25.06.2025, 19:45 ✶
Mieli wielkie plany. Znaczy Thomas miał, bo Dora przez cały ten czas była wyraźnie niepewna - szkoda tylko że nie była w stanie zastanowić się chociażby dwa razy nad tym, jak właściwie powinna zareagować w zaistniałej sytuacji. Nie mrugnęła nawet okiem, kiedy przyszło do tego, że właśnie ryzykowała bezpieczeństwem własnym, ale i też Figga. Na całe szczęście, siedzący w Wiwernie goście wydawali się tak samo skorzy do pomocy barmanowi, jak i im. Obojętna masa, tak samo wzgardzająca tym co działo się na zewnątrz, jak i chwilowymi gośćmi, co najwyżej uniosła z zażenowaniem brwi, albo poruszyła się niespokojnie, na ten cały akt nic niewartej odwagi ze strony dziewczyny. Ruch jej nadgarstka był pośpieszny, a przez to i słaby, ale drzwi uchyliły się - lekko bo lekko, ale na tyle by pozwolić zajrzeć do środka i zobaczyć, że wcale już tam nie było tej nieszczęsnej dziewczyny. Ale Crawley wciąż słyszała w uszach chrzęst łamanych palców.
Wydawało jej się to w pewien sposób głupie, ale widziała tam siebie. Dziewczynę, mugolaczkę, której czarodzieje określający się jako lepsi, robili krzywdę. W końcu każdy powtarzał jej, jak niebezpieczny był dla niej Nokturn. Jak powinna omijać go łukiem, bo mogła skończyć dokładnie tak - za drzwiami, spoza których docierało tylko zobojętnienie. A to i tak w najlepszym przypadku, bo przecież Borginowie byli tak samo okrutni jak i bezwzględni.
Nie była pewna co właściwie chciała dalej zrobić i może dobrze, że Thomas pochwycił ją pod ramię, uniemożliwiając wtargnięcie do wnętrza schowka i rozpoczęcie poszukiwań. Bo chyba powinna ją znaleźć, prawda? Może ktoś wciągnął ją do piwnicy? Może wciąż tam była i można było jej pomóc?
Pozwoliła się odciągnąć, chociaż z wyraźnym ociąganiem, jakby niezdecydowana czy powinna się w pełni poddać, czy może wyrwać i realizować plan, którego tak naprawdę nie miała. W końcu jednak drzwi Wiwerna skrzypnęły, a oni znaleźli się za nimi, znowu na dusznej ulicy Nokturnu, gdzie zapach spalenizny był nagle o wiele bardziej wyraźny i dotkliwy, ale przecież nie zmienił się zupełnie przez tych parę chwil, kiedy byli w środku. A mimo duszącego smrodu Dora odetchnęła. Głęboko zachłysnęła się powietrzem i zaraz tego pożałowała, bo zaniosła się kaszlem, który szybko przerodził się w coś innego i o wiele bardziej żałosnego. Przetarła dłońmi wilgotne oczy i pociągnęła nosem, czując jak gardło ściska się pod wpływem emocji.
Wydawało jej się to w pewien sposób głupie, ale widziała tam siebie. Dziewczynę, mugolaczkę, której czarodzieje określający się jako lepsi, robili krzywdę. W końcu każdy powtarzał jej, jak niebezpieczny był dla niej Nokturn. Jak powinna omijać go łukiem, bo mogła skończyć dokładnie tak - za drzwiami, spoza których docierało tylko zobojętnienie. A to i tak w najlepszym przypadku, bo przecież Borginowie byli tak samo okrutni jak i bezwzględni.
Nie była pewna co właściwie chciała dalej zrobić i może dobrze, że Thomas pochwycił ją pod ramię, uniemożliwiając wtargnięcie do wnętrza schowka i rozpoczęcie poszukiwań. Bo chyba powinna ją znaleźć, prawda? Może ktoś wciągnął ją do piwnicy? Może wciąż tam była i można było jej pomóc?
Pozwoliła się odciągnąć, chociaż z wyraźnym ociąganiem, jakby niezdecydowana czy powinna się w pełni poddać, czy może wyrwać i realizować plan, którego tak naprawdę nie miała. W końcu jednak drzwi Wiwerna skrzypnęły, a oni znaleźli się za nimi, znowu na dusznej ulicy Nokturnu, gdzie zapach spalenizny był nagle o wiele bardziej wyraźny i dotkliwy, ale przecież nie zmienił się zupełnie przez tych parę chwil, kiedy byli w środku. A mimo duszącego smrodu Dora odetchnęła. Głęboko zachłysnęła się powietrzem i zaraz tego pożałowała, bo zaniosła się kaszlem, który szybko przerodził się w coś innego i o wiele bardziej żałosnego. Przetarła dłońmi wilgotne oczy i pociągnęła nosem, czując jak gardło ściska się pod wpływem emocji.
The woods are lovely, dark and deep,
But I have promises to keep,
And miles to go before I sleep.
But I have promises to keep,
And miles to go before I sleep.