Nawet w środku lata pogoda w górach nie rozpieszczała wędrowców pokonujących niemal gołe szczyty i doliny obciągnięte jedynie cienką warstwą traw, mchów i porostów. Dlatego też Peregrinus kroczył opatulony grubym swetrem i peleryną przeciwdeszczową, chroniącą obecnie głównie od wiatru. W ułożonym rano tarocie nie widział, aby tego dnia miał zastać ich na szlaku deszcz, lecz nie lekceważył górskiej pogody — żywiołu wymykającego się nawet niciom przeznaczenia.
W prawej dłoni trzymał uwiąz gniadego kucyka highlandzkiego, który szedł przy jego boku. Właścicielka stajni nie okłamała ich, kiedy zjawili się dzień wcześniej w poszukiwaniu ułożonego konia, który wyręczyłby Leona w wędrówce wąskimi nieutwardzonymi ścieżkami i dzikimi zboczami. Przez całą drogę gniadosz sprawiał się bez zarzutu, a Trelawney nie raz pozazdrościł kuzynowi, który na końskim grzebiecie spędził całą podróż. W przeciwieństwie do niego Peregrin był na tym etapie wyprawy zziajany, a mimo rześkiego powietrza, podkoszulek przemókł mu potem i kleił się niekomfortowo do pleców.
Mężczyzna zatrzymał się, opierając dłonie na kolanach i oddychając ciężko. Przed nimi szumiał wąski górski strumień, przy którym rosło kilka jesionów — jednych z nielicznych drzew, jakie spotkali w drodze przez tę wyłysiałą krainę skał i mchu.
— Będziemy musieli go tu zostawić — zwrócił się do Bletchleya wróżbita, poklepując poczciwego kucyka po szyi. — Dalej nie ma już nic, do czego można by go przywiązać.
Spojrzał w dal na rozciągające się po horyzont pagórki, aby zlokalizować miejsce, które odwiedził wcześniej. Bez trudu wypatrzył w jednym z zagłębień terenu znajomy, półkolisty kształt wejścia do groty.
— Tam. — Wskazał ręką. — Naprawdę niedaleko. Żadnej stromizny, łatwe zejście.
Przypomniał sobie, jak pokonał tę samą trasę w pojedynkę dwa dni wcześniej. Posilił się przy strumieniu, po czym w wyśmienitym humorze wszedł do jaskini, przyświecając sobie lumosem. Początkowo z uwagą i ekscytacją badał wytarte runy wydrążone w ścianach; trzymając różdżkę w zębach, skrupulatnie przenosił je do swojego szkicownika. Zamierzał wrócić do zapisków wieczorem, rozszyfrować je i omówić z kuzynem przy kubku gorącej herbaty z miodem. Już widział oczami wyobraźni, jak odczytują prastare przepowiednie kaledońskich druidów-czarodziejów, gdy…
Nie potrafił powiedzieć, co dokładnie widział i słyszał tamtego dnia w grocie, lecz był gotów się założyć, że miało swoje źródła w magicznej aktywności. Aktywności przyprawiającej o ciarki na plecach.
Peregrinus zrzucił plecak na ziemię, aby wyciągnąć z niego butelkę.
— Ostatnia szansa, jeśli chcesz coś zjeść przed wycieczką — zachęcił Leona, po czym wziął kilka łapczywych haustów wody.
objawiono mi to we śnie