• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
1 2 3 4 5 6 Dalej »
[17/09/72] Taka cisza w ogrodzie

[17/09/72] Taka cisza w ogrodzie
szamanka
Kochajcie mnie, kochajcie, wy — gęstwy zieleni
I wy, senne gromady powikłanych cieni
Wyrwana z ziemi, przeciągnięta przez trawy. Między rzęsami plączą się pajęczyny, jesienne palce brązowe od ziemi, zielone od zgniecionych opuszkami łodyg. Jasne włosy utapirowane przez wiatry, tu i ówdzie zaplątana uschnięta gąłązka. Szczupła i przeciętnego wzrostu (164 cm), o błękitnych oczach bez dna. Stopy zawsze pokaleczone od spacerowania boso: po polach i ogrodach ciepłą porą, po deskach nieheblowanej podłogi zimną. Ubrana w kolorowe szaty z frędzlami, cekinami i wymyślnymi wzorami, obwieszona sznurami drewnianych korali.

Helloise
#1
13.10.2025, 11:47  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.10.2025, 13:45 przez Helloise.)  

17 września, przedpołudnie
Helloise i Ceolsige załatwiają biznesy



Przyszły jesienne deszcze i obmyły podwórze chaty na kurzej stopie. Było pusto, nie pozostał ślad kurczaków, które zwykle panoszyły się pomiędzy krzywymi sztachetami ogrodzenia. Wśród zwyczajowego chaosu gratów, na działce zalegały teraz również większe odłamki szyb oraz resztki framug okiennych spuchniętych od podwórzowej wilgoci — a przynajmniej te, które nie zostały doszczętnie spopielone. Do chaty wstawiono nowe okna oprawione w jasne drewno kontrastujące świeżością z resztą wysłużonego budynku. Spalona Noc nie ominęła nawet tak odsuniętego od siedzib ludzkich zakątka jak ten Helloise.
Czarownica przekopała niedawno swoje warzywne poletko, na którym teraz nieśmiało kiełkował żytny poplon. Dzięki temu intensywniejsza była po deszczowym poranku uderzająca nozdrza woń petrichoru. Wszystkie oleje eteryczne uwięzione w glebie wydostały się z niej i wypełniły ziemistym zapachem ów jesienny, wiedźmowy zakątek.
Zapach ziemi po deszczu koił zmysły Helloise, która stała w drzwiach przycupniętego nisko przy ziemi domku. Kobieta znajdowała się ni to wewnątrz, ni to na zewnątrz. Przyczaiła się przy framudze wpatrzona w dal, ku lasowi — spięta, jakby gotowa w każdej chwili zaryglować drzwi i zniknąć w głębi domu. A była to wiedźma, która zwykle czarowała niezmąconą, leniwą swobodą. Obnosiła się wręcz z lekceważącą postawą wobec ryzyk — ile to razy goście trafiali do niej i zastawali beztroską gospodynię śpiącą podejrzanie twardym snem na hamaku pod drzewami bądź wyotwierany pusty dom zapraszający złodzieja. Teraz była niecodziennie czujna. Wyglądała z chaty nieco lękliwie, lecz nie potrafiła powstrzymać pokusy obserwowania tego, co działo się poza jej czterema ścianami. Wystarczyło, aby z jednej z dzikich jabłonek spadło malutkie jabłuszko, a już mierzyła je podejrzliwym wzrokiem, jakby spodziewała się, że sam czart przechadzał się po ogrodzie i trącał gałęzie.
Nie czart — widma.
Miotlarkę ujrzała, ledwie ta pojawiła się na horyzoncie chmurnego przedpołudnia. Ostatni miotlarz, jaki przeciął niebo nad jej domem, okazał się Śmierciożercą i otworzył wieczór, który zaprowadził ich oboje pod próg Kniejowej zgrozy — to widmo strachu czarownica wciąż czuła od czasu do czasu na karku. Obserwowała więc zbliżającą się sylwetkę w napięciu, które rozproszyło się, ledwie rozpoznała w niej znajomą twarz.
Gdy Ceolsige zbliżyła się do domku, Helloise nie próbowała na siłę kryć tego, że była nieco bardziej zmęczona niż zwykle. Wszyscy w Anglii byli zmęczeni. I choć nie ukrywała ani zmęczenia, ani czujności w skoncentrowanym spojrzeniu — tym spojrzeniu, które zwykle błądziło swobodnie po wszystkim dookoła — to nie dała po sobie poznać samego zdenerwowania.
Wyszła jej na powitanie, powłócząc po deskach tarasu przydługą spódnicą wymiętej ochrowej szaty. Łapała kontakt wzrokowy z Burke w swoje oblicze łagodne i zapraszające; niezdradzające tego, jak wytrącona z równowagi była ostatnio czarownica.


dotknij trawy
Czarodziej
Wysoka na 175cm i szczupła kobieta o długich blond włosach luźno okalających nieco podłużną twarz o chłodnej cerze, błękitnych oczach i rubinowych ustach. Ubrana zazwyczaj schludnie i klasycznie w długą spódnicę i pasującą koszulę, którą okrywa tradycyjną szatą. Całość najczęściej w barwach czerni i zieleni z deseniami czerwieni i fioletu oraz kontrastującym eleganckim dodatkiem. Jej uroda idealnie współgra z melodyjnym głosem, bezbłędną dykcją oraz naturalną gracją ruchów. Niezależenie od miejsca i sytuacji sprawia wrażenie jakby zawsze była właściwą osobą we właściwym miejscu.

Ceolsige Burke
#2
13.10.2025, 14:41  ✶  
Niedzielny poranek zastał ją w pokoiku gościnnym rodziców. Po spalonej nocy starała się ich częściej odwiedzać... z różnych powodów. Niestety poranki u rodziców miały w sobie coś kusząco rozleniwiającego i powolnie uspokajającego. Trochę jak wieczór przy kominku z książką albo konkretny eliksir.

Toteż swobodnie wybrała się w podróż do Doliny na miotle. Pęd lodowatego, wilgotnego powietrza przynosił życia niemal jak chłód nadchodzącej śmierci. Leciała zaraz za deszczowymi chmurami, które zdawały się zraszać ziemię specjalnie przed nią, wypełniając powietrze charakterystycznym zapachem. Poświęciła tą chwilę by oddać się dziecięcej radości z nieskrępowanego latania zanim poważne sprawy wyciągną ku niej swoje kuszące dłonie. Jeszcze w locie zrezygnowała z kaptura i szala na rzecz chłodnych podmuchów na policzkach, które szarpały jej gruby luźnym warkoczem blond włosów.

Prawie z żalem przyjęła widok znajomej, dziwacznej, wiedźmiej chatki. Spowolniła lot, składając się do lądowania niemal jak w szkole. Dobrze jest poszaleć na wysokości ale przy ziemi manewrowała ostrożnie i z rozwagą. Butami, z chlupotem błota dotknęła ziemi i zsiadła z miotły. Specjalnie na ta okazję dobrała szarą spódnicę sięgającą ledwo za kolana oraz szary miotlarski płaszcz. Poprawiła spora skórzaną torbę przerzuconą przez ramię i przestawiła wajchę na miotle, która momentalnie zgięła się w dwóch przegubach z charakterystycznym klikiem ukrytych zapadek i trybików. Miotłę, która teraz przypominała zgrabną witkową paczkę, przerzuciła na pasku, przez ramię.

Na widok Helloise wyraźnie się rozpromieniła na rumianej od chłodu twarzy. Reakcja byłą dość szczera niezależnie od tego czy wynikała z widoku ekscentrycznej czarownicy czy z adrenaliny towarzyszącej podróży. Zaciągnęła się  charakterystyczną mieszaniną zapachów. Ruszyła do wiedźmy dziarskim krokiem, niepomna na chlapanie butów.

- Cieszę się widząc Cię w dobrym zdrowiu moja droga. - Przywitała się zwyczajowym melodyjnym, uprzejmym głosem. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam o tak wczesnej porze. Musiałam koniecznie sprawdzić na własne oczy jak przygotowania do Mabon. Sprawy wydają się stabilizować?
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Helloise (430), Ceolsige Burke (301)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa