• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6
Bal Longbottomów, po licytacji, po torcie (18.03 Heather i Cameron)

Bal Longbottomów, po licytacji, po torcie (18.03 Heather i Cameron)
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#11
29.12.2022, 11:51  ✶  

Zmrużyła oczy, aby przypomnieć sobie twarz tej kobiety. Niestety wcale tak łatwo jej to nie przychodziło. Widziała ją dzisiaj pierwszy raz, była tak zaaferowana tym, żeby wygrać tą nieszczęsną licytację, że średnio ją właściwie obchodziło z kim walczy o wygraną. Niespecjalnie też przejęła się tym, że była to opiekunka Camerona, gdyby traktowała go gorzej przez tę sytuację to świadczyłoby tylko o jej nieprofesjonalizmie i mieszaniu pracy z prywatą. Jednak, gdy Lupin zaczął o tym opowiadać, najwyraźniej coś było na rzeczy już wcześniej. - Może widzi w Tobie konkurencję, może boi się, że ją wygryziesz ze stanowiska, bo taki jesteś dobry?- Heather szczerze wierzyła w to, że jej przyjaciel osiągnie wiele w swoim zawodzie, bez względu na takie wredne babska, które będzie spotykał zapewne nieraz podczas swojej kariery. - Jeśli się to nasili Cami, powinieneś coś z tym zrobić, nie daj sobą pomiatać, na pewno jest ktoś nad nią, donos anonimowy nie powinien zaszkodzić.- Nie będzie się jakaś obca, stara baba znęcała nad jej przyjacielem. Jeśli trzeba będzie, to Wood sama napisze ten anonim. Uważała, że nie powinno się podcinać skrzydeł osobie, która dopiero zaczynała karierę, w dziedzinie, w której czuła się pewnie. Wyglądało na to, że ta baba chce właśnie to zrobić jej przyjacielowi. Miała nadzieję, że Lupin się nie zrazi i mimo wszystko nadal będzie podchodził do pracy z entuzjazmem. W końcu nie będzie z nią pracował całe życie, to tylko pewien etap, który musi przejść. Zacisnąć zęby i robić swoje.

-Przesłodki, myślę, że słodszy od cukru Cami. Skrzywiony?- Spojrzała na niego chwilę się zastanawiając. Nigdy by nie użyła właśnie tego słowa. - Co Ty, żadnego skrzywienia w Tobie nie widzę, może nieco roztrzepany, ale uważam, że to też dodaje Ci uroku.- Cameron był tą najbardziej niewinną osobą z ich świętej trójcy, nie uważała tego, za coś złego. Powodowało to tylko to, że Heather uważała, że muszą go chronić przed całym złem tego świata, jej zdaniem był dość delikatny i nie chciałaby, żeby ktoś to wykorzystał.

- Już dobrze, nie denerwuj się, złość piękności szkodzi!- Wood też nie do końca rozumiała dlaczego rozdzielili ich w Howarcie, w końcu byli w tym samym wieku, a Cameron trafił do szkoły rok później, jakby te cztery miesiące faktycznie tak wiele zmieniały, no ale na to nie mieli najmniejszego wpływu, ktoś kiedyś, dawno temu ustalił te zasady, które były przestrzegane do dzisiaj.

Wood poczuła, że konflikt czarodziejów dotyczy jej, kiedy śmierciożercy zaatakowali jej rodzinny sklep. Na całe szczęście, ani matki, ani ojca tam wtedy nie było, jednak zginęła tam jedna z ich pracownic. Czasem zastanawiała się, czy tylko dlatego, że to jej rodzina była półkrwi. Nie mogła zrozumieć, że dla popleczników Voldemorta to jest tak bardzo istotne. Obiecała sobie wtedy, że będzie z nimi walczyć, może nie była tak doświadczonym czarodziejem, jak tamci, jednak miała odwagę i upór, którego mogli jej pozazdrościć. Umiejętności przyjdą z czasem - tak sobie przynajmniej to tłumaczyła.

- Na dobrych fundamentach można budować wielkie rzeczy.- Podstawy był bardzo istotne, w końcu gdyby nie one, to całość mogłaby się rozsypać. Czekała, aż Cameron się do niej zbliży, nie chciała tego przyspieszać. Gdy w końcu ich usta się dotknęły, z początku delikatnie, chwilę później dość intensywnie zaangażowała się w ten pocałunek. Chciała to zrobić już podczas balu, udawało jej się jednak powstrzymać. Tutaj z dala od fleszy fotografów mogli sobie pozwolić na więcej. Przyjemna chwila całkiem szybko się skończyła, Cameron oddalił się od niej, pozwoliła sobie spleść swą dłoń z jego, naprawdę cieszyła się, że ma go koło siebie. Nie czuła, że zdradzają Charlse'a, w końcu ich trójka żyła dość specyficznie, chyba mało kto był w stanie zrozumieć te relacje. - Mówisz? Nie wiedziałam, będę o tym pamiętać przy kolejnej okazji.- Komfort jej towarzyszy był dla niej istotny. - Przyznam szczerze, że nie zapomniałeś podstaw Cami, na całe szczęście.

Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#12
31.12.2022, 23:28  ✶  

— Może — potwierdził bezwiednie, chociaż sam nie do końca wierzył w to, co mówił. — Są, ale poradzę sobie. J-jakoś. Przetrwaliśmy Hogwart, szpital nie powinien być dużo trudniejszy.

Wprawdzie wątpił, aby ktoś o temperamencie Florence obawiał się, że wygryzie ją przysłowiowy „szczeniak”, zwłaszcza że Cameron sam nie był jeszcze pewny, w czym konkretnie chciał się specjalizować, jednak może było trochę prawdy w słowach Heather? Niewykluczone, że kobieta dostrzegała w nim coś znajomego. Może coś, co przypominało jej o jej samej z przeszłości? A może dawnego rywala, który zaszedł dalej od niej w hierarchii i teraz musiała przelać na kogoś wynikające z tych wspomnień frustracje?

— Mhmm... Czyli smaczny ze mnie kąsek? — spytał, wykrzywiając głowę, co by lepiej widzieć twarz Rudej. Zlustrował ją oceniająco, jak gdyby sprawdzał, czy mówi na poważnie. — Zapamiętam. Skoro ty tak mówisz, to prawie, jakbyś dawała znak jakości. Order jakości? Cośtam jakości Wiesz, o czym mówię!.

W gruncie rzeczy Cameron wierzył, że najgorsza burza przejdzie bokiem i ogień potencjalnego konfliktu do nich nie dotrze, nie mówiąc już o strawieniu żywcem ich dotychczasowej codziennej rutyny. W końcu, w najgorszym razie, nie byli sami, prawda? Były te wszystkie międzynarodowe organizacje czarodziejów, inne Ministerstwa Magii. Gdyby zagrażałby Wielkiej Brytanii ktoś, kto faktycznie mógłby siłą przejąć władzę, to na pewno ktoś by wkroczył. Nawet ich własne Ministerstwo. Co by nie mówić, w gazetach co chwilę wypisywali o kolejnych sukcesach aurorów i brygadzistów.

— Miałem dobrą nauczycielkę — odparł bez zastanowienia, uśmiechając się do siebie z zadowoleniem. Co mu szkodziło zarzucić jednym czy dwoma komplementami? Noc była taka piękna, mógł równie dobrze jeszcze trochę ją urozmaicić. — Kto by pomyślał, że taka narwana gryfonka może mieć tyle cierpliwości... Tsk tsk.

Wbił rozbawione spojrzenie w przyjaciółkę, co by nie miała wątpliwości, o kim dokładnie mówi. Jeszcze mogłaby pomyśleć, że gdzieś w międzyczasie, lub w czasach szkolnych miał kogoś na boku i nie powiedział o tym ani jej, ani Charlesowi. Chociaż znając życie, byliby bardziej zawiedzeni tym, że sami nie mieli okazji poznać tej tajemniczej osóbki, niż tym, że o niej nie wspomniał. Gdy ich dłonie się splotły, położył je na piersi w okolicy serca.

— Mam nadzieję, że zbyt szybko Ci się nie znudzimy — kontynuował powoli, gdyż przez dłuższą chwilę układał w myślach kolejne słowa. — Szkoda by było, gdyby ominęły cię różne rozrywki. Wiesz, to, że znamy się od lat, nie znaczy, że nie mamy już nic do zaoferowania...

Czy przemawiała przez niego niepewność względem tego, jak długo będą w stanie utrzymać w mocy układ, w którym żyli? Może potrzebował zapewnienia, że stabilność, której obecnie tak łakną, faktycznie istniała, bez względu na to, jak chaotyczna by się ona nie zdawała dla ludzi patrzących na ich trójkę z boku? Trudno było to wykluczyć, jednak równie prawdopodobne było to, że alkohol zaczynał mu już nieco mieszać w głowie, co przekładało się na nieco dwuznaczne propozycje, nawet jeśli na ich spełnienie będą musieli poczekać, aż ich duo na powrót stanie się trio w najbliższych dniach.

— No, to ten tego. — Chrząknął Lupin. — Pośmialiśmy się z elity, zobaczyliśmy skandal obyczajowy, pojedliśmy, popiliśmy, pocałowaliśmy się — kontynuował z uśmiechem. — Więc co nam jeszcze zostało? Mieliśmy chyba zobaczyć te fruwające konie, co nie?

Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#13
18.01.2023, 12:55  ✶  

- Niby tak, ale nie możesz pozowlić na to, żeby jakaś głupia baba Cię prześladywała, pamiętaj o tym.- Trochę jej się zrobiło przykro, że ktoś był w stanie gnębić Camerona, który dla niej był niczym bezbronny szczeniaczek, nie umiała zrozumieć, jakie ta osoba miała w tym wszystkim profity. Może sprawiało jej przyjemność dręczenie słabszych? Wood nie znosiła takich osób, wystarczy więc jeszcze jedna skarga Lupina, a weźmie sprawy w swoje ręce.

- Oczywiście Cami, jesteś jednnym z najsmaczniejszych kąsków, jakie przyszło mi kosztować.- Twarz miała poważną, nawet za bardzo, jak na nią. Wcale się z niego teraz nie nabijała. - Uważasz, że mam tyle doświadczenia, że mogę wystawiać takie certyfikaty jakości?- To chyba dobrze o niej świadczyło, skoro zdaniem Camiego była ekspertem w tej sprawie. Nie widziała w tym nic nieprzyzwoitego.

Wood miała trochę mniej pozytywne myśli od Camerona. Przyszło jej już niestety doświadczyć agresji Śmierciożerców w sklepie rodziców, zabili jedną z jej ulubionych pracownic. Nie było jej wtedy w sklepie, ale mogła być, było blisko, żeby i ona stała się ofiarą. Wtedy powiedziała sobie, że będzie z nimi walczyć, bez skrupułów, zamierzała się zaangażować, żeby nie pozwolić im się panoszyć po świecie. Pomagać osobom, które nie potrafiły radzić sobie samym. Heather wybrała stronę już dawno, nie zamierzała być bierna, tylko działać.

Ogromny uśmiech pojawił się na jej twarzy, kiedy usłyszała kolejne słowa przyjaciela, czerwone rumieńce zaczęły parzyć jej policzki. - Ach te Gryfonki... kto by się spodziewał, że one są takie cierpliwe, mówią, że wręcz przeciwnie.- Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Ten wieczór naprawdę był bardzo przyjemny, powodował, że problemy, które ostatnio pojawiały się co chwilę zniknęły gdzieś na dalszym planie.

- Wiem Słońce, nigdy mi się nie znudzicie, jesteście jedynym stałym elementem w moim życiu, a każdy potrzebuje kotwicy.- Zamierzała uświadomić Lupina, że się jej tak łatwo nie pozbędą. W tym momencie nie potrafiła sobie wyobrazić bez nich życia. Potrzebowała ich, aby jej zbytnio nie poniosło z tym jej temperamentem. Heather wiedziała, że ich relacja nie była typowa. Pewnie mało kto z zewnątrz byłby w stanie zrozumieć to, co ich łączyło. Wolała nie myślec o tym, jak będzie z czasem, bo robiło jej się przykro na samą myśl o tym, że kiedyś oich drogi się rozdzielą.

- KONIE, latające konie!- Zerwała się szybko z ławki. Szkoda było czasu, skoro gdzies tutaj Cameron widział takiego magicznego konia. - Prowadź mnie!- Czekała, aż przyjaciel stanie się jej przewodnikiem, w końcu to on pierwszy zauważył stworzenie. Wybrali się więc jeszcze w poszukiwanie latającego konia, pewnie go znaleźli, pooglądali z bliska i spędzili miło czas.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Heather Wood (3708), Cameron Lupin (3769)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa