17.06.2024, 01:21 ✶
Flynn wyszczerzył się szerzej.
- Pierścionek, który daje bonus do robienia gały na kolanach? - To nawet nie był żart, to była jedyna rzecz, o jakiej pomyślał w odpowiedzi na jej wypowiedź. Co jeszcze robiło się na kolanach? Oświadczyny, laska... no dobra, była jeszcze modlitwa, ale z całej trójki wydawała mu się najmniej prawdopodobna. Zamfir zawsze wydawała mu się nieco wyuzdana, nawet gdyby miał zrobić z siebie idiotę, nie spodziewał się z jej strony niczego gorszego niż rzucenie podejrzanie ciepłym spojrzeniem pełnym zażenowania. Nigdy nie był w Bułgarii i niewiele o niej wiedział, ale domyślał się jednego - musiała być cholernie gorącym miejscem, skoro wypluła z siebie kogoś o takiej duszy i oczach. - Mówiłem, żebyś mnie brała tych pięć lat temu, albo przygotowała się na stanie w kolejce - przypomniał jej, tonem głosu wskazującym na lekką... nostalgię? - Sprawiedliwość jest taka, że żaden z nich nie przyzna się do mnie publicznie, bo jeszcze ktoś się dowie, że są pedałami. Mógłbym ci ich nawet przedstawić, ale przygotuj się na spędzenie całego wieczoru w jakiejś piwnicy.
Nie lubił przynosić ludziom złych wieści, widzieć jak jego słowa wywoływały w nich reakcję bezsilności. Wzbudzanie emocji przestawało być atrakcyjne właśnie w takich momentach - kiedy ktoś informował o rychłym osunięciu się na podłogę z żalu i lęku, zamiast przerzucać się z nim wodospadem obelg. Wysłuchał jej więc, a później naprawdę długo milczał.
- Też myślałem, że zdechł - oznajmił, wbijając wzrok w blat stołu. Był całkowicie pewny jego końca pod kupą gruzu zawalonego korytarza, a jednak on przetrwał. To nie był on? Albo wyczołgał się stamtąd jak jebany karaluch. Kurwa, po samym sobie powinien to wiedzieć - takie robale przetrwają wszystko. Skoro on codziennie wygrywał bój z własną psychiką, to Dante mógł wygrać jedną z zawalonym sufitem. A jednak się łudził. I nie było go na Ścieżkach tak długo, że nie wiedział już co się tam dzieje. Zejście w dół po krętych schodach napełniało go... strachem. - Typ się prawie posikał w gacie, nie wiem, jaki by miał interes w zwodzeniu mnie. Jak to wszystko okaże się jego urojeniem to dam ci znać, ale... - No widać było po tym jak mówi i się zachowuje - on Laurentowi wierzył. Nalał mu do szklanki eliksiru prawdy, poza tym spędzili ze sobą dwie tak szalone i niepoprawne pod każdym względem noce... Dante wrócił. - Eh. - Stęknął, przenosząc na nią spojrzenie. - Wiesz, że jak sobie wykujesz taki sam zestaw, to będę go nosił, prawda? - Chodziło mu o pierścionek i kolczyk. Nie zdradził jednak czy wynikało to z osobistej sympatii, czy nienawiści do tego okropnego człowieka, której Crow nigdy się nie wstydził. Prawda leżała oczywiście tam, gdzie zawsze - po środku. Z jednej strony zawsze uważał ją za sympatyczną i zdążył polubić, z drugiej - miał w tym własny interes. Potrzebował zdobyć więcej informacji o tym co typ robił, gdzie był, jakimi ludźmi się otaczał, komu wypowiedział wojnę tym razem. Będzie się do tego dokopywał małymi kroczkami. - Może nawet poderżnę mu gardło zanim sobie o tobie przypomni. - Może. Bo nawet on wiedział, że nie dostanie się do niego jako jednoosobowa armia, jeżeli nie wymyśli czegoś bardzo, bardzo dobrego. Ale kiedyś to przecież nastąpi. Mógł być pieprzonym baronem Nokturnu, zastraszając Laurenta wydał na siebie wyrok śmierci.
- Pierścionek, który daje bonus do robienia gały na kolanach? - To nawet nie był żart, to była jedyna rzecz, o jakiej pomyślał w odpowiedzi na jej wypowiedź. Co jeszcze robiło się na kolanach? Oświadczyny, laska... no dobra, była jeszcze modlitwa, ale z całej trójki wydawała mu się najmniej prawdopodobna. Zamfir zawsze wydawała mu się nieco wyuzdana, nawet gdyby miał zrobić z siebie idiotę, nie spodziewał się z jej strony niczego gorszego niż rzucenie podejrzanie ciepłym spojrzeniem pełnym zażenowania. Nigdy nie był w Bułgarii i niewiele o niej wiedział, ale domyślał się jednego - musiała być cholernie gorącym miejscem, skoro wypluła z siebie kogoś o takiej duszy i oczach. - Mówiłem, żebyś mnie brała tych pięć lat temu, albo przygotowała się na stanie w kolejce - przypomniał jej, tonem głosu wskazującym na lekką... nostalgię? - Sprawiedliwość jest taka, że żaden z nich nie przyzna się do mnie publicznie, bo jeszcze ktoś się dowie, że są pedałami. Mógłbym ci ich nawet przedstawić, ale przygotuj się na spędzenie całego wieczoru w jakiejś piwnicy.
Nie lubił przynosić ludziom złych wieści, widzieć jak jego słowa wywoływały w nich reakcję bezsilności. Wzbudzanie emocji przestawało być atrakcyjne właśnie w takich momentach - kiedy ktoś informował o rychłym osunięciu się na podłogę z żalu i lęku, zamiast przerzucać się z nim wodospadem obelg. Wysłuchał jej więc, a później naprawdę długo milczał.
- Też myślałem, że zdechł - oznajmił, wbijając wzrok w blat stołu. Był całkowicie pewny jego końca pod kupą gruzu zawalonego korytarza, a jednak on przetrwał. To nie był on? Albo wyczołgał się stamtąd jak jebany karaluch. Kurwa, po samym sobie powinien to wiedzieć - takie robale przetrwają wszystko. Skoro on codziennie wygrywał bój z własną psychiką, to Dante mógł wygrać jedną z zawalonym sufitem. A jednak się łudził. I nie było go na Ścieżkach tak długo, że nie wiedział już co się tam dzieje. Zejście w dół po krętych schodach napełniało go... strachem. - Typ się prawie posikał w gacie, nie wiem, jaki by miał interes w zwodzeniu mnie. Jak to wszystko okaże się jego urojeniem to dam ci znać, ale... - No widać było po tym jak mówi i się zachowuje - on Laurentowi wierzył. Nalał mu do szklanki eliksiru prawdy, poza tym spędzili ze sobą dwie tak szalone i niepoprawne pod każdym względem noce... Dante wrócił. - Eh. - Stęknął, przenosząc na nią spojrzenie. - Wiesz, że jak sobie wykujesz taki sam zestaw, to będę go nosił, prawda? - Chodziło mu o pierścionek i kolczyk. Nie zdradził jednak czy wynikało to z osobistej sympatii, czy nienawiści do tego okropnego człowieka, której Crow nigdy się nie wstydził. Prawda leżała oczywiście tam, gdzie zawsze - po środku. Z jednej strony zawsze uważał ją za sympatyczną i zdążył polubić, z drugiej - miał w tym własny interes. Potrzebował zdobyć więcej informacji o tym co typ robił, gdzie był, jakimi ludźmi się otaczał, komu wypowiedział wojnę tym razem. Będzie się do tego dokopywał małymi kroczkami. - Może nawet poderżnę mu gardło zanim sobie o tobie przypomni. - Może. Bo nawet on wiedział, że nie dostanie się do niego jako jednoosobowa armia, jeżeli nie wymyśli czegoś bardzo, bardzo dobrego. Ale kiedyś to przecież nastąpi. Mógł być pieprzonym baronem Nokturnu, zastraszając Laurenta wydał na siebie wyrok śmierci.
Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.
My mind is a hall of mirrors.
you think you know how crazy I am.
My mind is a hall of mirrors.