Spalona Noc, po godzinie 22
Dobra noc musi zacząć się od ogromnego pożaru, a potem tylko napięcie powinno stopniowo rosnąć. Ze spotkania z Ambrosie wyszedł dość rozemocjonowany. Niekoniecznie planował, żeby zakończyło się to dokładnie tak jak się stało, ale podświadomie czuł, że wyjątkowo niewiele potrzebował, żeby się dzisiaj odpalić. A McKinnon jak to ona, potrafiła go poirytować jak mało która trzpiotka. Żądza skarcenia jej, sprawienia bólu i doprowadzenia jej do łez mieszała się nieustanie z gorączkowym pożądaniem. Z tego nigdy nie mogła wyjść nienaruszona. Najważniejsze jednak, że swoje załatwił i miał pewność, że miejsce zostanie odpowiednio przyszykowane na nadejście śmierciożerczej braci pod sam koniec ich działań. Że nie będzie jej tam, kiedy reszta się zejdzie w jej miejscu.
- C'est une chose trop grave pour la confier à des militaires... Tak zwykł powtarzać najbardziej poszukiwanemu artyście w kraju, kiedy widział w jego postawie, że w niesmak mu są niektóre rzeczy jakie mu zleca. Wojna jest zbyt ważna, by zlecać ją wojskowym. Dlatego to tacy czarnoksiężnicy jak on, Briell, czy Blackówna musieli brać niektóre sprawy we własne spaczone dłonie, by mieć pewność, że zostaną odpowiednio dobrze spaczone. Choć strzelanie w sowy mogło się wydawać dość prymitywne w swojej odsłonie, zdecydowanie bardziej kiedy zestawiali to ze swoimi oczekiwaniami, wobec tego czym pragnęli się odznaczyć tej nocy całą trójką. Bellatrix nie musiał na szczęście tłumaczyć, że nawet tak drobne rzeczy są bardzo istotne w szerszym rozumieniu. Dołączył do nich, nie mając poczucia, że coś stracił. Bawił się pewnie równie dobrze co oni. Byle tylko, żeby oni nie bawili się zbyt dobrze. Choć nie poruszał tego w głos, a jego twarz przykryta maską również niczego nie sugerowała, dalej nie podobała mu się wizja zbyt bliskiego pouchwalania się z mroczną księżniczką Kromlechu. Dobrze wiedział, że Trixii jest podatna na mordercze, spaczone wibracje. Miał nadzieję, że w tę chwilę, którą zostawił ich samych we dwójkę, nie zaszedł żaden zbyteczny mezalians. Słodka Bellatrix była zbyt ważna, zbyt cenna i zbyt zdolna, żeby wpadła w tak zdegenerowane łapska imigranta bez przyszłości jak te Briella. Z całym szacunkiem, ale to co królewskie w swojej całej gracji i dostojności, nie należało się nikomu o tak podupadłemu stanu.
Dostrzegł ich z oddali i przyśpieszył kroku. Po drodze wśród kłębów dymu ujrzał jak jakiś czarodziejski sanitariusz próbuje ratować jakiegoś poszkodowanego, prawdopodobnie przez te samą morderczą dwójkę, których widział przed momentem. Języki ognia wystrzeliwały co raz w górę z okolicznych budynków. Za pomocą translokacji, jeden z takich pożeranych przez piekło obiektów chciał zawalić na ulicę, na której ratownik, próbował ocalić komuś życie. Przy okazji powstałe rumowisko zablokuje ten fragment ulicy i utrudni poruszanie się po niej.
◉◉◉○○ translokacja
Akcja nieudana
- Nie moja tonacja, gdy zaczynają grać organy rządzące. Odezwał się na nowo, po krótkiej rozłące ze swoją drużyną, śmiejąc się pełen cynizmu.