• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
1 2 3 4 5 6 Dalej »
[10.09.72] The floor is yours, Mr Selwyn [Hannibal & Henry]

[10.09.72] The floor is yours, Mr Selwyn [Hannibal & Henry]
malfoy z temu
You've got so much to do
And only so many hours in a day
1,85 m wzrostu, włosy [s]wcale nietlenione[/s] jasne, kręcone, zawsze w lekkim chaosie; błękitne oczy. Ubrany zazwyczaj w koszulę i dżinsy, często nosi krawat, skórzaną kurtkę i aparat fotograficzny zawieszony na pasku na szyi.

Henry Lockhart
#11
14.08.2025, 12:25  ✶  
Być może rzeczywiście powinien był go obejrzeć uzdrowiciel. W końcu na płuca kogoś, kto codziennie palił papierosy, wdychanie popiołu nie mogło działać za dobrze. Nawet jeśli to była jedna fajka dziennie. Chyba, że to właśnie papierosy sprawiły, że Henry jeszcze był w stanie stać na nogach? Może się przyzwyczaił do dymu w płucach? Hannibal miał rację, lepiej było zobaczyć się z uzdrowicielem. Ten jeden raz skorzystać z koneksji bogatego przyjaciela. Schować honor do kieszeni na rzecz własnego zdrowia. Dlatego pokiwał głową ponuro.

Uśmiechnął się jednak, gdy Hanowi zasmakowało danie, które przygotował. Lubił przygotowywać ludziom dobre jedzenie, może dlatego, że to była jedna z niewielu rzeczy, które był w stanie dla nich zrobić. Skoro jego dziennikarska kariera była w kompletnej stagnacji, a wręcz wydawała się niemożliwa, liczyły się te małe gesty. Szczególnie wobec osób, które na to zasługiwały. Henry też zaczął jeść. Smak przypomniał mu o czasach, gdy jadł ratatouille z dziadkami. Siedzieli razem w domu, na wakacjach. Słońce przygrzewało, a po obiedzie rodzina miała iść na lody do pobliskiej budki. Śmiali się, rozmawiali, byli ze sobą. W pamięci Henryka te chwile malowały się w znacznie jaśniejszych barwach niż obecne. Jakby tamten czas oświetlało szczęście, a te obecne przesłaniał mrok. Może dobrze, że Hannibal miał się do niego wprowadzić? Nawet na chwilę. Odpędziłoby to poczucie przytłaczającej samotności, przynajmniej na chwilę.

— Cieszę się, że smakuje. To łatwa do przygotowania potrawa, będę mógł dać ci przepis — zaoferował. Nie wspominał o fakcie, że ratatouille przygotował z tanich, dostępnych powszechnie składników. To było ważne dla niego, a niekoniecznie dla Hannibala. — Ekstazę? To świetnie. Dobrze będzie na chwilę odsapnąć po tym wszystkim. Choć nigdy wcześniej nie miałem styczności z tą historią. Raczej ostatnio poświęcam się czytaniu mugolskich dzieł. Zresztą podobno mieliście wystawiać mugolskie baśnie. Rezygnujecie z nich po Spalonej?

Przy toaście, westchnął i sam nie odnalazł słów, które mógłby powiedzieć. W tym momencie, kiedy tyle rzeczy się zawaliło, nie dało się liczyć na coś innego niż powrót do normalności. Dlatego po prostu milcząco wzniósł szklankę z winem. Pili jako przyjaciele. Może w ten sposób mogli zasmakować odrobiny normalności. Uśmiechy przychodziły ciężko, a dobre chwile przesłaniał dym pozostały po Spalonej Nocy. Tyle, że to właśnie one były jedynym sposobem na przerzedzenie tej mgły.

— Jako przyjaciele. To brzmi dobrze — zdobył się na kolejny uśmiech, upijając wina. Rzadko pił takie trunki i ten całkiem mu smakował. Przynajmniej nie miał posmaku siarki, jak wino, na które byłoby go stać.
lover, not a fighter
175 cm wzrostu (na scenie wydawał się wyższy!) Pełna emocji twarz. Ciemne oczy i włosy, które zwykle pozostają w nieładzie. Goli się na gładko. Szczupły, ale umięśniony - zawodowy tancerz. Strój modny wśród mugolskiej młodzieży, czasami zgoła ekstrawagancki.

Hannibal Selwyn
#12
14.08.2025, 21:42  ✶  
- O, “Ekstaza” to niesamowite dzieło! - Selwyn powiedział to tonem sugerującym, że “niesamowity” wcale nie musi oznaczać czegoś pozytywnego, ale sądząc po minie, był zachwycony - Ma niewiele wspólnego z oficjalną wersją życiorysu Merlina, wiesz? Niektórzy twierdzą, że to bezczelna projekcja fantazji erotycznych autorki.
Zabawnie było o tym myśleć, wiedząc, że owa autorka żyje, zbliża się obecnie do setki i całkiem możliwe, że przybędzie na premierę.
- Jeżeli chodzi o mugolskie baśnie, to… ojciec jeszcze nie zdecydował, dopiero w tygodniu będą ustalać dokładny kształt repertuaru. Ale obecnie to może być zbyt… no, zbyt. Wiesz, dobry skandal nie jest zły, ale jednak nie chcemy zaogniać konfliktów - cieszył się, że nie będzie musiał uczestniczyć w żadnych spotkaniach na ten temat - Ale nadal gramy czarodziejskie baśnie, widziałeś “Martynkę i Duchy”?

Po skromnym toaście, przez chwilę jedli w milczeniu. Hannibal rzucał ukradkowe spojrzenia na przyjaciela, trochę zmartwiony jego wyraźnie nienajlepszym nastrojem. Jasne, nikt nie miał obecnie powodów do radości, ale Henry był w Spaloną Noc taki dzielny, a teraz… Czy to była cena, jaką płacił?
Wyglądał na kogoś, kto przywykł do radzenia sobie samemu.
Smutne, pomyślał Hannibal. Nie wszystkiemu można i trzeba było stawiać czoła samemu.
Ale Henry zbywał jego pytania, trzymał wszystko w środku, strzegł zazdrośnie, jakby był smokiem, który siedzi na skarbach.
A skoro tak…

Mugole mieli szereg legend o pokonywaniu smoków. W większości występował rycerz z odpowiednio dużym orężem.
Hannibal spojrzał w zadumie na chłopaka siedzącego naprzeciw, nieobecnym gestem przesunął dłoń w górę i w dół swojej szklanki...
Nie, zadecydował.
Były też takie podania, które opierały się na podstępnym podaniu gadowi czegoś do zjedzenia. Selwyn uśmiechnął się w duchu.
I dolał im wina.

- Opowiedz mi, co robiłeś w piątek, kiedy się rozstaliśmy - poprosił, zgarniając widelcem ostatnie kęsy swojej kolacji - Jak to się stało, że złamałeś rękę?
malfoy z temu
You've got so much to do
And only so many hours in a day
1,85 m wzrostu, włosy [s]wcale nietlenione[/s] jasne, kręcone, zawsze w lekkim chaosie; błękitne oczy. Ubrany zazwyczaj w koszulę i dżinsy, często nosi krawat, skórzaną kurtkę i aparat fotograficzny zawieszony na pasku na szyi.

Henry Lockhart
#13
16.08.2025, 18:05  ✶  
Zacisnął usta w cienką kreskę, gdy usłyszał o losie mugolskich baśni. Może dla osób czystej krwi była to zwykła zmiana planów, ale... dla Henryka niemagiczna kultura była częścią tożsamości. Jedyną rzeczą, która mogła zbliżyć go do tego, jaki był świat, którym żyła jego mama. Czy naprawdę tak mało osób było w podobnej sytuacji? Po tym wszystkim nikomu nie przyszło do głowy, by się postawić? Cóż, za bierność w tym sensie Henry mógł obwiniać i samego siebie. Zdarzało mu się pracować z ludźmi, którzy uważali go za śmiecia. Czy wtedy jakkolwiek stawiał opór? Jak więc mógł tego oczekiwać od innych?

Był zmęczony całą tą sytuacją. Spaloną nocą i tą wszechogarniającą wszystkich słabością, nędzą. Ekstaza Merlina to wbrew pozorom było coś bezpiecznego do wystawienia. Kolejna sztuka, która nic nie powie o tym, o czym mówić należało. Nie mówił oczywiście tego przy Hannibalu. Zachował swoje gorzkie rozmyślania dla siebie. Wiedział, że jego przyjaciel nie chciał źle, że jego serce było po dobrej stronie. Jednak nigdy nie miał poczuć tego, co to znaczyło być kimś o tak zwanej brudnej krwi. To doświadczenie Henry musiał zachować jako prywatne.

— Raczej nie. I chyba na to bym nie poszedł z własnej woli — rzekł, choć eventy dla dzieci, na które go wysyłano, były jaśniejszą stroną pracy w Proroku. W jakiś sposób dzieciaki jeszcze nie miały tej całej odrazy, którą czuli wobec świata dorośli. Dla Henryka momentem, kiedy stał się dorosły, było właśnie nabycie tego wrażenia. — Nie jestem chyba w grupie docelowej.

Westchnął na wspomnienie o złamanej ręce i przebiegu Spalonej Nocy. Najchętniej by to wyrzucił z głowy. Zresztą nawet próbował. Kiedy tylko odzyskał władzę w prawym ręku, zabrał się za pisanie wiersza, by jakoś wyżyć się artystycznie. Tyle, że żadne słowa nie pasowały. Jakby językiem nie dało się ująć tego, czego doświadczył. Co wtedy czuł.

— To było już koło trzeciej. Natknąłem się na przebiegający ulicą tłum i upadłem. Kilka nóg podeptało mi rękę, bo instynktownie chroniłem aparat, a nie ją. Praca zawsze ważniejsza od zdrowia, nie? — uśmiechnął się ponuro. — Następnego dnia wyjaśniłem w Proroku, że ze złamaną ręką nie dam rady trzymać aparatu, to wysłali mnie do Munga poza kolejką. Nie wiem, czy dlatego, że mnie potrzebują, czy żebym dał im spokój i żeby mogli zająć się ważniejszymi sprawami niż ich średniej jakości fotograf — zamilkł na chwilę, grzebiąc widelcem w resztce obiadu na talerzu. — A ty? Jak sobie poradziłeś? Schroniłeś się w końcu w Norze Nory?
lover, not a fighter
175 cm wzrostu (na scenie wydawał się wyższy!) Pełna emocji twarz. Ciemne oczy i włosy, które zwykle pozostają w nieładzie. Goli się na gładko. Szczupły, ale umięśniony - zawodowy tancerz. Strój modny wśród mugolskiej młodzieży, czasami zgoła ekstrawagancki.

Hannibal Selwyn
#14
17.08.2025, 04:01  ✶  
Coś było nie tak. Mocno nie tak, i nie był to chyba tylko tłumiony stres Spalonej Nocy. Henry nie musiał robić takiej miny, by Hannibal to poczuł. Nie musiał odpowiadać tak oschle na teatralne nowinki.
Czy chodziło o coś, co powiedział? Zrobił?
- Tak mi przykro z powodu tej ręki…  Powinieneś od razu trafić do uzdrowiciela, a nie na drugi dzień! Co gdyby w redakcji się nie przejęli? - zrobił ruch, jakby chciał go dotknąć. Myśl o poturbowanym przyjacielu sprawiała niemal fizyczny ból. Hannibal też miał tendencję do prób “rozchodzenia” kontuzji i chorób, ale przecież złamanie to nie było coś, co można zignorować!
- Powinienem był wtedy z tobą zostać. Przepraszam.
Czy uchroniłoby to fotografa przed takim losem? Może nie, ale przynajmniej trafiłby szybciej pod dobrą opiekę, już Selwyn by o to zadbał.

Poza tym, co to za gadanie o byciu “średniej jakości fotografem”? Poczęstował Lockharta spojrzeniem zranionej łani.
- Henry, nie wolno ci tak o sobie mówić. Przedwczoraj powiedziałem ci, że jesteś ważny. Jeżeli myślisz, że zrobiłem to pod wpływem chwili albo tylko po to, żeby poprawić ci humor, to się mylisz - może wpuścił w te słowa za dużo swojej frustracji, może powiedział to z odrobinę zbyt dużym zaangażowaniem. Trudno. Spotkali się jak przyjaciele, a Hannibal Selwyn nie miał “średniej jakości” przyjaciół.
- Powtórzę to tyle razy, ile będzie trzeba - nie wierzył w mniej lub bardziej ważnych ludzi. Owszem, grali różne role. Byli mniej lub bardziej znani. Bogatsi i biedniejsi. Nie łudził się, że ten stan rzeczy się kiedykolwiek zmieni. Może zresztą tak było lepiej, pomyślał, przypominając sobie wczorajszą rozmowę z Icarusem Prewettem. Na wschodzie powstawały ustroje, usiłujące wszystkich zrównać i to jakoś wcale nie działało tak super, jak brzmiało w teorii.

- Poza tym nigdy nie zrobiłeś mi zdjęcia, które nie nadawałoby się do publikacji, więc nie wiem, skąd pomysł, że jesteś średniej jakości. Jeżeli ktoś ci tak powiedział… chcesz usłyszeć, jak o mnie mówili i pisali? - cień uśmiechu przemknął przez jego twarz - Zarzucano mi głupotę, niemoralność, słabość i zniewieścienie, bycie bananowym dzieciakiem, który do niczego nie doszedł sam, kiepskie udawanie orgazmu… - nieprzyjemna wyliczanka, ale tylko to można było zrobić z podobnymi opiniami - obśmiać. Hannibal dawno musiał nauczyć się sobie z tym radzić. Był nawet trochę dumny zawsze, gdy znalazł nowy epitet do kolekcji.

Podniósł się, zbierając puste naczynia zanim Henry zdążył to zrobić. W końcu przyjaciele i współlokatorzy dzielili się obowiązkami.
- Pozmywam - zapowiedział miękko. Zostawiając szklanki z winem na stole ruszył do kuchni.
malfoy z temu
You've got so much to do
And only so many hours in a day
1,85 m wzrostu, włosy [s]wcale nietlenione[/s] jasne, kręcone, zawsze w lekkim chaosie; błękitne oczy. Ubrany zazwyczaj w koszulę i dżinsy, często nosi krawat, skórzaną kurtkę i aparat fotograficzny zawieszony na pasku na szyi.

Henry Lockhart
#15
04.09.2025, 15:04  ✶  
Westchnął ciężko, przypominając sobie o bólu, jakiego doświadczył tamtej nocy. Widok tłumu wciąż wywoływał w nim dreszcz, co nieco przeszkadzało w pracy fotografa. Wiedział, że trzeba było się ogarnąć. Jednak też desperacko potrzebował odpoczynku. Nie miał do kogo pójść, z kim pogadać. Nie chciał zamęczać przyjaciół swoimi problemami, a były rzeczy... o których byłby gotów rozmawiać tylko z dziadkami. A ich... ich nie było.

— Bym musiał czekać w kolejce, jak każdy — odparł, udając obojętność. Był biedny, jasne. Ale nie mógł się zachowywać jak ktoś skrzywdzony. Ktoś, komu należało współczuć. Nie potrzebował litości i na pewno jej nie pragnął. — Teoretycznie każdy człowiek jest ważny. Wiesz, to cel sam w sobie.

Ach tak, przytaczanie Kanta, którego znał tylko pośrednio, z łatwiejszych książek, było idealnym sposobem na unikanie komplementów. Hannibal zawsze był miły. Życzliwy. To się ceniło. Ale Henry nie czuł, żeby specjalnie na te komplementy zasługiwał.

Na słowa o zdjęciach jednak się uśmiechnął. Słabo, ale zawsze. Wiedział, że przynajmniej w swojej pracy był dobry. Miał zawsze dobre oko, wyczucie proporcji.  Ale nie był tym, kim chciał. Zawsze chciał posługiwać się nie tylko obrazem, ale i słowem. Tymczasem to inni opisywali jego zdjęcia. A to można było robić na różne sposoby.

— Jesteś kimś więcej, niż mówią o tobie media. Żałuję, że nie mogę zrobić więcej, żeby inni o tym wiedzieli — zebrał szklanki po winie. — A zmywać nie musisz. Ja to zrobię pierwszego dnia i będziemy to robić na zmianę. Zmywanie to powszechny powód awantur, nie?
lover, not a fighter
175 cm wzrostu (na scenie wydawał się wyższy!) Pełna emocji twarz. Ciemne oczy i włosy, które zwykle pozostają w nieładzie. Goli się na gładko. Szczupły, ale umięśniony - zawodowy tancerz. Strój modny wśród mugolskiej młodzieży, czasami zgoła ekstrawagancki.

Hannibal Selwyn
#16
06.09.2025, 12:05  ✶  
”Jesteś kimś więcej, niż mówią o tobie media.”
Kimś więcej… ale czy wystarczającym?
To były tylko słowa, ale ciepłe uczucie bycia docenionym rozlało się w nim i niemal zagłuszyło wcześniejsze rozterki Hannibala.
Niemal.
Chciał dotknąć Henry’ego, ale miał obie ręce zajęte talerzami, więc tylko uśmiechnął się do niego smutno. Z rezygnacją.
- Dziękuję - powiedział i ruszył do kuchni.
- Pozwól mi chociaż powycierać, napracowałeś się przy gotowaniu. I z góry mówię, że jeżeli zamierzasz zaproponować również gotowanie na zmianę, to będziemy co drugi dzień zamawiali pizzę albo chińszczyznę!
W jego słowach nie było cienia złośliwości - ot, przyjacielskie przekomarzania.
Odstawił naczynia do zlewu i już chciał sięgnąć do kurków, żeby jednak skorzystać z tego, że dotarł do nich przed gospodarzem…

O nie…

Kaszel zaczynał się głęboko w piersi i palił żywym ogniem, wspomnieniem Spalonej Nocy, pyłu w płucach i gorącego od pożarów powietrza. Hannibal czuł, jakby coś odrywało się boleśnie w jego oskrzelach, albo gdzie tam jeszcze może się coś odrywać w człowieku i to było prawdziwie upiorne wrażenie. Złapał się brzegu kuchennego zlewu i zgiął się wpół, bo wydawało się, że to ułatwi odkrztuszanie. Musiał pozbyć się tego, co zalegało mu w płucach, ale nie mógł, choć niemal czuł, jak furkocze wraz z jego oddechem, irytująco obce. Pomyślał z przerażeniem o zbliżających się spektaklach, "Ekstaza Merlina", z takim kaszlem możesz zagrać jedynie gruźlika... A potem zabrakło mu powietrza i myśli o pracy ustąpiły miejsca panicznej walce o oddech - o życie. 
Kaszel urwał się, a trochę już posiniały Selwyn zdołał zrobić wdech, głośniejszy i bardziej desperacki, niż kiedykolwiek na scenie.

Atak pozostawił go wspierającego się na szafce, zdyszanego i ze łzami w oczach. Jęknął, dotykając obolałej piersi… i wtedy zorientował się, że udało mu się odkrztusić coś gęstego, lepkiego i gorzkiego. Obrzydliwe.
Przerażony pomyślał ponownie o tym przysłowiowym wypluwaniu płuc. Spojrzał wielkimi jak spodki oczami, w których czaiła się panika, na zlew, na Henry'ego - i uciekł do łazienki. Nie mógł przecież wypluć tego, co miał w ustach na te naczynia w zlewie i to jeszcze przy nim!

Ze zgrozą patrzył na czarną, CZARNĄ! plwocinę, spływającą w dół umywalki. Czy to kwestia spania w skażonym mieszkaniu? Popiołu i sadzy, którymi oddychało całe miasto w piątkową noc? Klatka piersiowa bolała, kaszel najwyraźniej nasilał się i Hannibal pomyślał, że potrzebuje uzdrowiciela. Dobrego i szybko, nieważne ile galeonów będzie trzeba mu wcisnąć legalnie lub pod stołem.

Wsparty o umywalkę, przepłukał usta, starannie spłukał pozostałości swojej niedyspozycji z białej porcelany, spojrzał w lustro - jego odbicie odpowiedziało mu udręczonym, przekrwionym spojrzeniem - i poprawił włosy. Czuł się wyczerpany i trochę wystraszony. Nie mógł… to… nie były emocje do pokazywania. Zacisnął powieki.
To się nie dzieje…
Ale owszem, działo się.

Zebrał się w sobie i, nieco bledszy, wrócił do pokoju. Odchrząknął.
- Widzę, że mnie też dopadło to świństwo… - starał się brzmieć lekko, ale jego głos okazał się być niemal szeptem.
malfoy z temu
You've got so much to do
And only so many hours in a day
1,85 m wzrostu, włosy [s]wcale nietlenione[/s] jasne, kręcone, zawsze w lekkim chaosie; błękitne oczy. Ubrany zazwyczaj w koszulę i dżinsy, często nosi krawat, skórzaną kurtkę i aparat fotograficzny zawieszony na pasku na szyi.

Henry Lockhart
#17
12.09.2025, 15:14  ✶  
Parsknął śmiechem, gdy usłyszał o zamawianiu czegokolwiek. Taki styl życia był dla niego odrobinę... nierealny. Zawsze gotował sam sobie, nawet kiedy był zmęczony. A to z prostego powodu: kupienie składników było o wiele tańsze niż płacenie za gotową potrawę.

— Gotowanie zostaw w takim razie mi — odparł, uśmiechając się słabo. Nadal czuł to nieprzyjemne drapanie w gardle i oczami pamięci widział czerń, którą wykaszlał. To nie był problem na tę chwilę. — Jest to dla mnie przyjemne. Myślę, że podział obowiązków jest po prostu do ustalenia.

Kiedy Hannibal zaczął kaszleć, Henry zamarł na chwilę. Czyli to było zaraźliwe? A może po prostu łażenie po Londynie po spalonej nocy robiło coś takiego z płucami? Jakby było im jeszcze mało, jakby sam koszmar, który się wtedy rozegrał, nie był wystarczającym złem. Trzeba było to przedłużyć, dołożyć więcej i więcej. Henry przez chwilę poczuł się odrealniony. Tak jakby wszystko, co się ostatnio rozegrało było kosmicznym horrorem, a on powoli tracił rozum. Choroba miała w sobie coś mrocznego. Jakby Spalona Noc złożyła jaja w ich płucach, a z nich wykluwał się potwór.

— Usiądź, na spokojnie — powiedział, zbierając się w sobie. Musiał, mimo swego przerażenia, jakoś sobie z tym poradzić. — Wiesz co? Zostań w salonie, rozgość się. Ja się zajmę sprzątaniem i przyniosę ci herbaty. Sobie też zrobię i no... może pomoże — poklepał Hannibala po ramieniu w przyjacielskim geście.

Nie sądził, żeby herbata cokolwiek dała. Napój ten był dobry na uspokojenie... i chyba jedynie na to. A jednak zarówno Henry, jak i Hannibal właśnie tego potrzebowali. Chwili przeklętego spokoju.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Hannibal Selwyn (3120), Henry Lockhart (2919)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa