• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[06.09.72, późny wieczór] Mogło być gorzej | Peregrinus & Basilius

[06.09.72, późny wieczór] Mogło być gorzej | Peregrinus & Basilius
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#11
08.07.2025, 17:46  ✶  
– Daj spokój. To była w sumie krótka wizyta i niemal nic mnie nie kosztowała. Zwłaszcza, że inaczej musiałbym być już w domu, a przypomniało mi się dzisiaj, że dalej jestem zirytowany moim rodzeństwem za coś – To ostatnie było kłamstwem. Basilius rzeczywiście był zirytowany zachowaniem Icarusa i Electry w sprawie szukania mu dziewczyny, ale to było w sierpniu. Teraz już nie czuł żadnych konkretnych emocji na myśl o tym idiotycznym przedsięwzięciu.
– Piwo brzmi dobrze. Dziękuję – powiedział, siadając przy kuchennym stole, ale jego wzrok uciekł na chwilę w stronę pokoju matki Peregrinusa. Nie miał pojęcia jak pomóc tej kobiecie. Magimedycyna w teorii znała wiele podobnych przypadków, a jednak tamte dało się wyleczyć, lub chociaż załagodzić, a ten? Ten był oporny na jakiekolwiek próby leczenia.  Zupełnie jakby częścią jej przypadłości, było to że nie może zostać zniesiona. Gdyby chociaż udało się dotrzeć do jej źródła, ale nie... Nic. Ciężko było unormować w ciele coś, kiedy nie miało się pojęcia czemu w ogóle jakaś anomalią zachodziła. Sam mógł frustrować się czasem, że nie można było całkowicie, wyleczyć jego przypadłości, ale przynajmniej wiadomo było co mu dolegało. Przynajmniej miał leki łagodzące objawy. A tutaj, co? Jedynie leki uspokajające?
Prawdę mówiąc był pod wrażeniem tego, jak dobrze wydawał się to wszystko znosić Peregrinus.
– Bo lepiej by było, abyś nie zawołał uzdrowiciela – mruknął ironicznie, chcąc już wyciągnąć swój własny zestaw kart, ale kiedy zorientował się, że w domu Trelawneya było ich pod dostatkiem szybko zrezygnował z tego pomysłu. Wolał jednak sprawiać wrażenie kogoś, kto nie nosi ze sobą zawsze kart do pokera. I to dwóch talii. – Zresztą gdybyś miał czekać na dzień w którym nie byłbym zmęczony, musiałbyś się chyba umówić na termin po moim pogrzebie. Po prostu wróciłem dzisiaj z wyjazdu, a wczorajsza podróż była dość męcząca. I tyle. Mniejsza o to. Wiesz zastanawiałem się... – Zamilkł na chwilę, przywołując swój łagodniejszy ton głosu. – Myślę, że oboje byście skorzystali na tym, aby twoja matka została przeniesiona na kilka dni do Munga, lub Lecznicy. Lepiej, aby ktoś się jej przyjrzał po tym... Incydencie. Fizycznie nic nie powinno jej być, ale nie wiemy jak na niego zareagowała psychicznie.
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#12
09.08.2025, 16:22  ✶  
Nie był Peregrinus zadowolony, że Basilius nie chce brać od niego za pracę pieniędzy — niezależnie od tego, jak szlachetna czy prosta by dla niego ta praca nie była, pozostawała pracą. Należało się tego jednak spodziewać; tak to zwykle działało w koleżeństwie, że przysługę odpłacało się przysługą. I Trelawney nigdy nie wziąłby od Basila pieniędzy za wyliczenie kosmogramu czy interpretację tarota.
— Czym zaszli ci za skórę? — zapytał, wyciągając z szafki chłodzącej dwie butelki jasnego pszenicznego piwa kraftowego marki Browar Nostradamus (można je zamówić bardzo drogo w Rejwachu, polecam, już od połowy września również z dowozem). — Swoją drogą, sprawdzałem ostatnio, czy dobrze wydrukowali rubrykę Dolohova w Czarownicy, i natknąłem się na twoje ogłoszenie. — Uśmiechnął się, dając znać, że domyśla się, iż to nie sprawka Basila, więc nie traktuje sprawy poważnie. — Następnym razem gdy zainteresujesz się wybieraniem kobiety, rekomendowałbym wizytę w Prawach Czasu. Dyskretniejsza porada, dedykowana. I na koszt firmy oczywiście. — Otworzył piwo i zasiadł w końcu przy stole, stawiając w zasięgu ręki dwa wysokie, smukłe kufle, na wypadek gdyby Basilius wolał nie pić z gwinta, a biesiadować w cywilizowany sposób. — Dostałeś coś… wesołego? O obiecujące nawet nie pytam.
Choroba Aurory Trelawney regularnie czerpała siły mentalne, fizyczne i finansowe Peregrinusa, ale po tylu latach zmagania się z tym nie mógł chodzić bezustannie zalany łzami. Musiał jakoś zbudować wokół tego codzienność. Widać było jednak wyraźnie różnicę, jaka zaszła w nim w ostatnich latach. Ten ciężar mocno go postarzał. Z młodego, pełnego zapału i ambicji podróżnika-badacza, który z pasją opowiadał o swoich wyjazdach i projektach, przerodził się w melancholijnego, wiecznie zmęczonego wróżbitę ze zgaszoną aurą.
— Mogłem sprowadzić uzdrowiciela, który był dziś w pracy — zauważył, bo Basilius wyglądał na nie mniej zmęczonego od niego. W twarzy mężczyzny przed sobą mógł przeglądać się poniekąd jak w zwierciadle: ta sama bladość, udręczenie… fryzura. — Byłeś w ogóle w tym roku na urlopie? Mam na myśli wypoczynkowy — podkreślił — bo wybacz, ale dziś nie wyglądasz jak ktoś po dwóch tygodniach beztroskiego wdychania śródziemnomorskiej bryzy.
Atmosfera czczej pogadanki opadła nieco, gdy Basilius powrócił do tematu matki. Peregrinus umilkł na chwilę, nie znajdując od razu odpowiedzi. Wypił piwa, obrócił w rękach talię, jakby obracał wraz z nią ów problem. Mógłby wyjąć dowolną kartę, aby pomogła mu podjąć właściwą decyzję; w klasycznych kartach można było czytać niemal równie klarownie co w tarocie. Tyle że on nie chciał poznać właściwej decyzji, bo mogłoby się okazać, że to nie ta, którą ze wstydem, ale bardzo chciał podjąć.
— Myślisz, że tak będzie najlepiej? — Wiedział, że dostanie od niego rozgrzeszenie. Westchnął. Kilka dni… to nie było dużo. — Gdybyś rano podesłał mi skierowanie do Lecznicy… odstawię ją. Na kilka dni.


źródło?
objawiono mi to we śnie
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#13
16.09.2025, 15:12  ✶  
–Wszystkim – mruknął, a potem uznał, że ta odpowiedź była zdecydowanie zbyt marudna i przesadzona, więc się szybko poprawił. – Najwyraźniej uznali, że koniecznie potrzebuję dziewczyny, więc postanowili mi jakąś znaleźć.

Basilius zerknął ze zmarszczonymi brwiami na etykietkę butelki piwa, ale nie powiedział ani słowa. Jedyne co to z krótkim dziękuję przyjął napój, a gdy temat zszedł na ogłoszenie w gazecie od razu upił łyka ze swojego kufla.
– Nie, nie. Oczywiście że nie. To znaczy nie oczywiście, ale... – Westchnął cicho, a potem zaczął ponownie. – Mój genialny brat i kuzym je zamieścili. W ramach tego ich genialnego planu. Potem dostawałem... Naprawdę dziwne listy. Ktoś napisał mi że od jej choroby mogą ochronić ją tylko moje usta. I podała swoje wymiary! Ludzie są naprawdę aż tak zdesperowani? A jeszcze moja ciotka uznała, że może mi pomóc kogoś znaleźć, a Millie myślała, że chcę ją w ten sposób przekonać, że nie jestem... – Zamilkł na chwilę. – No nie ważne. W każdym razie nie szukam nikogo, a tym bardziej nie w ten sposób.

– Byłem dzisiaj w pracy – zaprotestował, bo przecież dzisiaj zjawił się w Mungu. To że zdążył juz z niego wyjść, gdy otrzymał list od Peregrinusa, to zupełnie inna sprawa. Nie po to jednak miał przyjaciół, aby nie przyjmować ich poza godzinami pracy, zwłaszcza że on, w przeciwieństwie do przypadkowego uzdrowiciela, był już zaznajomiony ze stanem matki Peregrinusa. – W Egipcie byłem w sprawach zawodowych, a urlop? - Parsknął śmiechem. – Tak. Byłem. W Windermere. Wciagneło mnie pod ziemię. Musze dodawać coś jeszcze?
I to nawet nie tak, że Prewett nie potrafił odpoczywać. Próbował. Naprawdę próbował. Tylko no... Życie mu na to nie pozwalało.

Matka Peregrinusa zapewne poradziłaby sobie równie dobrze, gdyby siedziała dalej w domu, a lekarz przychodził jedynie na kontrolę, ale... Basilius widział, że Peregrinusu też potrzebował odrobiny spokoju i byl zdeterminowany aby mu ją zapewnić
– Tak. Zdecydowanie. Nie widzę innej opcji – skłamał. Kolejne słowa były juz jednak jak najbardziej szczerze. – Nie wiemy co wywołała atak, a poza tym była ranna. Powinno być wszystko w porządku, ale lepiej aby ktoś miał na nią oko, skoro sama może miec trudności z zakomunikowaniem gdyby sie gorzej poczuła Naprawdę. To kilka dni a mozliwe, że potem bedzie w lepszym nastroju.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Peregrinus Trelawney (2819), Basilius Prewett (2214)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa