Wydawało jej się, że dziewczyna była w takim wieku, że mogłaby już pójść do szkoły, ale być może tylko tak wyglądała? A jak przez mgłę kojarzyła, że do Hogwartu szło się rok później niż do Uagadou, to i nie umiała dobrze ocenić wieku, zresztą lepiej jej to szło z dzieciakami z Afryki niż Europejczykami. Sukienka, w jaką była dziewczynka ubrana, sugerowała, że musiała pochodzić z jakiejś bogatszej rodziny, no i to, że nie miała na sobie szaty ze szkoły… No nie mogła z Hogwartu uciec aż tutaj, żeby nieznajomych pytać o pomoc w dotarciu do DOMU, a nie do SZKOŁY, którą było stąd widać. Ginevra nie umiała ocenić, ale cholera, dziecko potrzebowało pomocy… Jak mogłaby odmówić? Ogólnie miała problem odmówić, jeśli ktoś ja prosił o pomoc, z nieznajomymi to jeszcze jakoś szło, ale jak nieznajomy to było dziecko, to się sprawa mocno komplikowała…
Słowa dziewczynki nie zaalarmowały jej tak, jak Cathala. Nie miała pojęcia, że to miejsce, to była ruina. Jak dla niej, to po prostu… dziewczyna się… zgubiła? Chociaż i jej zapaliła się świeczka w głowie, ze co ona tutaj robiła całkiem sama? Przyszła tutaj sama? A może ktoś ją tutaj zostawił…?
Ze spokojem i wręcz pewną ulga przyjęła, ze Cathal wie, gdzie jest to miejsce, więc tym bardziej uśmiechnęła się do dziewczynki. Do Fiony.
Fiona Cape. Dwór Cape. Ubiór dziecka wiele na to wskazywał, ale wychodziło, że musiała być z jakiejś bogatej rodziny. Ginevra odwróciła wzrok od dziewczynki, by spojrzeć na Cathala, kiedy ten położył dłoń na jej ramieniu. Widziała go dobrze, tak jak to, że drugą dłoń miał na różdżce. Rozumiała. Było ciemno, późno… A dworek był kawałek stąd. Po drodze mogło się wiele stać.
– To co, poprowadzisz, Cathal? – odezwała się do swojego towarzysza. Musieli się tylko odwrócić i wybrać odpowiednią drogę. Dłoń Ginevry też powędrowała do różdżki, bo zrozumiała, ze Cathal się czegoś obawia – i pewnie całkiem słusznie. Gdyby było całkiem bezpiecznie, to dziewczynka nie prosiłaby chyba o pomoc… – Fiona, śliczne imię – zwróciła się do dziewczynki, odwracając do niej głowę. – Powiedz, co tu w ogóle… – robiłaś sama? – chciała zapytać, ale wtedy dotarło do niej, że są tutaj całkiem sami. McGonagall aż przystanęła i się obróciła. – Fiona? – rzuciła w przestrzeń, ale dziewczynka nie miała jej odpowiedzieć. Bo wcale jej tutaj nie było. – Gdzie ona jest?