• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
1 2 3 4 5 6 Dalej »
Jesień 1972, 8/9 września - Spalona Noc // Faza IV: Nowa Nadzieja

Jesień 1972, 8/9 września - Spalona Noc // Faza IV: Nowa Nadzieja
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#1
31.05.2025, 21:40  ✶  
Trójka pierdolniętych na Charing Cross Road

Spalona Noc, po godzinie 02:00



Ogień przygasał, wybuchy były słyszalne już coraz rzadziej i rzadziej. Nawet krzyki zarzynanych były już co najwyżej sporadyczne. Niestety tak to już było, że wszystko co najlepsze umykało najszybciej, a czas spędzony na tym co naprawdę się kochało uciekał jak szalony. Ledwo zdążył uruchomić alarm w budce, a już za moment musiał wzywać swoje mroczne mary na miejsce zbiórki. Niby trup ścielił się gęsto, ale jemu jakoś wciąż było mało cudzej krzywdy. Czy cokolwiek było w stanie zaspokoić głód śmierci? Jeśli ta noc nie była w stanie, to raczej nigdy to się nie wydarzy. Rosyjscy ambasadorzy na wernisażach Loretty sięgając po ostatni kieliszek z tacy lubili mówić: sto wiorst nie droga, sto rubli nie pieniądz, sto gram nie wódka. Louvain mógłby dodać, że sto tysięcy trupów nie wojna, a ledwie szybki przesiew.

W okolice Charing Cross Road nadleciał na swojej miotle. Zawisnął na moment na granicy duszącego dymu unoszącego się nad ulicami. Twarz miał przysłoniętą osłoną na oczy i usta, taką którą wykorzystywali podczas gier latanych w trudnych warunkach pogodowych. Przyglądał się okolicom Dziurawego Kotła, ale również pozostałym lokacjom wzdłuż tej “półmagicznej” ulicy. Niby już w mugolskiej części, ale jednak stanowiła przedsionek to czarodziejskiego świata. Dość newralgiczne miejsce chciałby przyznać. Obserwował okolicę z powietrza starając się wyłapać coś ciekawego dla oka. Coś nietypowego, coś co przykułoby jego czarcią uwagę.


◉◉○○○ percepcja x2 
Rzut N 1d100 - 75
Sukces!

Rzut N 1d100 - 34
Akcja nieudana


W końcu obniżył lot, aż postawił obie stopy na paskudny bruku. Obserwował jak osocze, smolista maź pożogi oraz krew w kolorze burgundy spływa powoli bocznymi kanałami ulicy. Patrzył jak cała ta lepka treść cudzych cierpień, a ich wielkich dokonań mieszała razem w niczym jednolitą ciecz. Z wierzchu pozostawała jednak wciąż lekko żółta, a nawet pomarańczowa. Ohydny wysięk z przekutych ropni na społecznej tkance tego kraju. W końcu mogli na żywym organizmie odciąć martwice od reszty ciała. Wymordować tak wielu wrogów czystej krwi ile tylko byli w stanie. Konającego na krawężniku bezimiennego mężczyznę przewrócił kopnięciem na twarz w stronę kałuży ohydnej mazi. Ruchem otwartej dłoni wystawił rękę w kierunku Trixii, by wspomóc ją eleganckim gestem. Teraz mogła bezpiecznie przejść po grzbiecie pechowca, bez obaw o zapaskudzenie sobie ślicznych bucików.

- Kiedyś postawią nam za to wszystko pomniki. Rzucił do kuzynki, z ręką zaciśniętą na jej palcach, zgrabnie przeprowadzając czarownicę na drugą stronę ulicy. Uśmiechnął się kącikiem ust. - Chciałbym, żeby Twój miał te same oczy jakie masz dzisiaj.

your new trauma
unbothered. moisturized. happy. on diagon alley, killing innocent people. focused. flourishing.
Ścigany przez prawo, lecz nie każdy czarodziej od razu skojarzy jego twarz. Błękit intrygująco pięknych oczu, tak jasny jak wiosenne niebo, zdaje się skrywać pod sobą coś innego - ciemność, jakiej nie da się uchwycić słowami. Jego postura, choć nie wykazuje nadmiernego umięśnienia, emanuje przekonaniem o własnej wyższości. Niezbyt wysoki (mierzy 175 centymetrów wzrostu), ale z pewnym nieuchwytnym urokiem, nosi ze sobą aurę tajemniczości, której źródło ukryte jest w zakamarkach przeżartej melancholią duszy. To, co sprawia, że spojrzenia przylgną do niego jak dźwięki do ciszy, to nie tylko atrakcyjność zewnętrzna, ale coś w nim, co przyciąga i odpycha jednocześnie. Nie jest stary, ale jego oblicze nosi na sobie wyraźny ciężar czasu.

Umbriel Degenhardt
#2
20.06.2025, 01:23  ✶  
Nie wierzył, że pod koniec tej cholernej nocy dochodził do takich konkluzji, ale naprawdę potrzebował zadbać o swoje zdrowie, bo im bliżej poranka, tym gorzej się czuł. Może to ilość rzuconych dzisiaj zaklęć i zastraszonych ludzi, może to ciężar spaślaka, którego ciągnął właśnie za nogi w kierunku palącego się domu? No dobra, nie był aż tak spasiony – nazywał go spaślakiem, bo znajdował się wyjątkowo blisko granicy, po której będzie musiał odpocząć. Jeszcze nie tu, jeszcze nie teraz – ale za moment dudnienie w głowie zacznie być bolesne, a każdy kolejny krok wzmoże pulsowanie stóp do poziomu, kiedy nie ma już w sobie żadnej siły do chodzenia.

Był muzykiem, nie mordercą i wychodziło na to, że przeobrażenie się w mordercę nie było jednym dniem, podczas którego jego psychika skręciła głos. Spaczanie się było procesem. Ten proces wymuszał na nim zmiany.

Szarpnął nogawkę jeszcze raz, wciągając (jak jeszcze wtedy myślał) truchło do budynku powoli zajmującego się ogniem. Następnie wytarł twarz spoconą dłonią, w rzeczywistości jedynie rozmazując znajdującą się na niej cudzą krew. Dureń miał się spopielić, żeby psy pracujące dla Ministerstwa nie odczytały z niego nic na wypadek, gdyby jednak dało się rozpoznać jednego z tych durnych... znaczy się, ekhm. Jednego z jego wspaniałych pracodawców. Podobno ten cały Voldemort czytał w myślach, ale... Nawet jeśli, to i tak wyczytał już z niego wszystko, co mógł. Nie było żadnego sensu w ukrywaniu irytacji, frustracji, gniewu... Zapaliłby nad tym zwłokami, gdyby zwłoki nie stęknęły z bólu.

Mimowolnie wywrócił oczami.

– Shhh, panie Binns, nic się nie dzieje, pora spać – zwrócił się do niego, celując różdżką w rozbitą o krawężnik głowę i klejąc inkantację mogącą utrzymać go w miejscu. Urok, żeby sobie uroił leżenie w bezpiecznym łóżku, a później dym zrobi swoje. Następnie, niezależnie od skutku, wyszedł.

Rzut PO 1d100 - 85
Sukces!

Na zgliszczach ulicy nie tętniło już niemal żadne życie poza złoczyńcami w ciemnych jak zmrok płaszczach. Umbriel zbliżył się do nich, rozpoznając Bellatrix po nadszarpniętej pelerynie.

– Ja mam dość – powiedział i faktycznie wyglądał jak chodzące nieszczęście. Nie, nigdy nie był wygładzonym, ułożonym paniczykiem, ale daleko mu było do brudasa ze zrujnowaną fryzurą, obklejonego zasychającą, szkarłatną mazią. Degenhardt jednak, jak to artyści zapewne, w wyglądaniu jak porażka zachowywał pewną klasę i urok – androgeniczna uroda i przystojna twarz w połączeniu z roztrzepanymi włosami poprzyklejanymi do spoconego czoła, tworzyły dziwną mieszankę pasującą do zobojętnienia rysującego się w bladoniebieskich tęczówkach. – Panienka reflektuje? – Zapytał wprost, podając Black rękę, wpierw ściągając z niej umorusaną rękawiczkę. Jeśli ją chwyciła, to ruszyli na przewidziane spotkanie razem. Jeśli nie – wskazał głową na budynek, gdzie zostawił nieszczęsnego Binnsa. – Jeszcze oddycha, ale nie powinien wstać?

I udając, że te buty nie obtarły mu pięt, ruszył do przodu, przez to cholerne Charing Cross Road, w kierunku Głębiny, rozglądając się przy tym za kolejnymi twarzami, które powinien wpisać na nieskończoną listę życzeń śmierci i agonii. Zaraz pójdzie spać, ale jego misja jeszcze się nie skończyła.

Rzut N 1d100 - 88
Sukces!

Rzut N 1d100 - 28
Akcja nieudana

Postać opuszcza sesję


they should be
t e r r i f i e d
of me
Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#3
20.06.2025, 21:01  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.06.2025, 21:05 przez Bellatrix Black.)  

To nie była jej noc. Nie dało się tego nie zauważyć. Nie radziła sobie, tak jakby chciała, co najgorsze inni mieli szansę dostrzec jej niedyspozycję. Była przemęczona i wiedziała, że będzie musiała coś z tym zrobić. Nie mogła doprowadzać do podobnych sytuacji w przyszłości. Musiała być pewna, że nigdy więcej nikogo nie zawiedzie. Sama była sobą rozczarowana.

Ogień wydawał się przygasać, jakby największy chaos miał już być za nimi, mimo wszystko była zadowolona z tego, co udało im się osiągnąć. Może sama Trixie nie zrobiła dla tego zbyt wiele, ale nie dało się nie zauważyć, że jej mistrz odniósł dzisiaj naprawdę ogromny sukces. Ludzie zaczną się go bać, w końcu zauważą, kto się liczył, kto miał władzę. Docenią jego podejście. Wierzyła, że po tej nocy po ich stronie stanie więcej czarodziejów, otworzą oczy, zobaczą co jest ważne.


Skorzystała z dłoni, którą wysunął w jej stronę kuzyn. Złapała się jej pewnie, dzięki temu nie musiała się martwić o to, że pobrudzi sobie stopy. Ulice nie wyglądały najlepiej, a dzięki temu mogła ominąć niepotrzebne wdepnięcie w krew jakiegoś mugolaka. FUUUJ.

- Zaiste, na pewno wtedy wzbudzałby odpowiednie emocje. - Odpowiedziała jeszcze kuzynowi. Co czaiło się w jej oczach tej nocy? Chęć przejęcia władzy nad światem, to na pewno, może były przy tym trochę śpiące, ale Blackówna miała od zawsze ciężkie powieki, otoczone grubą linią rzęs.

Bella rozejrzała się po ulicy, w poszukiwaniu wrogów, którzy mogliby im zaszkodzić.


percepcja ◉◉○○○
Rzut N 1d100 - 93
Sukces!

Rzut N 1d100 - 59
Sukces!


Zapamiętała twarze, na pewno nie zamierzała tego zostawić bez echa. Musiała zająć się ich wrogami, wszystkimi którzy mogliby przeszkodzić rewolucji, która już się działa.

[Chwyciła dłoń Umbriela, sporo dzisiaj razem przeszli. Spojrzała w stronę budynku, który jej wskazał. - Zajmę się nim. - Dodała jeszcze, bo dlaczego by nie. Musieli zatrzeć ślady, nikt nie powinien ich pamiętać, nawet jeśli Degenhardta znali już wszyscy.

Udała się do budynku, wyciągnęła swoje wahadełko i się nim zajęła, chciała, aby zapomniał wszystko, chociaż to była jej pierwsza myśl, później przyszła inna. Przy pomocy wahadełka, próbowała wprowadzić go w obłęd, niech cierpi, niech nigdy się z niego nie wyrwie, niech w nim trwa.


◉◉◉◉○zauroczenie + przewaga hipnoza

Rzut PO 1d100 - 12
Akcja nieudana
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#4
22.06.2025, 21:04  ✶  

Co racja to racja. Taka nocna bieganina i pogoń za śmiercią potrafiły wystawić na próbę własne zdrowie. Jednak nikt nie mówił, że podsycanie ognia pod ten cały chaos który trawił wszystko dookoła to był jakiś suplement diety. Nie pamiętał, kiedy ostatnio zdecydował się na tak intensywny wysiłek zamieniając każdą możliwą godzinę w coś co chociaż odrobinę zbliżało plan Czarnego Pana w kierunku realiów. Czy dało się wybić wszystkie szlamy i zdrajców krwi w jedną noc? Raczej niemożliwe, ale próbować warto. Nawet jeśli była już to ostatnia prosta spalonej nocy, wciąż można było coś jeszcze ugrać na ich korzyść. Już za parę chwil ściągnie wszystkich do umówionego miejsca, gdzie wszyscy będą mogli się pochwalić co takiego napsocili, aż do teraz.

Ciągnął spojrzeniem za pozostałą dwójką, którzy ewidentnie coś wypatrzyli nieopodal. Rozdzielanie się na tym etapie nie było już zbyt optymalne, więc nie odpuszczał kroku. Usłyszał coś o jakimś facecie, więc zainteresowany zaglądał Trixi przez ramię. Znów to wahadełko, znów mieszanie w umysłach. Ostatnim razem wyciągnęło go z tarapatów przed brygadzistami, którzy niezbyt byli przekonani co do jego bajeczek z mchu i paproci. Tym razem dostrzegł, że kolega Binns nie reaguje na hipnozę tak jak powinien. Jego wzrok nie nabrał tępawego wyglądu, tęczówki nie podążały posłusznie na boki w rytmie poruszającego się obiektu. Dlatego impuls kazał mu zareagować i nie pozwolić mu na dalsze opieranie się urokom Bellatrix. Wymierzył w niego różdżkę z zamiarem przekręcenia mu karku za pomocą translokacji. Martwy nie będzie już taki skory do opowiadania tego co widział.


skręcić kark Binnsowi translokacją
Rzut Z 1d100 - 10
Akcja nieudana
evil twink
Sup ladies? My name's Slim Shady
I'm the lead singer of Kromlech
Zimna cera i jeszcze chłodniejsze spojrzenie. Kruczoczarne włosy i onyksowe tęczówki bardzo wyraźnie kontrastują ze skórą bladą jak kreda. Buta oraz wyższość wylewa się z każdego gestu i słowa. Mierzy 187 centymetrów o szczupłej sylwetce, która coś jeszcze pamięta ze sportowych czasów. W godzinach pracy zawsze ubrany elegancko, zaczesany, a swoje tatuaże ukrywa pod zaklęciami transmutacji. Po godzinach najczęściej nosi się w skórzanych kurtkach i ciężkich butach.

Louvain Lestrange
#5
22.06.2025, 21:20  ✶  

Niektórzy bardzo usilnie trzymali się życia. Dużo mocniej niż starali się na co dzień zaznaczyć swoją obecność na świecie. Swoim wkładem niewiele nowego wnosili do tego grajdołka, a i tak byli niezwykle przywiązani do swojej egzystencji. Późna pora dawał już o sobie znać. Najwidoczniej tylko Briell był zaprzyjaźniony z nocą i księżycem, bo ani Lou, ani Bella nie potrafili powtórzyć jego kroków w zacieraniu śladów. Całe szczęście, że Binns był już unieszkodliwiony pod urokiem pianisty. Louvain tylko mruknął coś niezadowolony pod nosem i odsunął się od pulsującego źródła płomieni w które przeturlał się ten nieszczęśnik. Może był to znak, że najwyższa pora już kończyć ten spektakl, zanim to jemu zdąży się uzbierać na kolejny policzek od kogoś. Rzucił wymownym spojrzeniem w obie strony dwójki swoich partnerów, dając do zrozumienia, że pora się rozejść. Sam zniknął w cieniu teleportując się z miejsca zdarzenia.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Louvain Lestrange (802), Umbriel Degenhardt (488), Bellatrix Black (354)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa