• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Little Hangleton v
« Wstecz 1 2 3 4 Dalej »
[4.04.1972] "Jestem zazdrosna, ale nie jestem zazdrosna"

[4.04.1972] "Jestem zazdrosna, ale nie jestem zazdrosna"
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#11
05.04.2023, 19:59  ✶  

Ułożył dzioba w nieme "aaach", kiedy wspomniała, że to sarkazm. A sądził, że mówiła poważnie. Lekko machnął ręką na znak, że w takim razie nie było tematu, że on niczego nie mówił. Bo skoro sarkazm, to stało się to dla niego jasne i zrozumiałe. Ten przekaz.

Na wspomnienie o Mulciberach uśmiech Sauriela stopniał w oczach. Pierwsza osoba, którą widział przed oczami? Nie jego matka, tylko Robert. Jedyna osoba, pomijając Czarnego Pana, która go przerażała i chociaż jemu też pyskował, to fakt pozostawał jeden - bał się go w zupełnie innym stopniu niż chociażby własnego ojca. Zaraz się jednak zreflektował, więc ten wzrok, w którym było odbicie tej nieprzyjemności zaniknął, a on sam uśmiechnął się z powrotem.

- Też nie bardzo. - Zamknął oczy, cofając się na kanapie i opierając o nią. - Moja matka uciekła od ojca, kiedy była ze mną w ciąży. Ale Eryk nas znalazł. - Po czasie. Poszukiwania trochę trwały, bo mimo wszystko Anna bardzo dobrze się ukryła wśród mugolskich włości. W bardzo, bardzo popierdolonym miejscu. - Jej też niekoniecznie blisko do Mulciberów. - Ale jak każdy szanujący się członek społeczności czarodziejów utrzymywała kontakty. Teraz przynajmniej. Mało rozmawiał z nią o tym, co było kiedyś i jak to wyglądało. Nie miał na to ochoty. Udawał, że go nie obchodziło, tak jak nie obchodziła go sama Anna.

To z babeczkami, że ją zaskoczy, było formą żartu. Ale kiedy teraz tak z tym wypaliła z tą minką, to zrobiło mu się zwyczajnie głupio. Aż nie wiedział, co powiedzieć. Zaprzeczyć? Powiedzieć, że to żart? Teraz to już wiedział, że musi pozostać słowny i stanąć na wysokości zadania. I było to tak urocze jak i w pewnym stopniu irytujące, że samemu sobie stworzył jakieś głupie zobowiązanie. A może irytujące dlatego, że ona zrobiła TAKĄ minę? Tak, to w sumie też.

- Jak się zapowiem to nie będzie niespodzianki. - Burknął, na moment zjeżdżając z niej spojrzeniem w bok. Ale tylko na chwilę, bo zaraz znowu miała jego uwagę. A konkretniej - zdobyła ją bombonierka. Wzruszył ramionami, sam do siebie i sięgnął po jednego kociaka, odgryzając mu głowę i potem sprawdzając, czy mimo to malowidełko na czekoladce się rusza. No - ruszało. - Łupiorne. - I zjadł całą. - Mmm ale dobreee... ooo jakie zajebiste. Postarali się. - I kurwa całe szczęście, bo swoje kosztowały! - Nie? - Zapytał ze zdziwieniem, ale widać było, że przyjął za fakt to, co powiedziała. Była wystarczająco przekonująca, żeby nie pozostawić w nim wątpliwości. A potem był już ewidentnie skonfundowany. - Znaczy... to angielskie wyjście było chujowe, ale nie pierwszy i nie ostatni raz widzę niewiastę robiącą angielskie wyjście, więc takie foszki mnie nie ruszają. - Sauriel je po prostu ignorował i co najwyżej wywracał oczami. Ale mimo tego, jak widać, myślał o tym, żeby poprawić Victorii humor. - Ale że przepraszać? Skóra mi się na ręku szybko zrosła, przepraszać to możesz co najwyżej siebie, że chciałaś się bawić w bohaterkę... i tak, masz rację, jakbyś mi powiedziała to byśmy nie lecieli karocą. - Uśmiechnął się bezczelnie. Zabawna sprawa, że doskonale sobie zdawała z tego sprawę. - I już nigdy więcej nie polecimy. To ja tu jestem workiem ziemniaków do targania i obijania, najwyżej zamówię sobie trumnę i będziesz mnie ciągnęła za sobą. Albo nosiła pod pachą.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#12
06.04.2023, 23:58  ✶  

Nietrudno było zauważyć, jak z jego twarzy zjechał ten uśmiech – zupełnie jednak nie miała pojęcia dlaczego. Chodziło o Mulciberów? Miała zbyt mało danych, by zrozumieć.

– Och… Och… - wyrwało jej się i zrobiła wielkie oczy. Jego matka uciekła od swojego męża? Ależ to musiał być… skandal. Nic dziwnego, że ojciec Sauriela ich szukał i znalazł. Ale po takiej obrazie aż dziw, że zostali przy tym małżeństwie. I co też musiało kobietę do tego popchnąć… Powieki jej drgnęły na chwileczkę, kiedy przyszło zrozumienie – bo skoro Eryk spuszczał lanie i łomot Saurielowi… to czy to samo robił Annie…? – To musiało kosztować ją mnóstwo odwagi i reputacji – powiedziała po cichu kiedy zmarszczyła brwi. Nieco inaczej spojrzała teraz na postać Anny – tej cichej, łagodnej kobiety. A skoro uciekła i nie do swojej rodziny – to też bardzo wiele mówiło. W ogóle ucieczka od męża będąc w ciąży brzmiało jak pewnego rodzaju desperacja i ostateczność.

– Co ty opowiadasz. Jasne, że będzie – bo przecież nie znała dnia ani godziny. Poza tym to dopiero prezent! Sam nie jadasz, ale chcesz coś upiec drugiej osobie, bo wiesz, że lubi – to lepsze niż niezapowiedziajka. Sauriel, swoją drogą, był całkiem uroczy kiedy się tak boczył. Uśmiechnęła się widząc, że ta czekoladka sprawiła mu tyle samo radości co i jej, i musiała mu przyznać, że – Dobłe – mlasnęła z polikiem pełnym czekoladki, kiedy pochłaniała kocią łapkę, czekając aż czekolada się trochę rozpuści.

– Ach tak – powiedziała ni to pytając ni stwierdzając, na wzmiankę o tym, że to nie pierwszy i ostatni raz. Biorąc pod uwagę jego zachowanie to nie powinno dziwić, że nie pierwszy, a brak postanowienia poprawy – że nie ostatni. Bo teraz jej podejrzenia graniczyły wręcz z pewnością: Sauriel nie widział w swoim zachowaniu absolutnie nic złego! – Przepraszam za to, że zostawiłam cię bez słowa. Tak, to było chujowe – a nie za to, że robiła z siebie bohaterkę. Pfeh. – No chyba sobie kpisz że będę cię gdzieś targać siłą – właśnie dlatego lot był o b i e k t y w n i e najsensowniejszy w tamtym wypadku. Umiała to ocenić. – Tak? Bo co? – bo on mówił, że nie polecą, a jako przyszły mąż i co za tym idzie, głowa rodziny, wydawał komendę pod tytułem: więcej nie polecimy? Victoria nieco tylko zmrużyła oczy. – Zastanawiam się ciągle czy nie trzeba by zbadać kwestii tamtego domu, bo to nie mogła być zbiorowa halucynacja – a do tego wkurwiająca halucynacja. – I czy ten deszcz to nie była sprawka tego… domu. Zbyt dużo tam zbiegów okoliczności. 

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#13
07.04.2023, 21:04  ✶  

Anna. Kobieta o wielu strachach, złamanym kręgosłupie, wyzuta z moralności. Kobieta, która odważyła się spróbować zmienić swoje życie z uwagi na syna. Nie udało się. Może, koniec końców, wyszło jeszcze gorzej. Ale próbowałam! - mówiła mu to tyle razy, że nie chciał tego słuchać. Za mało wyrozumiały? Egocentryczny? Niesprawiedliwy? Samego siebie już pytał, czy taki jest. Odpowiadał sobie, że tak. Ale to było kilka lat temu. Teraz jego wrażliwość na krzywdy Anny były zblazowane. Lecz tak, Anna nie była taka, jak można było ją ocenić na pierwszy rzut oka. Przetrwała, a to samo w sobie sprawiało, że należało warto wziąć poprawkę na to, co musiała zrobić, żeby przetrwać. Zupełnie jak Sauriel.

- Inaczej się na nią patrzy, kiedy ma się taki "szczególik" przed oczami, co? - Ile ją to tak naprawdę kosztowało? Na pewno pocięcie sznurów z Mulciberami. Sauriel nawet nie wiedział, czy nie była w ogóle gdzieś wypalona z drzewa rodowego. Nie wiedział też, dlaczego Eryk nie znalazł sobie po prostu nowej żony. Co się stało, że cała ta sytuacja miała miejsce i była żywa? Nie ciekawiło go to tak, żeby w ogóle pytać na głos. Nie chciał wiedzieć.

- Jasne. - Skoro czuła potrzebę przeproszenia, to przeprosiny trzeba przyjąć, tak uważał. A ona to czuła. Co prawda on zupełnie nie, bo okej, no było, ale każdy ma swoje humory... - Lubię cię na tyle, żeby przechodzić nad takimi rzeczami bez mrugnięcia. Ay, jestem hipokretynem, ale wiem jaki jestem chimeryczny, więc żadnych oskarżeń z mojej strony za takie rzeczy. - Uśmiechnął się półgębkiem. Potrafił strzelać różne humorki, które dla ludzi wydawały się zupełnie z dupy, a to po prostu on wdepnął w jakąś minę zastawioną czy przez samego siebie czy przez innych - nie ważne. Ważne, że wdepnął, wybuchła i teraz trzeba dealować z konsekwencjami. - Bo ja tak mówię. - Przedrzeźniał się z nią w zasadzie, teraz nawet wzruszył z zadowoleniem ramionami, jakby w ogóle nie rozumiał, skąd to pytanie, przecież to oczywiste. Kobieta powinna słuchać męża, ot co! Czego się nie spodziewał to poruszenia kwestii tamtego domostwa.

- Tooo nie moja działka. Chyba że mi zapłacisz. Jak zapłacisz to nie ma sprawy. - Rozłożył bezradnie ramiona. Jej mogli płacić za zajmowanie się takimi rzeczami, ale on był wolnym strzelcem. Mógł jej pomagać w ministerstwie, ale był o wiele bardziej interesowny niż to się wydawało. Bo to wszystko kosztowało czas, a czas był pieniądzem. Ewentualnie leżeniem na łóżku - czyli lenistwem. Oba zasoby bardzo cenne.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#14
07.04.2023, 23:09  ✶  

Łatwo wydać ocenę kogoś, o kim tylko się słyszy, przeczyta w gazetach o jakimś skandalu i powie „co za idiota” albo „co za głupia krowa” i Victoria nieraz taką ocenę wydała. Jednak kiedy ktoś jest bliżej, kiedy ma się stać twoją najbliższą rodziną, to o tę ocenę było trudnej – bo zaczynasz dostrzegać niuanse, mniejsze i większe szczególiki, które sprawiają, że z bieli bądź czerni wchodzimy w całą paletę odcieni szarości. I dlatego trudno jej było teraz jednoznacznie ocenić Annę. Tak jak starała się nie oceniać Sauriela ze względu na jego wybory, które miały prowadzić do jego przetrwania, ale Sauriel to w ogóle była inna kwestia – i tenże mężczyzna miał być jej życiowym partnerem, a to rzucało na niego ich kontakt zupełnie inne światło, obowiązki i wymagania.

– Trochę tak – przyznała. – Ale nie chcę tego oceniać, bo nie znam tamtej sytuacji życiowej… I w ogóle… Ale wydaje mi się to ogromną desperacją – spojrzała na Sauriela w zamyśleniu. – To nie brzmi jak łatwa decyzja. Ale też późniejszy stan rzeczy jest bardzo zastanawiający. Nie każdy mężczyzna przyjąłby później taką kobietę do domu – i nie chciał rozwodu, nie wziął sobie innej żony i tak dalej. Nie w tym świecie. W tym musiało być coś więcej. Może jednak jakaś toksyczna miłość? Zaborczość? Poczucie posiadania i przynależności? Wszystko na raz? Nie chciała tego oceniać. Zamiast tego posłała Saurielowi lekki uśmiech, bo cokolwiek to nie było – cóż, teraz byli tutaj z perspektywą, że za niecały miesiąc będą już oficjalnie parą.

– Dzięki – odpowiedziała i lekko w głos westchnęła, jakby zrzucała z siebie jakiś kamień. Trochę tak, bo bała się, że Sauriel tej nie-do-końca prawdy nie kupi i będzie drążył, a ona bardzo tego tematu ciągnąć nie chciała, bo sama go sobie jeszcze w głowie nie ułożyła poza tym, że ją wkurwiał – dlatego nie chciała mówić o czymś, czego sama nie łapała. – Ale to się zmieniło, co?  Jeszcze cztery miesiące temu byś nie powiedział, że mnie lubisz w jakimkolwiek stopniu – i to ze wzajemnością – w obie strony. Bo wtedy nie powiedziałaby, że go lubi, a teraz naprawdę… Czuła pewnego rodzaju ulgę, że lubi spędzać czas ze swoim przyszłym mężem i że faktycznie go polubiła. Zresztą tak jak sam mówił: że go polubi. Polubiła. Spojrzała za to na niego z uniesionymi brwiami i głową lekko pod kątem – z uśmieszkiem i zaskoczeniem pomieszanym z lekkim podziwem. Jakoś nie umiała go sobie wyobrazić jako wydającego polecenia męża; za bardzo miał na wszystko wywalone do tej pory, by mieć taki obraz przed oczami.

– Po prostu głośno myślę – wywróciła oczami. – Byłeś tam ze mną, a jakoś tak najłatwiej o tym porozmawiać z kimś, komu nie trzeba całej sytuacji wykładać przed nos – a ten od razu już brał to za propozycję rozkładania sprawy na części pierwsze. – Jak potrzebujesz pieniędzy to wystarczy tylko powiedzieć, kupię ci co tam będziesz chciał – znowu kącik ust jej drgnął, a oczy przymrużyły się w rozbawieniu. Tak. To była Victoria drocząca się z Saurielem. – No chyba, że chcesz… zostać moją dziwką? – i nawet puściła mu oko. 

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#15
09.04.2023, 00:25  ✶  

Ano tak to bywało, że wiedza zmieniała rzeczywistość. Niby nie wyglądała inaczej, a jednak inaczej ją postrzegaliśmy. Jakby ktoś nam otworzył trzecie oko. To samo dotyczyło ludzi i ich poznawania. Idąc za tą myślą pełen sens miało stwierdzenie, że należało uważać na pytania, jakie zadajemy. Nie zawsze możemy być gotowi na odpowiedź. Sauriel nie był gotów poznać prawdy czającej się za historią Rookwooda Eryka i Mulciber Anny. Nie sądził, że będzie kiedykolwiek na to gotów, ale jednocześnie uważał, że będzie żałował, że nie zapytał, kiedy już nie będzie miał okazji na żądanie tego pytania. Z jakiegokolwiek powodu.

- Nie pytałem. - Przyznał bez ogródek i bez skrępowania. Powinien czuć jakikolwiek wstyd, że jest tak mocno wyobcowany od rodziny i to nie tylko tej nieco dalszej, ale nawet tej najbliższej. - At, desperacja... Nie pomyślałem o tym w ten sposób. - To, że coś wiesz nie oznaczało, że spoglądasz na to pod wszystkimi kątami. Wyobraźnia człowieka była nieograniczona, a zarazem w pełni ograniczona jego wiedzą, możliwością poznania, odtwarzaniem tego, co już zostało zobaczone. - Ma to dla mnie równie mocne znaczenie co zeszłoroczny śnieg. Krew jest gęstsza od wody, co? Heh... We mnie krew już nie płynie. - Mijał czas, a czas leczył rany. I jałowił je. Rozmywał uczucia i sprawiał, że przestawało ci zależeć. Tak mijały te czarne wiosny.

- Nic do ciebie nie miałem. Wkurwiłaś mnie dopiero, jak wtrącił się w to Eryk. - Wzruszył lekko ramionami. Fakt, nie powiedziałby, że będą tu tak siedzieć w jego pokoju. - Liczyłem na to, że chociaż będziemy się dogadywać. - Się nie przeliczył.

- Uważaj sobie, bo zacznę spełniać swoje fantazje, rzucę pracę i zamienię się w kurę domową piekącą babeczki. - Pomachał palcem w powietrzu w formie i groźby wysuniętej w jej kierunku. - Taa, czaję... Ten dom nie mieści się w moim małym mózgu. Jakiś big brain lepiej by sobie... - Zatrzymał się nagle... A po zatrzymaniu całkowicie zmienił swoją narrację. - Zastanowię się nad tym zagadnieniem i poszukam informacji o tamtej okolicy. Załamania pogodowe zdarzały się czasem w wyniku różnych tragedii magicznych, a tam tak to wyglądało. Ciężko stwierdzić w końcu, czy może być to groźne. - Tak, Sauriel postanowił być miły. A co! Też potrafił, patrzcie i klikajcie narody!

A potem po prostu wywalił na nią oczy.

Wołano na niego na różne nieprzyjemne sposoby i oczekiwano robienia różnych nieprzyjemnych rzeczy. Dziwkarstwo? No tego jeszcze nie proponowali. Zawsze musi być ten pierwszy raz?

- Hmph... Zależy ile płacisz. - I w zasadzie to może i był żart ze strony Victorii. Ale Sauriel odpowiedział całkiem poważnie. - I czy od godziny czy może od konkretnych przyjemności. - Wyciągnął fajkę, pokazując kły w uśmiechu.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#16
09.04.2023, 21:43  ✶  

Czasami rozmowa z kimś, kto ma inne spojrzenie na sytuację i inny punkt widzenia, inne doświadczenia, potrafiła otworzyć oczy na inne opcje i tak też miało miejsce w tym momencie. Też punkt widzenia kobiety na inną kobietę był pewnie inny niż mężczyzny na kobietę, w dodatku syna na matkę. Nie uważała też, by Sauriel powinien czuć wstyd z powodu, że nie pytał, że się nie interesował swoją własną rodziną, rodzicami. Ot… Mieli relacje jakie mieli, a były one gorsze niż pomiędzy Victorią a jej własną matką, a to już naprawdę wyczyn.

- Krew-srew. Dobrze wiesz, że chodzi o więzy krwi, a nie o krew samą w sobie – nie kupowała tych ciągłych przytyków do tego, że „eee nie mam serca”, „nie żyję, więc serce nie bije”, „krew nie płynie” pitu pitu. Chodziło o coś innego, zawsze. O geny, o psychikę, o uczucia i emocje, a z nimi przecież nie miał żadnego problemu. – Ale rozumiem, że nie ma to dla ciebie znaczenia, to raczej nic złego i jest dość zrozumiałe – dodała zaraz i odgryzła ogon kotkowi, któremu zaraz zaczęła się przyglądać z ciekawości. – Nie jesteś ciekawy? Tak chociaż trochę? Pytam z ciekawości, nie żeby ci zasugerować, że robisz głupotę czy coś – dodała też szybko, żeby mieli tutaj jasność na tym polu. To była jego sprawa, nie planowała w to wciskać swojego zgrabnego, prostego noska.

Czy nic do niej nie miał? Nie powiedziałaby, bo odebrała to zupełnie inaczej – wtedy. Mógł mówić co chciał, ale ona wiedziała swoje. Prawda była jednak taka, że ta relacja w obecnym momencie chyba przebijała ich wzajemne oczekiwania.

– Hehe. Wiesz. Może nikt ci tego nie powiedział i sam też na to nie wpadłeś, ale w takim razie cię informuję, że po ślubie mój majątek będzie też twój – parsknęła, bo ten ślub wydawał się jej jednocześnie odległy i zbyt bliski. - A tak się jakoś składa, że aurorzy zarabiają… niemało – by nie powiedzieć, że bardzo dużo. Victoria miała więc spory wkład własnoręcznie zarobionych galeonów, nie mówiąc już o tym, co uzbierała i dostała od rodziny wcześniej – a dostała niemało. Nie była zaś rozrzutna, więc w jej prywatnej skrytce w Gringottcie sumka tylko rosła, a nie się zmniejszała. I była pewna, że w ramach prezentu ślubnego jej rodzina jeszcze coś dorzuci, bo chyba by pękli ze wstydu, gdyby tego nie zrobili. – A prawdę mówiąc, to gdybym chciała, to mogłabym do końca życia nie pracować. Ale pracuję, bo to lubię – była hobbystką. Lubiła robić rzeczy i miała na siebie mnóstwo pomysłów. Zbyt wiele. To był w końcu jej trzeci zawód, a miała pomysł jeszcze na przynajmniej dwa kolejne. I wymyśliłaby ich więcej, tylko pewnie nie wystarczy jej na to życia. – Więc jak bardzo chcesz zostać kurą domową, czy raczej wampirem domowym… Too wiesz, nie krępuj się – niech więc lepiej sam uważa na swoje groźby, bo Victoria też była w stanie je wziąć bardzo na poważnie. 

Big brain, czyli Victoria, zwróciła się właśnie do Sauriela – żeby sobie o tym domu z nim pogadać; w ten sposób właśnie porządkowała swoje myśli, a poza tym wcale nie uważała Rookwooda za misia o małym rozumku. Raczej wręcz przeciwnie. I nawet uśmiechnęła się do niego uprzejmie, kiedy zaczął o tym big brainie i w ogóle… Szybko zmienił narrację. Nie była pewna czy dlatego, że załapał, że ona nie ma go za tłuka, czy z jakiegoś innego powodu postanowił stanąć na wysokości zadania.

– Dzięki. Doceniam. Ale jak co to naprawdę nie musisz, po prostu chciałam pogadać, nie chcę ci żadnego problemu robić – ani zabierać jego cennego czasu na „nie jego działkę” i wymagać bezinteresowność.

I teraz przyszła kolej na Victorię, by wywalić oczy na Sauriela. Tak, ona sobie żartowała. Ale on… chyba nie do końca. Jak ona mogłaby chcieć, czy w ogóle wymagać, by jej własny (przyszły) narzeczony robił coś z nią takiego za pieniądze. Albo w drugą stronę – jak on to sobie wyobrażał. Och rany. Drugą myślą było czy jest dla niego tak okropna i paskudna, że potrzebowałby do tego pieniędzy by mu to osłodzić. Trzecia myśl za to wleciała równie szybko – czy jest u niego tak źle, że tak bardzo potrzebuje pieniędzy?

– No nie wiem, nie wiem, nie jestem obeznana ze stawkami – odpowiedziała za to, ciekawa dokąd Sauriel to pociągnie. – Ale na biednego nie trafiło – i wsadziła sobie do pysia resztę czekoladowego kota.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#17
09.04.2023, 23:18  ✶  

Dziecko inaczej spoglądało na swojego rodzica. Brak krwi, tętna, bicia serca - nic z tego nie miało znaczenia. Sauriel był zbyt młodym wampirem, żeby myśleć o tym, jak jego emocje całkowicie wystygły. A nawet gdyby to czy nie pozostawała walka o człowieczeństwo? Walka o to, żeby jednak nie zapomnieć o tych bliskich, którzy w przeszłości ukształtowali twoje życie. Ludzie gorsi i ludzie lepsi. A rodzina? O rodzicach nie zapominałeś nigdy. Najtrudniej było zapomnieć o tych, którzy zgnoili cię do ziemi.

- Ay. Żartowałem. - Dodał luźniej i spokojniej, bo to był żart ja jego standardy i jednicz chujowy bo był czymś, co mógłby powiedzieć na poważnie. Kiedy bardzo kręcisz się wokół powagi i żartu w pewnym momencie ludzie stają się w rozmowie zagubieni. Sprzeczne informacje i sygnały zacierały możliwość odbierania twojej osoby w odpowiedni sposób. Ten odpowiedni czyli... Jaki? - Trochę? Tak... Trochę jestem. - Sauriel kochał historię, bo drzemała w nim ciekawość świata. I ta ciekawość nadal w nim była. Dotyczyła też jego rodziny. - Jeśli się dowiem to czy jestem w stanie zmienić swoje życie według tej wiedzy? Bo odpowiedzi na te pytania by coś zmieniły na pewno. Nie jestem przekonany, że na lepsze. - Ujął to bardzo łagodnie i wyjątkowo elokwentnie jak na jego. Zresztą ogólnie był wyjątkowo wygadany i skłonny nawet do rozmowy na tematy delikatne pryz których zazwyczaj zaczynały się dziwne humory.

- Hah... - ciężko to było nawet nazwać zaśmianiem się. Prychnięcie? Też nie? Uśmiechnął się enigmatycznie, przyjmując do świadomości majątek. Na co by go wydał? Czy w ogóle by go wydał? Czy zmieni się jego życie według tego? Może najpierw powinien zapytać samego siebie, czy ten majątek na pewno będzie "jego", czy wejdą w to ręce z tatuażem czaszki i węża. - Będę ci kupował czekoladki za twoje własne pieniądze. - Wcale nie zabrzmiało to wesoło jak powinno. To był dziwny ton. - Oczywiście, że lubisz. - O, tutaj już prychnął śmiechem. - Nic innego by mi do ciebie nie pasowało. - Pracoholiczka? Nie, nie miał o niej takiego mniemania. Kobieta pracowita? Tak. Uważał, że Victoria musiała mieć cel w swoim życiu i jakaś jasną wizję na siebie przed oczami. - To nie jest dobry pomysł. Muszę pracować. Robić coś. Żeby nie myśleć. - Dopił zawartość czarki. To nie był żart.

- Ja jestem. - Śmiech pobrzmiał w jego głosie kiedy wypowiadał te słowa. - Uprzedzając pytanie: nie, nikt dotąd nie proponował mi zawodu dziwki. - Najbardziej ciekawiło go to, że powinien poczuć się urażony... A zamiast tego pomyślał, że to łatwy zarobek. Przyjemny. I to wcale nie nastroiło go pozytywnie. - Podobam ci się? Chciałabyś się ze mną przespać? - Zapytał całkowicie wprost i bezpośrednio. Całkowicie nieelegancko.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#18
10.04.2023, 00:07  ✶  

Skinięciem głowy przyjęła do wiadomości, że to był żart. No tyle to sama wywnioskowała, jednakowoż odnosiła wrażenie, że robił te żarty, by jakoś poniekąd kpić z tego, że jest wampirem. Żeby to sobie odczarować, albo się do reszty nie załamać. Odsunąć. Zaś Victoria uważała, że był czas by sobie z tego żartować i czas, by spojrzeć na coś z mniejszym przymrużeniem oka.

– Wydaje mi się, ale nie bierz moich słów za wyrocznię, że nie musisz zmieniać swojego życia po tym, jeśli się dowiesz. To znaczy… Wiesz. Zależy czego się dowiesz. I zależy co wtedy będziesz chciał z tym zrobić, ale chyba nie musisz z tym robić nic. Ledwie zaspokoić własną ciekawość. A może kiedyś uznasz, że miało to jakieś większe znaczenie dla ciebie. Bez wiedzy można sobie tylko gdybać – powiedziała spokojnie, jako ta całkowicie neutralna strona. Sama była nieco zaskoczona, że Sauriel jeszcze się nie naburmuszył, ale może ten dobry humor jaki miał kiedy tutaj przyszła nadal się utrzymywał? Cóż. Jeśli tak – to dobrze. Bo Victoria naprawdę nie życzyła mu źle, a jeśli mogła tylko pomóc i służyć swoją wiedzą czy punktem widzenia, to tym lepiej. Miło jej było za to, że w ogóle z nią o tym rozmawiał, a nie warknął czegoś niemiłego i przyjął pozycję zamkniętą.

Tak, majątek będzie jego. Ale Victoria nie była głupia i brała pod uwagę, że być może jego rodzina będzie się chciała na niego połasić – w końcu po coś to małżeństwo aranżowali. I zamierzała powziąć pewne przygotowania by im to… maksymalnie utrudnić. Tak na wszelki wypadek.

– Mmm, jak miło – odpowiedziała i zmrużyła oczy, ale nie podejrzliwie, a po prostu ze śmiechu. Bo to praaawie tak, jakby sobie sama kupowała czekoladki, ale dostawała je od kogoś – a to zawsze milej. – A śmiej się! Ale jest tyle ciekawych rzeczy do roboty, że nie usiedzę całe życie na jednym stanowisku, tego jestem pewna. Zresztą… Właściwie to mój trzeci zawód, a to ledwie dziewięć lat od zakończenia szkoły – a to już mówiło samo przez się o jej niezdecydowaniu. Więc czy miała cel w życiu? Miała, rzecz w tym, że niejeden. Natomiast póki co podobało jej się to co robiła na tyle, że nie myślała o zmianie. Ale miała już plan B i plac C… I mogłaby spokojnie dorzucić do tego D i E jeśli by trzeba było. – W takim razie rób po prostu to, co lubisz robić, nawet jeśli nie miałoby to przynosić dużych pieniędzy – wiedziała, że wtedy żartował, ale to co teraz mu powiedziała mówiła już całkowicie poważnie. Tak jak zresztą on teraz mówił poważnie i mu uwierzyła. Że musi zagłuszyć myślenie. Że w jego życiu było na tyle źle… Cóż. Nikt nawet nie zaproponował mu, że pomyśli nad czymś, co miałoby mu pomóc w… gryzieniu ludzi tak, by ich nie bolało – zrobiła to Victoria i miała zamiar się z tego wywiązać. Naprawdę nie chciała dla niego źle. I naprawdę chciała mu pomóc, bo ewidentnie tej pomocy potrzebował, ale nie potrafił o nią sam poprosić, albo po prostu nie miał kogo, albo… już zapomniał, że pomocy potrzebuje.

– Nie planowałam o to pytać – raczej było na odwrót, bo nasuwało się samo przez się, że to on korzystał z pewnych nieczystych usług. I Victoria nie była pewna jak się z tym czuła. Raczej chciała mu powiedzieć, żeby był spokojny, bo sobie żartowała, kiedy wypalił tym razem on ze swoim pytaniem, rzeczywiście – całkowicie bezpośrednim. I złapało ją to całkowicie nieprzygotowaną. Za to wcale nie musiała się długo zastanawiać nad odpowiedzią – lecz bardziej nad tym, czy i jak mu w ogóle odpowiedzieć. Przez to jednak, że tak ją zaskoczył, to nie myślała nad tym przesadnie i odpowiednio długo. – Tak, podobasz mi się – zaś odpowiedź na drugie pytanie była trochę bardziej skomplikowana. A może nie była wcale? Podobno kobiecie wystarczyło dziesięć sekund by ocenić, czy dany mężczyzna podoba jej się na tyle, że poszłaby z nim do łóżka, czy kategorycznie nie – i to rzecz jasna mówiąc czysto hipotetycznie.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#19
10.04.2023, 08:52  ✶  

Do niektórych rzeczy trzeba podobno dojrzeć. Na przykład do rozmowy na pewne tematy. Albo do oswojenia się z tym, kim jesteśmy. Skoro mężczyzna to wieczne dziecko, dojrzewanie przychodziło trudniej. Czasem jednak nie chodziło o to. Czasem chodziło o oswojenie się z bólem. Nie wszystko było na tym świecie czyste i klarowne. Za dużo brudu wchodziło pod skórę, a ten powodował ropienie i opuchliźnie, prowadził do gorączki i złego samopoczucia. Potem zostawały wspomnienia po ranie. Czasem fizyczny dowód w postaci blizny. Sauriel brał niektóre rzeczy na żart, bo inaczej prawda byłaby za bardzo bolesna. Tak bardzo przyzwyczai się do tego, że wszystko musi robić sam, że branie poprawki na to, że ktoś może pomóc stawało się pobożnym życzeniem. Zarówno z powodu swojego pecha jak i własnych wyborów. Sam odsuwał od siebie ludzi. Sam nie dawał sobie do końca pomóc.

- Może. Ale nie mam ochoty na razie ryzykować. - Zaspokojenie ciekawości... Nigdy nie mów nigdy. Tutaj też Sauriel nie powiedział, że nie spróbuje, że nigdy, że wcale. Nie. Na razie. Na razie nie chciał pytać i na razie nie chciał się zbliżać bardziej do matki. Ani do ojca. Gdyby zaczął mógłby stworzyć sobie jakąś głupią i niepotrzebną nadzieję. Mógłby zacząć oczekiwać czegoś od nich, albo nie wiem, współczuć im. Nie zasługiwali na jego współczucie.

- Trzeci? A co wcześniej robiłaś? - Zainteresował się i zaciekawił, skoro już o ciekawości mowa. Akurat tego nie podejrzewał, że Victoria zdążyła już trzy razy zmienić ciepłą posadkę. To już trochę zmieniało pogląd na nią. Jak i to, że miała tyle pomysłów na siebie, że nie zamierzała się wszystkimi szponami trzymać posady aurora.

Rób to, co lubisz robić. Sauriel aż zesztywniał na te słowa, ale w ten gwałtowny sposób. To było coś egzotycznego - usłyszeć to teraz, od takiej osoby, która przecież miała być członkiem jego rodziny. Coś innego. Sauriel wiedział, co chciałby robić i wiedział, że to niemożliwe. Bo nie mógł zrezygnować z tego, czego... Zaraz, na pewno nie chciał? Na pewno nie podobało mu się to, w co był uwikłany..? Nie potrafił już dłużej jednoznacznie tego stwierdzić. Nie odpowiedział. Szybko się rozluźnił z powrotem i uśmiechnął, bo temat kompletnie zmienił swój odcień.

Nie bardzo wiedział, czy potrafi ocenić Victorie jako obiekt seksualny. Nie bardzo wiedział też, czy jemu odpowiada to, że ona spogląda na niego w ten sposób. To tworzyło problemy. Jasne, zawsze miło się komuś po prostu podobać, ale tu chodziło o coś więcej. Dłoń Sauriela powędrował do guzika koszuli, jakby chciał ją rozpiąć, ale się rozmyślił w ostatnim momencie. Co wiedział to to, że nie chciałby, żeby Victoria miała o nim tak samo niskie mniemanie, jakie on o sobie miał.

- Jesteś świadoma tego, że jestem... Niepełnosprawny? - Ostatnie słowo powiedział z dużą dawką sarkazmu. Nie był sam teraz pewien czy coś o tym było mówione czy też nie. - Wampiry nie odczuwają podniecenia. Nie kochają się. - Ale dotyk nadal potrafił być przyjemny. Nawet bardzo. - Oo masz, moja ciekawość eksploracji poczucia własnej wartości doprowadziła nas do bardzo dziwnego miejsca i bardzo dziwnej rozmowy. - Przymknął oczy w uśmiechu.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#20
10.04.2023, 11:19  ✶  

– Jasne – jak już mówiła: nie chciała być tu żadną wyrocznią, ani go oceniać, ani mówić, co ma robić. Miał tutaj prawo podjąć własną decyzję, a ona mogła jedynie zaoferować inny punkt widzenia i odrobinę uśmiechu. Tak jak teraz. Jej słowa miały być tylko sugestią, a nie żadnym pchnięciem do działania.

– Wcześniej… Swoją pracę zaczęłam jako restaurator i amnezjator w Czarodziejskim Pogotowiu Ratunkowym. W sumie pracowałam tam jakieś cztery lata… Zresztą z twoim kuzynem, Ulyssesem – to tak jakby miał wątpliwość czy go też znała. Tak, znała. A teraz pracowała z jego ojcem, jakże rodzinnie. – Tam zauważono moje zdolności i zasugerowano, że przydałabym się aurorom. A żeby zostać aurorem trzeba najpierw co najmniej dwa lata przepracować w BUMie jako brygadzista, więc to była moja druga praca. Później w ramach awansu starałam się o szkolenie na aurora, to też swoje trwa – dwa lata w BUMie, szkolenie trzy lata – to pięć lat w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów. A teraz była już pełnoprawnym aurorem. – Już w szkole nie umiałam się zdecydować co bym chciała robić w przyszłości, bo miałam zawsze zbyt dużo pomysłów i za dużo rzeczy mnie interesowało. Ale moi znajomi z roku zawsze mówili, że widzą mnie jako sędzinę Wizengamotu – uśmiechnęła się do Sauriela. To był jeden z jej planów na przyszłość; cóż, z jej wiedzą, pamięcią i skrupulatnością, teraz jeszcze z doświadczeniem z BUMu i aurorów, na pewno byłaby nieocenionym dodatkiem do składu sędziowskiego.

Nie miała pojęcia, dlaczego Sauriel tak się spiął na jej słowa. Znaczy… domyślała się. Pewnie dawno tego nie słyszał… albo nigdy. Zakładała, że w domu mu mówili co ma robić, a gdy tego nie robił, bo się buntował (to jej akurat mówił), to było lanie. Więc pewnie zaskoczyło go, że Victoria ma do tego tak luźne podejście.

Czy była świadoma? Tak, była świadoma. Powiedział jej to sam, nie do końca wprost, ale miała czas, by przeanalizować jego słowa. Wtedy, kiedy przyszedł ją przeprosić za swoje zachowanie, kiedy powiedział coś w stylu, że jest piękną kobietą, ale jest martwy i przez to nie odczuwa podniecenia. A potem zaczął ją przepraszać jeszcze za to. Mówił, że gdyby miała jakieś pytania, to żeby pytała, ale wtedy jeszcze musiała to sobie przepracować i poukładać w głowie sama.

– Jestem – przyznała. – Mówiłeś to pomiędzy wierszami jakiś czas temu. Domyśliłam się reszty – dodała. Tak, to miała być dla niej bardzo trudna relacja. Z tym, że nie będzie z tego dzieci się w miarę pogodziła. Nie bardzo tylko wiedziała co z… resztą małżeńskich obowiązków i potrzebami ciała, jakie ludzie przecież odczuwali. Poniekąd dlatego była ciekawa dokąd Sauriel pociągnie tę rozmowę. Nie zmieniało to jednak faktu, że Rookwood był miły dla jej oka, że jej się podobał. I że przyjemność cielesną można wywołać na kilka różnych sposobów. – Sama byłam ciekawa jak daleko tę rozmowę pociągniesz – w końcu przecież sobie żartowała, a to on wziął to na poważnie i ewidentnie to rozważał. I najwyraźniej wyszło mu, że pieniądz nie śmierdzi. – I jaki wnioski? – gdzie było jego poczucie własnej wartości?

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości
Podsumowanie aktywności: Sauriel Rookwood (5310), Victoria Lestrange (6821)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa