• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu v
1 2 3 Dalej »
[9.09.1972] God is a weapon | Woody, Faye

[9.09.1972] God is a weapon | Woody, Faye
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#1
22.05.2025, 22:56  ✶  
9 września 1972
Rejwach

I can't stop from spinning
Down the rabbit hole
The deeper that you push
The deeper I will go
They said that God's a woman
I'll worship you the same
Cause all I do is think about
Saying your name in vain
You might as well marry me

Spotkanie z Leviathanem było niespodziewane, ale miłe. Faye nie podejrzewała, że w tym co mówi Rowle mogło kryć się drugie dno - mimo że nie przepadała za tą maską, którą przywdziewał za każdym razem, gdy ją widział, to nie miała powodów by mu nie ufać. Obiecał że pójdzie do pizzerii Greybacka i sprawdzi, czy z nim wszystko w porządku - to jej wystarczało. Sama zaś pognała do Rejwachu, chociaż wiedziała że nie powinna się zapuszczać w te rejony: nie bez kogoś, kto mógłby ją ochronić. Wcześniej zrobił to Hati, zwykle robił to Maddox, ale teraz... Teraz była sama. Ale szczerze? Miała to głęboko w dupie. Zamierzała zapuścić się na Ścieżki - tam, gdzie miał być Maddox. I nie mogła teraz się bać, nie mogła się wycofać: musiała przeć dalej, ale miała przynajmniej na tyle oleju w głowie, by najpierw udać się do kogoś, kto te tereny znał. I nie był bezpośrednio powiązany z Greybackiem.

!nokturn
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#2
22.05.2025, 22:56  ✶  

Orientujesz się, że coś cennego zniknęło z twojej torby lub kieszeni.

Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#3
22.05.2025, 23:00  ✶  
Gdy przedzierała się przez tłum, który wychynął z alejki, została pchnięta na ścianę. Tak mocno, że aż sapnęła. Ktoś kopnął ją w kostkę, inna osoba odciągnęła agresora, wskazując na twarz i kurtkę kobiety - wyglądała, jakby była cała we krwi. Ale nie była: to była farba, jednak skąd mogli o tym wiedzieć? Nie mogli, więc po pierwszym zamieszaniu po prostu zeszli jej z drogi. Bez szeptów, bez pogróżek - chcieli się po prostu stąd wydostać. Pożar już dawno się skończył, ale musiało gnać ich coś innego. Co? Nie chciała wiedzieć.

A ona parła pod prąd, jak zawsze, by znaleźć tego, za którego oddałaby życie.

My sinful confession
You're my obsession
If God is a woman
Then God is a weapon

Nie mogła jednak tak po prostu zacząć pytać ludzi o Ścieżki czy też Sforę. Ale Woody... On wiedział. Faye nie kłopotała się, by pukać: po prostu otworzyła drzwi Rejwachu z kopa, nie przejmując się tym że to przecież własność tego miłego wujaszka, który jej pomógł.
- Panie Woody! - wcześniej go poinformowała listownie, że tu będzie, ale czy sowa w ogóle dotarła? Cholera wie. Sięgnęła odruchowo do kieszeni i zamarła. W jej kieszeni nie było kastetu, który podarował jej Maddox.
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#4
23.06.2025, 15:23  ✶  
Woody powiązany był z Maddoxem tak średnio, powiedzmy. Gdyby jeszcze dzień wcześniej dostał to kundlisko na wyciągnięcie ręki, to by go świerzbiło jak nieszczęście odwinąć się za ten malowniczy rozpierdol w Rejwachu, którego spierddox narobił. Przetrzepać mu skórę za ów grzech, ale także w imię zasad, przeciwko kurestwu i profilaktycznie, na przyszłość.
To byłoby wczoraj. Teraz nastał poranek po Spalonej Nocy. Woody’ego na tym etapie świerzbiło tylko piekące limo pod okiem i garść oparzeń. Na domiar złego jeden z palców miał w szynie, co nie sprzyjałoby wyprowadzaniu ciosów. Znajdował się w iście żałosnym stanie: obolały jak jasna cholera, straumatyzowany przez ogień. Zmęczenie ciągnęło mu głowę w dół tak, jakby łysa czacha była z ołowiu, a na domiar złego wciąż pławił się głęboko w odmętach rozpaczy po utraceniu w płomieniach małżeńskiego gniazdka, w którym spędził swego czasu z żoną ponad dwadzieścia pięknych lat.
Sponiewierany wrak Woody’ego Tarpaulina — śmierdzący dymem i żywym spirytusem — pół-drzemał teraz, pochrapując, w jednym z boksów na głównej sali Rejwachu. Woody nie potrafiłby w tamtej chwili tak po prostu pójść do łóżka i twardo zasnąć na długie godziny. Obudziła się w nim szaleńcza paranoja: zaraz wrócą, zaraz wszystko zacznie się od nowa, nie wiemy, czy to naprawdę koniec. Postał więc na posterunku, półprzytomny, bo półprzytomny, ale budził się co kilka minut, aby zobaczyć, kto pałęta się po pubie i czy jest na pewno bezpiecznie. Nie wyrzucił stąd rano nikogo, lecz większość ludzi, którzy chronili się w jego lokalu, sama rozpierzchła się z nastaniem świtu w Londyn, aby na własne oczy ujrzeć skalę zniszczeń. Rejwach bardziej niszczycielskiej nocy nie widział chyba w całej swojej wiekowej karierze. Choć ogień oszczędził większość budynku, to brakowało części krzeseł, podłogę zaściełał gęsto dywan potłuczonych szklanic i kuflów. Portrety były dziwnie milczące, duch gdzieś zniknął i tylko gramofon niemrawo wygrywał jakieś smętne melodie w rytm ospałych kroków pojedynczych przybitych ludzi snujących się po barze niczym garstka żywych trupów. Front Rejwachu był liźnięty ogniem, drzwi ledwo się trzymały. Gdy więc zostały z takim rozmachem otwarte, coś w nich trzasnęło, a jeden z zawiasów niebezpiecznie się obluzował w nadpalonej futrynie. Nie domknęły się więc wrota za Faye, zaszurały o podłogę i pozostały na wpół otwarte.
— Pani Łowcza. — W pierwszej chwili Woody jedynie lekko rozchylił zaropiałe, przekrwione oczy. — Co za wejście. Wiem już, kogo wzywać, jak będę potrzebował rozbiórki. — Spróbował zaśmiać się, lecz wyszedł z tego raczej smutny warkot, który zaraz przerodził się w kaszel.
Tarp otworzył w końcu oczy w pełni, westchnął ciężko i podparł się zdrową ręką o blat, żeby pomóc sobie przy wstawaniu. Przyjrzał się dokładniej Travers w czerwonej kreacji. Impet, z jakim weszła, nie sugerował, aby to była jej krew, a i bliższa inspekcja wskazywała na farbę.
— Żywa? Na chodzie? To naprzód. Kogo szukamy? — Nie silił się więcej na żart.
Jego twarz zdradzała zaciętym wyrazem, że była to wyjątkowo niełatwa noc, lecz zachrypnięty głos wciąż miał w sobie jakąś odległą łagodność. Mężczyzna poczłapał do wyjścia, nie zaprzątając sobie nawet głowy zapraszaniem Faye do środka. Po drodze zabrał spod lady zapasowy kapelusz — na tę chwilę jedyną czystą część garderoby. Wyszedłszy na ulicę spojrzał po raz kolejny już na sczerniałą fasadę Rejwachu i nie mógł powstrzymać ciężkiego westchnięcia. 
— Nieźle nas urządzili, co? — Nie mówił tylko o swoim przybytku. Ogarnął wzrokiem resztę ulicy Śmiertelnego Nokturnu, która znajdowała się w jeszcze bardziej opłakanym stanie.

!Trauma Ognia


piw0 to moje paliwo
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#5
23.06.2025, 15:23  ✶  
Nie dotykają się żadne omamy, ale trauma ognia pozostaje silną. Kiedy w trakcie trwania tej sesji widzisz płomienie, na moment zastygasz w bezruchu przepełniony strachem. Wydaje ci się, że nadchodzą. Kto? Oni... One? Te istoty złożone z dymu i lęków...
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#6
24.06.2025, 14:32  ✶  
Nie znała mężczyzny na tyle dobrze, by stwierdzić czy normalnie tak wyglądał. W zasadzie to widziała go zaledwie kilka razy, ale nawet ślepy zorientowałby się, że coś tu było nie tak. Przede wszystkim wyglądał jak kupka nieszczęścia. No i jeszcze ten unieruchomiony palec... Nie wspominając o tym, że gdy tylko wparowała do Rejwachu, to okazało się, że przyczyniła się częściowo do zniszczeń, bo rozjebała drzwi.

Ale czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Czy rozjebany Rejwach, obolały Woody, ona sama oblana farbą, której do tej pory nie zmyła - czy to wszystko miało jakiekolwiek znaczenie w obliczu faktu, że Faye była oszalała z bólu serca. Nie, nie myślała jasno, nawet rozmowa z Leviathanem jej nie uspokoiła. Nigdy nie była egoistką i teraz też nie kierowały nią własne, egoistyczne pobudki (chociaż być może jednak? W końcu szukała swojego ukochanego i nie zwracała uwagi na to, w jakim stanie znajdowali się inni).
- Um... Sorry - opanowała się nieco, bo przecież nie chciała. Bolało ją serce, rozum krzyczał, że ma stąd wypierdalać i szukać Maddoxa, ale jednocześnie ta maleńka część rozsądku mówiła, że NIE WIE gdzie ten cholernik może być. Jego braci również nie potrafiła zlokalizować, podobnie jak jego ojca, nikogo ze Sfory. Woody jako osoba, która prowadziła knajpę na Nokturnie i przechwalała się, że zna różnych ludzi, wydawał jej się więc najodpowiedniejszym obiektem do wprowadzenia jej planu w życie.

A jaki to był plan? Kurwa sprytny - bo żaden.

Faye nie miała planu, tak po prostu tu przyszła z jednym maleńkim celem: odnaleźć ukochanego. Tylko tyle i aż tyle.
- Chudy, wysoki. Szatyn, z reguły nieogolony, ale mogły go liznąć płomienie. Zielone oczy - zaczęła wyliczać, omiatając tylko wzrokiem to, co się odjebało w Rejwachu. Będzie musiała tu wrócić i jakoś pomóc w ogarnięciu tego syfu, ale najpierw musiała się upewnić, że Maddox żyje i nie jest ranny. - Wygląda jak bezdomny, bo w sumie taki jest. Maddox Greyback.
Nie miała pojęcia o tym, co odjebał w Rejwachu. Nie miała pojęcia o tym, że Woody miał z nim na pieńku. Nie miała pojęcia o Asenie, która się tu schroniła. Miała ZERO pojęcia o czymkolwiek, co działo się na Nokturnie i nie zostało jej przekazane przez kogokolwiek. Błogosławione przekleństwo, jeżeli chciało się zejść na Ścieżki.
- Nie wiem, gdzie jest. Chcę wiedzieć, czy jest bezpieczny. Nie wiem gdzie jest Sfora, nie wiem jak się z nim skontaktować. Pomóż mi, proszę - dodała nieco ciszej, być może niepotrzebnie, bo przecież Woody już wyszedł na ulice Nokturnu. Ale nie byłaby sobą, gdyby nie poprosiła. W końcu nie była w pozycji, by komukolwiek rozkazywać, bo sama nigdy nie znajdzie Sfory ani Maddoxa. Zwłaszcza że gnojek mógł się szwendać gdziekolwiek.
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#7
15.07.2025, 16:13  ✶  
Woody spojrzał na zdewastowane drzwi bez większego przejęcia i machnął ręką. Nie zostało mu już nerwów ani sił po ostatnich przeżyciach — nawet nie próbował okraszać więc zniszczeń kolejnym żartem ani uszczypliwością.
— A daj spokój. Tak je polizało, że i tak by były do wymiany — mruknął, puszczając temat w zapomnienie.
Woody w rzeczy samej przechwalał się, że znał różnych ludzi — prawda to, a jakże. Wśród zaś tych, których znał, znajdował się również:
— Maddox Greyback. — Tarpaulin splunął na chodnik, jakby wypowiedzenie tego imienia spłynęło mu do ust z obrzydliwą flegmą, której należało się czym prędzej pozbyć. — Trzeba było tak od razu, że o niego chodzi. Co mi po kolorze oczu? Ja tam nigdy się mu w oczy nie wpatrywałem, ale brzmi, jakbyś ty coś o tym wiedziała.
Choć słowa, w jakich wyrażał się o Maddoksie, nie brzmiały uprzejmie, to nie znalazło się w Tarpie po Spalonej Nocy aż tyle werwy, aby uczynić je groźbą. Zdawał się raczej zrezygnowany. Znów ten piekielny pies, mówiły jego znużone, pogardliwe oczy i niezadowolone cmoknięcie.
To, że wiedział, kim jest Maddox, nie znaczyło, że wie, gdzie mógłby u licha być dzieciak Fenrisa w tamtej chwili. Szklanej kuli nie miał, a i Sfora — na jego stan wiedzy — żadnej dziupli nie trzymała dla siebie na stałe, ino tak się szlajała jak szarańcza. Choćby i capnęli z Faye jakiegoś przypadkowego Sforaka z ulicy, to by żaden z nich z Woodym rozmawiać nie chciał, tego był niemal pewien.
— Słabego sobie wybrałaś tego chłopa do martwienia się, co ci powiem. — Ale miał miękkie serce i działały na niego za często smutne oczy. No i wstał już z fotela, wytarabanił się z Rejwachu, to po takim zachodzie nie szkodziło rozejrzeć się za Maddoxem. Nie miał jeszcze zresztą okazji osobiście skonfrontować się z wilkołakiem po tym, jak Greyback posiał u niego rozpierdol, to może właśnie sama przyszła taka okazja. — Przejdziemy się najpierw tu po Nokturnie górą. Chyba że ci życie niemiłe i już poprzeglądałaś tutejsze spelunki. Jak tu go nie znajdziemy, mogę się przejść i na dół za nim popatrzeć. — Biegał w ostatnich godzinach na te Ścieżki jak kot z pęcherzem, ale jak będzie trzeba, to pobiegnie i kolejny raz. Lepiej nową trasę zapamięta.


piw0 to moje paliwo
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#8
17.08.2025, 12:12  ✶  
Faye zmrużyła oczy, od razu wyłapując to splunięcie i ton, w którym Woody wypowiadał się o Greybacku. Ostentacyjnie wzięła się pod boki, oparła dłonie o biodra i uniosła nieco podbródek, a coś błysnęło w jej oczach. Być może złość, być może gotowość do obrony ukochanego, ale Tarpalin nie kontynuował tego tematu. Całe szczęście, bo najpewniej pożarliby się tak, że Faye sama ruszyłaby na Ścieżki. Gdzieś tam kręcił się już Leviathan, chyba, bo musiał znaleźć drugiego Greybacka. Skaranie boskie z tą rodziną.
- Nic na to nie poradzę, znamy się od Hogwartu - powiedziała, lekko wzruszając ramionami. Nie miała mu za złe tej uwagi, w końcu miał rację. Absolutnie każdy, włączając własną rodzinę Maddoxa, mówił jej, że kiepsko wybrała. Ale serce nie sługa - nie mogła tak po prostu wyłączyć swoich emocji. - Nie jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi.
Mruknęła jeszcze, nieco bardziej zrezygnowanym tonem. Doskonale wiedziała, że związek z Maddoxem nie wchodził w grę z bardzo wielu powodów. Ale nie mogła po prostu zignorować faktu, że jej serce rwało się teraz na kawałki i drżało, gdy rozum podpowiadał, co mogło się stać Greybackowi.

Faye prychnęła, gdy Woody zainsynuował, że mogłaby sama się tu kręcić.
- Nie. Znowu mnie okradli, tym razem zabrali prezent od niego - burknęła, bo przecież zorientowała się wcześniej, że z jej kieszeni zniknął kastet, który podarował jej Greyback. I Merlin jej świadkiem: zamierzała go odzyskać. Ale najpierw musiała upewnić się, że jej bezdomny wilczek był cały i zdrowy. - Dobrze, że ogień w większości ominął Rejwach. Ja nie miałam tyle szczęścia, spaliło mi parter w Dolinie Godryka. Moje mieszkanie ocalało, ale moja sąsiadka ledwo uszła z życiem. To czyste szaleństwo, co się tu dzieje.
Miała o kogo się martwić. Maddox, Scarlett, Skoll, Hati... Jedyne co, to nie martwiła się o braci. Theona nie było w Anglii, a Nicholas był Niewymownym, na dodatek wcale nie był typowym jajogłowym, któremu mogłoby się coś stać. Akurat z tej całej bandy to najmniej się bała zwłaszcza o niego - Nicholas Travers sobie poradzi.
- Nie wiem gdzie go szukać - przyznała cicho, gdy z Woodym ruszyli uliczkami Nokturnu. - Nie wiem, gdzie mógłby być. Nie wiem, zaczepiać kogoś, pytać?
Cholera, nigdy nie znalazła się w takiej sytuacji. Potrafiła tropić zwierzynę, ale nie ludzi. Szczególnie w takim otoczeniu, w jakim się znaleźli. Dym spowił Nokturn, gryzł w oczy i gardło, ludzie gasili swoje domy, tutaj także było pełno rannych. Jak znaleźć jakiekolwiek ślady jednego człowieka w tym chaosie?
a guy who knows a guy
Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje
Niemal zawsze towarzyszy mu nakrycie głowy: któryś z jego kapeluszy. Zmysł modowy ma raczej mierny i kiczowaty, ale lubi eksperymenty. Widać w jego kreacjach silną inspirację retro westernami, twoim starym na rybach ze szwagrem, ale też mugolską modą lat 70. Nie da się ukryć, że przekroczył pięćdziesiątkę, więc nie próbuje udawać, że tak nie jest. Ma charakterystyczną przerwę między jedynkami, niebieskie oczy, 186 centymetrów wzrostu i barczystą sylwetkę. Zarost na ogół maksymalnie kilkudniowy, choć zdarza się, że zapuści okresowo jasną brodę przetykaną siwymi włosami. Włosów na głowie od lat nie stwierdzono.

Woody Tarpaulin
#9
26.09.2025, 16:57  ✶  
Być może i szłoby określić jako bardzo odważną tę postawę Faye, która gotowa była walczyć o honor swojego wilczka. Gdyby tylko było o co walczyć — Woody ze względu na personalne urazy miał wątpliwości, czy coś w Maddoksie jest warte takiej obrony.
— Ano widzisz, ja też znam wiele osób od Hogwartu, a gdybym mógł, to bym części bez oporu przestawił zęby. — Wzruszył ramionami, bo to tam żaden argument.
Kusiło dopytać, czy naprawdę to nokturnowe szczenię widziało szkolne mury, bo by człowiek tak na oko o nim tego nie powiedział, lecz z tym Woody się wstrzymał. Temat wyraźnie był grząski. Jakoś mu zresztą nie do końca leżało naśmiewanie się z dzieciaków, które nie pokończyły szkół. Zwykle stało za tym coś przykrego i niekoniecznie przez nie zawinionego.
Nie zamierzał też bynajmniej przekonywać znanej z widzenia i paru rozmów baby o tym, że sypia z nieodpowiednim gościem. Żadna z niego policja obyczajowa i w gruncie rzeczy było mu to wszystko jedno. W ostatecznym rozrachunku Maddox nie był — na jego stan wiedzy — żądnym niewinnej krwi czarnoksiężnikiem, tylko gniewnym anarcholskim kundelkiem, więc niech Travers popełnia dowoli swoje błędy z miłości.
— Ofiara z ciebie. — Zaśmiał się serdecznie. Brakowało tylko na końcu: „głowa do góry”, lecz nie stać go było na aż tyle entuzjazmu po Spalonej Nocy. Nawet ten w zamierzeniu sympatyczny przytyk był podszyty ponurą nutą. — Się następnym razem teleportuj prosto do Rejwachu, to się dopilnuje, żeby nikt nie wyszedł z twoimi rzeczami. No i już pochwal się, co ci dał ten twój wilk? — zapytał dla zabicia czasu, gdy szli przez Noktrun.
Szaleństwo było wyjątkowo łagodnym słowem na opisanie Spalonej Nocy i jej skutków. Czy istniało w ogóle słowo mogące uczynić zadość skali śmierci i zniszczeń, które ogarnęły tak dużą część Wielkiej Brytanii? Tragedia? Koszmar? Apokalipsa?
Woody zakaszlał, gdy wiatr owionął ich porcją popiołów pozostałych po konstrukcjach Nokturnu. Oglądanie tego miejsca teraz mroziło krew w żyłach jeszcze bardziej niż nocna pożoga. Tam, gdzie kiedyś stały ciasno upchnięte, przytulone do siebie domy i biznesy uczciwych mniej lub bardziej mieszkańców Nokturnu, ziały teraz puste, obsypane białym prochem sterty gruzów. Nokturn sprzed Spalonej Nocy miał w sobie mroczną intensywność. Wszystko było tu wcześniej przytłaczające, wrogie i niebezpieczne — teraz w zgliszczach hulał wiatr, okolica była obojętnie szara, wytrzebiona i martwa.
— Mieliśmy szczęście… — mruknął ponuro w odpowiedzi Tarp, wodząc wzrokiem po kościotrupach ukruszonych kamienic. Cholerne szczęście.
Nie mógł zbyt długo patrzeć na te ruiny, na których koczowali świeżo mianowani bezdomni o oczach załzawionych i gniewnych lub — co gorsza — pustych. Jego dom w Dolinie również spłonął w znacznej części, potrafił więc poczuć ból straty. Strach o przyszłość? Ten mógł sobie jedynie wyobrażać, patrząc po tych ludziach. Jego ex-żona była obrzydliwie bogata i miała wielu równie obrzydliwie bogatych przyjaciół — Quintessa nigdy nie skończy na ulicy. On też nie skończy na ulicy.
— Eee, lepiej nie pytaj, dopóki nie będzie innej opcji. — Machnął ręką, po czym zajrzał przez lekko osmoloną szybę do wnętrza Białego Wiwerna. Tam delikwenta nie dojrzał, więc ruszył dalej.


piw0 to moje paliwo
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#10
29.09.2025, 08:50  ✶  
Faye uniosła głowę i zmrużyła oczy. Ofiara z ciebie... No cóż, nie mogła nie przyznać Woody'emu racji - ale nie wiedziała, czy może tak po prostu się tu teleportować. Może i była durna i porywcza, ale nie aż tak.
- Gdybym wiedziała, że nie stoi w płomieniach, to bym się teleportowała - powiedziała z przekąsem, przewracając oczami. - Wiesz, już wpadłam dzisiaj w płomienie. Już otaczały mnie ze wszystkich stron i popaliły ubrania, starczy mi takich atrakcji na kolejne miesiące.
A to, co działo się w życiu Faye, powinno jej starczyć do końca istnienia. Szczęście w nieszczęściu, że płonący Londyn odciągnął jej uwagę od tego, co się stało w Kniei.
- Kastet. Chyba nie myślałeś, że kwiaty? - uśmiechnęła się lekko, kręcąc głową. - Nie używałam go, ale to był dla mnie swojego rodzaju amulet. Będę musiała go znaleźć, ale chyba marne szanse...
Powiedziała cicho, rozglądając się wokół. Nokturn nie różnił się teraz od pozostałych dzielnic Magicznego Londynu - całe miasto było jednym wielkim spalonym nieszczęściem.
- Dlaczego? - zapytała z ciekawości, zaglądając w kolejną szybę budynku. - Zachowujesz się tak, jakby go tu nie chcieli i zalazł za skórę wielu osobom.
Cóż, to pewnie była prawda. Na tyle, na ile znała Maddoxa, to był scenariusz bardziej niż prawdopodobny. Zaczęła się rozglądać, próbując wypatrzeć znajomą, chudą sylwetkę.

Rzucam na percepcję, czy dostrzegę Maddoxa
Rzut Z 1d100 - 33
Akcja nieudana
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Pan Losu (51), Woody Tarpaulin (1417), Faye Travers (1482)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa