• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Dziurawy Kocioł [22.07.1972] Widowisko randkowe

[22.07.1972] Widowisko randkowe
Dama z gramofonem
Lorka, Lorka, pamiętasz lato ze snów,
gdy pisałaś "tak mi źle" ?
Prędzej ją usłyszysz niż dostrzeżesz. Jej przybycie zwiastuje stukot obcasów i szelest ciągnącej się po posadzce szaty. Ma 149 cm wzrostu (już w kilkucentymetrowych szpilkach - bez nich: +/- 144 cm!), ile waży to jej słodka tajemnica. Włosy ciemnobrązowe, po rozpuszczeniu sięgające jej do pasa. Ma trudne do ujarzmienia loki. Oczy w nienaturalnym, kobaltowym kolorze. Urodę ma bardzo klasyczną, pachnie drogimi perfumami o zapachu jaśminu. Nie wygląda jakby ubierała się w sekcji dziecięcej u Madame Malkin. Jej ubrania są dopasowane, pasują zazwyczaj do okazji i miejsca. Jeśli jakimś cudem nosi szaty z krótkim rękawem na wewnętrznej stronie jej lewego ramienia można zobaczyć mały magiczny tatuaż przedstawiający koronę. Zapytana o to macha ręką tłumacząc "ot błędy młodości" Ułożona, kulturalna, chociaż pierwsza dzień dobry na ulicy nie powie.

Lorien Mulciber
#91
27.06.2024, 23:28  ✶  
Cudownie.
Po prostu fantastycznie! Nie mogło być lepiej, gdy Stanley rozpłynął się w powietrzu zabierając ich Sophie, Merlin sam wie gdzie! To aż się prosiło o plotki i niepotrzebny skandal. Pracownik Ministerstwa uprowadzający bezbronne dziewczę! Na oczach jej zdruzgotanego ojca, rodziny, całej rozbawionej gawiedzi w Dziurawym Kotle.
Klasnęła parokrotnie w dłonie, wyjątkowo nieprzejęta sytuacją. Bo dlaczego miałaby być?
W jej oczach Stanley był równie dobrą niańką co cała reszta Departamentu. Może nieszczególnie odpowiedzialną, ale po co siać od razu zamęt i panikę? Służył przecież ich małemu magicznemu społeczeństwu. Był kimś kogo mugole określaliby mianem "dobrego gliny", prawda?
Czy podobało jej się, że uciekli? Nie. Ale żyjąc w błogiej niewiedzy co działo się w Londynie pod jej nieobecność – nie miała żadnych podstaw podejrzewać Borgina o cokolwiek niecnego. Może trochę niemoralnego, ale z pewnością nie nielegalnego.

Kiedy jednak Robert uznał, że to dobry czas nadrobić punkty w plebiscycie na ojca roku, ona uznała, że starczy tej farsy. Podniosła się bez słowa od stołu, specjalnie obchodząc go tak, by Richard nie mógł jej ewentualnie złapać. Dotarcie pod scenę nie zajęło wiele czasu. Siedzieli praktycznie obok.
- Tesoro mio…- Zaszczebiotała śpiewnie, wsuwając jedną rękę pod ramię Roberta, a dłonią drugiej przesuwając po jego rękawie wręcz uspokajająco. Z typową dla siebie udawaną troską. Można było odnieść wrażenie, że Lorien jest bardzo całą sprawą zaaferowana.
Przy okazji rzuciła przepraszające spojrzenie Aurorom. Podejrzewała, a przynajmniej liczyła na to, że zostanie przez nich rozpoznana, a może przy okazji wprowadzona nieco bardziej w temat „dlaczego na wszystko co nieświęte Stanley Borgin stał się nagle wielką personą non grata”.-… Pozwólmy chłopcom pracować. Jestem pewna, że dołożą wszelkich starań, żeby ją znaleźć. I dowiedzieć się dlaczego udało im się stąd tak po prostu teleportować.- Dokończyła, nawet przez moment nie patrząc na męża. Wodziła wzrokiem od Arteusa do drugiego aurora.
To zawsze byli chłopcy. Uzbrojeni po zęby, ale chłopcy bawiący się w policjantów i złodziei z przestępczym światkiem. Chłopcy, których głównym zadaniem, choćby się waliło i paliło powinno się teraz stać odnalezienie pewnej rudowłosej dziewczynki i odstawienie jej w jednym kawałku do domu.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#92
28.06.2024, 01:12  ✶  
Skrzywił się delikatnie, bo Robert teraz odstawiał jakiś cyrk, który niekoniecznie mu się podobał. Rzucał się, nie wiadomo o co (no dobra, wiadomo, ale już nie przesadzajmy) i Atreus już miał się go pytać grzecznie, co go łączyło ze Stanelyem bo to jego rodzina przecież była, ale towarzyszący mu auror się wtrącił.

Nie porywał młodych dziewcząt, no to ulga, szkoda tylko że to brzmiało jakby było to najmniejsze z jego przewinień. I co to miało w ogóle być? Tego typu zapewnienia niby działały na jakichś rodziców, zmartwionych o dobro swoich pociech? Bulstrode uniósł brwi, zerkając na Roberta - na jego miejscu zrobiłby z tego jeszcze większą chryje, a przynajmniej z przyjemnością patrzyłby, jak Mulciber urządza tu coś takiego.

A potem, potem Atreus parsknął jakby rozbawiony.
- Nie martw się Robercie, jestem pewien że moi współpracownicy znajdą Sophie raz dwa - uśmiechnął się do Mulcibera grzecznie, ale z jakimś złośliwym podtekstem, klepiąc go po ramieniu. Jednak ten ledwo zauważalny w uśmiechu grymas, nie był skierowany do niego. Oczywiście, że młoda wróci do domu co najwyżej odesłana przez Stanleya, bo obecni tutaj aurorzy mogli sobie co najwyżej nabazgrać w notesach że Borgin był, wszedł na scenę i się z niej łaskawie teleportował kiedy zobaczył że najwyraźniej jego przyjaciel nie zamierzał być dzisiaj aż tak wobec niego przyjacielski jak zawsze. - Lorien - uśmiechnął się do kobiety już nieco mniej sztywno. - Przepraszam was, ale mam do napisania raport - ale przede wszystkim to musiał zapalić. Odwrócił się od nich, powoli idąc w kierunku drzwi i klepiąc się jednocześnie po kieszeniach, aż wreszcie wyciągnął papierosy. Wypalił jednego przed Dziurawym Kotłem i jeśli nikt jeszcze nic od niego nie chciał, teleportował się z Pokątnej.

Postać opuszcza sesję
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#93
28.06.2024, 07:52  ✶  

- Rysopis, oczywiście. - odpowiedział, nieco niepocieszony otrzymaną informacją. Gdzieś tam bowiem miał nadzieje, że komuś może wymsknie się coś więcej na ten temat, skoro już pojawiła się ku temu okazja. - Rudowłosa, piegowata, średniego wzrostu, raczej drobna. Hmm... Włosy do ramion. Nigdy jeszcze nie musiałem nikogo opisywać, proszę mi wybaczyć tę... nieporadność. Czy potrzeba czegoś jeszcze?

I pomyśleć, że to właśnie opisanie własnej córki sprawiało Robertowi aż tak duży problem! Wychodziło mu teraz bokiem to całe unikanie i wieczne ukrywanie się przed rodziną we własnym gabinecie. Oczywiście nawet przez myśl mu w tej sytuacji nie przeszło, że może warto byłoby cokolwiek w tym aspekcie zmienić. Aż tak mu ten stan rzeczy nie przeszkadzał. Nie doprowadził do wystarczająco dużych trudności. Komplikacji.

Gdyby ktoś go teraz zapytał o powiązania ze Stanleyem, zasugerował iż byli rodziną, to Robert chyba by z tego wszystkiego aż... cóż, zaniemówił. Na chwilę obecną nie miał bowiem zielonego pojęcia o tym, że syn na temat swojego pokrewieństwa z Mulciberami rozprawiał na prawo i lewo. Co za tym idzie, przekonany był o tym, iż tego faktu świadome pozostają osoby nieliczne. I akurat Atreusa Bulstrode nie był skłonny do tego grona zaliczyć. Na całe szczęście temat nie wypłynął. Robert mógł więc nadal żyć w błogiej nieświadomości, przekonany o tym, że Stanley jakieś resztki zdrowego rozsądku nie posiadał (tak jakby jego pojawienie się na widowisku temu nie przeczyło).

- Macie w ogóle jakiś pomysł odnośnie tego, gdzie zacząć ich szukać? - oczywiście nie byłby sobą, a także nie trzymałby się planu, gdyby nie zadał jeszcze kilku upierdliwych, niekoniecznie wygodnych pytań. Skoro już zaczął grać, zamierzał tę grę dokończyć. Dlatego też po słowach Atreusa, dorzucił kolejne pytanie. A następnie pozwolił, aby jego uwagę na moment odciągnęła Lorien. Oczywiście, że nie posłuchała. Nie poczekała przy stoliku. Może jednak powinien zostawić ją w tej Szkocji? Z daleka od Londynu była dużo mniej upierdliwa. Nie sprawiała tylu problemów. -  Kochanie, mówiłem przecież, że zaraz do was wrócę. - delikatnie zwrócił jej na to uwagę, zwrócił się do niej, a następnie bardziej pod publiczkę niż z tego względu, iż takie czułości były dla nich czymś normalnym, pocałował ją w głowę. Przy różnicy wzrostu było to po prostu najwygodniejsze. - Nie musiałaś się do nas fatygować. - dodał, ponownie się prostując.

Kiwnął głową odprawionemu Atreusowi. Nie zatrzymywał go. Następnie poczekał chwilę na odpowiedź jednego z aurorów. Przecież nie będzie się słuchał własnej żony, jak jakiś pantofel. Bo nie, Robert Mulciber żadnym pantoflem nie był i zapewne nigdy nie będzie. Nie był do tej roli odpowiednim materiałem mężczyzny.

Widmo
every human has a spark of divine nature, and sin does not separate us from it
Jeden z bogów-duchów (loa) w panteonie religii voodoo. Strażnik granicy między światem żywych i umarłych, "opiekun rozdroży", umożliwia kontakt z duchami zmarłych i innymi istotami duchowymi. Symbol Legby veve przypomina stylizowany klucz. Po śmierci pomaga duchom zmarłych odnaleźć drogę do zaświatów, gdzie spotkają się z loa.

Papa Legba
#94
29.06.2024, 14:52  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.06.2024, 14:52 przez Papa Legba.)  

Pióro aurora notowało opis zaginionej dziewczyny, a mężczyzna kiwał głową dając do zrozumienia, że słucha słów Roberta.

— A w co była ubrana? Jakieś znaki charakterystyczne? Wie pan, coś po czym dałoby się ją odróżnić od innych rudych dziewcząt?

Robert zadawał dobre pytania. I mógł dostrzec, że auror z wielką przykrością dopełnia swoje obowiązki.

— Wiemy, gdzie ich nie szukać... Borgin jest poszukiwany od około miesiąca, sporo prac zostało już wykonanych, więc lada dzień powinien nastąpić przełom... Czy pańska córka go znała? Czy wie pan o miejscach, które mogłaby zaproponować mu do ukrycia się? Czy podejrzewa pan, że ich teleportacja była skutkiem czegoś związanego z tym tutaj "wydarzeniem", czy było to niezależne? Jak wyglądała w momencie opuszczenia lokalu? Chodzi mi o ekspresję jej twarzy, reakcję na kontakt z Borginem... Ale, ale, usiądźmy sobie.

Wskazał na stojący obok nich pusty stolik. Dziurawy Kocioł opustoszał nieco. A przede wszystkim zrobiło się ciszej. Pracownicy stawiali ostatnie stoliki na swoje pierwotne miejsca. Dekoracje ze sceny zniknęły, a głosy zaangażowanych w widowisko dochodziły stłumione zza drzwi zaplecza.

Córka koleżanki twojej starej
Powinni wynaleźć kamizelki ochronne na duszę, nie tylko na ciało.
Rude proste włosy, obcięte za ramiona, rozwiane. Piegowaty nos. Niebieskie oczy. Drobna, raczej szczupła, wiecznie roześmiana, rozgadana. Niska, mierząca zaledwie 160 cm wzrostu.

Olivia Quirke
#95
29.06.2024, 15:49  ✶  

Była przygotowana. Mogła zareagować. Wiedziała, przeczuwała że coś było nie tak skoro nagle ktoś podszedł do sceny, a potem zrobiło się zamieszanie. MOGŁA zareagować, a teraz nie miała takiej okazji. Była zła - nie, była wściekła, bo w jej wyobrażeniu ktoś porwał młodą rudowłosą córkę Mulcibera, który pędził już w stronę sceny. A ona miała w dłoni różdżkę, jeszcze kilka sekund temu. Olivia nienawidziła być bezsilna - to było uczucie, które towarzyszyło jej kiedyś bardzo, bardzo często, dlatego też w tej chwili nie odczuwała zwykłej dla siebie empatii, a złość.
- Gdzie z łapami! - syknęła w kierunku Charlesa, wymykając się z jego objęć. Uniosła palec wskazujący na wysokość jego twarzy. Furia, która malowała się na twarzy kobiety, zupełnie nie pasowała do wizerunku, który prezentowała wcześniej. Charles nie tylko naruszył jej przestrzeń osobistą, ale i po części to była jego wina, że Sophie zniknęła.

Ale widziała, jak się martwił. Jak zerkał, szukał kogoś wzrokiem. Jeżeli ona w pierwszym odruchu go obwiniła, to... Co on sam musiał o sobie myśleć? Ta myśl wypłynęła na wierzch, pozwalając Quirke odrobinę opanować emocje. Spokój, tylko spokój mógł ich uratować.
- Przepraszam. Ale nie dotykaj mnie więcej bez pozwolenia, proszę. - powiedziała cicho, nawet nieco przepraszającym tonem. Nerwowym ruchem poprawiła rude włosy, które rozsypały się pod wpływem gwałtownego ruchu. - Co teraz? Wyglądają na aurorów. Czemu tu się pojawili?
Zerknęła w stronę sceny i pobladła. Skoro byli tu aurorzy... Olivia spojrzała na młodego Mulcibera poważnie.
- Mam wrażenie, że o czymś nam nie mówią. Skoro zjawili się tak szybko, to coś z tym facetem było nie tak. Mam nadzieję, że szybko ją znajdą, może być niebezpieczny. Mogę ci jakoś pomóc? Nie wiem... Jak miała na imię twoja kuzynka? Znasz tamtego faceta? Może macie coś, co należy do niej? Niektórzy mogliby poszukać jej przy pomocy magii, jeśli macie jej rzeczy - Olivia mówiła szybko. Tak szybko, że niemal zapominała nabierać tchu w płuca. Ale cholera, z jej perspektywy to naprawdę groźnie wyglądało, bo Aurorzy nie pojawiali się tak po prostu o, z głupia frant. Była święcie przekonana, że mężczyzna, który zabrał Sophie, był po prostu niebezpieczny i ten facet, którego wzięła za narzeczonego Mulciberówny, musiał to zauważyć - i dlatego przerwał widowisko.
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#96
29.06.2024, 16:24  ✶  

- To była zielona sukienka. Taka jasnozielona? - zmarszczył brwi, bo tak po prawdzie, to nieszczególnie się na tym skupiał podczas widowiska. Na tych wszystkich szczegółach. - Mniej więcej do kolan. I miała takie coś... przy dekolcie. - dodał jeszcze, nie bardzo będąc w stanie te coś nazwać, po czym zmuszony był na dłuższy moment się zatrzymać. Bo reszta stanowiła dla niego zdecydowanie większe wyzwanie. Czy Sophie czymkolwiek się wyróżniała? Choćby trochę? - Piegi? Ma naprawdę dużo piegów. Nie wiem czy coś jeszcze byłbym w stanie dodać. Wiewióreczka, znaczy nasza Sophie, niczym szczególnym się nie wyróżnia. Rozumie pan, ani nie jest zbyt ładna, ani brzydka. Po prostu jest. Na ogół ma proste włosy, ale dzisiaj zrobiła z nimi... no takie coś. - nie do końca wiedząc jak to opisać, dłonią przesunął w powietrzu, tuż przy głowie, starając się to jakoś zobrazować. Chodziło mu o to, że włosy były lekko podkręcone.

Nie protestował, kiedy auror zaproponował, żeby podeszli do stolika. Zanim jednak ruszył we wskazanym kierunku, upewnił się jeszcze, że żona zamierzała wrócić do Ricka. Posłał jej spojrzenie, które wyraźnie mówiło, że powinna pozwolić mu wszystkim się zająć. Ostatecznie był przecież ojcem. Miał prawo, ale też i okazje do zdobycia jakiś informacji. Na tym drugim skupiony był nawet bardziej.

Wreszcie podszedł do stolika, zajął jedno z wolnych miejsc. Wyprostowany, oparł się o oparcie krzesła, ręce trzymał możliwie najdalej od blatu. Ot, nawyki. Przyzwyczajenia.

- Od czego powinniśmy zacząć? - musiał sobie to wszystko odtworzyć w głowie. A że przy okazji zyskał też kilka sekund na przemyślenie odpowiedzi? Szczegół. - A więc tak. Jeśli chodzi o pana Borgina, to nie jest dla mnie kimś obcym. Jako handlarz świecami i kadzidłami, prowadzę od lat interesy z jego dziadkiem. Natomiast jeśli chodzi o moją córkę, to nie sądzę, żeby mieli wcześniej okazje nawiązać jakąś... relacje? - musiał poświęcić chwilę na znalezienie odpowiedniego słowa, którym mógłby to określić. Relacje wydawały się jak najbardziej na miejscu. - Sophie dopiero skończyła w tym roku Hogwart. Wydaje się dużo młodsza od... od tego mężczyzny. Wiem pan, w tym wieku 5, 6 czy nawet 7 lat to bardzo dużo. Raczej nie mieliby okazji zbliżyć się do siebie w Hogwarcie, a nasze rodziny nigdy nie były ze sobą szczególnie blisko, żeby mogło do tego dojść poza szkołą. - przez cały czas starał się obserwować aurora, odczytywać jego reakcje, mimikę twarzy. Upewniał się, że nie odpowiadając na pytania, nie popełnił jakiegoś błędu. Nie zaliczył mniejszej lub większej wpadki. Zwłaszcza, że i bez tego, stąpał niebezpiecznie blisko krawędzi. - W zasadzie, to nie wiedzieliśmy nawet, iż był poszukiwany. Czy do niedawna nie pracował jeszcze jako brygadzista? Ah. Co to się z tą młodzieżą ostatnimi czasy porobiło. Wie pan, moja żona jest sędziną, zapewne musi ją pan przynajmniej kojarzyć z widzenia? Lorien Mulciber, wcześniej Crouch. Z tego co mogę czasem od niej usłyszeć... dożyliśmy naprawę strasznych czasów. - tutaj pozwolił sobie nawet na to, żeby spojrzeć w jej stronę, jakby z troska? Jakby chcąc pokazać, że jej dobrym mężem. Dbającym o swoją kobietę. Przejmującym się nią? Nie chcącym dopuścić do tego, żeby musiała zbyt długo czekać? Nawet jeśli przez cały ten czas miał jej towarzyszyć Richard. - Wydaje mi się, że jestem po części winien tego, że się teleportowała z panem Borginem. - kontynuował, powróciwszy do aurora. Ponownie skupiając na nim swoją uwagę. Starał się przy tym zabrzmieć nieco inaczej. Może jakby z tej przyczyny odczuwał jakieś wyrzuty? Obwiniał samego siebie? - Wie pan, moja córka przez lata wychowywała się bez matki. Grace, moja pierwsza żona, niech ją matka ma w opiece, zmarła kiedy Wiewióreczka była jeszcze dzieckiem. Nie poświęcałem jej dość uwagi. A dzieci, w zasadzie nastolatki, czasami potrzebują tej uwagi i popełniają różne głupoty, aby ją zdobyć. - tutaj westchnięcie. Ciężkie. - Przepraszam jeśli za dużo mówię? Staram się dobrze to wszystko wytłumaczyć. - niby przeprosił, niby zasugerował, że mógłby się bardziej streszczać, ale po wszystkim i tak kontynuował. Jakby sam podjął decyzje, że to ważne. Przecież ojciec dbający o dziecko powinien postarać się je chronić, prawda? Wytłumaczyć, że nie miało nic wspólnego z przestępcą; że to wszystko to tylko zbieg okoliczności. - Wie pan, wolałbym żeby moja córka nie pokazywała się w takich miejscach i jakby to powiedzieć... bardziej się szanowała? Dbała o opinię na swój temat? Uważam, że takie widowiska nie są dla niej odpowiednim miejscem i nie powinna brać w tym udziału. Dlatego, kiedy dostałem list od prowadzącej, postanowiłem jakby dać jej nauczkę? Sprawić, że po prostu poczuje się ze swoim udziałem trochę niekomfortowo. Ot, zawstydzić ją. - tutaj uciekł spojrzeniem. Na kilka chwil. Nie trwało to długo. Może i nie był szczególnie dobrym kłamcą, ani tym bardziej mówcą (trzymanie się od lat na uboczu, unikanie pokazywania się w miejscach publicznych... to po prostu nie pomagało), ale starał się. Próbował pokazać, że był tym wszystkim trochę jakby przytłoczony? - Myślę, że właśnie dlatego teleportowała się razem z panem Borginem. Trochę przesadziłem jako jej ojciec i po prostu postanowiła uciec, nieświadoma tego, że zrobiła to w towarzystwie poszukiwanego... hm... przestępcy? Nawet nie wiem jak to nazwać. Myśli pan, że nic jej nie grozi? Czy pan Borgin poszukiwany jest z jakiś poważnych powodów? Proszę zrozumieć, obecnie sytuacja w kraju jest dość... trudna, czasy są niełatwe. Zwyczajnie się o nią... martwię.

Widmo
every human has a spark of divine nature, and sin does not separate us from it
Jeden z bogów-duchów (loa) w panteonie religii voodoo. Strażnik granicy między światem żywych i umarłych, "opiekun rozdroży", umożliwia kontakt z duchami zmarłych i innymi istotami duchowymi. Symbol Legby veve przypomina stylizowany klucz. Po śmierci pomaga duchom zmarłych odnaleźć drogę do zaświatów, gdzie spotkają się z loa.

Papa Legba
#97
29.06.2024, 16:44  ✶  

Brygadzista pokiwał głową. Nie spodziewał się bardziej szczegółowego opisu córki od jej własnego ojca, ale nadzieja umiera ostatnia. Wysłuchał też odpowiedzi na pozostałe pytania, co jakiś czas potakując albo rzucając krótkie "Rozumiem".

— Z tego, co pan opisał, wynika, jakby dziewczyna świadomie z nim uciekła. Czy rozmawiali ze sobą przed teleportacją? Czy wyglądali, jakby wspólnie omawiali jakiś plan? A co do obecnych czasów... to czy pańska córka ma jakieś poglądy polityczne, które... hm... mogłyby ewentualnie ściągnąć na nią kłopoty ze strony... Wie Pan Kogo i jego popleczników? Proszę mnie tu dobrze zrozumieć. To nie tak, że Borgin ma z tym coś wspólnego, ale dla bezpieczeństwa pana córki, muszę o to spytać.

Auror zdecydowanie nie chciał jeszcze bardziej rozbudzać wyobraźni zrozpaczonego ojca.

Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#98
29.06.2024, 17:27  ✶  

Świadomie z nim uciekła? Nie, nie, nie. To zdecydowanie nie było tym, co Robert chciał tutaj osiągnąć. Oczekiwał, że jego wypowiedź pchnie tę rozmowę, te nieszczęsne przesłuchanie, w nieco innym kierunku. Możliwe, że dało się przez moment nawet wychwycić, że niekoniecznie mu odpowiadało to, w jaki sposób ta rozmowa się na tę chwilę zdawała toczyć. Zaraz jednak udało mu się odzyskać równowagę.

- Powiedziałbym, że było to nie tyle świadomie, co raczej pod wpływem jakiegoś impulsu? Emocji? Młode dziewczęta potrafią niekiedy popadać ze skrajności w skrajność. Zamiast rozumiem, kierują się uczuciami. A nadmierne kierowanie się uczuciami, potrafi sprowadzić na ludzi różne problemy. - sprostował, mając nadzieje, że tym razem zdoła to odpowiednio wytłumaczyć. Nie chciał ściągać z tej przyczyny nadmiernej uwagi na siebie oraz całą swoją rodzinę. Zwłaszcza, że przecież Mulciberowie mieli jej w te wakacje aż nadto dużo. - Wie pan w jaki sposób przebiegało to całe widowisko? Moja córka i ten... ten...  przestępca... - słowo przestępca nadal zdawało mu się z trudem przechodzić przez gardło? - ...dostali co najwyżej kilka chwil dla siebie.  Nie sądzę, żeby mieli możliwość cokolwiek zaplanować. Jeśli już, to założył bym, że to Borgin wykorzystał okazje. Sophie to pasierbica sędziny, która jest krewną samej Samanthy Crouch. Jeśli Borgin jest w tym wszystkim choć trochę rozeznany, podejrzewam, że mógł po prostu wykorzystać okazje. Może potraktować moją córkę jako zakładnika? Kogoś kto da mu szansę na skuteczną ucieczkę? - czy brzmiało to wiarygodnie? Oby, bo nie miał zbyt wiele innych opcji, żeby to jakoś sensownie poukładać. Korzystał z dość ubogiej talii kart, licząc na to, że może jednak uśmiechnie się do niego los. Dopisze szczęście. - Nie rozumiem natomiast pytania, dotyczącego jej poglądów. Zdaje sobie co prawda sprawę z tego, że nasza rodzina ma raczej... nie najlepszą opinię, ale proszę mi uwierzyć, nie mamy żadnych związków z... tym co obecnie ma miejsce w kraju. I moja córka na pewno nie ma związków z tą organizacją. Zresztą, proszę tylko na spokojnie pomyśleć. 18 latka, która ledwie ukończyła Hogwart? Niby kiedy i jak miałaby się w to zaangażować? Może jeszcze została w międzyczasie Jego najbardziej zaufanym człowiekiem? To jest po prostu... proszę mi wybaczyć, ale to jest po prostu absurdalne. - w trakcie tej części wypowiedzi, niezamierzenie, okazał swoje zdenerwowanie. Bo ostatnim czego potrzebował było tak absurdalne powiązanie Sophie ze śmierciożercami. I innymi takimi. Gdyby ktoś go o to kiedyś zapytał... nie, nawet wtedy nie wymyśliłby, że to właśnie przez taką komedie pomyłek miałby wpaść w ręce Ministerstwa Magii. - Przydałoby mi się... napić wody. - rozejrzał się nawet za jakimś pracownikiem Dziurawego Kotła i jeśli kogoś odpowiedniego dojrzał, to dał gestem znać, żeby do niego podszedł. Woda... co prawda nie tak skutecznie jak alkohol, ale pomagała się uspokoić. Zachować równowagę. Potrzebował jej. - Nie wiem czy pan słyszał, ale ostatnimi czasy nasza rodzina zaangażowała się w stworzenie fundacji, mającej wspierać ofiary rasizmu. O ile nie jesteśmy szczególnie otwarci, to nie popieramy postulatów... tego czarnoksiężnika. Jak byśmy mogli? I moja córka, jestem absolutnie przekonany, również rozumie, gdzie znajduje się granica.

Dama z gramofonem
Lorka, Lorka, pamiętasz lato ze snów,
gdy pisałaś "tak mi źle" ?
Prędzej ją usłyszysz niż dostrzeżesz. Jej przybycie zwiastuje stukot obcasów i szelest ciągnącej się po posadzce szaty. Ma 149 cm wzrostu (już w kilkucentymetrowych szpilkach - bez nich: +/- 144 cm!), ile waży to jej słodka tajemnica. Włosy ciemnobrązowe, po rozpuszczeniu sięgające jej do pasa. Ma trudne do ujarzmienia loki. Oczy w nienaturalnym, kobaltowym kolorze. Urodę ma bardzo klasyczną, pachnie drogimi perfumami o zapachu jaśminu. Nie wygląda jakby ubierała się w sekcji dziecięcej u Madame Malkin. Jej ubrania są dopasowane, pasują zazwyczaj do okazji i miejsca. Jeśli jakimś cudem nosi szaty z krótkim rękawem na wewnętrznej stronie jej lewego ramienia można zobaczyć mały magiczny tatuaż przedstawiający koronę. Zapytana o to macha ręką tłumacząc "ot błędy młodości" Ułożona, kulturalna, chociaż pierwsza dzień dobry na ulicy nie powie.

Lorien Mulciber
#99
29.06.2024, 23:50  ✶  
Wścibscy ludzie mieli to do siebie, że łaknęli informacji z pierwszej ręki już, teraz, natychmiast. I choćby Robertowi ręka od machania wahadełkiem miała odpaść, to tej części Lorkowej natury najwyraźniej nie był w stanie zmienić.
Może powinien był ją w Szkocji zostawić, w ciszy i spokoju opuszczonej posiadłości, gdzie mogłaby knuć te swoje małe plany, pisać rozprawy polityczne i fantazjować o świecie doskonałym. Może w ogóle w pierwszym kroku nie powinien był tam jej zaciągać tylko pozwolić żyć radosnym życiem w słonecznej Francji? Ale skoro tego nie zrobił, to musiał liczyć się z miniaturową konsekwencją swoich czynów aktualnie uwieszoną mu u ramienia. Przecież była dobrą żoną - zawsze przy jego boku, jak cień kontrolujący każdy ruch; każde posunięcie, które mogłoby im zaszkodzić. Bo wbrew pozorom - ostatnią rzeczą jakiej Lorien teraz chciała był wielki, mityczny upadek rodu Mulciberów, a to że jak zwykle Robert wybrał najbardziej skomplikowaną drogę, zamiast z nią uczciwie porozmawiać - oh well. Ten typ tak miał, że lubił sobie utrudniać życie. I nie chodziło tu nawet o bycie pantoflem. Chodziło nie popełnienie głupich błędów, dobranie złych słów czy palnięcie czegoś spo ściągnie na nich wszystkich problemy. Z aurorami się nie rozmawia bez obecności prawnika. Zwłaszcza takimi, którzy mają wiele do udowodnienia.
- Chciałam się tylko upewnić, czy coś wiadomo. - Powiedziała niemal... czule. Jak troskliwa macocha, która właśnie przeżyła katusze. Porwali jej dziecko!
W żaden sposób nie zareagowała na pocałunek. Nigdy na takowe nie reagowała inaczej niż minimalnym uśmiechem, którym maskowała niechęć do jakiejkolwiek bliskości. Już sam dotyk, choć tak łatwy, niemal naturalny - sprawiał Lorien okrutne trudności.
- Arteus. - Skinęła kulturalnie głową równocześnie na przywitanie i pożegnanie. Raport. Oczywiście, zrozumiałe. Nie zamierzała go zatrzymywać i stać na drodze do słodkiego randez-vous z biurokracją.

Prawda jest taka, że jeszcze kilka lat temu za bycie traktowaną jak powietrze, jak ładna laleczka przy boku mężczyzny - nieważne czy ojca czy współpracownika czy nawet samego Ministra Magii, Lorien rozpętałaby małe piekło na ziemi i zażądała od Harper głowy gagatka na talerzu.
Ale teraz… Po prostu jeszcze przez moment stała w miejscu, Z jednej strony kompletnie zszokowana brakiem ogłady i szacunku dla stanowiska, które obejmowała; z drugiej - tym co usłyszała. Borgin był poszukiwany?
Zerknęła kątem oka na Roberta doszukując się jakiejkolwiek naturalnej reakcji na to. Wiedział o tym?! W tej samej chwili Lorien postanowiła wrócić do stolika. Albo w ogóle opuścić lokal - decyzje podejmie pewnie po drodze. Złapała kontakt wzrokowy z Mulciberem. Nie musiała nawet kiwać głową, że rozumie. Po prostu oddaliła się spokojnie w stronę Richarda, którego porzuciła na pastwę samotności chwilę wcześniej. Auror najwyraźniej i tak był tak skupiony na Robercie, że nie zauważał świata dookoła.

Sięgnęła bez słowa po paczkę papierosów leżącą wciąż na blacie stolika. Nawet nie wysiliła się na żadne “proszę” ani “czy mogę?”. Wyraźnie nie była w nastroju do sztucznych grzeczności.
Odpaliła papierosa od własnej różdżki, po czym schowała ją ostrożnie do kieszonki w rękawie. Nerwowo paliła, postukując tymi swoimi długimi, czerwonymi pazurkami o drewniany podłokietnik. Starała się nie odrywać spojrzenia od męża i czegoś co z każdą chwilą coraz bardziej sprawiało wrażenie przesłuchania. Nie słyszała o czym rozmawiają, jakie padają pytania ani jak brzmią odpowiedzi, ale atmosfera rozmowy wyraźnie się zmieniła.
- Uważaj co mu mówisz.- Wymamrotała do siebie, ale Rick pewnie bez problemu mógł ją usłyszeć
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#100
30.06.2024, 12:55  ✶  
Charlie nie wiedział za bardzo, dlaczego stało się to, co się stało, nie wiedział, czy Sophie znała tego, który ją porwał, a do tego nie słyszał wyjaśnień wuja, rozmawiającego ze stróżami prawa.

Skinął głową tacie, przyjmując do wiadomości jego słowa. Nie potrzebowali jego pomocy i chociaż Charles bardzo chciał pomóc... Jego wyszkolenie do zawodu aurora nie wystarczyło, a i rodzina nie potrzebowała kolejnego dzieciaka sprawiającego problemy.

Kolejnego dzieciaka nie chciała też Olivia. Charlie odskoczył, zdziwiony, gdy dziewczyna zareagowała tak gwałtownie. Nie obwiniał się o zniknięcie Sophie. Nie mogli wiedzieć, co zrobi tamten szaleniec!

- Przepraszam. - Mruknął, trzymając już ręce obok siebie. - To aurorzy, zostawmy im tę sprawę. Mój ojciec twierdzi, że powinniśmy wracać do domu. Zostaw to im. - Powtórzył. Nie chciał wtrącać się tam, gdzie nie był potrzebny. - Na pewno szybko znajdą Sophie. Może być niebezpiecznie, zaprowadzę cię do domu. Pozwól mi zrobić przynajmniej tyle, Olivio.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (1944), Erik Longbottom (3086), Atreus Bulstrode (2212), Heather Wood (2502), Robert Mulciber (6104), Murtagh Macmillan (328), Papa Legba (962), Lorraine Malfoy (3791), Olivia Quirke (4023), Richard Mulciber (4170), Lorien Mulciber (4645), Charles Mulciber (2907)


Strony (11): « Wstecz 1 … 7 8 9 10 11 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa