06.01.2025, 16:18 ✶
Zauroczenie i motanie magią było jedną z najmocniejszych stron Tarpa i cóż mu z tego przyszło, skoro stracił różdżkę. Gówno mógł zrobić poza groźnym łypaniem na komuchów odbierających mu wolność. Nie pomogło nawet, gdy zadeklarował przed nimi z głębi serca, że jemu to się ten cały komunizm trochę podoba i wierzy w robotniczą rewolucję.
Komuniści okazali się źli, ale Anthony Shafiq był jeszcze gorszy. Woody był porywczy, ale widział, kiedy ta żmija obok go prowokowała. I — o zgrozo — trochę tej prowokacji ulegał, mimo że jedną z pierwszych rzeczy, jakich nauczył się na służbie w Brygadzie, było to, że prowokatorów najbardziej frustruje milczenie. Tylko milczeniem dało się obronić przed metodami przesłuchań. Jeśli ktoś zaczynał mówić i dawał się wciągać w gierki słowne, zwykle dało się go tym mówieniem zamęczyć do stanu całkowitej uległości.
Szkopuł w tym, że sama wiedza o tym, jak coś działa, nie zawsze wystarczała do uniknięcia oczywistej pułapki. Było w tym też coś z pychy: mimo że w tych okolicznościach to Anthony znajdował się w ewidentnej pozycji władzy, Woody wciąż wierzył, że to on zakrzyczy i złamie Shafiqa, nie na odwrót.
— Nie testuj mojej cierpliwości — warknął. Nie miał cierpliwości. Był miną na dwóch nogach, której nie trzeba było wiele, aby wybuchnąć. — Kokieterię i gierki możesz zachować do polityki i dla debili.
Mimo to na rękę było mu, że temat rozwijał się wokół przekomarzanki. Nie musieli dotykać konkretów ani niewygodnych pytań. Nie wiadomo przecież, ile Morpheus powiedział swojej gołąbeczce. Woody mógł się spodziewać, że prędzej czy później to się skończy właśnie tak: pieprzone papużki nierozłączki, od zawsze połączone wspólną pępowiną. Kochał brata, ale obstawał niezmiennie przy tym, że Morpheus potrafił być ślepy i głupi.
Czyli zupełnie tak samo jak on, tylko wobec innych osób.
Woody uderzył skutymi dłońmi o kolana i roześmiał się tubalnie, z głębi trzewi, jakby usłyszał wyborny żart.
— Oczywiście, obwarzanki. — Och, Johnny, mogliśmy właśnie stać nad rzeką i czekać z bułą w ręku, aż smok zionie ogniem. — Produkt, kurwa, pierwszej potrzeby. Ty wiesz, że obwarzanków nie podają na srebrnej tacy, tylko się je kupuje u starej baby w kiosku koło przystanku? Nie dość, że byś dostał z brudnej ręki, to jeszcze byś musiał wejść w tłum mugoli i pochylić się do pani w rozklekotanej budzie na kółkach. Wasza Pyszałkowatość jest w stanie zdobyć się na coś takiego?
Komuniści okazali się źli, ale Anthony Shafiq był jeszcze gorszy. Woody był porywczy, ale widział, kiedy ta żmija obok go prowokowała. I — o zgrozo — trochę tej prowokacji ulegał, mimo że jedną z pierwszych rzeczy, jakich nauczył się na służbie w Brygadzie, było to, że prowokatorów najbardziej frustruje milczenie. Tylko milczeniem dało się obronić przed metodami przesłuchań. Jeśli ktoś zaczynał mówić i dawał się wciągać w gierki słowne, zwykle dało się go tym mówieniem zamęczyć do stanu całkowitej uległości.
Szkopuł w tym, że sama wiedza o tym, jak coś działa, nie zawsze wystarczała do uniknięcia oczywistej pułapki. Było w tym też coś z pychy: mimo że w tych okolicznościach to Anthony znajdował się w ewidentnej pozycji władzy, Woody wciąż wierzył, że to on zakrzyczy i złamie Shafiqa, nie na odwrót.
— Nie testuj mojej cierpliwości — warknął. Nie miał cierpliwości. Był miną na dwóch nogach, której nie trzeba było wiele, aby wybuchnąć. — Kokieterię i gierki możesz zachować do polityki i dla debili.
Mimo to na rękę było mu, że temat rozwijał się wokół przekomarzanki. Nie musieli dotykać konkretów ani niewygodnych pytań. Nie wiadomo przecież, ile Morpheus powiedział swojej gołąbeczce. Woody mógł się spodziewać, że prędzej czy później to się skończy właśnie tak: pieprzone papużki nierozłączki, od zawsze połączone wspólną pępowiną. Kochał brata, ale obstawał niezmiennie przy tym, że Morpheus potrafił być ślepy i głupi.
Czyli zupełnie tak samo jak on, tylko wobec innych osób.
Woody uderzył skutymi dłońmi o kolana i roześmiał się tubalnie, z głębi trzewi, jakby usłyszał wyborny żart.
— Oczywiście, obwarzanki. — Och, Johnny, mogliśmy właśnie stać nad rzeką i czekać z bułą w ręku, aż smok zionie ogniem. — Produkt, kurwa, pierwszej potrzeby. Ty wiesz, że obwarzanków nie podają na srebrnej tacy, tylko się je kupuje u starej baby w kiosku koło przystanku? Nie dość, że byś dostał z brudnej ręki, to jeszcze byś musiał wejść w tłum mugoli i pochylić się do pani w rozklekotanej budzie na kółkach. Wasza Pyszałkowatość jest w stanie zdobyć się na coś takiego?
piw0 to moje paliwo