• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu Podziemne Ścieżki v
1 2 Dalej »
[12 marca 1972] Wiosna, wiosna... II, Robert & Richard

[12 marca 1972] Wiosna, wiosna... II, Robert & Richard
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#1
22.02.2024, 21:59  ✶  

12 marca 1972
Sklep Olibanum, Robert & Richard


Człowiek, z którym byli umówieni, nazywał się Joe Smith. Był to specjalista, z którym Mulciberowie utrzymywali współpracę od wielu lat. Pamiętał czasy, kiedy Olibanum prowadzone było jeszcze przez Francisa. Pamiętał początki tego biznesu na Nokturnie.

Wiedział dużo - może nawet zbyt wiele?

Na jego pojawienie się, czekali na miejscu. Odpowiednio wcześniej. Czas ich nie gonił. Podporządkowali temu wszystkie swoje plany. Na spokojnie przygotowali sklep do tego, co miało nastąpić. Zabrali to, co mogło utrudnić proces. Zadania. Aby lakier do drewna miał sens, rzeczywiście chronił, należało nałożyć go z dużą dbałością. Dokładnością.

W innym wypadku, nie przyniosłoby to oczekiwanych efektów. Wiązało by się jedynie ze stratą pieniędzy. Nie było to czymś, na co Robert mógł sobie pozwolić. Zwłaszcza, że finanse prezentowały się co najwyżej... średnio. Mocno przeciętnie.

Po części z jego winy i marnego zainteresowania biznesem.

- Rozważałem to już co najmniej dwukrotnie. - odpowiedział na pytanie zadane przez brata. - Smith wie zbyt dużo, współpracuje z nami od dawna, zrywanie tej współpracy, mogłoby się nam odbyć czkawką.

Gdyby lata temu ojciec, dość lekkomyślnie, nie przyznał się przed tym człowiekiem do swojej roli. Do tego, że był właścicielem sklepu, sprawy miałyby się inaczej. Niestety, Smith wszystko wiedział. A zmodyfikowanie wspomnień, tak wielu wspomnień, było sporym wyzwaniem. Nie dało się tego zrobić łatwo. Nie mieli pewności, że wszystko się powiedzie.

Duże ryzyko, na które na tę chwilę Robert się nie zdecydował. Może faktycznie był to z jego strony błąd? Niejednokrotnie się tego obawiał. Niejednokrotnie zastanawiał się nad tym, w jaki sposób pozbyć się tego problemu. Na razie nie postawił wszystkiego na jedną kartę. Nie podjął się tego ryzyka.

Może najwyższa pora to zmienić?

Widząc, że brat zamierza coś odpowiedzieć, dał mu bezgłośnie znać, żeby zachował to na później. Do środka wszedł bowiem mężczyzna, którego oczekiwali. W wieku zbliżonym do ich dwójki. Ciemnowłosy. Wysoki. Ubrany w ciepły płaszcz, miał przy sobie skórzaną, wyraźnie znoszoną torbę. I w zasadzie nic więcej. Czyżby była to jedna z tych, w których dało się zmieścić więcej rzeczy? Gdzieś w końcu musiał mieć lakier, pędzle, inne bzdury.

- Joe, jak zwykle o czasie. - przywitał go, siląc się na to, aby zabrzmieć prawie że... cóż, przyjacielsko. Nie było to czymś normalnym. Robert wyminął ladę, zostawił brata. Wyciągnął rękę w kierunku mężczyzny, z którym wymienili uściski. - Chcesz się pierw napić herbaty? Może kawy? - zaproponował, choć po prawdzie, to wolałby z miejsca zająć się sprawą. Robotą. Odhaczyć to i ruszyć ze wszystkim dalej.

Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#2
22.02.2024, 23:56  ✶  

Joe Smith nie był obcy Richardowi. Jego nazwisko kilkakrotnie mogło przewijać się w rodzinie. Lecz nie przypuszczał, że brat będzie chciał tę znajomość kontynuować. Rozmowa na temat tego człowieka wznowiona została w ich sklepie, gdzie przy ladzie na niego oczekiwali. Richard znajdował się przed nią. Odziany w garnitur. Była niedziela. Ruchu nie było żadnego. Mieli spokojny dzień na ogarnięcie interesów. Kolejnych. Rodzinnych.

Miał już coś odpowiedzieć bratu, ale ten dał mu wymownie znać, że ich gość raczył się pojawić. Według Richarda, dwukrotne myślenie to za mało. Warto może bliżej i bardziej przyjrzeć się tej osobie? Westchnął cicho i odwrócił się w kierunku wchodzącego mężczyzny. Richard przywdział na swoje usta uprzejmy uśmiech, witający gościa w ich rodzinnym lokalu biznesowym. Zaraz po Robercie, przywitał go również uściskiem dłoni. Być może dla samego Smitha było zaskoczeniem, zobaczenia obu braci razem? Pomylić ich nie mógł, gdyż to Robert tutaj przejmował pałeczkę w interesach. To on się z nim umawiał.

- Nie odmówię herbaty.
Odparł mężczyzna. Podejrzewając, że skoro znał ich interes rodzinny, zostanie także odpowiednio ugoszczony?
- Zapraszam do biura. Dołączę do Was.
Zachęcał Richard. Tak czy inaczej, musieli udać się na zaplecze sklepu, gdyż tam można było przygotować napój. Na spokojnie porozmawiać. Omówić interesy. Lepsze warunki niż we wnętrzu lokalu. Przy czym że byli sami, Richard mógłby zamknąć sklep od środka. Miał swój zapas kluczy. Ewentualnie skorzystać z magii. Zabezpieczyć na tyle, aby żadne chciwe ręce i oczy nie zapragnęły włamać się, gdy nikt pomieszczenia nie pilnował. Wtedy też Richard do nich dołączył, zapalając po drodze papierosa. No chyba, że ktoś był uczulony na tytoń, to będzie musiał zgasić, albo wypalić w głównej części sklepu.

Wiedząc, jak wygląda sprawa finansowa Roberta, względem biznesu rodzinnego i mimo swojego udziału, jako handlarz w kontakcie między Skandynawią a Anglią, nie miał oporu wspomóc brata w interesie. Jeżeli będzie potrzeba, wspomoże go zakupem dodatkowego zabezpieczenia sklepu. Podejrzewając, że ów człowiek może chcieć się targować. Podbijać wyżej cenę, choćby za milczenie.

Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#3
24.02.2024, 18:25  ✶  

Gdyby pozbycie się Smitha było zadaniem prostym w realizacji, nie zastanawiałby się nad tym zbyt długo. Po prostu zrobiłby to, co należało. Rozwiązał problem, który towarzyszył im już zdecydowanie zbyt długo. Niestety, w tym konkretnym przypadku, było to nieco bardziej skomplikowane, niż mogło wyglądać na pierwszy rzut oka. Zachowanie pewnej dozy ostrożności miało olbrzymie znaczenie.

Było wręcz koniecznością.

Skoro mężczyzna nie odmówił herbaty, przygotowaniem takowej Robert zajął się na zapleczu. Trwało to chwilę. Mogli w tym czasie omówić kwestie związane z zabezpieczeniem sklepu. Upewnić się, że pewne kwestie pozostawały w tym przypadku niezmienne. Tym też Robert się zajął, upewniając się przy okazji, że wcześniej wynegocjowane warunki pozostawały praktycznie bez zmian.

Zaszła na tym polu tylko jedna, drobna zmiana. Z rodzaju tych kosmetycznych, pozbawionych większego znaczenia. Realnego.

- W takim razie chyba pora zabierać się do pracy? - zasugerował, kiedy mężczyzna skończył herbatę, omówili też najważniejsze sprawy. Joe nie oponował, choć na szczęśliwego nie wyglądał. Z drugiej strony, odkąd kilka lat temu się ożenił, to przy każdej kolejnej wizycie w Olibanum, zdawał się wyglądać jak coraz większy cień człowieka, którym był dawniej.

Właśnie tak na mężczyzn działały kobiety.

Powoli ich wyniszczały.

Sklep nie był szczególnie duży, a Joe - mimo tych wszystkich uwag względem jego osoby - był profesjonalistą. Zajął się wszystkim sprawnie. W miarę szybko. Po niecałych trzech godzinach, mogli przejść do kolejnego tematu. Zapłaty za wykonaną usługę.

- Wykorzystałem w sklepie łącznie trzy opakowania lakieru, to więcej niż pierwotnie ustaliliśmy. - poinformował.

Tylko czy taka ilość faktycznie była konieczna? Robert i Richard mogli się z tym nie zgadzać, ale specjalistycznej wiedzy w temacie w zasadzie, to jednak nie posiadali. Gdyby było inaczej, zrobiliby wszystko sami. Własnoręcznie. Było jak było. Z ciężkim westchnięciem, Robert dopytał, jak wysoka będzie ostatecznie zapłata za usługę. Następnie wyskoczył z odpowiedniej sumy pieniędzy.

Będzie musiało to go zaboleć. Porządnie uderzyło w portfel.

- No cóż. Skoro już wszystko załatwione, to do zobaczenia w kolejnym roku. Będę czekał na list. - pożegnał się z nimi Joe. Wyraźnie zadowolony z tego, że za całość zgarnął po prawdzie niezłe pieniądze.

Chyba po twoim trupie... - przeszło w tym czasie przez myśl Robertowi. Nie wypowiedział tych słów na głos. Jedynie skinął mężczyźnie na pożegnanie głową. Następnie trochę czasu spędził jeszcze w towarzystwie brata, omawiając z nim różne kwestie.

- Może rzeczywiście za rok skorzystam już z usług kogoś innego... - pozwolił sobie na ten komentarz. Nie był jednak jeszcze pewnym tego, w jaki sposób to zorganizuje. W jaki sposób się za to zabierze. Tyle dobrego, że czasu mu na to wszystko nie brakowało. Tak po prawdzie, to miał go nawet dużo więcej niż potrzebował.

Kiedy pożegnali się z Richardem, a każdy z braci zajął się swoimi sprawami, Robert znalazł jeszcze chwilę na to, żeby umieścić w gabinecie na zapleczu obraz, który miał ukryć jedno, dodatkowe pomieszczenie. Specjalne. Było to z jego strony dodatkowe, specjalne zabezpieczenie, przy odrobinie szczęścia mogące stanowić istotną przewagę.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Robert Mulciber (923), Richard Mulciber (329)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa