21.09.2025, 18:57 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.09.2025, 19:03 przez Icarus Prewett.)
Słyszał w głosie Mony strach, chyba większy niż kiedykolwiek. Ten, kto zostawił krew na jej podłodze nie mógł być mile widzianym gościem. Kobieta czuła się przez to źle, niemal drżała, a Icarus nie wiedział, co mógł zrobić, by ją uspokoić. Dlatego jedynie ujął jej dłoń i zdobył się na najłagodniejszy, najbardziej spokojny ton, jak tylko się dało.
— Nigdzie nam się nie śpieszy, Mo. Żyjemy. Ale masz rację, Ellie jest... taka łagodna. Mimo tego, że to silna dziewczyna, to jednak wciąż... dla mnie jest malutką siostrzyczką — przyznał cicho, po czym wrócił do przygotowywania eliksiru.
Kiedy Mo odeszła, miał chwilę, by zebrać myśli. Nie dało się oczywiście zrobić tego od tak. Icarus nie sądził nawet, że z jego psychiką będzie dobrze, gdy już wszystko ucichnie. Na razie jednak musiał zmyć z siebie ten syf, nie pomylić składników eliksiru i przede wszystkim wspierać Monę. Nie wiedział, jak mógł się odwdzięczyć za jej gościnę. Jasne, jego rodzina zrobiłaby dla niej to samo, gdyby tylko mogła. A jednak niepokoiła go sprawa tajemniczego osobnika, który zabrudził jej podłogę krwią. Musiał usiąść z nią spokojnie i porozmawiać.
Kiedy wróciła, eliksir był prawie skończony.
— Dzięki. Pokój gościnny to aż nadto. Mówiłem, że wystarczyłaby mi podłoga — odparł w swej męczeńskiej manierze, choć wcale tak naprawdę nie chciał spać na podłodze.
Po chwili Mona podeszła do kuchenki i zajrzała do środka. Ari uśmiechnął się lekko, bo mimo koszmarów Spalonej Nocy, Mo wciąż potrafiła być przeuroczą osobą. Chyba to między innymi dlatego dawniej zakochał się w niej bez pamięci. A teraz... chyba wpadł w ten sam króliczy dół. A może wcale nigdy z niego nie wyszedł?
— Tak, jak w Hogwarcie, tylko szybciej i bardziej wprawnie — rzekł, gasząc ogień pod wywarem. Tym razem spróbował magicznie wystudzić kociołek, by szybciej użyć eliksiru zmywającego.
Rzut na kształtowanie: chcę wyczarować kostki lodu w eliksirze.
Tym razem i też magia doskonale działała. Tak jakby syciła się jego złym nastrojem. A może było wprost przeciwnie? Być może lepiej czarowanie szło mu przy Monie?
— Mo, ja... będę musiał wrzucić moją koszulę do roztworu eliksiru. Tylko tak plamy zejdą... A nie chcę brudzić zapasowych ubrań, co oznacza, że... znaczy się... czy będzie ci przeszkadzać moja roznegliżowana klatka piersiowa, czy mam pójść do toalety i zmyć to tam? — zapytał wyjątkowo pruderyjnie, jak na siebie.
— Nigdzie nam się nie śpieszy, Mo. Żyjemy. Ale masz rację, Ellie jest... taka łagodna. Mimo tego, że to silna dziewczyna, to jednak wciąż... dla mnie jest malutką siostrzyczką — przyznał cicho, po czym wrócił do przygotowywania eliksiru.
Kiedy Mo odeszła, miał chwilę, by zebrać myśli. Nie dało się oczywiście zrobić tego od tak. Icarus nie sądził nawet, że z jego psychiką będzie dobrze, gdy już wszystko ucichnie. Na razie jednak musiał zmyć z siebie ten syf, nie pomylić składników eliksiru i przede wszystkim wspierać Monę. Nie wiedział, jak mógł się odwdzięczyć za jej gościnę. Jasne, jego rodzina zrobiłaby dla niej to samo, gdyby tylko mogła. A jednak niepokoiła go sprawa tajemniczego osobnika, który zabrudził jej podłogę krwią. Musiał usiąść z nią spokojnie i porozmawiać.
Kiedy wróciła, eliksir był prawie skończony.
— Dzięki. Pokój gościnny to aż nadto. Mówiłem, że wystarczyłaby mi podłoga — odparł w swej męczeńskiej manierze, choć wcale tak naprawdę nie chciał spać na podłodze.
Po chwili Mona podeszła do kuchenki i zajrzała do środka. Ari uśmiechnął się lekko, bo mimo koszmarów Spalonej Nocy, Mo wciąż potrafiła być przeuroczą osobą. Chyba to między innymi dlatego dawniej zakochał się w niej bez pamięci. A teraz... chyba wpadł w ten sam króliczy dół. A może wcale nigdy z niego nie wyszedł?
— Tak, jak w Hogwarcie, tylko szybciej i bardziej wprawnie — rzekł, gasząc ogień pod wywarem. Tym razem spróbował magicznie wystudzić kociołek, by szybciej użyć eliksiru zmywającego.
Rzut na kształtowanie: chcę wyczarować kostki lodu w eliksirze.
Rzut N 1d100 - 71
Sukces!
Sukces!
Tym razem i też magia doskonale działała. Tak jakby syciła się jego złym nastrojem. A może było wprost przeciwnie? Być może lepiej czarowanie szło mu przy Monie?
— Mo, ja... będę musiał wrzucić moją koszulę do roztworu eliksiru. Tylko tak plamy zejdą... A nie chcę brudzić zapasowych ubrań, co oznacza, że... znaczy się... czy będzie ci przeszkadzać moja roznegliżowana klatka piersiowa, czy mam pójść do toalety i zmyć to tam? — zapytał wyjątkowo pruderyjnie, jak na siebie.