• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie Hogsmeade 27.08 – Sen Nocy Letniej [Towarzystwo MUZA]

27.08 – Sen Nocy Letniej [Towarzystwo MUZA]
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#151
29.10.2024, 10:44  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.10.2024, 10:44 przez Jonathan Selwyn.)  

Idę od namiotu, szukać Brygadzistów

Głos zirytowanej Malfoy wytrącił na chwilę Jonathana z zadaniowego trybu, w którym się znalazł, gdy jak najszybciej próbował znaleźć Raphaelę. Selwyn zatrzymał się, zamrugał nie do końca rozumiejąc skąd o czarownicy taki wybuch, a potem posłał Lorraine szeroki uśmiech.
– Proszę o wybaczenie pani Malfoy, w życiu nie próbowałbym zaburzyć spokoju artystów w ich schronieniu, gdyby nie chodziło o ważną sprawę. Szukamy pani Avery, obawiam się, że to dość pilne – rzucił jej przepraszające i uprzejme spojrzenie, kierując potem wzrok w stronę drugiego z Malfoyów, tego co tak świetnie wygłaszał monolog, nie dając się jego spojrzeniu, ale jednak bardzo szybko uwagą Selwyna powędrowała w zupełnie inne rejony.
Nie dobrze. Naprawdę nie dobrze. Miał tylko nadzieję, że dzieciaki już się teleportowały, a nie postanowiły zachowywać się tak uparcie jak ich matka.
– Oczywiście – odpowiedział na prośbę Brenny, nie mogąc się jednak nie zachwycić tak gustownymi taśmami policyjnymi, wyglądającymi niemal jak coś co wyszło spod ręki Rosierów, a z czego można by było zrobić uchwyty to stylowych torebek. Mówiło się, że przedmioty użytku codziennego, lub w tym wypadku kryminalnego, mogły być sztuką samą w sobie i w tej chwili Jonathan z całym sercem podzielał ten sentyment. Gdyby sam Selwyn został zmieniony w taśmy policyjne, to pewnie właśnie w tak piękne. No, może jeszcze nieco ładniejsze. A potem ruszył szukać któregoś ze wspomnianych przez Longbottom Brygadzistów, aby jak najszybciej zaprowadzić go na miejsce zbrodni. Przy okazji, jeśli był w stanie, chciał rozejrzeć się pi tłumie, czy ktoś aby przypadkiem nie jest bardziej nerwowy, a jeśli Jean nawiązałby z nim kontakt wzrokowy, planował rzucić mu bardzo piorunujące spojrzenie na wypadek, gdyby to była jego wina.

Przyglądam się tłumowi, Percepcja (III)
Rzut Z 1d100 - 43
Slaby sukces...

Rzut Z 1d100 - 65
Sukces!
The Nocturn's Delight
My name is Ozymandias,
King of Kings;
Normalnie skóra zdjęta z ojca! 177 cm wzrostu, waży koło 70 kg. Szczupły młodzieniec, chodzi wyprostowany emanując pewnością siebie. Ma wyjątkowo jasne włosy, które od razu zdradzają jego pochodzenie od Malfoyów. Oczy jasne w szarym odcieniu. Można odnieść wrażenie, że jest wiecznie z czegoś niezadowolony, ale wrażenie to umyka, gdy otwiera usta - charyzmatyczny chłopiec z łagodnym, może nieco chrapliwym głosem.

Baldwin Malfoy
#152
29.10.2024, 12:45  ✶  
przy namiocie artystów - potem odchodzi

Szczerze powiedziawszy był zawiedziony, że po obejrzeniu się zobaczył… nic istotnego. I to dosłownie. Stryj wpatrywał się z tym zachwycającym spojrzeniem drapieżnika w… jakiegoś typa w mundurku? Ołowianego żołnierzyka zabawkowej armii Ministerstwa Magii. Co z tego że ubranego w inne fatałaszki.
Dlatego rozczarowany i wujem i swoją własną ekscytacją- nie poświęcił tej kwestii ani sekundy więcej.

Słyszał o co pyta Enzo, ale jedyną odpowiedzią, która padła z jego ust było pełne kłamliwej słodyczy i źle zatuszowanej pogardy:
- Avery kto?- Zapytał jasno sugerując, że dziewczyny nawet nie kojarzy. Kompletna bzdura - twarz zdrajczyni krwi wdrukowała się w podświadomość chłopaka, gdy wręczała mu wcześniej kwiaty.- Sorrki memorki mój słodki chłopcze.- Zaśmiał się lekko.- Skąd mam wiedzieć gdzie wywiało tego szlamoluba? Nie powinna być z Tobą?
Baldwin lubił uważać się za wyjątkowo postępowego czarodzieja. Pierwszy na froncie walki z zakonserwowanym systemem społecznym
Ale Mugolacy? Tu stawiał granice. Jak by się nie starał - Baldwin Malfoy był krwią z krwi swojego ojca; matki, która nienawiść do gorzej urodzonych szeptała mu do uszka niczym słodkie baśnie na dobranoc. Niektóre wartości tkwiły tak głęboko pod skórą, że nie szło ich wydrapać. 

Widząc stan namiotu jedynie… westchnął. Ktoś ewidentnie musiał być tu przed nim i zabrać całe wino. Może to te dwie obściskujące się pannice na ziemi? Tą pierwszą mogłaby być Avery - sądząc po kolorze włosów i drobnej figurze. Drugiej nie kojarzył. Nawet nie wyciągnął różdżki, wpatrując się za to  w półmroku w Brennę. Próbując dostrzec tyle szczegółów jej postaci ile byłby tylko w stanie. I tylko ona dla pana Malfoya w tym momencie istniała. Ta, którą trzymała w objęciach była nieistotna. Mogłaby być martwa.
Gdyby znajdowali się na jego terenie - układ sił wyglądałby inaczej.
Splunąłby na bruk Nokturnu szydząc z marnego popisu Brygadzistki. Albo przebierańca, bo nie raczyła się nawet wylegitymować.

Drgnął, gdy wyczarowała taśmę, odcinając go od wejścia do namiotu.
Przeniósł powoli wzrok na magiczny przedmiot. Chłonął kolory, magię którą emitowała, słodkie, złowrogie świszczenie. Odruchowo wyciągnął w jej stronę dłoń, ale zatrzymał się w bezpiecznej odległości. Nie zaryzykował.
Wepchnij mugola.- Podszepnął diabełek na ramieniu, kusząc go piękną wizją. Może taśma by go spętała, zadusiła. Martwy od symbolu władzy, która od lat chroniła takie wynaturzenia jak on.
Ale tego też nie zrobił.
Zamiast tego, gdy wreszcie oderwał wzrok od magicznego przedmiotu, jego twarz nie przedstawiała niczego innego poza zimną pogardą. Brzydził się sobą - za to zgięcie karku przed ministrialnymi szumowinami. Odczekał aż Jonathan pójdzie szukać kogoś tam. Jakiegoś Carrowa? Burke? Więcej brygadzistów?

- Idziemy stąd. Cuchnie tu szlamem i psiarnią. - Odwrócił się od tego całego obrazu nędzy i rozpaczy jaką przedstawiał się namiot artystów, zwracając się wprost do Lorraine.
To nie była prośba. To nie było zaproszenie. To było ostre polecenie. Stanowcze “wracamy do domu”.
Zresztą nie czekając na odpowiedź kuzynki ruszył w stronę przeciwną od namiotu, żeby znaleźć stosowne miejsce na teleportowanie się.

Percepcja (N) - przyglądanie się pannie Longbottom - just for fun, żeby ją ładnie namalować później.
Rzut N 1d100 - 66
Sukces!

Rzut N 1d100 - 37
Akcja nieudana
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#153
29.10.2024, 14:19  ✶  
najpierw przy ministrze a potem idę w stronę namiotu artystów z moimi nowymi... podwładnymi (:

Bardzo powstrzymywał się, żeby nie spojrzeć na Fortinbrasa z rozbawioną satysfakcją, kiedy temu przerwano raz i drugi. Szczególnie kiedy jego wcześniejsze próby zerknięcia na aurę Malfoya okazały się niepotrzebne. Umysł byłego ministra magii był tak samo niedostępny jak ten Bletcheya, co odrobinkę tylko drażniło Atreusa.

Uśmiechnął się lekko do Jenkins i skinął głową, słysząc jej decyzję. Obdarował też p0rzelotnym spojrzeniem Eden, która najwyraźniej słysząc jak gadanina jego ojca została ukrócona, bawiła się teraz szampańsko, a następnie odwrócił się, zerkając na pozostałych przy nim brygadzistów.

Pierwsze co zrobił, to pozbył się tych przeklętych uszu.

- Niech ktoś sprawdzi kto jeszcze tu został i przepytajcie ich, póki się nie teleportowali i nie zdążyli sobie przemyśleć niektórych rzeczy. Może ktoś coś widział - zwrócił się do nich, ruszając przed siebie sprężystym krokiem w stronę namiotu artystów. Czyli dokładnie tam gdzie wcześniej widział że udała się Brenna. Machnął też ręką, wskazując im żeby w razie czego któryś poszedł za nim. - Jakie są dalsze procedury ustalone na wypadek, gdyby bariera znikła? - dłońmi zaczął przeszukiwać kieszenie, czując jak rozluźnienie powodowane imprezą spływa z niego i teraz musi zająć czymś ręce. Najlepiej papierosem, który wyłuskał i odpalił, przypatrując się skupisku ludzi, które znajdowało się przy miejscu gdzie teraz się celował, a które z każdym krokiem zdawało się coraz wyraźne. I równie niepokojące.

Widział odsuwających się od tamtego miejsca Malfoyów i Selwyna, ale sam nie przystanął żeby ich zaczepić, zamiast tego przeprawiając się przez oddzielającą wysepkę kałużę.

Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#154
31.10.2024, 01:58  ✶  
Podchodzę do Atreusa I jego nowych podwładnych

Na całe szczęście byli na wydarzeniu, na którym pojawiły się różne ważne osobistości, w tym sama Ministra Magii, więc aurorów i Brygadzistów tutaj akurat nie brakowało. Jego uwadze nie umknął też fakt, że oto właśnie Atreus, a wraz z nim kilkoro Brygadzistów, szło w stronę namiotu artystów. No proszę! Nawet nie musiał ściągać na miejsce zbrodni przedstawicieli prawa, bo sami do niego ściągali! Normalnie samoobsługa w zgłaszaniu przestępstw!
– Jesteście pilnie proszeni do namiotu artystów przez detektyw Longbottom – powiedział do grupki, gdy spotkał się z nimi w połowie drogi, a następnie skinieniem głowy wskazał kierunek, w którym... W sumie to i tak już szli. – Jak pewnie zdążyliście już zauważyć mamy tam miejsce zbrodni i bardzo ładne taśmy – to dodał już oczywiście nieco ciszej, tak aby postronni goście przypadkiem go nie usłyszeli, a potem, jeśli ruszyli za nim, wrócił wraz z nimi w okolice namiotu, czekając jak dalej mógł się przydać, bo przecież kto by nie chciał jego pomocy?

hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#155
31.10.2024, 03:10  ✶  
namiot artystów

Atreus nie przystanął może, kiedy podszedł do niego Selwyn, ale zwolnił nieco kroku, przysłuchując się temu co ma do powiedzenia. Skrzywił się - lekko i ledwo zauważalnie, bez cienia zażenowania obracając w głowie pierwsze co mu przyszło do głowy, czyli że Brenna miała rację, idąc z miejsca do namiotu artystów, zamiast iść za jego sugestią i poświęcić nieco więcej uwagi na to co szeptał Burke.
- Dobrze. Właśnie tam idziemy - mruknął do Jonathana, mimowolnie uznając że albo zajmie się nim któryś z brygadzistów, albo ten będzie na tyle miły żeby dalej nie przeszkadzać i nie robić sztucznego tłumu pod, jak to sam określił, miejscem zbrodni.

Uchylił taśmę i wsunął się do wnętrza namiotu. Zguba się znalazła i teraz znajdowała się w objęciach Longbottom, ale dopiero parę kroków bliżej uświadomiło Atreusowi w jak złym stanie znajduje się Avery.
- Cholera - mruknął, rozglądając się ostrożnie dookoła, widząc przewrócony stół i rozsypane papiery. Odwrócił głowę - za siebie, na ewentualnych brygadzistów, których tu za sobą przywiódł, a którzy nagle wydali mu się nieco bardziej przydatni. - Ktoś do teleportacji? - zapytał, ale zaraz drgnął i zwrócił uwagę znowu na Brennę. - Trzyma się na tyle, żeby dało się ją szybko do opieki medycznej? - chociaż o wiele bardziej chciał się jej teraz zapytać kto to zrobił. Ale cóż, czasem trzeba było się zająć sprawami od mniej wygodnej strony.

Sunshine
Pretty brown eyes and a mind full of thoughts.
Promienny uśmiech zawsze zdobi jej twarz, wydawać by się mogło, że nigdy się nie smuci. Patrzy na świat bystrymi oczami w kolorze orzecha laskowego. Włosy ma zazwyczaj brązowe, chociaż latem gdzieniegdzie pojawiają się jasne pasemka, kiedy pozwoli słońcu je musnąć swoimi promieniami. Usta różane, nos lekko zadarty, twarz obsypana piegami. Jest szczupła, nie należy do wysokich kobiet, bo ma około 168 cm wzrostu.

Rita Kelly
#156
31.10.2024, 11:48  ✶  

Stoję z bratem w krzakach.

- Nikt nie mówił, że to dobry pomysł, ale on się chciał nas stąd pozbyć. - Jakby byli jakimś problemem, czy coś. Nie do końca jej się podobało takie podejście. Cóż, dlatego też zupełnie je zingorowała. Szła w zaparte, że chce sprawdzić, co się dzieje z jej koleżanką, w przenośni i dosłownie. Podążała naprzód, chociaż w sumie i tak niczego nie znaleźli.

Chodzili po krzakach, aż w końcu podszedł do nich Cedric. Nie spodziewała się ponownego spotkania. Wyglądał na nieco spanikowanego, to nie wróżyło niczego dobrego.

Szczególnie, gdy złapał ją za ramiona, a później przekazał im wszystko, co wiedział. - Poradzimy sobie. - Nie chciała go zatrzymywać, ani zajmować mu czasu. Spoglądała tylko na niego, gdy pobiegł w stronę namiotu. Faktycznie coś było nie tak.

- Jessie, zostajemy tutaj, czy faktycznie już na nas czas? - Nie chciała decydować sama, szczególnie, że mogło im coś grozić. Być może ciekawiło ją to, co się działo, jednak wolałaby nie ryzykować, że jej bratu, czy jej stanie się jakaś krzywda. To była zbyt duża odpowiedzialność, której nie chciała podejmować.

Czarodziej
Less colours but still colorful
Średniego wzrostu (174 cm), lekko umięśniony. Włosy ma w kolorze ciemnego brązu, zazwyczaj schludnie ułożone, z opadającymi na oczy w barwie orzecha laskowego kosmykami. Nos ma lekko zadarty, na słońcu wychodzi mu te kilka piegów, zdobiących jego policzki.

Jessie Kelly
#157
31.10.2024, 12:11  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 31.10.2024, 12:15 przez Jessie Kelly.)  
Stoję z siostrą w krzakach

Tutaj nie miał dobrej odpowiedzi. Mógł powiedzieć, że Jonathan po prostu się o nich martwił i nie chciał, żeby stała się im krzywda, ale czy nie oznaczało to, że po prostu nie wierzył, że byli w stanie się obronić, gdyby faktycznie doszło do jakiegoś ataku? Sam Jonathan nie wrócił jeszcze do swojego domu i Jessie niespecjalnie chciał go tu zostawiać. Nie chciał też zmuszać Rity, by została tu z nim. Oczywiście, mógłby powiedzieć, żeby deportowała się do domu bez niego, ale czy jego bliźniaczka by go posłuchała? No i gdyby faktycznie został, nieważne z jakiego powodu, Jonathan pewnie byłby na niego zły.

Zaklął cicho (oby Rita tego nie usłyszała), widząc spanikowany wyraz twarzy Brygadzisty, który wcześniej podrywał Ritę. Jeżeli niebezpieczeństwo dotyczyło nawet czystokrwistych, to oni, jako dzieci mugolaka i Zdrajczyni Krwi, mogli mieć przesrane. Kiwnął mu głową, werbalną odpowiedź pozostawiając siostrze

-Myślę…- powiedział po chwili, otaczając siostrę ramieniem -że chyba czas się zwijać.

Zbliżające się w ich stronę światełka nie wróżyły nic dobrego.



Deportujemy się z Ritą
Postacie opuszczają sesję
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#158
31.10.2024, 17:15  ✶  
Isaac stał obok Enzo, trzymając dłoń na jego ramieniu. Całe przyjęcie miało być czymś przyjemnym, ale atmosfera gęstniała i czuł to na każdym kroku. Zdecydowanie działo się tutaj coś niepokojącego, a kiedy dostrzegł srebrną smugę przebiegająca obok, wiedział, że stało się coś złego. Ktoś nagle odchylił płachtę namiotu, tworząc prześwit, przez który mogło udać się coś dostrzec. Isaac działał instynktownie - uniósł aparat wysoko ponad głowy, starając się na kilku zdjęciach uchwycić to, co działo się wewnątrz. Miał świadomość, że nie było pewności, że zdjęcia wyjdą, ale i tak wyciągnął kliszę i schował ją do kieszeni. Był bardziej skupiony na tym, by zabezpieczyć materiał niż na sprawdzaniu, co udało mu się uchwycić. Ta niepewność nawet dodawała mu adrenaliny, jednak kiedy zauważył srebrne taśmy owijające namiot, zrobiło mu się trochę słabo.
Zerknął na Baldwina, który po raz kolejny rzucił arogancką uwagą, a jego cierpliwość była już na wyczerpaniu. Bez chwili wahania zdecydował, że drobna, „przypadkowa” kara może być dokładnie tym, czego potrzebował. Niby roztargniony uniósł aparat i wycelował fleszem prosto w jego twarz. Natychmiast przybrał niewinny wyraz twarzy i z udawaną skruchą powiedział:
-Naprawdę przepraszam, panie Malfoy! Czasem jestem niezdarą… Enzo, chodźmy.- Powiedział, chcąc jak najszybciej zabrać ze sobą roztrzęsionego przyjaciela i nie przeszkadzać służbom w dalszej pracy. Czy więc Remington tego chciał, czy nie, deportował się wraz z nim do swojego domu, żeby tam go uspokoić.

Postacie opuszczają sesję
Enzo i Isaaac

Percepcja III
Rzut Z 1d100 - 93
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 38
Slaby sukces...
prodigal daughter
I knew one day I'd have to watch powerful men burn the world down
I just didn't expect them to be
such losers
Wysoka na 175cm, jasnowłosa zjawa. Jest niezwykle szczupła, wręcz na granicy chorobliwości; lekko zapadnięte policzki ukrywa dobrze dobranym makijażem, którego nieodłączną częścią są usta pomalowane czerwoną szminką. Włosy ma proste i długie, sięgające lędźwi, zwykle nosi je rozpuszczone. Zawsze bardzo elegancko ubrana, najczęściej w stonowane barwy - nie jest zwolenniczką jaskrawych odcieni i mieszania kolorów. Nie lubi też przepychu; widać, że nie szczędzi pieniędzy na dobrej jakości ubiór, lecz nie obwiesza się biżuterią i tym podobnym. Porusza się bardzo zgrabnie, ale pewnie. Zawsze patrzy ludziom prosto w oczy podczas rozmowy, mając przy tym ciemne, przenikliwe spojrzenie. Zwykle mówi w bardzo spokojnym, niskim, nieco zachrypniętym tonie. Ma bardzo przejrzysty akcent, wyraźnie wymawia słowa, po sposobie mowy słychać, że to ktoś z dobrego domu, ktoś świetnie wykształcony.

Eden Lestrange
#159
31.10.2024, 18:01  ✶  
Beka z ojca, szacun dla Ministry, a potem idę do namiotu artystów, żeby zobaczyć moją najlepszą przyjaciółkę zapuścić żurawia na miejsce zbrodni

Spodziewała się czegoś większego po ojcu; z jednej strony odetchnęła z ulgą, że do żadnej tragedii nie doszło, ale z drugiej czuła niesmak zawodu, że jej głodna dramatu natura nie została zaspokojona. Odkąd dowiedziała się o uczestnictwie Fortinbrasa w zamachu podczas Beltane, naiwnie spodziewała się po nim sensacyjnie głupich posunięć, które tylko utwierdziłyby ją w przekonaniu, że staruszek postradał zmysły.
Ale jednak nie, jednak miał w sobie dość ogłady, by nie wzbudzać sensacji pod własnym nazwiskiem. Nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy płakać.

Wyszło na to pierwsze, bo kiedy Ministra błyskawicznie ustawiła go do pionu, nie mając ani ochoty, ani czasu wysłuchiwać jego jęków i stęków o indolencji służb, które przecież równie niemrawe były pod jego przywództwem, Eden nie mogła się powstrzymać i parsknęła cicho pod nosem. Może jeszcze kilka miesięcy temu wspięłaby się na wyżyny powagi i próbowałaby powściągnąć narastający śmiech, utrzymać swoją zwyczajową kamienną maskę, ale obecnie była tak zmęczona indolencją własnej rodziny, że nie czuła potrzeby dbania o jej dobry, spójny wizerunek pod każdym pozorem.

Nie bała się gniewu Fortinbrasa, ale uznawszy, że nie ma siły się użerać z jego ewentualnymi pretensjami, których jego komentarz dotyczący jej reakcji na pewno byłby pełen, postanowiła się oddalić. Posłała rozbawione, acz pełne uznania spojrzenie Ministrze, a potem usunęła się z namiotu bankietowego sprawnie, decydując się ruszyć w kierunku namiotu artystów, gdzie zaczynało się zbierać spore grono gapiów.

Zauważywszy rozpostarte wokół policyjne taśmy, dosłownie spięła się cała, bo z autopsji doskonale wiedziała, co oznaczała ich obecność. Czyli jednak coś się stało.
Przedarła się przez zebranych, może nieco zbyt chamsko rozbijając się łokciami, ale była nie tyle ciekawa, ile zestresowana. Gdyby chociaż nie rzuciła okiem na to, co zaszło wewnątrz, czekałaby ją kolejna nieprzespana noc z powodu zżerającej jej ciekawości podszytej zmartwieniem.
- Bren, wszystko w porządku? - Zawołała, widząc, że to właśnie panna Longbottom krząta się za taśmami. Czyli posłuchała jej ostrzeżenia na poważnie, nie wzięła jej za wariatkę. Miłe, acz niezbyt zaskakujące. Brenna po prostu znalazła okazję do pracy, ale skoro już Eden ją do tego skłoniła, poczuła dziwną potrzebę zaoferowania ewentualnej pomocy. Miała cichą nadzieję, że znając życie Brenna ją odrzuci, bo zbyt wiele tego wieczoru się wydarzyło, żeby do listy traumatycznych przeżyć chciała dokładać sobie pracowanie z nią w tandemie.

Przy okazji spróbowała dojrzeć jak najwięcej wewnątrz namiotu. Jak miała się powstrzymać? Była przecież z natury wścibska.

Rzuty na percepcję, zapuszczam żurawia do namiotu
Rzut Z 1d100 - 93
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 10
Akcja nieudana


I was never as good as I always thought I was
— but I knew how to dress it up —
I was never satisfied, it never let me go
just dragged me by my hair and back on with the show

~♦~
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#160
31.10.2024, 18:48  ✶  
odpowiadam Baldwinowi, pytam Avery, co się stało, uspokajam moją bestie, by się nie martwiła


– Dziękuję za współpracę.

Nie zareagowała na słowa Baldwina: ani pogarda wobec mugolaków, ani wobec policji, ani nawet personalnie wobec niej, bo tak odczytywała to spojrzenie, nie była dla niej czymś nowym. W tej chwili liczyło się głównie to, że postanowili nie pakować się do namiotu, a taśmy, które wyczarowała w obawie, że sama prośba nie wystarczy, okazały się dość mocne. Wzrok, pełen pogardy napotkał więc na słabo widoczną w półmroku twarz jakby wypraną z wszelkich emocji, która nie drgnęła na żadne wypowiedziane przez niego słowo. Ot kolejna tępa Brygadzistka, nic ciekawego, nawet nie blondynka.

Informacja, że młody artysta był otwartym przeciwnikiem „szlam” oraz Brygady była może cenna, zwłaszcza w kontekście napaści, do jakiej doszło, ale Brenna nie była na tyle naiwna, by nie zdawać sobie sprawy z tego, że podobne zdanie miała połowa gości – po prostu nie wszyscy wyrażali je na głos.

Zaraz zresztą odwróciła głowę, bo błysnął aparat, starając się nie pokazywać twarzy wprost do obiektywu. Ręka, którą trzymała różdżkę przesunęła się, próbując zasłonić Avery tak, aby była jak najmniej na tym zdjęciu widoczna. O ile pełne pogardy uwagi Malfoya nie zdołały jej poruszyć, o tyle teraz zacisnęła szczęki w niemej złości. Avery nie chciała, by ktoś ją tak oglądał.

Ale potem zwróciła spojrzenie z powrotem na Raphaelę, a jej mina i ton natychmiast złagodniały.

– Za chwilę zabierzemy cię do uzdrowiciela – obiecała cicho, odsuwając się odrobinę, ale tak by wciąż ją częściowo zasłaniać, na wypadek gdyby ktoś usiłował znowu błyskać aparatem. – Gdzie cię boli? Jesteś w stanie powiedzieć mi, kto cię zaatakował?

Uniosła głowę dopiero, kiedy Atreus wparował do namiotu - spodziewałaby się raczej brata. Być może zajmował się jednak Ministrą?

– Chyba tak. Carrow byłby najlepszy - odparła. – Niech mi się tu nie pakują, może złapię świeży trop – dodała, nie chcąc, żeby wszyscy Brygadziści od razu zaczęli wchodzić do środku. Nie liczyła, że zdoła na wiele się natknąć, ludzi wokół było wielu, ale musiała przynajmniej spróbować. – Ktoś zrobił zdjęcia – dodała jeszcze, sama póki co nie ruszając się z miejsca, niepewna czy Avery usiedzi na krześle, jeżeli ją puści. Głos Eden sprawił, że drgnęła i znowu obróciła się ku wejściu do namiotu.

- Ogarniemy! - zawołała do Lestrange, by ją uspokoić: sytuacja była trudna, ale mogło być znacznie gorzej.

Pomyślała, że Eden miała rację: i że, czego zupełnie się nie spodziewała, ta kobieta była chyba jedną z najtrudniejszych do odszyfrowania osób, jakie kiedykolwiek spotkała.



Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Eden Lestrange (4515), Brenna Longbottom (6414), Erik Longbottom (2672), Atreus Bulstrode (5337), Bard Beedle (2515), Eugenia Jenkins (1038), Severine Crouch (722), Desmond Malfoy (1444), Oleander Crouch (2651), Lorraine Malfoy (6836), Morpheus Longbottom (2454), Isaac Bagshot (1489), Jonathan Selwyn (3317), Rita Kelly (3856), Jessie Kelly (3736), Baldwin Malfoy (4470), Enzo Remington (2776), Dearg Dur (13434), Calanthe Malfoy (942)


Strony (17): « Wstecz 1 … 13 14 15 16 17 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa