Rozliczono - Rodolphus Lestrange - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Brak daty oznacza jedno - bez zbędnej zwłoki
List spłonął po przeczytaniu, tak jak wszystkie listy, które na przestrzeni miesięcy wymieniał z Robertem. Ostatnie miesiące dały mu się mocno we znaki również przez tak częste spotkania i to nie tylko z Mulciberem. Miał jednak wrażenie, że w końcu coś drgnęło, coś zaczęło się dziać, a pojedyncze wątki zaczynały nabierać tempa. To, że dowiedział się o Stanleyu, wyszło całkowicie przypadkiem. Nie planował z Victorii wyciągać niczego na siłę, ale rozmowa potoczyła się swoim torem. Podejrzewał, że Robert będzie chciał usłyszeć wszystko, czego się dowiedział: miał jednak świadomość tego, że to były zaledwie strzępki. Ochłapy, które im rzucano, bo nie należeli do Biura Aurorów. Będzie musiał pociągnąć Marie za język przy najbliższym spotkaniu, być może uda mu się dowiedzieć czegoś więcej, ale teraz...
Teraz aportował się ponownie przed drzwi sklepu Mulciberów. Poczekał tylko, aż zmierzch zacznie przejmować kontrolę nad Nokturnem, a potem zjawił się przed sklepem. Najpierw nacisnął klamkę, by móc wejść do środka. Następnie szczupłą dłonią przeczesał włosy, rozglądając się po wnętrzu sklepu. Miał wrażenie, że nic tu się nie zmieniło. To była miła odmiana po istnym rollercoasterze - jakiś stały punkt, który był niezmienny w tym świecie. Gdy pracownik Olibanum skinął mu głową i zaprowadził do gabinetu Roberta, Lestrange wciąż nie wypowiedział żadnego słowa. Zdążył się przyzwyczaić do tego, że to Robert nadaje rozmowie odpowiedni tor. To on chciał się dowiedzieć czegoś od niego, ale znając życie przetrzyma go przez kilka minut, porządkując papiery. Tak jak zawsze. Nie przeszkadzało mu to: w ciszy mógł zebrać myśli.
- Robercie - powiedział, gdy drzwi za wychodzącym pracownikiem się zamknęły. Zastanawiał się, czy Mulciber wie o tym, że Stanley... No właśnie. Zniknął? Bo nie był chyba poszukiwany - wtedy jego podobizna zawisłaby w Ministerstwie Magii i na ulicach magicznego Londynu. Ale cała ta sprawa śmierdziała. Skoro Victoria o niej wspomniała, musiało być coś na rzeczy. Nie wyglądało jednak na to, by jego kuzynka coś wiedziała, chociaż miał świadomość tego, że Victoria potrafiła milczeć i pomijać niewygodne dla niej tematy. To było rodzinne.