Jego spojrzenie na boki zostało mylnie odebrane jako próba znalezienia miejsca ucieczki. Już o ucieczce nie myślał. To znaczy - myślał w czasie przeszłym. Że dobrze by było się stąd zmyć... ale Brenna. I to było GDYBY Brenna się nie pojawiła. Za to wyceniał sytuację, w jakiej się znalazł. Ilość różdżek skierowanych. nawet jednak lepiej, że tak to zostało zrozumiane, bo kiedy już się tak porozglądał, kiedy było całkowicie jasne, w jakiej jest sytuacji i gdzie ona go zaprowadzi tooo postanowił robić to, co dobrze mu wychodziło, czyli... grać kretyna.
- Coooooooooo... - Żachnął się, taki skrzywiony, rozkładając trochę ręce w akcie swojej dezaprobaty. Brenna nie była mała, Sauriel nie był mały, chociaż nie był dwudrzwiową szafą to miał swoje w ramionach. Dobrze odżywione dziecko. - No trochę mnie poniosło, pani władzo, ale żeby aż taaak? - Sauriel nie był dobrym aktorem oprócz jednej roli - wchodzenie w rolę rasowego szympansa. Teraz Brenna miała jego rączki w pełni na widoku i pewność, że nic nimi nie kombinował. I nie bawił się różdżką. Z jakiegoś powodu wcale nie zabrzmiało to jednoznacznie, kiedy już to napisałam. Chciał cofnąć rąsie do siebie, ale się jakby rozmyślił, czy zwątpił. No lepiej, żeby kobieta je jednak na widoku miała. Sprawiała wrażenie takiej... spiętej. - No dobra, dobra... cokolwiek uważasz. - Powiedział lakonicznie, teatralnie wręcz wywracając oczami. Trudno, sam sobie był winien tej sytuacji. W zasadzie przypierdolił facetowi. Niech ucieka. I niech czeka grzecznie, aż znowu go znajdziesz, a tym razem już będziesz o wiele bardziej cierpliwy.
- Pani władzo, ale no stoję grzecznie, tak? Co mam kurwa zaproszenie jeszcze wysłać? Albo, oo... - Sauriel uśmiechnął się paskudnie, bardzo sprośnie, lustrując Brennę spojrzeniem od góry do dołu. - Lubisz zabawę z kajdankami? Taka wysportowana, na pewno tak. - Obleśny, paskudny... można by wymieniać sporo epitetów pasujących do jego zachowania aktualnego. Tak czy siak wyciągnął teraz łapska do Brenny, ale w ten sposób, jakby je wręcz podsuwał do zakucia, nie że do niej sięgał czy coś w tym stylu. To dopiero byłoby obrzydliwe, nawet za bardzo jak na jego miarę.
![[Obrazek: klt4M5W.gif]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=klt4M5W.gif)
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.