23.11.2024, 23:42 ✶
Jonathan skrzywił się na tę rozmowę o samobójstwie, bo może i nie brał tej teorii pod uwagę tak bardzo jak chyba Anthony, jak i nie był tak sceptyczny wobec niej jak Charlotte, ale... Ale to mu się w tym momencie wydało straszniejsze, niż morderstwo.
Gryfoński duch i rodzący się kompleks bohatera dalej jednak silnie trzymały się młodego Selwyna, nabuzowanego dodatkowo swoim własnym monologiem, tak że gdy Anthony zgodził się, aby poszli spotkać się z Martą, a Charlotte dodatkowo potwierdziła, że Warren jest duchem, posłał Shafiqowi promienny uśmiech wdzięczności. Niestety Lottie miała najwyraźniej inne plany.
– Ale... – zaczął zbity z tropu, bo do tej pory zakładał, że to Tony'ego trzeba będzie dłużej przekonywać, ale zanim spróbował wysunąć jakieś argumenty zmarszczył brwi, bo dotarły do niego inne słowa Lottie. – Hej! Co to miało znaczyć, że spodziewałabyś się mnie w damskiej łazience? – Nie po to lubił dziewczyny, aby nachodzić je w takim miejscu! Nikogo w ogóle nie chciałby nachodzić w łazience! – A antagonizowanie rodów jeszcze bardziej może wszystko pogorszyć, tak że ktoś postanowi tym bardziej postawić na celowniku mugolaków. Poza tym, to może być dopiero początek, a dyrektor i nauczyciele mogą coś przegapic. Zresztą Marta może być bardziej rozmowna wobec nas niż nauczycieli. Albo dopiero teraz sobie coś przypomni. Poza tym lepiej spróbować, niż nie – próbował przekonać przyjaciółkę, ale młoda Crouch najwyraźniej nie dała się przekonać, więc po prostu odpuścił i pozwolił jej odejść, przenosząc spojrzenie na Anthony'ego. Chciał iść zobaczyć Martę, chciał rozwiązać tę sprawę, chciał pomóc jej, im i całej szkole, ale... Ale bał się sam stanąć twarzą w twarz ze zjawą ich martwej koleżanki z roku i teraz bał się, źe po słowach Lottie sam Shafiq uzna, że był to głupi pomysł.
– Słuchaj – zaczął, ręką masując kark w pewnej niezręczności. – Nie musisz iść ze mną jeśli nie chcesz. Może Charlotte ma rację, że to głupie, a nie ma sensu, abyśmy obaj tak ryzykowali. – Co było silniejsze w młodym Selwynie? Strach przed spotkaniem ze śmiercią kogoś kogo znał, czy strach, że nie zrobi tyle ile by mógł? – Ja sam pójdę i przekażę ci co i jak. Ty po prostu powiedz Morphiemu, że... – Co się mówiło swojemu przyjacielowi, który znalazł ciało ich koleżanki z roku? Nie miał pojęcia. Na pewno nie: przynajmniej jest coś w tym życiu czego pewnie nie przewidziałeś. – Aby się trzymał i że jak coś to może na nas wszystkich liczyć. Tak wiesz co, idź do niego, on cię teraz pewnie potrzebuje bardziej, niż ja. — powiedział, posyłając mu szeroki uśmiech. Mówił szczerze. Już zdecydował co powinni zrobić i że miejsce Anthony'ego nie było teraz przy nim, nawet jeśli stresował się tym co miał zaraz zrobić.
– A i... – położył mu rękę na ramieniu. – Uważaj na siebie dobrze? I gdyby coś się działo... Ktoś ciebie nachodzić. Powiedz mi, dobrze? – Anthony nie był mugolakiem, a jednak Jonathan nagle zaczął się martwić, że po szkole grasować może ktoś, kto nie tyle co atakuje osoby mugolskiego pochodzenia, a też przypadkowe ofiary, które z jakiegoś powodu mu nie podpasują. – Morphiemu też to powiedz. I Lottie jeśli ją spotkasz, nawet jeśli pewnie to wyśmieje.
A potem w tym przypływie troski i sprzecznych emocji wywołanych śmiercią Marty, po prostu Anthony'ego jeszcze przytulił.