• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
1 2 Dalej »
[02.05.72, Knieja]

[02.05.72, Knieja]
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#11
07.07.2023, 21:45  ✶  
– Klątwa snu nie powinna wywierać wpływu na innych – mruknął Cathal, zamierając na moment, gdy jego umysł zaczął usłużnie podsuwać możliwe wyjaśnienia (prawdopodobnie w większości błędne). Nie pogrążył się w tych myślach, stając na dłużej, głównie z jednego powodu: uczucie niepokoju pchnęło go na przód, wyrywając z zamyślenia.
Przyspieszył nieco. Gdyby byli głębiej w lesie, być może by się poddał, ale jakoś głupio było porzucić kobietę, skoro ludzi zostawili za sobą całkiem niedaleko, a Alethea nie wyczuła żadnej klątwy, która mogłaby zrobić im krzywdę. Kiedy wreszcie dotarli na miejsce, z prawdziwą ulgą położył kobietę na trawie.
- Znaleźliśmy ją tak w lesie, użyto chyba na niej jakiejś... dziwnej magii - rzucił do najbliższej osoby, wszystkie ewentualne pytania zbywając wzruszeniem ramion. Nie wiedział przecież, kim kobieta była ani co ją spotkało. Owszem, ciekawiło go, co takiego było źródłem tego niepokoju, który go dręczył - i nawet pomyślał, że chętnie się przekona, i później spróbuje o to podpytać - ale w tej chwili, przede wszystkim, chciał znaleźć się z dala od niej. Ruszył więc z powrotem w las pośpiesznie i odetchnął z ulgą, kiedy przedziwne wrażenie niepokoju zaczęło go opuszczać.
– Zaczynam się zastanawiać, czy nie wolałbym stawić czoła ciotce niż temu lasowi – powiedział, gdy nieco się oddalili. A swojej ciotki bał się bardziej niż dementorów czy czarnoksiężników (no dobrze, większości z nich). Teraz jednak przyszło mu do głowy, że coś tę kobietę tak urządziło.
Być może mylił się, wchodząc do tego lasu bez strachu, a jedynie z pewną irytacją: na Voldemorta, na ciotkę, na siebie i na świat.

!G3
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#12
07.07.2023, 21:45  ✶  

A więc zdecydowaliście się przemierzać Knieję...


- O kurwa, jak dobrze was widzieć...!

Natrafiliście na zagubionego członka innej ekipy poszukiwawczej. Ronald to wprawiony w leczeniu czarodziej, ale ma tragiczne wyczucie kierunku. Jeżeli pozostawicie go tutaj, albo po prostu wskażecie mu drogę do Doliny, prawie na pewno się zgubi. Musicie go odprowadzić, tracąc czas, lub zabrać ze sobą w dalszą podróż.
Widmo

Leta Crouch
#13
08.07.2023, 00:19  ✶  
- Nie powinna – zgodziła się natychmiast – Ale też jestem w stanie sobie wyobrazić, że ktoś się w ten sposób zabezpieczył, chcąc zniechęcić każdego, kto mógłby udzielić jej pomocy. Więc sen jako główna klątwa, a w bonusie ten wpływ – dodała zaraz i poskrobała się po czuprynie. Właściwie, jeśli trzymać się tej teorii, to właśnie całkiem nieźle ta taktyka zadziałała – bo sama już zaczynała wzdrygać się na myśl o tym, że miałaby przebywać dłużej w towarzystwie tej dziewczyny. I jeszcze ją badać.
  Zapewne, gdyby znajdowali się w zamkniętym pomieszczeniu bez drzwi i okien, Leta zaczęłaby zaraz podejrzewać, że sufit im się zwali na łeb. Albo że otworzy się pod nimi zapadnia. Albo… och, jeszcze parę opcji by się znalazło.
  - Jak na razie las nie jest gorszy niż niektóre miejsca, w których byliśmy – uznała po krótkiej chwili namysłu – Przynajmniej łatwiej stąd nawiać i nic nas tu nagle nie zamknie. – mruknęła ciszej, zanim wydala ostateczny werdykt – Nie znam twojej ciotki, ale mam wrażenie, że przed nią jednak o wiele trudniej umknąć? – ni to spytała, ni to stwierdziła. Cal wprost wprawdzie nigdy na nią nie narzekal, ale ze wszystkich słów, jakie rzucał, dało się złożyć jako taki obraz „kochanej cioteczki”.
  - … i łatwiej tu o całkiem żywych – skonstatowała, gdy ujrzała wielce ucieszonego mężczyznę, który praktycznie rzucił się w ich stronę. Prawie niczym ucieszony na widok swego pana psiak. Prawie.
  Doprawdy? cisnęło się na usta, gdy wręcz wykrzyczał swój zachwyt. No dobrze, ale halo, my się tu nie znamy, to raz, a dwa…
  - … co ty tu sam robisz? – spytała nieco podejrzliwie. Wydawał się zbyt zdrów, by być ofiarą Beltane, a w las na poszukiwania chodziło się co najmniej dwójkami. Tak że… mocno wstępnie: nie wyglądało to dobrze.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#14
08.07.2023, 00:33  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.07.2023, 00:36 przez Cathal Shafiq.)  
Shafiq sprawiał wrażenie, jakby poważnie zastanawiał się nad pytaniem Lety. W końcu uśmiechnął się – niezbyt wesoło.
– Tak. Myślę, że ucieczka przed nią jest trudniejsza. Najlepiej zaplanować ją do innego kraju.
Gdy usłyszeli dźwięki, świadczące o tym, że ktoś jest w pobliżu, Cathal odruchowo nieco uniósł różdżkę, na której zaciskał dłoń od chwili, w której oddali nieprzytomną w czułe ramiona Brygadzistów. Okrzyk "O kurwa, jak dobrze was widzieć...!", świadczył o tym, że niekoniecznie mają do czynienia ze śmierciożercą, ale Shafiq i tak przez moment przypatrywał się mężczyźnie podejrzliwie, jakby poszukiwał w jego wyglądzie czy zachowaniu czegokolwiek podejrzanego.
– Bogowie, myślałem, że utknę tu już na wieki – oświadczył mężczyzna, nie zwracając uwagi na ich podejrzliwość. Szybko też udzielił odpowiedzi Lecie.– Jestem Ronald! Wszedłem do lasu z trzema innymi ochotnikami, ale przecięły nam drogę takie dziwne zwierzęta, z rogami, więc się rozbiegliśmy i… i tak błądzę od godziny. Zupełnie nie mam wyczucia terenu. Mogę wrócić z wami do Doliny?
– Właściwie to dopiero przeszukujemy las – poinformował Shafiq, marszcząc brwi. Jeszcze raz zlustrował Ronalda spojrzeniem, ale ostatecznie opuścił różdżkę.
Mimo wszystko, nie sądził, by śmierciożercy kręcili się w pobliżu. W tej chwili byłoby to dla nich zbyt niebezpieczne. Z kolei właśnie tego spodziewali się, wchodząc do Kniei – ocalałych i innych grup poszukiwawczych (choć niekoniecznie pojedynczych osób, które szukając same się zgubiły). A Ronald naprawdę wyglądał nieszkodliwie. W przypadku czarodziejów pozory mogły mylić, niemniej ten człowiek nawet nie uniósł różdżki.
Ronald na chwilę jakby oklapł, ale zaraz znów się odezwał.
– W takim razie pójdę z wami! – zapewnił. – Jestem uzdrowicielem, mogę się przydać. Chciałem szukać rannych, po tym, jak dwie osoby przynieśli nam za późno, ale te przeklęte jelenie… Tylko nie zostawiajcie mnie tutaj, co?
Cathal zerknął krótko na Crouchównę. Zapewne, gdyby mężczyzna nie przyznał, że jest magomedykiem, doradziłby mu udanie się z powrotem do Doliny, drogą, który on i Leta przyszli – wskazując mu ją (nieświadom, że pewnie Ronald znów zaginie, być może bez wieści). Uzdrowiciel mógł się im jednak przydać. Choćby na takie okazje, jak ta przed chwilą. Zresztą, Shafiq podejrzewał, że jeśli znajdą tu kogoś żywego – na przykład jego kuzyna – to  ta osoba niekoniecznie będzie w dobrym stanie.
– Idziesz między nami – zdecydował w końcu, o ile Leta nie pokręciła gwałtownie głową, że nie, za żadne skarby. Nie chciał puszczać uzdrowiciela przodem, ale niekoniecznie chciał mieć za plecami kogoś obcego, kto nawet niechcący, w panice, mógł potraktować go czarem. – I robisz to, co mówimy. Jeśli decydujemy, że uciekamy, to uciekamy, jasne? – oświadczył. Cóż, gdyby Ronald nie posłuchał w krytycznym momencie, po prostu zostałby sam w lesie.
Uzdrowiciel zawahał się na moment. Chyba niezbyt podobało mu się takie postawienie sprawy, skrzywił się lekko, ale zaraz westchnął i pokiwał głową.
– Rozumiem. Wy nie znacie mnie, ja nie znam was i tak dalej. Przyszedłem… z tej strony. Chyba. Możemy spróbować tam. – Wskazał kierunek.
Cathal zastanawiał się przez chwilę, po swojemu nieco nadmiernie zamyślony, odtwarzając ścieżkę, jaką przyszli…
…i skręcił w przeciwną stronę.
Wszak Ronald sam mówił, że nie ma wyczucia kierunku.
Widmo

Leta Crouch
#15
08.07.2023, 11:36  ✶  
- No popatrz, a już myślałam, że tylko w limbo można czuć się przed nią bezpiecznie – pozwoliła sobie na mały żart. Tak, miejsca przynajmniej nie ścigały na koniec świata i o wiele łatwiej było je opuścić niż umknąć przed rękoma wymagającej krewnej. Tak że… z dwojga złego, chyba jednak lepszy las?
  Przynajmniej na chwilę obecną; póki co oszczędzono im spotkania z najgorszymi istotami, jakie się tu kręciły. Bo jeśli zaraz się na nie natkną – to bardzo możliwe, iż Crouch w iście ekspresowym tempie zmieni zdanie.
  - Dziwne zwierzęta z rogami? – uniosła brew. Co dokładnie miał na myśli, jak bardzo dziwne one były? Czy też może, tak po prostu, był na tyle miejskim typem, że każda leśna fauna zdawać się będzie dziwną…?
  - I nie będziemy ciebie szukać, jeśli jednak zostaniesz w tyle – przestrzegła Ronalda. Nie, nie miała nic przeciwko rozwiązaniu, jakie wskazał Cal – w ten sposób oboje byli zabezpieczeni na wypadek, gdyby nieznajomy nie okazał się być zagubionym uzdrowicielem, tylko kimś o mroczniejszych zamiarach.
  Paranoja? Być może, ale wciąż: nie znali go.
  Z drugiej strony: uzdrowiciel mógł się przydać; nie wiadomo przecież, na co i na kogo się jeszcze natkną w leśnych ostępach… więc odsyłanie go do Doliny niekoniecznie musiało być teraz mądrym pomysłem.
  Ruszyli dalej…

!F3
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#16
08.07.2023, 11:36  ✶  

A więc zdecydowaliście się przemierzać Knieję...


Natrafiliście na ćpuna, który wypalił tyle bagiennego ziela, że nie jest w stanie sam ruszyć się z miejsca. Nie powinien tutaj zostawać, bo przez noc jego organizm mocno się wychłodzi, ale prowadzenie go przez las jest wyjątkowo uciążliwe - śmierdzi od niego, ledwo idzie, nie jest w stanie rzucać żadnych zaklęć i przez całą drogę będzie częstował was nieprzyjemnymi, szowinistycznymi dowcipami.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#17
08.07.2023, 12:07  ✶  
– Trochę przypominały jelenie. Ale to nie były jelenie. Były takie duże. Nie mam pojęcia, a nawet trochę się znam na przyrodzie… – wyjaśnił Ronald, odrobinę zakłopotany. Wyraźnie nie chciał zostać w lesie znowu sam, bo przestrogę Lety potraktował poważnie. Ustawił się między nimi i bardzo starał dotrzymać im kroku.
Kiedy dostrzegli kolejną osobę, leżącą na ziemi, Cathal ruszył w jej kierunku, trochę spodziewając się znowu tego nieprzyjemnego uczucia jak przy kobiecie… i zaraz przystanął. Bo nieprzyjemne uczucie owszem, pojawiło się, wynikało jednak nie z niepokoju, a z zapachu. Mężczyzna otworzył oczy i spojrzał na nich nieprzytomnym spojrzeniem.
– Oooo… leśna panienka… – ucieszył się i spróbował usiąść, ale nie dał rady.
– Naćpany – skwitował Shafiq z niesmakiem i cofnął się o krok. Ten człowiek cuchnął i to nie alkoholem, a czymś innym. Czymś, czego Cathal nie umiał zidentyfikować – i nawet nie miał ochoty próbować. Sądząc po stanie ubrania, zapachu, kaprawej gębie, nie był to też chyba pierwszy raz, kiedy ten osobnik skończył w takim stanie. – Wstawaj, chyba że chcesz tu zostać.
- Kooooledzy, koledzy… i koleżanko… może koleżanka tu ze mną zostanie… – wybełkotał człowiek. Znów spróbował wstać, ale potknął się o własne nogi. – Bo, haha, po co baba wchodzi do lasu, jak nie by znaleźć chłopa…
– Idziemy dalej – zarządził Cathal. Ronald, który przykląkł już przy naćpanym i zaczął go oglądać, spojrzał na Shafiqa wstrząśnięty.
– Nie możemy go tutaj zostawić! Jest wyziębiony! Może umrzeć, jak go zostawimy!
– Nie oczekujesz chyba, że wezmę go na barana?
– Przecież weszliście szukać ocalałych!
– Tak. Ciebie na przykład. Albo kobiety, którą stąd wyniosłem. – Cathal wzruszył ramionami, dość obojętnie. W jego opinii takie jednostki, jak ten tutaj, były prawdziwą zakałą świata czarodziejów, dużo gorszą od mugolaków. Zostawienie go było przysługą dla społeczeństwa. Nie wspominając już o tym, że ani myślał wlec tego człowieka – zwłaszcza, że przeszli już kawał drogi i Shafiq zaczynał to powoli odczuwać. – On po prostu tu siedział i ćpał.
Po prostu go zabij, szepnął cichy głos w jego głowie. I Cathal znów nie był pewny: czy to jego przodek znów przemawia spoza czasu, czy to jego własna myśl, czy może ten jeszcze inny głos, niekiedy odżywający w jego pamięci, ojciec, który go nie spłodził, ale wychował…
Ronald zdawał się wstrząśnięty. Cathal w końcu westchnął.
–Możesz go nieść na magicznych noszach, jeśli chcesz. Zwolnimy, żebyś mógł nadążyć. I tak skręcamy już z powrotem na Dolinę.
To było wszystko, co mógł mu zaoferować. Nie było mowy, aby sam tego człowieka niósł.
– Hehe… magiczne nosze… to ja tylko z tą koleż…
– Silenco – padło, bo Cathal nie zamierzał ani tego człowieka sam nieść, ani tym bardziej go słuchać.
Widmo

Leta Crouch
#18
08.07.2023, 12:34  ✶  
Weszli w las po to, by zadbać o finansowanie wyprawy odnaleźć zaginionego członka rodziny Cathala, a jak na razie, okazywało się, znajdowali chyba każdego, tylko nie tego dzieciaka. Nieprzytomna wzbudzała niepokój, uzdrowiciel mógł okazać się przydatny – więc holowali go ze sobą – teraz zaś…
  … tak, wzięcie ze sobą Ronalda nie było takie głupie.
  A może i było, bo pierwszy odruch Lety był taki, jak i u Cathala: zostawić naćpanego w cholerę, niech się z nim dzieje wola Matki.
  - Ciebie to akurat żadna by nie tknęła – warknęła, niech poirytowana sugestią. Tak. Było Beltane, co niektórzy wchodzili w las, by oddać się uniesieniom. Ale wchodzenie do lasu, by znaleźć chłopa i akurat z tym chłopem…? Aż się wzdrygnęła z obrzydzenia, gdy wyobraźnia usłużnie podsunęła mało przyjemne obrazy.
  Tak, byłyby o wiele przyjemniejsze, gdyby główną w nich rolę dzierżył ktoś zgoła inny, a nie ta ludzka szumowina.
  - No dobrze, wyciągniemy go i co to zmieni? Jeszcze dziś, jutro, może pojutrze, a może trochę jeszcze później i tak znów gdzieś wyląduje zaćpany i się wychłodzi. Albo przedawkuje. Albo wkurzy kogoś, kogo nie powinien. Na jedno wyjdzie – sarknęła i przewaliła oczyma, gdy uzdrowiciel jednak się uparł, że ko-nie-cznie muszą go ze sobą zabrać i koniec, kropka.
  - Dzięki – mruknęła pod adresem Cala, gdy ten nie bawił się w ceregiele i po prostu typa uciszył. Tak, sama pewnie by to zaraz zrobiła, gdyby Shafiq jej nie uprzedził.
  - Tylko trzymaj go ode mnie z dala – przestrzegła uzdrowiciela, podkreślając swoje słowa uniesioną różdżką. Poczekała chwilę, aż mężczyzna odstawi swoje uzdrowicielskie sprawy, skoro już koniecznie musiał, a potem pozostawało już tylko pójść dalej w las.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#19
08.07.2023, 13:08  ✶  
Ronald zdawał się nieco rozczarowany ich podejściem, Cathal uważał jednak, że i tak okazał dostatecznie miłosierdzie, zwalniając i cierpliwie czekając, gdy czar uzdrowiciela zaczynał szwankować i ćpun spadał na ziemię. Shafiq powstrzymał się nawet od związania go, kiedy ten próbował się uwolnić z zaklęcia i uciec – z mizernym skutkiem, oczywiście, bo potykał się o własne nogi.
– To była czysta przyjemność – odparł cicho Lecie, gdy mu podziękowała. Tak, rzucenie silenco na tego gościa stanowiło jedno z bardziej satysfakcjonujących wydarzeń tego dnia. Zmierzali już powoli w stronę Doliny, nieco inną drogą niż przyszli i Cathal – który nie liczył, że znajdą gówniarza (choć „gówniarz” miał dwadzieścia lat, więc nie był aż takim dzieciakiem), ale chyba miał na to odrobinę nadziei wbrew rozsądkowi – pogodził się już z myślą, że im się nie uda.
Mimo wszystko, łudził się, że chłopak zdążył uciec i tylko z powodu utrudnień teleportacji wciąż nie odmeldował się w rodzinie. I ostatecznie nie żałował, że się tu pojawił, przynajmniej póki co. Ciągle prześladowała go myśl, że bywanie w tej chwili w tym lesie jest niejako w modzie. Że ten, kogo tu nie będzie, może doczekać się pytania: dlaczego.
Takie wydarzenie musiało wstrząsnąć ich małym, czarodziejskim światem.
– Lumos – mruknął po pewnym czasie, unosząc różdżkę. Niebo nie było jeszcze ciemne, ale słońce znikło już za drzewami w Kniei powoli przybywało cieni. Shafiq rozglądał się uważnie, zastanawiając, co jeszcze przyniesie im los. Bo takich atrakcji, na jakie wpadli do tej pory, zdecydowanie się nie spodziewał.
Widmo

Leta Crouch
#20
08.07.2023, 13:21  ✶  
Posłała Cathalowi dość krzywy uśmiech. Tak, nie wątpiła w to, że była to czysta przyjemność; ba, była też całkiem pewna, że poczułaby niemałą satysfakcję, gdyby tego gnojka uciszyła własnoręcznie.
  Choć i tak ją odczuwała, w pewnym stopniu, gdy patrzyła, jak bardzo ten nie mógł się już wysłowić. I bardzo dobrze, bo na dłuższą metę nie ręczyła za siebie, tym bardziej że na dobrą sprawę była coraz bardziej zmęczona. Rozdrażniona też. Z jakiegoś durnego powodu, całkowicie niezrozumiałego, coś podpowiadało, że powinna znajdować się zgoła gdzie indziej, u boku zupełnie innego mężczyzny.
  Tak jakby… nie po to pozbywała się męża, żeby sobie przykleić innego chłopa, nie?
  - Chyba najwyższa pora zawrócić – mruknęła po jeszcze paru krokach. Ewidentnie robiło się coraz ciemniej, a po nocy nie planowali się tu wałęsać. Tyle że…

!F2
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Pan Losu (339), Cathal Shafiq (3696), Leta Crouch (2862)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa