Drogi Laurencie,
Cieszy mnie to, że wybrałeś się na ostatni mecz Quidditcha, w którym brałem udział. Nie widziałem Cię w loży honorowej, w której zasiadała między innymi moja rodzina. Gdzie się podziewałeś? Po zakończonym meczu i krótkim spotkaniu z fanami, świętowałem zwycięstwo z przyjaciółmi z drużyny. Znalazłoby się dla Ciebie miejsce. Jak mniemam, pozytywne skoro nie mogłeś się napatrzeć. Jestem najlepszym szukającym w składzie Zjednoczonych z Puddlemere, nigdy nie schodzę poniżej poziomu fenomenalnej rozgrywki.
Owszem, Quidditch może wydawać się brutalną grą... ale czy słyszałeś o Creaothceann? Trudna nazwa, nawet ja nie daję rady wymówić tego poprawnie bez połamania sobie języka. To szkocka gra miotlarska dla dwunastu zawodników. Każdy z nich ma przywiązany do głowy mosiężny albo żelazny kociołek, do których musieli łapać zaczarowane kamienie. Równocześnie musieli ich unikać. Wygrywał ten czarodziej, który nazbierał ich najwięcej. Została zakazana. Obecnie praktykują ją tylko nieliczni.
To, co stało się podczas Beltane, to okropna tragedia, do której nie powinno w ogóle dojść. Zazwyczaj pojawiam się na sabatach. Ten zapamiętam na długo i nie będą to miłe wspomnienia. Na szczęście nic mi nie jest. A Tobie? Mogę jedynie napisać, że wichura uszkodziła dach mojego domku w tej miejscowości i sąsiadującej z nim stajni. Konie przestraszyły się szalejącej nawałnicy. Na drugi dzień starałem się pomóc poszkodowanym i przeszukiwałem las.