• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 14 Dalej »
[02.69] Another one bites the dust | Louvain & Millie

[02.69] Another one bites the dust | Louvain & Millie
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#11
17.07.2024, 18:50  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.08.2024, 09:47 przez Millie Moody.)  

[+]niszczenie mebli
Jej nowy wierzchowiec bardzo pracował na to, by zmyć niesmak z ust po braku wybuchowej niespodzianki na swoim przyjęciu. W międzyczasie odpaliła kolejną fajkę, dotleniając się i oceniając krytycznie przestrzenie, bez większego zaangażowania. No może jakieś emocjonalne struny wzbudziło w niej łoże, które zdecydowanie nosiło w sobie znamiona przechodniego. Może powinna swojego pieska zapytać o aktualne szczepienia? W ostateczności zrezygnowała z tego, bo przecież kto nie ryzykuje ten nie ma, a ona była już dawno, dawno po służbie.

Wypuściła smycz z dłoni, aby mógł doczołgać się do swojego nowego miejsca w świecie – nastąpiło wrogie przejęcie jego włości, a kto normalny wpuszczałby psa do łóżka, toć to z dworu przynosi pchły i inną zarazę. Uczyniła z lansiarskiej komódki swoją popielniczkę a potem krytycznie zlustrowała z pozoru tylko zmęczonego mężczyznę. Wszystkie znaki na niebie i zdecydowanie te sterczące od ziemi świadczyły o tym, że bynajmniej nie jest zmęczony. Czegoś jej jednak brakowało, aby dopełnić tego obrazka, pan lubił rysunki na swoim ciele, dobrze byłoby chociaż na jedną noc wywietrzyć mu mózg, by przypadkiem w trakcie nie pomylił jej imienia. Choć może bielizna wciśnięta między zęby na sam początek skutecznie zapobiegłaby tej nieprzyjemności? Kalkulowała niespiesznie, bez skórzanego pasa w ręku, ale wciąż trzymając mocno ten mentalny. Oceniając, pisząc scenariusz, oddychając tytoniem, podnieceniem i krwią.

W końcu przysiadła koło niego, wpychając brutalnie własne kolano między rozłożone prowokacyjnie nogi. Dwa palce przejechały po okrwawionej dłoni, a złociste oczy zafiksowały się na twarzy Louviana, powyżej linii brwi. Trzeba było go podpisać. Na jedną noc. Oznaczyć ofiarnego kozła, nim pogrąży się w lepkiej nicości zapomnienia. Onyksowe opuszki dotknęły czoła, pchając głowę na ramę łoża. Kreska w górę i skos, jakby miało to być M. Jak Mildred. Łagodna siła jednak nie wchodziła w grę. Wewnętrzna linia ciągnięta po skosie sięgnęła nieco za daleko, by zaraz potem ponownie wystrzelić górę, i w bok, symetrycznie, znacząc drugą przekątną.

dagaz

Runa opadła zaborczo na ciało i umysł, a na twarzy drobnej dziewczyny pojawił się zjadliwy uśmiech, gdy słone od potu i metaliczne od krwi palce powędrowały prosto między jego wargi, by eksplorować giętkość języka i chęć wkupienia się w jej łaski.

– Od zmierzchu do świtu. Jesteś mój – syknęła, nim drugą dłonią złapała znów za obrożę i szarpnęła ku górze, by wpić się w niego łapczywie, pozbawiając resztek tchu.
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#12
08.08.2024, 00:41  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.08.2024, 00:46 przez Louvain Lestrange.)  
[+]przemoc wobec zwierzat

Wyłącznie wyuzdana i perwersyjna ciekawość, lub ciekawość wyuzdanej perwersji, używane zamiennie, doprowadziła go do tego momentu. Nie znał Millie od tej strony, a siebie w tej marnej pozie nie poznawał jeszcze bardziej. Choć już nie raz wycierała nim parkiet w znaczeniu sportowym, na boisku, to tym razem sprowadziła tego pyszałkowatego dupka do roli szmaty podłogowej. A on jeszcze przy tym uśmiechał się zadowolony, ukontentowany jej postawą. Pewność siebie i to z jaką łatwością przychodziło jej traktowanie go w ten sposób. Jakby wciąż robiła to dla samego sportu, by przypomnieć mu po tych kilku latach które spędził w bogolskiej banieczce, że nie ważne jak wysoko potrafi się wznieść, to ona wciąż potrafi błyskawicznie sprowadzić go na ziemię. I to dosłownie.

I pomyśleć, że jeszcze kilka tygodni temu to on był w jej roli. Może niedosłownie, a przynajmniej analogicznie. I to w duecie z wcale nie tak obcą funkcjonariuszce Moody osobą. Wiedząc, że są już to ostatnie chwile w relacji z Effimery, czerpał z niej garściami, bo wcale już mu na niej nie zależało, po prostu brał to co mu się w danej chwili podobało. A po wszystkim potrafił jeszcze wylać na dziewczynę wiadro pomyj, punktując jak słaba i mizerna jest w swoim niepoprawnym, wiecznym optymizmie. Coś czym parę lat wstecz go oczarowała, teraz wytykał jej jak najgorszą możliwą słabość.

Ale teraz nie mroczne wspominki były mu w myślach. Wzburzona krew spłynęła z głowy w dół, bo nie rozsądek, a libido przejęło kontrolę nad jego decyzjami. Jęknął głośno od kolejnego jej ruchu, który choć ciosem nie był to skutecznie go sparaliżował. Nie miał siły się bronić, choć instynktownie oburącz zacisnął dłonie na jej udzie, by choć trochę odciąż kolano dominatorki, którym sprawiła mu ból. Ból od którego nie uciekał, a którego podświadomie teraz pragnął.

Zbyt bardzo nie uważał na starożytnych runach, by wiedzieć jakim znakiem go teraz naznaczyła. Spojrzał w górę, w sufit nad łóżko, gdzie kazał sobie już jakiś czas temu wmontować lustro, stworzone dokładnie dla takich i podobnych sytuacji. Nie miał pojęcia co mógł oznaczać ten symbol na jego czole, ale powiedzieć, że było to rozgrzewające to jak nic nie powiedzieć. Domyślał się jedynie, że miało to jakiś związek z jej osobą i to ta tajemniczość w uprzedmiotowieniu go podniecała go jeszcze bardziej. - Ty... psycholko... - zdołał wysapać. Czując jak jego własna krew spływa mu po czole, zatrzymuję się chwilę na brwiach, by w końcu skapnąć mu na usta. Zadziorny uśmiech, nie schodził mu z ust ani przez moment. Czerń jego krwi Blacków ozdobiła wnętrze ust. Czarne zęby, język i gardło, bynajmniej od brudnych narkotyków, choć ta krew działała podobnie. Nie miał pojęcia, czy właśnie taki był jej plan, by zafundować im narkotyczny przelot, czy improwizowała, ale chemsex to tylko kolejne przyjemne urozmaicenie tej nocy. Naznaczony niczym ciele, jak bydło, zdyszany jak pies i skundolny jak suka. Takiego szaleństwa jeszcze nie zaznał, a już wiedział, że mógłby z nim zostać na dłużej, niż jedna noc.

I na wypadek gdyby przez chwilę chciał racjonalizować swoją sytuacje, jego pani szybko interweniowała. Znowu stęknął, kiedy obroża pociągnęła go bezwładnie za jej widzimisię. Znów ciasno zaciśnięty pasek na gardle, uniemożliwił mu nawet wyszeptania nawet słówka. Może to i dobrze, bo instynktownie wyrzuciłby jakąś żałosną prośbę, żeby puściła, co nie spotkałoby się zapewne, ani z uznaniem, ani z aprobatą Pani. Posłusznie więc poddał się jej rytmowi. Spragniony jej ciepła, dłońmi szukał dotyku jej ciała, próbując wedrzeć się pod służbową koszulę. Onyksowymi ustami szukał jej warg łapczywie, tak strasznie upojony jej gwałtownością. Wszystko by uszczknąć choć odrobinę tej szalonej cielesności.

constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#13
31.08.2024, 22:55  ✶  
dagaz

Dziewiąta z run, jak dziewięć piekielnych kręgów i droga prosto ku wyjścia, droga do świtu, szarości złączenia dnia i nocy. Które z nich było jednak światłem, które mrokiem, gdy spletli się w jej nieposkromionym głodzie i jego
biernej ofierze? Czy przyszło oświecenie na dusze wpędzone w najciemniejsze kąty umysłu, gdy wszelkie ukryte w podświadomości najobrzydliwsze pragnienia wypełzły, łapczywie zawłaszczając dla siebie w burzy namiętności oba istnienia?

Czerń rodowej krwi infekowała ją, a ona raziła blaskiem odsłoniętej błyskawicy zdobiącej jej plecy, ona lśniła złotem drapieżnych oczu, czerwienią paznokci wbijanych w bladą skórę, czerwieni domagającej się uwagi, szarpiącej za język, pozostawiającej długie pręgi, szukającej przez żebra drogi do kamiennego serca, jakby ono było trzepoczącym zniczem, który dostrzegła i zapragnęła mu odebrać. Była lustrem w której mógł dostrzec swoją własną agresję i butę, w którym mógł upoić się nimi w tym nieoczekiwanym odwróceniu ról, w bierności i upodleniu, w wyszarpywaniu i pozbawianiu resztek godności, jeśli na tym etapie jeszcze jakąś posiadał. W gardłowym śmiechu, w chaosie tańca na grobach pruderii i niewinności.

Był jej, zgodnie z obietnicą, tylko do świtu. Gdy huragan przeminął, pozostawiając obraz spustoszenia i ścian udekorowanych onyksem i karminem, żadne słowo nie wpasowało się w sączony przez blade wargi papierosowy dym. Moody nie zmrużyła oka, nie traciła nawet czasu na to, by spłukać z siebie tę dwuosobową orgię. Mundur przyjął wszystko, nie miała doń szacunku chyba w takim samym stopniu, jak jej sponiewierany kochanek. Nim zniknęła, złapała jeszcze za flaszkę, na którą nie starczyło im nocą czasu i sięgając po różdżkę, mruknęła echem szkolnego błonia, na którym przed laty przyszło im zmierzyć się kilkukrotnie w zupełnie innej grze:

– Musisz jeszcze trochę poćwiczyć młody.

Koniec sesji


« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Louvain Lestrange (3199), Millie Moody (2279)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa