• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Reszta świata i wszechświata v
1 2 Dalej »
[3 lipca 1972] Cień tamtych dni | Robert & Richard

[3 lipca 1972] Cień tamtych dni | Robert & Richard
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#21
01.04.2024, 10:31  ✶  

Richard był na tyle przekonujący, aby na dłuższą chwil skupić na sobie uwagę całej trójki. Skutecznie udało mu się odciągnąć przy tym uwagę od bliźniaka, który mógł na spokojnie ruszyć w kierunku wyjścia z pubu. To też dokładnie Robert zrobił, nie zamierzając ryzykować, że cała ta sytuacja się jeszcze bardziej pogorszy. Trzeba było wykorzystać okazje, skoro takowa się nadarzyła. Z wykorzystywaniem okazji nigdy nie miał problemu.

Podczas gdy Robert zniknął pierw w tłumie, a później za drzwiami wyjściowymi, Richard usiłował się dogadać. Dostał na swoją propozycje pewną odpowiedź. Chwilę panowała cisza, ale kiedy ta chwila minęła...

- Fercullen, 12 letnia, cała butelka. Wtedy będziemy w porządku. - postawił warunki Irlandczyk. Zażyczył sobie całej butelki whiskey. Całe szczęście nie była to najdroższa whiskey dostępna w tym pubie. A i wspomniane 12 lat nie mogło jej stawiać jakoś super wysoko na drabince cenowej. Tak przynajmniej Richard mógł w tej sytuacji założyć.

Niezależnie od tego, w jaki sposób zareagował na te warunki, mężczyzna zaczął powoli przepychać się w stronę baru. Upewnił się przy tym, że Rick idzie dalej; że Rick idzie za nim. Nie zamierzał pozwolić mu na to, żeby zwiał mu teraz, żeby nie zapłacił. Wreszcie zatrzymał się przy barze, udało mu się cudem chyba znaleźć wolne miejsce. Trzeba było moment odczekać, bo obsługa dwoiła się. Troiła. Mieli ręce pełne roboty.

Robert tymczasem przystanął może z metr, półtora od drzwi, gdzie na spokojnie odpalił sobie papierosa. Miał już chować paczkę do kieszeni. Podobnie zapalniczkę, kiedy zagadała go jakaś kobieta. Razem z kilkoma innymi koleżankami, stała pod wejściem. Na kogoś czekały? Na coś czekały?

- Hej! Mógłbyś poczęstować papierosem? - dotarło do jego uszu. Bez słowa wyciągnął paczkę w kierunku kobiety, pozwalając jej zabrać tego jednego papierosa, dwa lub więcej, jeśli na coś takiego się zdecydowała. Żadna różnica. Następnie podał też zapalniczkę. Niech jej będzie na zdrowie i inne takie. - Dzięki. - padło, kiedy już zapalniczkę zwróciła. Następnie próbowała nawiązać luźną rozmowę. I nawet nieszczególnie przejmowała się tym, że Robert rozmowny był... w zasadzie to nie był prawie wcale. Na początku mówiła do siebie, o sobie, nie próbując wyciągać informacji. A może to tylko taka taktyka? Pogadam, pogadam, pomęczę i się wreszcie facet złamie? Jeśli tak było, to w zasadzie zadziałało. Bo kiedy wreszcie Richardowi udało się do nich dołączyć, Robert nawet się z czegoś śmiał! Rozmawiał sobie nie tylko z tą jedną dziewczyną, ale też pozostałymi. Dziwne? Pewnie tak. Tyle tylko, że nadal nie była to najdziwniejsza sytuacja, która miała miejsce tego dnia.

- No nic, brat się odnalazł. Pora się pożegnać. - odezwał się, spoglądając w stronę brata. Rzucając kolejnego już papierosa na ziemie, przydeptując go butem. Gasząc. - Może jeszcze będziemy mieli okazje się spotkać.

A może wcale nie. Wszak czasu nie mieli z Richardem wiele. Jedynie ten nieszczęsny mecz, po którym planowali wrócić do Londynu. Nie mogli sobie pozwolić na dłuższe wakacje. Czekały na nich pewne sprawy. Obowiązki. Tak to już bywa w tym dorosłym życiu. Trzeba się z tym kiedyś pogodzić. Zaakceptować fakt.

- Na pewno. - padło ze strony jednej z kobiet. O trochę jasnych, ale niewątpliwie nadal brązowych włosach. Tylko czy było to czymś na co należało zwrócić uwagę?

Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#22
02.04.2024, 13:26  ✶  

Jakimś cudem udało się opanować sytuację i być przekonującym dla tej pary, nie zagłębiając się już w ich relację, jaka by to nie była, żeby tylko uniknąć wszczynania bójki. Facet mógłby mu wygląda na takiego, co by chętnie rozprostował kości i poćwiczył sierpowego. Richard może także, ale nie dzisiaj. Nie kiedy był tutaj z bratem. Nie chciał, aby był do tego także wmieszany. Pierw rozmowa, potem czyny, na końcu czary.

”Kurwa…” – zamiast się cieszyć, w duchu przeklął. Myśląc, że umowa pogodzenia się, zakończy na kupnie najzwyczajniejszego piwa, a ten tutaj zażyczył sobie whisky. Westchnął, chyba niezbyt zadowolony, ale żeby nie było, nie będzie się wycofywał z umowy.
- W porządku.
Za pozwoleniem, przecisnął się do lady barowej, aby poprosić o flaszkę tego Fercullen 12 letnią. Musieli mieć, skoro ten sobie zażyczył i najpewniej już taką pijał w tym barze. Richard momentami oglądał się za siebie, ale nie brata widział ale tego, co go pilnował.

Trochę trzeba było poczekać, aż obsługa baru zapyta go o zamówienie, wtedy Richard poprosił o butelkę trunku. Zapłacił nieco tyle, co wykosztowała ich razem dzisiejsza kolacja z piwem. Dzisiaj może odpuści sobie dojedzenie kolacji i będzie na diecie do samego rana.

Nowy kolega zadowolony, dostał swoją butelkę. Richard się z nim pożegnał z uśmiechem, raz jeszcze przepraszając damę. Gdy miał ich za sobą, spoważniał i przecisnął się na nowo do wyjścia. Już na najbliższy rok miał dość tej knajpy. Za dużo się przez te lata zmieniło.

Wrażeń nie było końca. Otóż docierając w końcu do brata, odnajdując go kawałek od wyjścia, Richard uniósł brew ku zaskoczeniu, zauważając iż ten śmiał się? W towarzystwie kobiet? Richard podchodząc bliżej przyjrzał się jej uważnie, badawczym wzrokiem, jakby chciał zarejestrować kim ona jest. Do jakiej społeczności ją przypisać. Średniozamożna? Bogata? Jak się prezentowała? Jakie miała babskie towarzystwo, które jak zorientował się, towarzyszyło jej?

- Coś mnie ominęło?
Zapytał Roberta, kiedy podszedł. A kobieta odezwała się jakby na pożegnanie? Przyjrzał się jej uważnie, ale nie posłał jakiegokolwiek uśmiechu, nie będąc w temacie o czym rozmawiali. Czy czasem nie omiotła mu brata jakimś urokiem? Czy było dla kobiet zaskoczeniem, że brat Roberta okazał się być bliźniaczą kopią?
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#23
25.04.2024, 15:21  ✶  

Na pytanie zadane przez brata, odpowiedział dopiero w momencie, kiedy oddalili się nieco od nieznajomych kobiet, ruszając w kierunku pensjonatu, w którym udało im się wynająć dwa pokoje.

- Niespecjalnie. - padło z jego strony. Dokładnie na takie słowa się zdecydował. Nie mówiły wiele, ale nie można było odmówić Robertowi jednego. Był przy tym szczery. Bo naprawdę nic większego Richarda nie ominęło. Przynajmniej z jego perspektywy. Może nie do końca właściwie pewne rzeczy widział, ale to już szczegóły. Nieistotne w tym momencie. Byli przecież na wakacjach. Krótkich, ale jednak wakacjach.

Dotarcie do pensjonatu zajęło im chwilę. Nieco dłuższą. Nie szli szybko. Mimo późnej pory, obcej miejscowości, pozwolili sobie na krótki spacer. Na luźną rozmowę. Zgodnie z planem, zorganizowali też przy okazji kolacje dla Richarda. Kupili po drodze coś odpowiedniego. Wreszcie obydwaj rozeszli się do swoich pokojów. Trzeba było odpocząć przed wydarzeniami, które miały mieć miejsce kolejnego dnia.

Szykując się do snu, Robert zapalił zabrane z rodzinnego domu kadzidło. Próbował się przy jego pomocy zrelaksować. Zasnąć, co od pewnego czasu przychodziło mu z coraz większym trudem. Starał się to maskować, ukrywać, podobnie jak inne problemy, które coraz bardziej dawały mu się we znaki. Nie powinien jednak myśleć o nich teraz. W tym momencie. Obcym miejscu.

Ranek nadszedł zdecydowanie zbyt szybko. Pierw śniadanie. Później spacer. Powrót do pensjonatu. Przygotowanie się do meczu, który zamierzali obejrzeć. Czy jeszcze mógł się jakoś od tego wykręcić? Nawet jeśli... chyba nie chciał tego robić. Jakoś przemęczy się. Ten jeden, jedyny raz. Czuł, że jest to bratu winny. Za wszystko to, co ten dla niego robił - zwłaszcza w ostatnich miesiącach. Dlatego też nic nie kombinował.

A później... a później starał się jakoś to przetrwać i dobrze się przy tym bawić. Bo przecież był w stanie. Bo przecież nie da się pokonać zwykłemu lękowi wysokości. Ludzie miewają większe problemy. Dające się im bardziej we znaki.

Po meczu, późnym wieczorem, wrócili do Londynu. Skorzystali ze świstoklika, który pozwolił im się dostać bezpośrednio do rodzinnej kamienicy, gdzie zaraz przywitała ich Selar. Oddana skrzatka, gotowa im pomóc w uporządkowaniu rzeczy, które ze sobą przywieźli. Niewielkich bagaży. Robert zostawił jej swoją torbę, samemu udając się czym prędzej do gabinetu. W końcu gdzie indziej mógł faktycznie odpocząć?

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Robert Mulciber (6808), Richard Mulciber (5755)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa