• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 10 Dalej »
[28/07/72, Góry Kaledońskie] Górskie widma.

[28/07/72, Góry Kaledońskie] Górskie widma.
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#1
11.04.2024, 19:45  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.10.2024, 20:32 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Peregrinus Trelawney - osiągnięcie Piszę, więc jestem

Nawet w środku lata pogoda w górach nie rozpieszczała wędrowców pokonujących niemal gołe szczyty i doliny obciągnięte jedynie cienką warstwą traw, mchów i porostów. Dlatego też Peregrinus kroczył opatulony grubym swetrem i peleryną przeciwdeszczową, chroniącą obecnie głównie od wiatru. W ułożonym rano tarocie nie widział, aby tego dnia miał zastać ich na szlaku deszcz, lecz nie lekceważył górskiej pogody — żywiołu wymykającego się nawet niciom przeznaczenia.
W prawej dłoni trzymał uwiąz gniadego kucyka highlandzkiego, który szedł przy jego boku. Właścicielka stajni nie okłamała ich, kiedy zjawili się dzień wcześniej w poszukiwaniu ułożonego konia, który wyręczyłby Leona w wędrówce wąskimi nieutwardzonymi ścieżkami i dzikimi zboczami. Przez całą drogę gniadosz sprawiał się bez zarzutu, a Trelawney nie raz pozazdrościł kuzynowi, który na końskim grzebiecie spędził całą podróż. W przeciwieństwie do niego Peregrin był na tym etapie wyprawy zziajany, a mimo rześkiego powietrza, podkoszulek przemókł mu potem i kleił się niekomfortowo do pleców.
Mężczyzna zatrzymał się, opierając dłonie na kolanach i oddychając ciężko. Przed nimi szumiał wąski górski strumień, przy którym rosło kilka jesionów — jednych z nielicznych drzew, jakie spotkali w drodze przez tę wyłysiałą krainę skał i mchu.
— Będziemy musieli go tu zostawić — zwrócił się do Bletchleya wróżbita, poklepując poczciwego kucyka po szyi. — Dalej nie ma już nic, do czego można by go przywiązać.
Spojrzał w dal na rozciągające się po horyzont pagórki, aby zlokalizować miejsce, które odwiedził wcześniej. Bez trudu wypatrzył w jednym z zagłębień terenu znajomy, półkolisty kształt wejścia do groty.
— Tam. — Wskazał ręką. — Naprawdę niedaleko. Żadnej stromizny, łatwe zejście.
Przypomniał sobie, jak pokonał tę samą trasę w pojedynkę dwa dni wcześniej. Posilił się przy strumieniu, po czym w wyśmienitym humorze wszedł do jaskini, przyświecając sobie lumosem. Początkowo z uwagą i ekscytacją badał wytarte runy wydrążone w ścianach; trzymając różdżkę w zębach, skrupulatnie przenosił je do swojego szkicownika. Zamierzał wrócić do zapisków wieczorem, rozszyfrować je i omówić z kuzynem przy kubku gorącej herbaty z miodem. Już widział oczami wyobraźni, jak odczytują prastare przepowiednie kaledońskich druidów-czarodziejów, gdy…
Nie potrafił powiedzieć, co dokładnie widział i słyszał tamtego dnia w grocie, lecz był gotów się założyć, że miało swoje źródła w magicznej aktywności. Aktywności przyprawiającej o ciarki na plecach.
Peregrinus zrzucił plecak na ziemię, aby wyciągnąć z niego butelkę.
— Ostatnia szansa, jeśli chcesz coś zjeść przed wycieczką — zachęcił Leona, po czym wziął kilka łapczywych haustów wody.


źródło?
objawiono mi to we śnie
Widmo z Biura
The end
Of the sane world of men
Now I question all that I have seen
Is this is a spectre or a dream
Leon to czarodziej obdarzony przeciętnym wzrostem (179 cm) i przeciętnej budowie ciała. Ciemny brąz włosów tego czarodzieja kontrastuje z jego bladą i zimną skórą oraz niebieskimi tęczówkami. Ubiera się przeważnie w ciemne i stonowane kolory szat czarodzieja, choć często nosi wyłącznie mugolskie ubrania. Na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie bardzo słabowitego, co ma związek z ciążącą na nim niczym klątwa chorobą genetyczną.

Leon Bletchley
#2
05.05.2024, 13:04  ✶  

Przez wzgląd na panującą w górach pogodę Leon wyciągnął z szafy swój najcieplejszy sweter i przeciwdeszczowy płaszcz z kapturem. Podczas śniadania zdecydował się wyciągnąć kartę dnia ze swojej talii tarota. Nieodwróconą ósemkę Buław uznał za nad wyraz dobrą kartę w tym dniu - zapowiadała, że nie braknie mu odwagi do podjęcia zdecydowanych działań i przejęcia inicjatywy w wyzwaniach, jakie czekały go na szlaku i wskazywała na nadejście ekscytującego okresu w jego życiu, zwłaszcza w kwestiach zawodowych i związkach. Sugerowała natłok wydarzeń w jego życiu i napływ informacji. Powinien też otworzyć się na możliwość odbycia podróży i wypoczynku.

Podróżowanie ku górskim szczytom na grzbiecie wypożyczonego kucyka highlandzkiego było dla niego bardzo wygodne i jednocześnie nieco uwłaczające, jednak na swoje nadwątlone przez chorobę zdrowie nie mógł nic poradzić. Do samego gniadego kucyka nie miał żadnych zastrzeżeń, w końcu nie był narowisty. Gdyby miał tę możliwość to chętnie zamieniłby się ze swoim kuzynem, aby o własnych siłach pokonać całą tę drogę, bez duszności i uporczywego kaszlu. Siedząc wygodnie w siodle nawet się nie spocił.

— To też dobry moment, abyśmy zrobili krótką przerwę. Odpocznij. — Zasugerował swojemu kuzynowi odpoczynek. Dotarli do bardzo dogodnego punktu, w którym Peregrinus i prowadzony przez niego wierzchowiec będą mogli zażyć odpoczynku. — Zanim go tutaj zostawimy trzeba go napoić. — Nie zaprotestował w kwestii pozostawienia tutaj poczciwego gniadosza, który okazał się nieocenionym kompanem podróży. A dla niego znacznym ułatwieniem.

— Jak odpoczniesz i zajmiemy się kucykiem to możemy ruszać. — Stwierdził spoglądając we wskazanym przez kuzyna kierunku. Na myśl o dotarciu do celu ich podróży odczuwał uzasadnioną ekscytację. Tego rodzaju przygody w jego życiu nie zdarzają się często. Nic więc dziwnego, że bez wahania przyjął propozycję kuzyna odnośnie swojego udziału w tej małej ekspedycji.

— Mam... dyniowe paszteciki i kanapki. Chcesz? — Zaproponował kuzynowi jedną albo nawet obie z tych rzeczy. Wystarczy dla nich dwóch tego jedzenia. W swoim plecaku miał też dwie butelki wody.

Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#3
13.05.2024, 15:30  ✶  
Chwila odpoczynku w urokliwych okolicznościach przyrody przed przekroczeniem granic miejsca nieznanego i potencjalnie niebezpiecznego była dobrym pomysłem. Szczególnie że oddech Peregrinusa wciąż był ciężki i urywany po wysiłku.
— Oczywiście. Myślisz, że ta licha trawa mu wystarczy? — Poklepał wymownie wierzchowca, prowadząc go ku strumieniowi.
Na wszelki wypadek zabrali ze stadniny niewielką podróżną torbę z sianem. Highlandy wywodziły się jednak z tych gór, a więc przodkowie ich gniadosza za podstawę diety mieli tę rzadką, miejscami uschniętą roślinność.
Trelawney pozostawił kuca przywiązanego do jednego z drzewek w zasięgu wody, po czym sam obmył ręce w lodowatym górskim strumieniu, wzdrygając się pod wpływem temperatury. Wytarł mokre dłonie w spodnie i poczęstował się pasztecikiem oferowanym przez kuzyna, któremu podziękował uśmiechem i skinieniem głowy. Pałaszując przekąskę, przysiadł na kamieniu i wyciągnął z plecaka notes.
— Zastanawiałem się jeszcze w drodze nad tymi runami — zaczął, wertując stronice notatek.
Nawiązywał do szkicu odwzorowującego inskrypcje wyryte w ścianie jaskini. Pokazywał go wcześniej Leonowi, ale nie potrafił tego od razu rozgryźć. Rysunek był dość ogólny, nie wszystkie znaki z groty zachowały się dobrze, czas zatarł je, a i szkicując w ciemnościach, Trelawney mógł niedokładnie je oddać.
— Założyłem, że sięgają czasów celtyckich. Pisma wskazywały, że druidzi mogli spotykać się w tych górach. Narady, rytuały, te tematy. — Schrupał w namyśle kęs pasztecika. — Ale im dłużej o tym myślę, tym bardziej jestem przekonany, że są niezwiązane z żadnym rytuałem. Ktokolwiek je wydrapał, zrobił to bardzo krzywo. Obstawiłem niedbalstwo, a to mógł być pośpiech. Ta ostatnia runa — wskazał palcem jeden z symboli w swoim zeszycie — jest niekompletna. Próbowałem dopasować ją do starszego alfabetu, nic nie miało sensu. Lecz jeśli uzupełnić ją w symbol z późniejszego okresu i dodać jeden znak… o tak — dorysował ołówkiem kilka kreseczek. — Wychodzi wołanie o pomoc.
Peregrinus powiódł wzrokiem ku jaskini, marszcząc brwi.
— To oczywiście tylko teoria. Napis jest tak niewyraźny, że równie dobrze to mógł być zwykły nonsens lub zupełnie inne słowo — podsumował, wzruszając ramionami.


źródło?
objawiono mi to we śnie
Widmo z Biura
The end
Of the sane world of men
Now I question all that I have seen
Is this is a spectre or a dream
Leon to czarodziej obdarzony przeciętnym wzrostem (179 cm) i przeciętnej budowie ciała. Ciemny brąz włosów tego czarodzieja kontrastuje z jego bladą i zimną skórą oraz niebieskimi tęczówkami. Ubiera się przeważnie w ciemne i stonowane kolory szat czarodzieja, choć często nosi wyłącznie mugolskie ubrania. Na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie bardzo słabowitego, co ma związek z ciążącą na nim niczym klątwa chorobą genetyczną.

Leon Bletchley
#4
19.05.2024, 21:10  ✶  

Tam gdzieś mogło czekać na nich prawdziwe jądro ciemności, wobec czego Leon odczuwał zarówno własne podekscytowanie i zarazem wszystkie obawy wobec nieznanego. Nieznane mogło go przerosnąć albo nawet się przyczyną jego zguby. Albo nawet ich zguby - siedzieli w tym razem. Nawet, jak istniały na tym świecie rzeczy, za które warto było umrzeć w postaci wzniosłych ideałów, tak on chciał jeszcze pożyć. Przy odrobinie szczęścia dożyje starości.

— Prawdopodobnie nie. — Przed udzieleniem odpowiedzi przez kuzyna pytanie spojrzał z ukosa na porastającą ten teren lichą trawę. Leon nie chciał przegłodzić tego kucyka. Tak jak nie chciał wędrować z pustym żołądkiem. Sam zdecydował się na jedną z kanapek. Podczas jedzenia spoglądał na swojego kuzyna, który postanowił poruszyć temat tych run. Nie ukrywał, że one wzbudziły w nim zainteresowanie.

— Żaden ze mnie specjalista od run, ale co dwie głowy to nie jedna. Mamy też dodatkową różdżkę. — W tym momencie Leon zdawał się podchodzić do tego nad wyraz entuzjastycznie między przeżuwaniem kolejnych kęsów trzymanej w dłoniach kanapki. — Nie mam żadnych podstaw ku temu aby zaprzeczyć twoim słowom, tym bardziej, że przedstawiane przez ciebie założenia brzmią sensownie. — W swoich dziedzinach mógł uchodzić za eksperta, ale gdyby to robił w przypadku badania run to zdecydowanie bardziej pozjadałby wszystkie rozumy.

— Jeśli przyjmiemy, że ten runiczny napis to faktycznie wołanie o pomoc to co tam musiało się stać? — Padło pytanie z jego strony. Peregrinus nie musiał znać na nie odpowiedzi. Trudno powiedzieć, co takiego mogło czekać na nich w tamtej jaskini. — To mogłoby okazać się bardzo dogodne. — Mogło być tak, że tym razem nie powtórzy się to, czego doświadczył jego kuzyn będąc po raz pierwszy w tej grocie.

Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#5
02.06.2024, 23:58  ✶  
W swoich przypuszczeniach Peregrinus nie posuwał się może aż do jądra ciemności, lecz byłby gotów przysiąc, że w grocie jest coś. Pesymistycznie założył z góry, że złego, choć niekoniecznie nikczemnego. Może duch, którego coś trzyma w górskiej jaskini i nie pozwala iść dalej? A może rzeczywiście siła bardziej złowroga, czyhająca na nazbyt ciekawskich podróżnych?
Po zjedzeniu pasztecika Peregrinus odpiął od boku konia torbę, zamocował ją na gałęzi drzewa i rozsunął suwak, dając zwierzęciu dostęp do schowanego tam siana. Dobrze, aby kucyk był gotowy do drogi, gdy tylko wyjdą, coby sprawnie wrócili do ośrodka, w którym się zatrzymali.
Namyślając się nad odpowiedzią na pytanie kuzyna, początkowo milczał, pociągając jeszcze kilka łyków z butelki. Mógł tylko teoretyzować: dopóki nie sprawdzą groty, raczej się nie dowiedzą wielu konkretów.
— Jeśli przyjmujemy to założenie, wyjścia są dwa: albo coś jest tam uwięzione, albo poluje na zwiedzających — odparł, pakując butelkę do plecaka. — Mam nadzieję, że to rzeczywiście jedynie duch i nie prowadzimy sami siebie w pułapkę.
Bo liczył, że z duchem — takim przeciętnym, nie żadną potężną pradawną mocą — Leon sobie poradzi. Zajmował się tym w końcu na co dzień. Na podstawie tej hipotezy Trelawney gotów był zaryzykować spotkanie z nieznaną siłą błąkającą się po grocie. O ile jakakolwiek tam była: wcześniejsze wrażenie było na tyle ulotne i niewyraźne, a widzenie rozmyte ciemnością, że niczego nie był pewien.
Czarodziej zarzucił plecak na plecy i obrócił się twarzą do jaskini:
— Gotów? — zapytał Leona.
Stojąc naprzeciw tego wyzwania, czuł naturalnie niepokój, ale i determinację. Jakkolwiek poprzednia wizyta przyprawiła go o ciarki, to mimo wszystko nic złego mu się przecież nie stało. Tak, to podnosiło go na duchu, a do działania zagrzewała dodatkowo naukowa ciekawość.


źródło?
objawiono mi to we śnie
Widmo z Biura
The end
Of the sane world of men
Now I question all that I have seen
Is this is a spectre or a dream
Leon to czarodziej obdarzony przeciętnym wzrostem (179 cm) i przeciętnej budowie ciała. Ciemny brąz włosów tego czarodzieja kontrastuje z jego bladą i zimną skórą oraz niebieskimi tęczówkami. Ubiera się przeważnie w ciemne i stonowane kolory szat czarodzieja, choć często nosi wyłącznie mugolskie ubrania. Na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie bardzo słabowitego, co ma związek z ciążącą na nim niczym klątwa chorobą genetyczną.

Leon Bletchley
#6
23.06.2024, 21:17  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.06.2024, 21:18 przez Leon Bletchley.)  

W wykonywanej przez niego pracy mogło się wydarzyć wszystko - duchy potrafiły być różne i mogły być wrogo nastawione. W takich przypadkach praca egzorcysty nie była bezpieczna. On dobrze znał ryzyko zawodowe i niejednokrotnie szafował swoim nadwątlonym przez towarzyszącą mu od dnia narodzin chorobę. Teraz mogło okazać, że nie będzie inaczej. Chciał myśleć, że w razie potencjalnych trudności, z jakimi przyjdzie mu się zmierzyć, będzie mógł liczyć na swojego kuzyna. Sam zamierzał zrobić wszystko, aby pomóc Peregrinusowi w sytuacji tego wymagającej. Nie zostawi go w potrzebie.

Obserwował swojego kuzyna podczas wykonywania przez niego tych wszystkich czynności. Tym bardziej, że sam miał do skończenia swój posiłek. W tym w żadnym stopniu nie przeszkadzała mu rozmowa, w której poruszali niezwykle ważne tematy.

— Jedno i drugie nie brzmi brzmi, ale z dwojga złego wolę to pierwsze wyjście. — Kontynuował. Nie zamierzał się wycofać - na to było już za późno, skoro zgodził się towarzyszyć swojemu kuzynowi w tym przedsięwzięciu. — Ja również mam taką nadzieję. Ostatnie czego chcę, to tego byśmy musieli uciekać przed jakimś potworem. — Podchodząc do tego z dozą zdrowego rozsądku to doskonale wiedział, że ma znikome szanse na ucieczkę przed jakimś monstrum z jaskini.

Pod tym względem nie obawiał się duchów - styczność z nimi była na stałe wpisana w jego pracę. Od duchów mogli okazać się opętańcy. Najbardziej nie chciałby mieć do czynienia z ghoulem i wampirem.

— Już bardziej nie mogę być gotów. — Zapewnił swojego kuzyna, starając brzmieć wystarczająco pewnie. Przy tylu doświadczanych przez niego obawach i świadomości słabości własnego ciała to był nie lada wyczyn. Odczuwał także determinację. Cokolwiek tam odkryją, może sporo wnieść do jego kariery zawodowej. Trzymana w dłoni różdżka dodawała mu pewności, kiedy wykonał pierwszy krok w czeluść jaskini.

Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#7
17.07.2024, 19:30  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.08.2024, 14:59 przez Peregrinus Trelawney.)  
Nierówna skała pod stopami czarodziejów była wilgotna, co czyniło ją zdradliwie śliską. Peregrinus, który miał już za soba kilka dni wędrówek, na sobie zaś buty trekkingowe, poruszał się jednak po tym podłożu w miarę pewnie. Stropy, choć zawieszone dość nisko, pozwalały większość trasy pokonać wyprostowanym, choć od czasu do czasu Trelawney musiał pochylić głowę. Wnętrze było przesiąknięte wilgocią i przeszywało ziąbem, między ścianami niosło się echo kapiącej wody oraz kroków wędrowców.
Przyświecając im obu lumosem, wróżbita bez trudu odnalazł miejsce, w którym ostatnio zakończył swoją wyprawę, spłoszony dziwnym widokiem. Nie było to trudne: droga w zasadzie była jedna, wszystkie pozostałe korytarze były krótszymi lub nieco dłuższymi, ale zawsze ślepymi zaułkami. Ponieważ Peregrin znał drogę, nie szli tam spokojnym krokiem dłużej niż dziesięć minut.
— Tutaj dotarłem wczoraj. — Echo pochwyciło jego słowa i poniosło je w głąb jaskini. Mężczyzna uniósł różdżkę, aby pokazać kuzynowi runy wydrążone w skalnym skosie na wysokości ich wzroku.
Powierzchnia była nierówna, co dodatkowo zniekształcało runiczne żłobienia, lecz nie ulegało wątpliwości, że nie były one dziełem natury. Układały się w znaki wydrapane na pierwszy rzut oka jakimś prymitywnym narzędziem: być może naostrzonym kamieniem, na pewno nie z precyzją nanoszącego runy różdżką czarodzieja.
— A tam — od różdżki Peregrinusa oderwała się niewielka kuleczka światła, która poszybowała naprzód — tam wydało mi się, że widziałem ten cień.
Światełko ukazało płytkie jeziorko — czy raczej większą kałużę — po czym zatrzymało się przy skalnej półce po drugiej stronie wody. Tego dnia niczego podejrzanego tam nie było, lecz zaklęcie ujawniło niewielki korytarzyk na prawo od półki, pnący się łagodnie w dół. Był tak wąski, że w przeciwieństwie do głównej przestrzeni groty, po której się do tej pory poruszali, pokonać go mogli jedynie gęsiego.
Świetlista kulka prysła. W blasku wciąż jaśniejącej różdżki Peregrin spojrzał pytająco na Leona, aby upewnić się, że ten wciąż chce zapuścić się w zupełnie nieznane.
— Wolisz iść pierwszy czy pilnować tyłów?


źródło?
objawiono mi to we śnie
Widmo z Biura
The end
Of the sane world of men
Now I question all that I have seen
Is this is a spectre or a dream
Leon to czarodziej obdarzony przeciętnym wzrostem (179 cm) i przeciętnej budowie ciała. Ciemny brąz włosów tego czarodzieja kontrastuje z jego bladą i zimną skórą oraz niebieskimi tęczówkami. Ubiera się przeważnie w ciemne i stonowane kolory szat czarodzieja, choć często nosi wyłącznie mugolskie ubrania. Na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie bardzo słabowitego, co ma związek z ciążącą na nim niczym klątwa chorobą genetyczną.

Leon Bletchley
#8
31.07.2024, 18:35  ✶  

Leon z każdym stawianym krokiem wyczuwał pod stopami nierówne i śliskie podłoże, odpowiednie obuwie w jakie wyposażył się przed tą wyprawą, pozwalało poczuć mu się znacznie pewniej na tym terenie. Nie zwalniało go z kontrolowania sytuacji, gdyż przez swoją nieuważność upadek mógłby dla niego skończyć się bardzo źle. Jeśli skręciłby kostkę to nie byłby w stanie towarzyszyć swojemu kuzynowi podczas zaplanowanej przez nich wyprawy.

Bycie czarodziejem średniego wzrostu w takich miejscach jak to miało swoje zalety, jednak będąc równego wzrostu wraz kuzynem sam musiał zgiąć kark. Wszechobecna wilgoć i panujący tutaj ziąb sprawiły opatulił się mocniej swoim płaszczem, pod którym miał swój najcieplejszy sweter. Zaczął marzyć o kubku gorącej kawy albo kakao - jaskinia nie była odpowiednim miejscem na tego rodzaju przyjemność.

W świetle różdżki starał się rozejrzeć po tym miejscu, do którego doprowadził go Peregrinus. Długo nie spoglądał w ziejące ciemnością zakończone ślepymi zaułkami tunele.

— Te runy są niezwykłe... wyglądają na bardzo stare. Musimy je rozszyfrować i tym samym poznać ich znaczenie... znaczy bardziej ty musisz, jak dotąd nie opanowałem czytania starożytnych run. Pomogę jak będę w stanie jako wsparcie merytoryczne. Przekaz nie musi być dosłowny. Tego nauczyłem się podczas studiowania zapisów najsłynniejszych przepowiedni, jakie zapisano. — W pierwszej kolejności postanowił wyrazić swój zachwyt - stanowiły one kawałek historii, który na przestrzeni wieków zostanie zatarty przez czas. Tego rodzaju wsparcie przyda się kuzynowi. Może też będzie spisywać wszystkie znaczenia run ze słowników, sylabariuszy i podobnych publikacji.

— W takim miejscu jak to nawet mogła być chmara nietoperzy, stado szczurów... to nie tak, że ci nie wierzę. Po prostu wiem, że takie jaskinie tętnią życiem. — W pierwszej kolejności zawsze starał się racjonalizować zamiast wszędzie widzieć zjawy i potwory. Co nie znaczy, że obecności ducha albo potwora nie brał pod uwagę. Taka była specyfika wykonywanego przez niego zawodu. Teraz wszystko wydawało się zupełnie zwyczajne i bezpieczne.

— Pójdę pierwszy. — Zadecydował z cichym westchnięciem i samemu przyświecając sobie swoją różdżką. Nie pierwszy raz się narażał, jednak wiedział że kuzyn będzie go ubezpieczać podczas zmierzania w tamtą stronę.

Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#9
16.08.2024, 21:50  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.08.2024, 15:58 przez Peregrinus Trelawney.)  
Runy niewątpliwie były ciekawym elementem wyprawy, do którego mogli wrócić, gdy znajdą się z powrotem w górskim ośrodku. Peregrinus widział je już dzień wcześniej, więc teraz jedynie upewnił się pobieżnie, że wszystkie znaki przeniósł odpowiednio do swojego notesu i przytaknął Leonowi.
— Nie byłbym zadziwiony, gdyby okazało się, że to nietoperze. Jak wspomniałem, sam nie jestem pewien, co to takiego. — Nie zamierzał upierać się przy widmach, od początku brał pod uwagę różne możliwości. Mimo to duch był dla niego równie racjonalną ewentualnością, co dzikie zwierzę czy złudzenie zrodzone z gry cieni. Dorastali w zamku nawiedzonym przez kilku zmarłych i poltergeista; zjawiska tego typu były dla nich chlebem powszednim.
Czarodzieje ruszyli korytarzem w głąb jaskini. Było wąsko i klaustrofobicznie, ale samo w sobie zejście nie było skomplikowane ani ponadprzeciętnie wymagające fizycznie. Ciężko byłoby jednak tędy biec. Albo obrócić się, aby teleportować na powierzchnię. Te właśnie myśli towarzyszyły Trelawneyowi w ich wędrówce. Wyobrażał sobie, jak głęboko pod ziemią muszą już być, jak daleko między kamienne korytarze zaszli. I ile zajęłaby im ucieczka? Jak uciekać z tego miejsca? Czy zdążyłby cofnąć się do głównej groty i stamtąd deportować na zewnątrz?
Peregrin skupił się na obrazie strumyku, przy którym zostawili konia, aby z łatwością móc przywołać z pamięci to miejsce, gdyby przyszło im uciekać w popłochu.
Wkrótce obaj mężczyźni zaczęli słyszeć ciche, miarowe buczenie o wysokim tonie. Jak irytujący komar przy uchu. Początkowo Trelawney zignorował to, lecz gdy zorientował się, że nie jest to chwilowy problem, zdecydował się zadać kuzynowi pytanie:
— Słyszysz? — Po czym spojrzał nad jego ramieniem, aby przekonać się, czy na horyzoncie widać koniec korytarza. — Jest tam coś?
Leon rzeczywiście mógł widzieć w słabym świetle, że korytarz zaczyna się rozszerzać; wygląda na to, że docierali do kolejnej groty. Był to jednak jeszcze kawałek drogi wąskim przejściem.
Nagle uszy obu czarodziejów wypełniła eksplozja przeraźliwego, potępieńczego wrzasku godnego szyszymory. Wysoki krzyk zdający się rwać materię jaskini niczym stare prześcieradło, wbijać w umysły czarodziejów milionem igiełek zadających nieomal fizyczny ból.


EPILOG
z okazji odejścia gracza

Kto by pomyślał, że plany ewakuacyjne Peregrinusa tak szybko będą musiały zostać wcielone w życie. Oszołomieni wróżbici wyrwali się do przodu, nie zważając na skały, o które ocierały się boleśnie ich ramiona, oraz na to, że potykali się co krok. Nie wbiegli do groty: wpadli do niej. Gdy runęli na kamienną posadzkę, krzyk ustał.
Znaleźli się w niemal idealnie okrągłej jamie. Opasała ją — dla odmiany od zdradliwego podłoża w reszcie jaskini — równa ścieżka; przestrzeń w centrum groty poznaczona zaś była charakterystycznymi bruzdami i wzniesieniami. Gdy Peregrinus zebrał się w sobie i do niej podszedł, przyświecając sobie różdżką, na jego czole pojawiła się zmarszczka. Ta skalna kompozycja przywodziła mu na myśl coś znajomego.
— Czy to… mapa?
Pytanie pozostało bez odpowiedzi. W głowach czarodziejów znów eksplodował wrzask. Najwyraźniej duch nie życzył sobie odwiedzin 28 lipca roku pańskiego 1972.
Przerażeni mężczyźni teleportowali się z powrotem na powierzchnię. W pośpiechu Leon teleportował się krzywo i wylądował w strumieniu. Zmarzł mu od tego zadek i niewykluczone, że miał bardzo długo katar tak to się kończy, jak człowiek osieroci rozgrywkę.
Po wyjściu wróżbitów grota rozbłysła czerwonym światłem run wyżłobionych od podstawy ścian po sam sufit, ukazała skryte dotychczas w cieniu rzeźbione kamienne drzwi oraz kolejny korytarz.
Być może komuś uda się dokończyć pewnego dnia eksploracji.

Koniec sesji


źródło?
objawiono mi to we śnie
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Peregrinus Trelawney (1865), Leon Bletchley (1223)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa