• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Little Hangleton Las Wisielców [29.06.1972] A date with the Devil himself

[29.06.1972] A date with the Devil himself
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#21
11.08.2024, 19:39  ✶  

Choć tak byłoby najwygodniej, to nie liczył na to, że uzyskają prostą i zwięzłą opowiedz na pytania, jak w jakiejś książce kucharskiej. Raczej nikt kto był tak stary i kto decydował się na życie w izolacji od społeczności i to w takim, a nie innym miejscu, nie miał za bardzo uporządkowane w głowie. Nie żeby każdy kto żył w mieście, czy innych, mniejszych skupiskach ludzi był w pełni zdrowy na umyśle. No i poza tym, w Londynie wcale nie brakowało podobnie, a nawet bardziej ponurych i mrocznych miejsc jak Las Wisielców. Tutaj przynajmniej wstrętny odór szczurzego piżma nie wypalało nozdrzy na wylot.

Z natłoku myśli, wątpliwości i biernej frustracji, sięgnął do kieszeni płaszczu, wyciągając paczkę mocno aromatyzowanych, cygaretek z importu. Wyciągnął jedną i odpalił ją zapałką, wpierw jednak odczekał kilka sekund, okrywając płomień dłonią, po to by dym ze spalania związków siarki i fosforu pochodzący z główki zapałki nie zepsuł walorów smakowych z tytoniu. Tym samym przy okazji zmusił się mechanicznie do zamknięcia gęby, bo im dłużej patrzył Rosie w twarz, tym bardziej miał ochotę zrugać ją za wszystkie niedogodności których musiał dzisiaj doznać.

Wszystko wróci na swoje miejsce.

Powtórzył w myślach pierwsze jej zdanie, które natychmiast odbiło się rezonansem w jego głowie. Wiedział, a przynajmniej miał przeczucie graniczące z pewnością, że miał pojęcie o czym mogła mówić starucha. On wrócił z czymś więcej, niżeli cała reszta harcerzyków. Oni nie zaczerpnęli ze źródła, on tak, zrobił to i tym się różnili. Mimo tego, wszystkim doskwierały te same dolegliwości. Przynajmniej z tego co mówiono w plotkach i gazetach, bo raczej unikał bycia dociekliwym, chociaż jedną z Zimnych stała się również własna kuzynka, a kolejnym jego szczery przyjaciel. Dlatego sedno musiało tkwić gdzieś wokół tych uwolnionych dusz, bo świadkiem tego zdarzenia był prawdopodobnie każdy zamieszany w akcję Limbo. Nie było to najprzyjemniejsze uczucie, ale dobrze zapamiętał jak duch charłaczki, którą zamordował kilka lat temu, przeszył go na wskroś.

Zawiesił się więc tak zamyślony, kiedy streszczała mu spotkanie sprzed kilku chwil, ze wzrokiem zablokowanym gdzieś na jej biodrach. Łatwiej się mu myślało z miłym dla oka obrazkiem, niż patrząc w buźkę, którą najchętniej roztrzaskałby o własne kolano. Kiedy tak mówiła, przez chwilę jedynym ruchem jaki wykonywał, na skrzyżowanych rękach opartych o przeponę, było pociąganie dymu z cygaretki, ale nie zaciąganie się nim. Chodziło tylko o samą czynność, roztoczenie mgiełki o aromacie benzoiny z dodatkiem paczuli, które metodycznie pozwalały rozejść się irytacji po kościach. Bez wybuchania, bez emocji.

Przerwał jednak nagle, wychwytując wyrażenie, które ewidentnie nie przypadło mu do gustu w ustach Księżniczki. Tak jak cały czas starał się wydmuchiwać dym w bok, na ukos, lub w ziemię między nimi, tak teraz szybko wydmuchał go prosto w jej stronę. - NASZ Pan. - zareagował stanowczo, wtrącając się w jej zdanie. Zmarszczył brwi i zbliżył się w jej kierunku, strzelając niedopałkiem cygaretki z palców między stopy towarzyszki. - Służąc mi, służysz jemu. Lepiej to zapamiętaj od dzisiaj. - dodał szybko, uśmiechając się arogancko. Dla mocniejszego akcentu, nastąpił na niedopałek, chcąc ugasić go podeszwą buta, tym samym zmuszając słodką zabaweczkę do ustąpienia na krok. No chyba, że chciała zostać nadepniętą z brudnym odciskiem ciężkiego buciora na swoim własnym.

I było to najprzyjemniejsze podziękowanie na jakie mogła dzisiaj liczyć za wykazaniem się na tyle pomocną w jego sprawie na ile przyniosła mu satysfakcjonujące odpowiedzi. Mimo wszystko umowa to umowa i bez względu na rezultat, on swojej części również zamierzał dotrzymać. Bo tak to się właśnie odbywało wśród popleczników Czarnego Pana. Bez żadnych papierów, umowa to słowa.

- Zabierajmy się stąd. Jest jeszcze jedna sprawa o której powinnaś teraz wiedzieć.- dorzucił, już mniej dosadnie, może nawet odrobinę wyluzowany. Obrócił się doń bokiem i jak gdyby nic nadstawił ramię, niczym chłopiec z manierami, pochylając lekko czoło, zaprosił do wspólnej teleportacji stąd w cholerę.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Dora Crawford (302), Norvel Twonk (1069), Louvain Lestrange (4476), Ambrosia McKinnon (4562)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa