13.10.2025, 12:57 ✶
Taniec to sport drużynowy. Musisz zaufać partnerowi.
Być może trochę za bardzo pozwolił się ponieść tej chwili, ciepłu, opiece i iluzji zaufania. Wyczuł zmianę nastroju w pomieszczeniu, kiedy padły jego ostatnie słowa. Mokra szmatka opuściła jego skórę. Zmiana w oddechu Mathildy. Ruch za plecami. Czy powiedział za dużo? A może właśnie… za mało?
Czy ufała mu, przychodząc z nim tutaj? Środowisko artystyczne potrafiło mieć tak paskudnie ciemne strony, a choć Selwyni dokładali wszelkich starań, by żaden taki skandal nie opuścił murów The Globe, nie znaczyło to, że wszystkie udawało się zdusić w zarodku. Czy liczyła na coś, przychodząc z nim tutaj? Nie wydawało mu się, zwłaszcza, że oboje byli świadomi, że gdzieś tam, dwa piętra wyżej, stroił się zespół, a goście częstowali się pierwszymi drinkami w oczekiwaniu na wykonawców.
Przez chwilę jeszcze nie otwierał oczu, nie chcąc się mierzyć z rzeczywistością, w której czar chwili prysł, w której istniały oczekiwania, które mógł zawieść i wizerunek, który musiał podtrzymać, i w której z powrotem dzieliło ich…
…całkiem nic, bo nagle poczuł, jak obejmuje go ramionami i przywiera mocno do jego pleców, chłodna skóra i szorstka koronka stanika, i jej oddech, kiedy zaśmiała się cicho, tak samo rozczulona i potrzebująca bliskości, jak on. Skandalicznie, ale zarazem jakże w tej chwili naturalnie. Westchnął, zadowolony i spokojny, bo może właśnie to mogło być tak proste, jak się wydawało. Nakrył jej dłonie swoją, odruchowy gest, choć nigdy wcześniej nie pozwalali sobie na taką poufałość.
Kiedyś… - powiedziała Mathilda.
Kiedyś zatańczą nie tylko ten układ. Kiedyś nie będą musieli się spieszyć.
- Jesteśmy umówieni - szepnął ciepło. Zerknął kątem oka, chociaż i tak nie mógł jej dostrzec, bo kryła się za jego plecami.
Moment minął, ale nie tak, jak wcześniej obawiał się tego Hannibal. Ubrali się, Tylka poprawiła makijaż, on rzucił coś o stęsknionym Artemisie. Wszystko było dobrze.
- Nie wiem, czy uda mi się z tobą zatańczyć na bankiecie - powiedział przepraszająco - Ale jak to premierowe szaleństwo się skończy, umawiamy się na trening.
Czy byłby w stanie namówić ich choreografa do obsadzenia ich dwojga w głównych rolach w jakiejś produkcji na sezon zimowy? To “kiedyś” nie musiało wcale być mityczne i odległe.
Tymczasem, zrzucił ich brudne sceniczne kostiumy na jeden stos dla skrzatów do czyszczenia. Poprawił na sobie jasny garnitur, kontynuujący swym kolorem symbolikę merlinowego kostiumu, ale zdecydowanie bardziej współczesny i adekwatny do brylowania w towarzystwie. Wziął wdech i wydech, jego ruchy z powrotem nabrały zamaszystości i płynności, a na twarzy zagościł pewny siebie, nieco figlarny uśmiech.
- Akt czwarty! - oznajmił, otwierając przed nią drzwi.
Musieli iść.
Koniec sesji