• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
1 2 3 4 5 6 Dalej »
[Jesień 72, 23.09 Hannibal, Robert, Jonathan, Anthony] Whisky, moja żono!

[Jesień 72, 23.09 Hannibal, Robert, Jonathan, Anthony] Whisky, moja żono!
lover, not a fighter
175 cm wzrostu (na scenie wydawał się wyższy!) Pełna emocji twarz. Ciemne oczy i włosy, które zwykle pozostają w nieładzie. Goli się na gładko. Szczupły, ale umięśniony - zawodowy tancerz. Strój modny wśród mugolskiej młodzieży, czasami zgoła ekstrawagancki.

Hannibal Selwyn
#21
30.09.2025, 07:26  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 30.09.2025, 21:08 przez Hannibal Selwyn.)  

Hannibal przyglądał się jak Anthony z namaszczeniem przygotowuje wróżebną herbatę. Nie było w jego ruchach niespokojnego pośpiechu, właściwego Robertowi, który wydawał się niezdolny do chwili bezruchu (jak on dawał radę wysiedzieć na posiedzeniach Wizengamotu?) ani nieco nieprecyzyjnej, podlanej alkoholem teatralności, z jaką on sam przed chwilą odkrywał swoją zapisaną w fusach przyszłość. Shafiq poruszał się dostojnie i mógłby uchodzić za całkiem trzeźwego, dopóki siedział. Hannibal miał wrażenie, że mężczyzna błądzi myślami gdzieś bardzo daleko. Być może cierpi. Podniósł wzrok na skupioną twarz dyplomaty. Wcześniejsze krotochwilne myśli całkiem uleciały mu z głowy. Na pewno cierpi.

Selwyn podciągnął pod siebie nogi, stłumił ziewnięcie i umościł się na fotelu. Może Anthony po prostu upił się na smutno… Nie podnosząc głowy, leniwie zerknął na Jonathana, który obserwował wróżącego czarodzieja z taką samą uwagą. To dobrze. Jonathan będzie wiedział, co robić ze smutnym Anthonym. To w końcu jego przyjaciel.
Wsłuchał się w monotonną melodię obcych słów. Łacina?... a może greka?... Chyba greka… Westchnął, ukołysany rytmem inwokacji, a może modlitwy. Jego powieki były takie ciężkie. Światło lampy takie… za dużo…
Uśmiechnął się lekko, nie otwierając oczu. Przyjaciel… czy…
Myśli rozjeżdżały się, jak posmarowane masłem.


Jakimś ostatnim przebłyskiem świadomości zarejestrował ruch.
Nie idźcie… zostańcie tu ze mną…
Jonathan też mówił, żeby zostali. Doskonały pomysł. Hannibal zamruczał z aprobatą.
Siedźcie sobie i rozmawiajcie, może być po grecku, a ja będę małym kłębuszkiem wśród was…


Jonathan… dzwon… gdyby ktoś przyniósł mu kocyk, byłby całkiem szczęśliwy. Hannibal, nie dzwon, oczywiście. I nie… Jonathan… raczej…


Ułożył się wygodniej, bardziej horyzontalnie i zasnął, zwinięty w kłębek tak, jak potrafił tylko ktoś, komu przychodziło już sypiać w różnych dziwnych miejscach.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#22
30.09.2025, 20:16  ✶  
Wstał i chciał iść, nie pamiętając za bardzo jak używa się nóg.

Poczekaj

Zatrzymał się. Zacisnął zęby. Czy nie to tak bardzo, tak bardzo chciał usłyszeć we Francji, czy nie to spodziewał się poczuć, to szarpnięcie tę prośbę, tę decyzję. Nie jego decyzję. Cudzą decyzję.

Zostań.

Usiadł. Pozbawiony słów, pozbawiony woli, czując, że w każdej chwili mógłby rozlać się na kanapie, na stole, na ziemi. Być wodą, której tak bardzo nienawidził, która przed laty prawie odebrała mu życie. Wzburzone morze jednak zawsze było ciche w swojej głębinie, wystarczyło szukać wystarczająco długo, zanurzyć się, zatopić, wsłuchać w ciszę.

Prawie nie dochodziły do niego słowa Jonathana. Jego ciało napinało się samo z siebie na tę bezsilność wobec próśb jego zastępcy. Na wewnętrzny przymus. Na ostentacyjne pokazanie mu:

gdybyś mi tak powiedział wtedy w mojej winiarni to zostałbym nie odszedłbym nie cierpiałbym nie cierpiałbyś nie byłoby teraz tak jak było teraz to twoja wina czemu pozwoliłeś mi odejść

- Tak, poznanie kogoś nowego. Świetny pomysł. Eliksir na trzeźwienie... nienawidzę. Na cóż pić tak przednią whisky, by potem spłukiwać sobie gardło mdłym gównem. Wszystko bym... wszystko... wszystko by wyleciało. Bez sensu. - Mruczał, gdy oparł się o oparcie sofy, bezradny i bezwolny.

Gdy Jonathan zaczął ogarniać Roberta do wyjścia, przekrwione oczy Anthony'ego osiadły na najmłodszymm z Selwynów. Niewinne chłopie. Wyciągnął, czy może bezładnie wyszarpnął koc spod siebie i spróbował translokacją okryć nieszczęśnika zbyt pijanego by zadbać o siebie.

Po drodze materiał lecący zbyt gwałtownie, sprowadził drugi dzbanuszek do parteru. Mimo łoskotu tym razem zniszczenia były mniejsze, bo i wody było mniej i fusy były już w filiżankach. Najważniejsze, że chłopie nie wymarznie. Czekała go ważna premiera za kilka dni. Szczęściarz. Miał jakiś cel.

Anthony wzdrygnął się przeszyty nagłym niekontrolowanym dreszczem w cichym pokoju, gdy gdzieś z boku Robert był dorosły i odpowiedzialny psując jakikolwiek sens picia. Sens. Cel. Dziwne słowa. Dziwne w każdym języku, który przyszedł mu do głowy.

Zwiesił głowę czując, że jej ciężar był niemożliwy do dźwignięcia. Dlaczego tu przyszedł? Ach tak. Jonathan powiedział, żeby wpadł. Dlaczego nadal tu był....?

Ukrył twarz w dłoniach i pozwolił łzom płynąć. Co to z wróżba, która nie dotyczyła przyszłości, a tego co działo się tu i teraz?
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#23
04.10.2025, 01:04  ✶  
Został...

Poprosił go aby został i Anthony naprawdę został.
Znowu.
Pewnie szedł za tym jakiś możliwy do logicznego wysnucia wniosek, skoro ktoś kto chyba już nie był jego przyjacielem zostawał za każdym razem gdy go o to prosił i to już po upadku ich przyjaźni, ale...

Ale trzeba było jednak skupić się również na innych uczestnikach zabawy. Jonathan westchnął ciężko ponownie zerknął na dzwony w porcelanowej filiżance, a potem, nieco chwiejnym krokiem wstał ze swojego miejsca.
– Oczywiście mój drogi. Czasem trzeba się poświęcić dla sprawy i powrócić do stanu trzeźwości – powiedział w stronę Roberta i zabrał go do kuchni, aby wręczyć odpowiednie eliksiry.

Teraz jak o tym myśleniował to sam chyba był trochę pijany, ale gdy myśleniował na ten temat jeszcze bardziej, to chyba nie chciał być trzeźwy. Znalezienie odpowiedniego eliksiry zajęło mu zdecydowanie więcej czasu niż powinien, zwłaszcza że kategorycznie oznajmił swojemu skrzatu, że on się wszystkim zajmie, a gdy Robert wreszcie wypił odpowiednią miksturę i zbierał się do wyjścia Jonathan nagle przytulił go na pożegnanie.
– Nie wiem czy już się chwaliłem, ale mam najlepszych kuzynów do spędzania Mabon, wiesz? – wymamrotał, klepiąc Croucha po plecach. – Nawet jeśli nie znasz się na sztuce i mówisz, że jedyne co odziedziczyłeś po Selwynach to część genów, to cieszę się, że jesteś w tej rodzinie.

Gdy Robert udał się już do Krainy Odpowiedzialnego Ojcostwa, Jonathan wrócił do salonu gotowy by coś powiedzieć reszcie towarzystwa, gdy.... Dotarło do niego, że reszta towarzystwa już spała.
Spojrzał na Hannibala i chyba... Chyba poczuł się nieco staro, bo na widok pozycji, w której zasnął jego kuzyn, coś rozbolało go w plecach i w pierwszej chwili przez myśl mu przemknęło, że może warto go obudzić i zaprowadzić do łóżka, aby jeszcze nic sobie nie zrobił przed tak ważną premierą, ale... Ale młodszy kuzyn wyglądał, jakby był do tego całkiem przyzwyczajony.
A potem przeniósł wzrok na Anthony'ego.
Został.
Został i Jonathan chyba bał się myśleć dalej o tym co to wszystko znaczyło, dlatego po prostu zgarnął drugi koc i okrył nim Shafiqa I sam udał się do swojego łóżka, aby paść na nie i myśleć o wszystkim o czym próbował nie myśleć.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Hannibal Selwyn (2373), Anthony Shafiq (2932), Jonathan Selwyn (2482), Robert Albert Crouch (1805)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa