17.04.2025, 22:18 ✶
Tak to już w bywało, że porządne gospodarstwo zabierało sporo czasu z życia jego właściciela, ale Bertie nigdy nie narzekał na to, że miał dużo roboty. Podobno praca uszlachetniała i zdawać by się mogło, ze Bott brał sobie tę maksymę do serca, a dodatkowo czerpał z fizycznej, nieprzystojącej czarodziejom pracy, faktyczną przyjemność. Było coś miłego w tym uczuciu które pojawiało się, kiedy można było oglądać jak coś było tworzone własnymi dłońmi. Magia była zwyczajnie łatwa. Poręczna - owszem, ale nawet jeśli czerpała z emocji, to dla niego z pewien sposób też obdzierała z nich pewne czynności.
Tego wieczora nie był sam, bo towarzyszył mu jeden z jego pracowników, którzy pomagali mu i zajmowali się gospodarstwem pod jego nieobecność. Kochał Dolinę, ale równie dużo czasu spędzał w Londynie i innych miastach, wszędzie tam gdzie wywiewały go cukiernicze popisy i zaproszenia. Był rozchwytywany, ale nie narzekał. W końcu sam doszedł do tego, wykuwając swój sukces z cierpliwością i szczyptą szczęścia.
Spojrzał na mężczyznę, ocierając zwilgotniałe czoło wierzchem dłoni, a potem sięgnął spojrzeniem wzdłuż padoku; niebo czerwieniło się i ciemniało, więc powinni kończyć pracę i zwijać się do domu.
- Co powiesz na piwo, zanim wrócisz do domu? - zapytał, uśmiechając się jowialnie. - Własnej roboty, mój eksperymentalny przepis. Tym razem postanowiłem dodać nieco raptuśnika, odpowiednio zmniejszając dawkę. Liczę na przełom i że nie zaśmiejemy się do nieprzytomności!
Tego wieczora nie był sam, bo towarzyszył mu jeden z jego pracowników, którzy pomagali mu i zajmowali się gospodarstwem pod jego nieobecność. Kochał Dolinę, ale równie dużo czasu spędzał w Londynie i innych miastach, wszędzie tam gdzie wywiewały go cukiernicze popisy i zaproszenia. Był rozchwytywany, ale nie narzekał. W końcu sam doszedł do tego, wykuwając swój sukces z cierpliwością i szczyptą szczęścia.
Spojrzał na mężczyznę, ocierając zwilgotniałe czoło wierzchem dłoni, a potem sięgnął spojrzeniem wzdłuż padoku; niebo czerwieniło się i ciemniało, więc powinni kończyć pracę i zwijać się do domu.
- Co powiesz na piwo, zanim wrócisz do domu? - zapytał, uśmiechając się jowialnie. - Własnej roboty, mój eksperymentalny przepis. Tym razem postanowiłem dodać nieco raptuśnika, odpowiednio zmniejszając dawkę. Liczę na przełom i że nie zaśmiejemy się do nieprzytomności!