• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
Jesień 1972, 8 września - Spalona Noc // Faza II: Electric Boogaloo

Jesień 1972, 8 września - Spalona Noc // Faza II: Electric Boogaloo
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#1
30.05.2025, 21:00  ✶  
Trójka pierdolniętych na Ulicy Horyzontalnej

Spalona Noc, po godzinie 22

 

Dobra noc musi zacząć się od ogromnego pożaru, a potem tylko napięcie powinno stopniowo rosnąć. Ze spotkania z Ambrosie wyszedł dość rozemocjonowany. Niekoniecznie planował, żeby zakończyło się to dokładnie tak jak się stało, ale podświadomie czuł, że wyjątkowo niewiele potrzebował, żeby się dzisiaj odpalić. A McKinnon jak to ona, potrafiła go poirytować jak mało która trzpiotka. Żądza skarcenia jej, sprawienia bólu i doprowadzenia jej do łez mieszała się nieustanie z gorączkowym pożądaniem. Z tego nigdy nie mogła wyjść nienaruszona. Najważniejsze jednak, że swoje załatwił i miał pewność, że miejsce zostanie odpowiednio przyszykowane na nadejście śmierciożerczej braci pod sam koniec ich działań. Że nie będzie jej tam, kiedy reszta się zejdzie w jej miejscu.

- C'est une chose trop grave pour la confier à des militaires... Tak zwykł powtarzać najbardziej poszukiwanemu artyście w kraju, kiedy widział w jego postawie, że w niesmak mu są niektóre rzeczy jakie mu zleca. Wojna jest zbyt ważna, by zlecać ją wojskowym. Dlatego to tacy czarnoksiężnicy jak on, Briell, czy Blackówna musieli brać niektóre sprawy we własne spaczone dłonie, by mieć pewność, że zostaną odpowiednio dobrze spaczone. Choć strzelanie w sowy mogło się wydawać dość prymitywne w swojej odsłonie, zdecydowanie bardziej kiedy zestawiali to ze swoimi oczekiwaniami, wobec tego czym pragnęli się odznaczyć tej nocy całą trójką. Bellatrix nie musiał na szczęście tłumaczyć, że nawet tak drobne rzeczy są bardzo istotne w szerszym rozumieniu. Dołączył do nich, nie mając poczucia, że coś stracił. Bawił się pewnie równie dobrze co oni. Byle tylko, żeby oni nie bawili się zbyt dobrze. Choć nie poruszał tego w głos, a jego twarz przykryta maską również niczego nie sugerowała, dalej nie podobała mu się wizja zbyt bliskiego pouchwalania się z mroczną księżniczką Kromlechu. Dobrze wiedział, że Trixii jest podatna na mordercze, spaczone wibracje. Miał nadzieję, że w tę chwilę, którą zostawił ich samych we dwójkę, nie zaszedł żaden zbyteczny mezalians. Słodka Bellatrix była zbyt ważna, zbyt cenna i zbyt zdolna, żeby wpadła w tak zdegenerowane łapska imigranta bez przyszłości jak te Briella. Z całym szacunkiem, ale to co królewskie w swojej całej gracji i dostojności, nie należało się nikomu o tak podupadłemu stanu.

Dostrzegł ich z oddali i przyśpieszył kroku. Po drodze wśród kłębów dymu ujrzał jak jakiś czarodziejski sanitariusz próbuje ratować jakiegoś poszkodowanego, prawdopodobnie przez te samą morderczą dwójkę, których widział przed momentem. Języki ognia wystrzeliwały co raz w górę z okolicznych budynków. Za pomocą translokacji, jeden z takich pożeranych przez piekło obiektów chciał zawalić na ulicę, na której ratownik, próbował ocalić komuś życie. Przy okazji powstałe rumowisko zablokuje ten fragment ulicy i utrudni poruszanie się po niej.


◉◉◉○○ translokacja 
Rzut Z 1d100 - 26
Akcja nieudana


- Nie moja tonacja, gdy zaczynają grać organy rządzące. Odezwał się na nowo, po krótkiej rozłące ze swoją drużyną, śmiejąc się pełen cynizmu.


your new trauma
unbothered. moisturized. happy. on diagon alley, killing innocent people. focused. flourishing.
Ścigany przez prawo, lecz nie każdy czarodziej od razu skojarzy jego twarz. Błękit intrygująco pięknych oczu, tak jasny jak wiosenne niebo, zdaje się skrywać pod sobą coś innego - ciemność, jakiej nie da się uchwycić słowami. Jego postura, choć nie wykazuje nadmiernego umięśnienia, emanuje przekonaniem o własnej wyższości. Niezbyt wysoki (mierzy 175 centymetrów wzrostu), ale z pewnym nieuchwytnym urokiem, nosi ze sobą aurę tajemniczości, której źródło ukryte jest w zakamarkach przeżartej melancholią duszy. To, co sprawia, że spojrzenia przylgną do niego jak dźwięki do ciszy, to nie tylko atrakcyjność zewnętrzna, ale coś w nim, co przyciąga i odpycha jednocześnie. Nie jest stary, ale jego oblicze nosi na sobie wyraźny ciężar czasu.

Umbriel Degenhardt
#2
24.06.2025, 01:03  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.06.2025, 01:05 przez Eutierria.)  
Degenhardt zdawał sobie sprawę z tego, że zgadzając się na warunki Louvaina pisał się na wykonywanie rzeczy, które go zadziwią, ale dzisiejszy atak na Londyn był rzeczą tak niespodziewaną, że nawet dumny jak paw muzyk kompletnie w tę sytuację zwątpił. Dlaczego tutaj byli? Dlaczego tak nagle? Nie znał Voldemorta i nie żywił nawet częściowej wiary w jego słowa, a nawet gdyby – to wszystko wydawało mu się zadziwiające i pokraczne, jedynym co utrzymywało go w ryzach, było...

Zaskoczenie.

Nigdy nie widział, aby ktoś był spontanicznie zdolny do zasiania gdziekolwiek jakiejś destrukcji. Bellatrix, której działania były wręcz gamą porażek w różnym natężeniu, nie musiała naprawiać ich sukcesami – sama jej obecność, podkreślona przez absolutną masakrę całego tego Emberfall, wzbudzała w ludziach wystarczające przerażenie.

Poczuł coś nowego: zazdrość. Kiedy on przesuwał powiewem wiatru kupę gruzu, którą próbował zagrodzić przejście na Pokątną, Lord Voldemort sprawiał, że jego jakże barwny pseudonim rozsławi się nie tylko w Europie, ale i na całym świecie. Szaleniec, któremu udało się stworzyć piekło w stolicy Anglii i nikt do końca nie wiedział, o co mu chodzi. Czy Louvain wiedział? Był na tyle istotnym pionkiem w grze, aby usłyszeć o tym choćby słowo, czy zwyczajnie posiadał tak wiele zaufania w słowa swojego Mistrza, aby teraz kroczyć tak dumnie, niby bez wzruszeń i zawahań. Jakby nie bał się aresztowań, nie dopuszczał przedwczesnego końca.

Pianista zatrzymał się w miejscu i odetchnął głęboko, nawet jeżeli nie było to wskazane przy tak wielkiej ilości gryzącego dymu. Zdawał sobie sprawę z tego, że idąca tuż obok czarownica najpewniej mu zawtóruje – i dobrze, bo nie chciał, aby oberwała którymś z lecących odłamków.

Rzut Z 1d100 - 87
Sukces!

Inkantacja była udana. W przeciwieństwie do Lestrange'a, który spotkał się z porażką, Umbriel skutecznie odciął jedną z bocznych alejek – zablokował potencjalnym uciekinierom jedyną drogę ucieczki do głównej ulicy. Mało poetycka śmierć – paść od sterty śmieci blokujących przejście w chwili, kiedy zaledwie kilkanaście kroków dzieli cię od Kotła.


they should be
t e r r i f i e d
of me
your new trauma
unbothered. moisturized. happy. on diagon alley, killing innocent people. focused. flourishing.
Ścigany przez prawo, lecz nie każdy czarodziej od razu skojarzy jego twarz. Błękit intrygująco pięknych oczu, tak jasny jak wiosenne niebo, zdaje się skrywać pod sobą coś innego - ciemność, jakiej nie da się uchwycić słowami. Jego postura, choć nie wykazuje nadmiernego umięśnienia, emanuje przekonaniem o własnej wyższości. Niezbyt wysoki (mierzy 175 centymetrów wzrostu), ale z pewnym nieuchwytnym urokiem, nosi ze sobą aurę tajemniczości, której źródło ukryte jest w zakamarkach przeżartej melancholią duszy. To, co sprawia, że spojrzenia przylgną do niego jak dźwięki do ciszy, to nie tylko atrakcyjność zewnętrzna, ale coś w nim, co przyciąga i odpycha jednocześnie. Nie jest stary, ale jego oblicze nosi na sobie wyraźny ciężar czasu.

Umbriel Degenhardt
#3
24.06.2025, 01:16  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.06.2025, 01:18 przez Eutierria.)  
– Nie zapytam nawet skąd ten śmiech.

W swojej postawie Degenhardt był wciąż przerażająco wręcz spokojny i zobojętniały. Nie było tutaj miejsca na obojętność, ale jego zmęczona twarz wyrażała absolutną nicość w sposób, w jaki chyba tylko on potrafił to zrobić. Mówił o końcu dawnego życia i początku nowego z takim wyrazem twarzy, jakby odczytywał fragmenty zielnika na lekcji w Szkole Magii. Dlaczego? Ten, kto go znał, pamiętał pewnie, że chociaż dotykając klawiszy fortepianu, wyglądał dokładnie tak jak teraz, to przecież potrafił się bawić – płacił raz nawet reporterowi za spalenie jego pijackiego zdjęcia, zanim zobaczy je dyrygent lokalnej opery.

Nic z tego Degenhardta w nim teraz nie było, nawet jeżeli w podejściu do młodszej od nich kobiety był wyjątkowo, do bólu wręcz delikatny.

Już się nieco zmęczył. W tym zarzewiu pewnie nie powinien, ale i tak oddawał się uzależnieniu – wyciągnął papierosa i odpaliłby go zapewne, gdyby jakiś wariat nie śmiał rzucić w jego kierunku szklaną butelką, a następnie nie czmychnął, zapewne z zamiarem ucieczki dokładnie tą drogą, którą Naśladowca zdążył zablokować udanym zaklęciem. Widząc to, w zestawieniu z jego zatrzymaniem się przed kupą gruzu, Umbriel wywrócił oczami.

Wciąż z absurdalnym spokojem (nawet jeżeli wewnętrznie gotował się przez to, że ta przerwa na papierosa oddaliła się niebezpiecznie) na androgenicznej twarzy, spojrzał na niego i wzruszył ramionami. Nieszczególnie krył wybrzmiewające w tym wszystkim rozczarowanie.

– Partyzantka ma zwykle jakieś głębsze plany... – powiedział i machnął różdżką, chcąc podsycić i tak widoczny już na twarzy jegomościa szok. Urok – nieszczególnie paskudny, ale taki upokarzający – taki każący mu dołączyć do akcji. Niech pozbiera więcej śmieci i porozrzuca je na tej stercie gruzu. Niech wysypie tam zawartość okolicznego śmietnika, niech pozbiera rękoma kawałki rozbitej, szklanej butelki i dołoży je na stos...

Rzut PO 1d100 - 39
Slaby sukces...

To było jednak działanie skomplikowane, a i on nieszczególnie chętnie współpracował... Oklumenta? Umbriel nie mógł tego wiedzieć, ale od niechcenia obserwował, jak jego głowa protestuje na widok szkła wbijającego się w palec. Oprzytomniał o wiele szybciej, niż czarnoksiężnik sobie tego życzył.


they should be
t e r r i f i e d
of me
Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#4
01.07.2025, 13:51  ✶  

Bella była zmęczona. Odkąd tylko pojawiła się tutaj w swojej masce by siać zniszczenie czuła się okropnie. Najwyraźniej powinna przywiązywać większą wagę do odpoczynku. Wydawało jej się, że może udźwignąć naprawdę wiele, jej ciało jednak postanowiło przypominać młodej Blackównie o tym, że jest tylko człowiekiem.

Z początku towarzyszyła jej ekscytacja, teraz raczej rozczarowanie swoimi porażkami. Nie była przyzwyczajona do tego, że coś jej się nie udaje, a ta noc była pełna jej niepowodzeń. Cóż, jakoś będzie musiała to przetrawić, poradzić sobie z tym. Nie wątpiła w to, że zostanie jej to wybaczone, na pewno wszyscy będą pamiętać, że zawiodła. Przyjdzie moment, w którym będzie musiała dokonać analizy wszystkiego, co się wydarzyło, zastanowić się nad swoją przyszłością, może to czas, żeby rzucić pracę i w pełni poświęcić się wspieraniu Voldemorta? Kto wie.

Machnęła różdżką, żeby zawtórować mężczyznom w sianiu zniszczenia, chciała zrobić to samo, co Umbriel, dorzucić swoje kamyki do tego, żeby ci ludzie odeszli w męczarniach. Wycelowała w dach, który miał się na nich zsypać.


◉◉◉○○ kształtowanie
Rzut Z 1d100 - 18
Akcja nieudana


Czy udało jej się to zaklęcie, czy nie - zniknęła w jednej z alejek, ruszyła się dalej, być może tam jeszcze będzie potrzebna.


Postać opuszcza sesję
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#5
01.07.2025, 14:42  ✶  

Strop i ściana budynku nad którą medyk ratował komuś życie okazała się o wiele bardziej sztywna w pionie, niż sobie to zakładał w myślach. Nie chciała ani drgnąć. Kolejny niewypał, który wolałby zatrzymać tylko dla siebie, no ale cóż. Było jak było. Jego starania niestety jednak nie działy się w próżni i ktoś musiał go zaobserwować. Najpierw poczuł uderzenie kamienia w ramię. Kiedy odwrócił się zauważył śmiejącą się mordę i palec wskazujący centralnie na niego. Jakiś brawurowy młodzik, może nawet wiekiem zbliżony do Louvaina, naśmiewał się z jego nieudolności w rzucanych zaklęciach. I to prosto w jego maskę. Nawet nie zamierzał uciekać, kiedy skrzyżowali spojrzenia, a jedynie złapał się w boki jak cwaniak i prowokował go do dalszych posunięć. Wszystkie jego pieski są takie mierne, czy tylko ty się trafiłeś taki kiepski?

Louvain nawet i bez śmierciożerczej maski był bardzo skłonny na odpowiadanie na wszelakie zaczepki. Konfliktowość co jego cecha popisowa, kiedy mógł sobie pozwolić na bycie młodym szczeniakiem z uśmiechem cwaniaczka. Bez zawahania wymierzył różdżką w kierunku roustującego go gówniarza z zamiarem dostarczenia mu najgorszych tortur jakie tylko dane było mu w życiu doświadczyć. Ciekawe jak będzie brzmiał jego śmiech kiedy Crucio będzie rozdzierało go wewnętrznie, aż do agonii. Nie potrzebował zbyt wiele więcej bodźców do tego, by jego spaczenie wzburzyło się w nim na tyle, aby móc wyprowadzić czarnomagiczne, nekromantyczne zaklęcie. Właściwie jeśli chodziło o Lestranga była to nieco nowość w jego arsenale, więc jego głód na dostarczanie cierpień był kompletnie niezaspokojony. Podłe i niecne zamiary były podstawą do czarnej magii, a Emberfall stwarzało do tego wręcz idealne warunki. Machnął więc różdżką w kierunku zuchwałego młodego mężczyzny z zamiarem złamania go przez zaklęcie torturujące.


nekromancja, cruciatus
Rzut Z 1d100 - 51
Sukces!


your new trauma
unbothered. moisturized. happy. on diagon alley, killing innocent people. focused. flourishing.
Ścigany przez prawo, lecz nie każdy czarodziej od razu skojarzy jego twarz. Błękit intrygująco pięknych oczu, tak jasny jak wiosenne niebo, zdaje się skrywać pod sobą coś innego - ciemność, jakiej nie da się uchwycić słowami. Jego postura, choć nie wykazuje nadmiernego umięśnienia, emanuje przekonaniem o własnej wyższości. Niezbyt wysoki (mierzy 175 centymetrów wzrostu), ale z pewnym nieuchwytnym urokiem, nosi ze sobą aurę tajemniczości, której źródło ukryte jest w zakamarkach przeżartej melancholią duszy. To, co sprawia, że spojrzenia przylgną do niego jak dźwięki do ciszy, to nie tylko atrakcyjność zewnętrzna, ale coś w nim, co przyciąga i odpycha jednocześnie. Nie jest stary, ale jego oblicze nosi na sobie wyraźny ciężar czasu.

Umbriel Degenhardt
#6
06.07.2025, 20:27  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.07.2025, 20:28 przez Umbriel Degenhardt.)  
Porażka Bellatrix w żaden sposób Umbriela nie zainteresowała. W gruncie rzeczy to gdyby nie kilka osuwających się na chodnik dachówek, nawet nie zauważyłby jej obecności, bo był zbyt zaaferowany tym, że nie do końca wyszło mu jego własne zaklęcie – i chociaż niektórzy powiedzieliby o sukcesie – on dostrzegał w tym własną niedoskonałość, a to nie pozwalało mu nie skwitować całości miną wyrażającą frustrację i niezadowolenie. Mężczyzna, który się z tego uwolnił przedwcześnie i próbował ratować sytuację wbrew woli czarnoksiężnika, miał wyjątkowego pecha – bo Umbriel sfrustrowany tym co się wydarzyło, wykorzystał swoją energię do wdarcia się bezpośrednio do jego głowy i zabawienia się tą koncepcją w sposób o wiele dramatyczniejszy – machnął różdżką i spróbował zmusić go do dotknięcia rozżarzonych śmieci blokujących drogę gołymi rękoma. Sztuczne materiały toczące się od ognia miały przylgnąć do jego ciała i pozostawić na nim rany, których nie da się łatwo pozbyć. Niemiła pamiątka za próbę uzyskania wolności.

Rzut PO 1d100 - 75
Sukces!

I to zadziałało. Dopiero widząc, że dopełnił ten obrazek nędzy i rozpaczy był w stanie odejść. Razem z Lestrangem zniknęli w jednej z bocznych alejek.

Koniec sesji


they should be
t e r r i f i e d
of me
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Louvain Lestrange (1150), Bellatrix Black (193), Umbriel Degenhardt (830)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa