• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
1 2 Dalej »
[02.05.72, Knieja]

[02.05.72, Knieja]
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#21
08.07.2023, 13:21  ✶  

A więc zdecydowaliście się przemierzać Knieję...


Natrafiliście na zniszczone drzewa. Jedno z nich, zaczepione o wyższe, wisiało nad ścieżką prowadzącą do Doliny. Reszta ułożona na sobie mogła w każdej chwili stoczyć się z niewielkiego wzniesienia w dół. Niestabilna konstrukcja wyglądająca jak gra w olbrzymie bierki mogła runąć w każdej chwili. Musieliście usunąć je, żeby nikomu nic się nie stało. To ciężka praca z użyciem mięśni i zaklęć translokacyjnych, którym nie podołają osoby posiadające mniej niż ◉◉○○○ w obu statystykach. Jeżeli nie podołaliście, pole zwolni się dla innej grupy.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#22
08.07.2023, 22:06  ✶  
Szli powoli, głównie przez wzgląd na nieszczęśliwego Ronalda, ciągnącego za nimi ćpuna. Równie nieszczęśliwego, zapewne, a to przez wzgląd na to, że kiedy silenco przestało działać i zaczął bluzgać, Cathal uciszył go po prostu znowu. (Powinien się cieszyć, gdyby pozwolić mu gadać, Shafiq mógłby zdenerwować się na tyle, by potraktować go jakąś klątwą.) Byli już całkiem blisko Doliny, kiedy natknęli się na kolejną pozostałość wichury.
Cathal przystanął. Zadarł głowę i stał tak przez chwilę - dość długą, bo jego umysł mimowolnie zaczął szukać dróg najlepszego rozbicia tych "puzzli" oraz przetwarzać możliwe scenariusze (jak konstrukcja zawalająca się i mknąca w stronę Doliny). Potem kolejną chwilę zastanawiał się, czy się na to zabierać... ale co by nie powiedzieć o Shafiqu, miał pełne poczucie obowiązku, a zgodził się przeszukać tę okolicę.
Poza tym, o ile jakiś tam ćpun nic go nie obchodził, prawdopodobnie poczułby się trochę głupio, gdyby zostawił te drzewa, a one spadłyby na grupę kolejnych ochotników. Praca fizyczna zaś nie była mu obca. Nie należał do tych czarodziei, którzy wszystko robili za pomocą magii.
Obrócił się do Lety i napotkał spojrzenie Ronalda. Uzdrowiciel wyglądał na zrezygnowanego, jakby z góry zakładał, że nawet nie warto ich prosić, aby zaczęli działać.
- Leta, dasz radę unieść i ostrożnie opuścić to drzewo? - spytał, wskazując na to, co jego zdaniem stanowiło najgorsze ryzyko. Alethea zawsze miała nieco większą smykałkę do zaklęć translokacyjnych niż on. Z kolei sam Cathal był zdecydowanie silniejszy i, przede wszystkim, większy od niskiej czarownicy, nawet jeżeli i ona była zahartowana przez ciężkie warunki na wykopaliskach. - Ja spróbuję zepchnąć ten pień tutaj z drogi - mruknął. Skoro już tu wszedł, to mógł zrobić to porządnie.
Shafiq ściągnął koszulę, nie chcąc pobrudzić jej sobie przy pracy, a potem podszedł do tych "niestabilnych bierek". Użycie tutaj magii mogło źle się skończyć, postanowił więc przynajmniej górną warstwę usunąć za pomocą siły mięśni.

wiadomość pozafabularna
Cal ma 3 w aktywności fizycznej, Leta 2 w translokacji i 2 w aktywności
Widmo

Leta Crouch
#23
09.07.2023, 22:19  ✶  
W pierwszej chwili zwątpiła, gdy ujrzała tę plątaninę drzew. I tak po prawdzie, w pierwszym odruchu miała takie: a chuj z tym, zostawmy to może. Z drugiej strony… jak już coś robić, to robić porządnie, nieprawdaż?
  Stąd też zadarła łepetynę do góry i się poskrobała po niej, mierzwiąc przy tym jeszcze bardziej czuprynę. Łamigłówka na pierwszy rzut oka nielicha, ale jeśli się odpowiednio długo przyjrzeć… zaczynała powoli dostrzegać pewne wzory, ścieżki, którymi można by podążyć, prawdopodobnie nie rozwalając wszystkiego bez pardonu.
  - Powinnam dać radę – stwierdziła po krótkiej chwili przyglądania się i oceniania wskazanego drzewa. Tak, w teorii miała smykałkę do translokacji, choć to chyba bardziej wynikało z tego, iż była… cóż, niska i sporo rzeczy pozostawało poza jej zasięgiem. Ergo, musiała sobie radzić.
  - To zaczynam. Pilnuj tego tam, bo nie ręczę za siebie, jeśli nagle zacznie pyskować – uprzedziła na wszelki wypadek uzdrowiciela. Tak, zaklęcia miały to do siebie, że słabły i w końcu przestawały działać – a dodając do tego kapryszącą magię, nie była w stanie ocenić, ile czasu błogosławionego milczenia pozostało.
  Wdech, machnięcie różdżką… przez chwilę się wydawało, że zaraz jednak szlag wszystko trafi, ale nie – drzewo koniec końców uległo woli Lety, która je przekierowała na bok. Tam, gdzie nie będzie przeszkadzać.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#24
09.07.2023, 22:34  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.07.2023, 22:35 przez Cathal Shafiq.)  
Cathal poczekał z zebraniem się do pracy, aż upewnił się, że zaklęcie, którego użyła Alethea, go nie zabije. I dopiero potem zaczął mocować się z pniami, pozwalając, aby czarownica z kolei poruszała je za pomocą czarów, pomagając mu uprzątnąć ten bałagan. Zaciskał szczęki, zarówno z wysiłku, jak i pewnej irytacji. Na ciotkę, na kuzyna, na siebie, na ten las i przede wszystkim na Voldemorta. Gdyby nie ten cholerny atak na Beltane, dziś – zgodnie z planem – wstałby późno, odsypiając święto i przygotowywał się do tego, by jutro na stałe przenieść się na wykopaliska.
Tymczasem niewyspany po tym, jak nocą odprawiali egzorcyzmy, znajdował w Kniei ćpunów i mocował się z drzewami. W dodatku każdy moment tego paskudnego dnia zapisywał się w jego pamięci z fotograficzną dokładnością.
Gdy droga stała się jako taka bezpieczna, Shafiq przysiadł na moment na jednym z pni i otarł pot z czoła. Za pomocą zaklęcia aquamenti wyczarował strumień wody, by się napić. Choć to był początek maja, w Anglii, gdzie było mu po Egipcie wręcz nazbyt zimno, teraz się zgrzał.
– Wracamy. Nie ma mowy, żebym chodził po tym lesie dalej – skwitował. Krewny, nie krewny, Cathala w tej chwili bolały ręce, kręgosłup i czuł się bardzo, bardzo starym człowiekiem, choć w świecie czarodziejów trzydzieści pięć lat nie podpadało jeszcze nawet pod wiek średni. Był zmęczony, marzył o łóżku i kąpieli – nie mógł zdecydować, co kusi go bardziej. A nawet gdyby nie był skrajnie zmęczony, i tak uważałby, że zrobił dostatecznie dużo.
– Idziemy do Doliny? – spytał Ronald z nadzieją. On też miał dość. Cuchnącego, śmierdzącego ćpuna i pewnie także Cathala i Lety, którym daleko było od rycerzy w lśniących zbrojach. Był też zmęczony, nawet jeżeli to nie on mocował się właśnie z drzewami.
– To już blisko – przytaknął Shafiq. Sięgnął po koszulę i założył ją na grzbiet.
A potem ruszył w dół ścieżki, którą ledwo co oczyścili.
Widmo

Leta Crouch
#25
09.07.2023, 23:59  ✶  
Nawet mając magię – nie było to proste zadanie. Tak, pomagała w podźwignięciu najbardziej problematycznych drzew, tyle że sama magia nie zawsze starczała. Może i była kobietą, skądinąd niską, ale nie należała do wymuskanych chucherek, którym ręce odpadały, gdy brały do nich coś cięższego od książki. Ewentualnie pudełka z biżuterią. Tak że…
  … magia i praca fizyczna. To wszystko oczywiście zabrało czas, dokładnie ten sam czas, który mogli poświęcić na niuchnięcie tu i ówdzie między drzewami, żeby spróbować jeszcze znaleźć tego cholernego dzieciaka.
  Cóż. Może wpadł na niego kto inny, może sam się wydostał, jedno było pewne: Leta sama miała dość. Zmachała się, to raz, dwa, pora nie zachęcała do wędrówek, zwłaszcza przy tych wszystkich pogłoskach o dziwnych istotach, które się tu kręcą. Naprawdę, bardziej wolała grobowiec najeżony pułapkami i klątwami niż leśną gęstwinę, gdzie cokolwiek mogło wyskoczyć z każdego strony.
  - Też już dalej nie pójdę – stwierdziła krótko, ocierając pot z czoła. Może, jakby była tę dekadę młodsza, to by jej coś takiego do głowy strzeliło, ale tak… tak to nie. Po prostu nie.
  Chwila odpoczynku na złapanie oddechu – a następnie podążyła dróżką wraz z całą grupą.
  W stronę Doliny, w stronę wyjścia z całej tej kniei.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Cathal Shafiq (3696), Leta Crouch (2862), Pan Losu (339)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa