, a materiał zsunął się mu z ramion. — Przepraszam. Nie jestem w tym dobra — parsknęła cicho, odrobinę sobą zażenowana. Wyciągnęła lewą rękę i sięgnęła, żeby poprawić koc, lecz ten gest przyciągnął ją jeszcze bliżej do niego. Następnie poprawiła koc na jego ramionach. Jej włosy musnęły jego skroń, policzek prawie dotknął ramienia Icarusa.

Koc był ogromny.
Zawahała się. Nie miała na sobie protezy, a prawy rękaw bluzki zwisał swobodnie, miękko załamywał się przy łokciu. Tak było łatwiej, pomyślała jeszcze, kiedy usiadła obok niego, nie musiała się martwić, że to zauważył. W tym ułożeniu brak zdawał się mniej oczywisty, więc zamiast jednak się odsunąć, wsunęła się pod koc razem z nim, ramieniem dotykając jego ramienia, udem jego uda.


jaskółka, czarny brylant,
wrzucony tu przez diabła
strength [reversed]
Your hands protect the flames
From the wild winds around you
Wzrost: 177 cm, czarne włosy, brązowe oczy, silny londyński akcent, ubrany zwykle w luźny garnitur: często bez marynarki, z kamizelką i kilkoma rozpiętymi guzikami koszuli.

Icarus Prewett
#4
12.10.2025, 12:39  ✶  
Nie musisz się karać, Ari.

To brzmiało tak łatwo i niewykonalnie jednocześnie. Same jego jestestwo było błędem. Urodzony z małżeńskiej zdrady, znienawidzony przez macochę, odcinany od rodzeństwa i przeznaczony do jednego zadania: odwzorowania człowieka, który uważał się za doskonałego, a wcale taki nie był. Icarus pamiętał to, jak wszystko w oczach ojca było winą kogoś innego niż on sam. Ari był winny wszystkich karierowych porażek. Elise nie urodziła mu takiego pierworodnego, jakiego pragnął, co było koszmarnym oskarżeniem. Basil stanowił dla Dedalusa jedną wielką porażkę, zaś Electra nie paliła się do aranżowanego małżeństwa. Nikt nie spełniał oczekiwań tego człowieka. A skoro Icarus od początku życia był przez dorosłych usilnie przekonywany o tym, że ciągle był czemuś winny, to jak mógł, sam będąc dorosłym, kiedykolwiek doceniać samego siebie? Czuć się ze sobą dobrze? Zawsze był cieniem własnego ojca, a bez niego nie istniał. Teraz musiał wytworzyć się na nowo, ukształtować samego siebie z jedynej rzeczy, która tak naprawdę mu pozostała: z miłości. Może tak było lepiej. Skoro nie był zadowolony z tego, kim dotychczas był, może przyszedł rzeczywiście czas na zmianę?

Myśli zastygły w jego umyśle, gdy Mona położyła się obok niego. Wciąż go oszałamiała, bardziej niż samotniczka. Pachniała wrzosowiskami i czymś urzekająco słodkim. Jej włosy, loki które tak uwielbiał, połaskotały go po szyi, gdy tylko się pochyliła. Dotknęła go też nogą, łagodnie zahaczając, jakby była to najzwyczajniejsza rzecz na świecie.

A jednak, coś było nie tak. Icarus zrozumiał, że nie tylko w jego sercu czaił się smutek. Że nie był jedyną osobą, która żałowała, która cierpiała przez to, co straciła. Mo nie miała ramienia, nie pracowała już ze smokami. W czasie Spalonej Nocy straciła poczucie bezpieczeństwa we własnym mieszkaniu. Dlatego ostrożnie przygarnął ją do siebie, otoczył ramieniem. Nie był to ciasny uścisk. Mogła w każdej chwili go z siebie zrzucić.

— Obawiam się, że teraz twoja kolej — szepnął łagodnie. —Wiem, że dużo cię trapi. Chciałabyś zrzucić to z serca?
smocze serce
ach, długo jeszcze poleżę
w szklanej wodzie, w sieci wodorostów
Ta dziwna pannica, która zawsze nawijała o latających gadach; rude loki, ciemne i bystre oczy. Mierzy 168 cm i zawsze nosi materiałową rękawiczkę na prawej dłoni.

Mona Rowle
#5
13.10.2025, 22:40  ✶  
Mona zjechała niżej, wsunęła się pod ogromny koc, a następnie wtuliła się w mężczyznę jak kot. Była samolubną istotą. Wykorzystywała każdą okazję, aby być blisko niego, kiedy okazywał jej tę kruchą łaskę. Żal, jaki w sobie również nosiła, ustąpił.

Tak bardzo go pragnęła. Jego obecności, dotyku, ciepła, ciężaru oddechu przy swojej skórze. Na bogów, minęło tak niewiele czasu odkąd zdołali na nowo przyzwyczaić się do siebie. Powinni byli poznawać się od początku, a Mona lgnęła do niego jak ćma do światła. Paradoksalne porównanie, bo to przecież on był Icarusem. Nadano mu imię tego, który zbliżał się do słońca, gdy tymczasem to ona była tą, która płonęła w jego blasku.

Pragnęła go całego niepodzielnie. Nie chciała dzielić się nim ze światem.
— Na tę chwilę? — wymamrotała uparcie w jego ubranie głosem zmatowiałym od zmęczenia. — Martwię się o ciebie.
Kobieta nie była przekonana nawet od czego mogłaby zacząć. Brak przedramienia — jej odwieczny kompleks, piętno niepełnosprawności, które po dwóch latach było wciąż dla niej przeszkodą nie do pominięcia? Nawet w świecie magii to nie miało znaczenia. Zaklęcia nie przywracały dawnej sprawności, a podpisy, parafki, które zostawiała na dokumentach, wyglądały jakby pisała je co najwyżej kura pazurem.

Czy o to właśnie się martwiła? Już nie o ojca, którego oczy gasły z każdym dniem? O kuzynów, wobec których wciąż żywiła ziarno wątpliwości? A może powinna mu opowiedzieć, jak bardzo stresowała się o niego samego, skoro Samotniczka podsycała już istniejący niepokój aż w końcu beznadzieja zdawała się być jej jedynym wiernym cieniem? Przecież niesamowity Dedalus uczynił z Icarusa odbicie własnych ambicji, a potem zniszczył je, gdy okazało się niewystarczająco wierne.
— Od czego by tu zacząć? Ostatnio dużo się tego nazbierało — skwitowała cicho w odpowiedzi na to co ją trapiło, właściwie zawierając w tym pytanie, czy to on chciał wysłuchać jej. — Nie wiem, czy potrafię — przyznała.


jaskółka, czarny brylant,
wrzucony tu przez diabła
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Icarus Prewett (616), Mona Rowle (811)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa