• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu v
« Wstecz 1 2 3 Dalej »
[1 maja 1972] Nie ukryjesz się | część III

[1 maja 1972] Nie ukryjesz się | część III
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#11
10.03.2024, 15:23  ✶  
- Betty słyszała, jak mówią na niego Krow. Albo KA-ROW - powiedziała cichutko, krzywiąc się nieznacznie. Emocje, które teraz przeżywała, były bardzo, bardzo silne. Oko jednak wciąż podążało za wahadełkiem, a kobieta nie wyrywała się spod hipnozy. Nie miała na to szans. - Co kilka dni przychodzili i krzyczeli, że Betty ma się wynosić. A Betty nie ma już syna, który by pomógł. Betty ma tylko kolegów.
Dodała smętnie, odrobinę się wyciszając. Najwyraźniej smutne wspomnienia sprawiły, że odrobinę się uspokoiła. Pogrążyła w myślach, sprawiła się bardziej podatna na działania Roberta.
- Betty ma przygotowany smrodek. Tym razem jest silniejszy. Betty wie, jak dostać się do budynku obok. Ale Betty ostatnio uszkodziła sobie biodro. To wąskie przejście. Ale jakby piękny pan pomógł... Betty mogłaby powróżyć za darmo - nie wydawało się, by starucha była zachwycona tym pomysłem, ale mięśnie jej twarzy drgnęły. Chyba w próbie uśmiechu, ale tego Robert nie mógł być pewny. Upewniał się, że wahadełko działało co najmniej tak samo mocno. Hipnoza powoli sprawiła, że umysł Betty stał się całkowicie podatny na sugestie i rozkazy Roberta. - Betty pomoże. Piękny pan jest miły dla Betty. Betty to dobry sojusznik, Betty wie i umie rzeczy.
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#12
12.03.2024, 09:11  ✶  

Samotna, starsza kobieta, której źli ludzie chcieli się stąd pozbyć. Jakie to było smutne! I może nawet Robertowi zrobiłoby się jej w tym momencie szkoda, tak odrobinę żal, gdyby nosił inne nazwisko. Może Longbottom? Albo Pettigrew? Obrzydlistwo. Skoro jednak był Mulciberem, był sobą, to trzeba powiedzieć wprost – pewne rzeczy do niego nie pasowały. Nie były w jego naturze.

- Nic Ciebie nie będzie bolało, Betty tylko sprawdzi. Biodro jak nowe. – nie było mu na rękę, to aby kobieta nie była w stanie mu odpowiednio pomóc z racji na uczucie bólu, na dyskomfort powodowany uszkodzonym biodrem. Mógł jednak sprawić, że chwilowo nie będzie tego czuła; że będzie miała wrażenie, jakoby ta część ciała nie sprawiała jej żadnych problemów. A że później to się na niej zemści, najpewniej negatywnie wpłynie na stan kobiety? Nie było to czymś, czym zamierzał się przejmować. Betty była dla niego jedynie narzędziem. Niczym więcej.

Chwilę zastanawiał się w jaki sposób należało wszystko rozegrać. O ile Irlandczyk się nie mylił, Carrow nie powinien mieć przy sobie o tej porze zbyt wielu ludzi. Można więc było bezpiecznie założyć, że uda ich się zająć na dłuższy moment. Skupić ich uwagę na Betty. Sam miałby wówczas więcej swobody, aby zająć się samym Remualdem.

Mógłby dojść z nim do porozumienia na spokojnie.

Po prostu się dogadać – stawiając go pod ścianą.

- Betty odciągnie uwagę, pójdzie przodem. Pomoże dostać się do Carrowa. – mówił powoli, upewniając się że wszystko do niej dociera; że nie próbuje się w tym przypadku buntować. Wyrwać spod wpływu hipnozy. – Piękny pan zajmie się Carrowem, Betty już nigdy nie będzie miała z nim problemów.


Rzut PO 1d100 - 94
Sukces!
podtrzymanie hipnozy
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#13
17.03.2024, 11:38  ✶  
Betty nie spuszczała oczu z wahadła. Wciąż miała je nieco zamglone, nieobecne. Kiwnęła jednak głową na znak, że się zgadza. Dopiero wtedy oderwała wzrok od narzędzia. Nie wyrwała się spod hipnozy, Robert miał nad nią całkowitą kontrolę. Kobieta wstała z fotela, aż skrzypnęły sprężyny i chyba uniosło się trochę kurzu w powietrze. Tym razem jednak wydawało się, że Betty poruszała się odrobinę szybciej. Możliwe że to za sprawą tego, że jej mózg nie dopuszczał do siebie informacji o bolącym biodrze. Albo wcześniej robiła to specjalnie, żeby w jakiś sposób pokazać Robertowi, że to on jest u niej gościem. Cóż... Przeliczyła się.
- Betty pójdzie, pan pójdzie za nią - powiedziała, ruszając nieco szybciej w stronę klapy w podłodze. Nie miała najmniejszego problemu z odsunięciem starego, cienkiego dywanika i podniesienia jej różdżką. Zejście było dość strome, ale najwyraźniej pomyślała o tym, by dodać poręcz, której mogła się trzymać. Nie była aż taka głupia. Oświetliła sobie drogę różdżką i zeszła na dół, ostrożnie stawiając stopy. Schody nie były stare - nie skrzypiały przy każdym ruchu. Wyglądały na dość nowe, zadbane, w przeciwieństwie do reszty niewielkiej piwnicy. Trzy z czterech ścian były zastawione regałami, pełnymi słoików, pudełek i skrzyneczek. Do jednej z takich skrzyneczek podeszła starucha. Mruczała coś pod nosem, mlaszcząc za każdym razem, gdy orientowała się, że to nie to, czego szuka. Trwało to znowu - nieznośnie długo. Ale w końcu się udało, Betty uchyliła wieko i wyciągnęła pękatą fiolkę, w której znajdowało się... Coś. Płyn o barwie błota i zgnilizny. Była dość spora, wielkości pięści. - Betty przejdzie przez przejście i wrzuci smrodek. Pan musi wejść albo drzwiami, albo jako pierwszy tędy i się ukryć. Od tego łzawią oczy i ciężko się oddycha.
Poinformowała Roberta, odwracając się w jego kierunku. Czwarta ściana, przy której stali, zadrżała, gdy starucha rzuciła zaklęcie rozpraszające. Oczom Mulcibera ukazało się przejście - wyglądało na to, że dwie piwnice były połączone ze sobą, ale ktoś kiedyś postanowił je zamurować. I potem rozwalił kilka cegieł tak, żeby zrobić malutki korytarzyk. Był ciemny, wąski, ale Robert powinien się zmieścić. Musiałby się tylko mocno przeciskać.
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#14
20.03.2024, 20:38  ✶  

Wydawało się, że znajdywała się pod kontrolą. Wyglądało na to, że nie powinna była wyrwać się spod hipnozy. Obserwował ją uważnie. Oceniająco. Śledził każdy kolejny krok, jaki Betty wykonała. Wreszcie też podniósł się i ruszył w ślad za nią. Pierw podszedł do klapy, następnie zszedł również do samej piwnicy. Tylko czy to był odpowiedni wybór? Rozglądając się po wnętrzu, słuchając tego, co mówiła Betty, zastanawiał się nad tym, co powinien teraz zrobić. W jaki sposób wszystko rozegrać. Mógłby się przecisnąć przez to przejście, mógłby wejść do środka pierwszy... tylko jaki to miało sens, skoro to cholerstwo wpłynęłoby również na niego samego?

- Betty chwilę poczeka, tak z 5 minut, da mi czas potrzebny na to, żebym wszedł drzwiami. Zabierzemy się za nich z dwóch stron. - poinformował kobietę, wydał jej jasne polecenie. Nie musiała czekać szczególnie długo. Chodziło tylko o to, żeby nie mieli czasu na to zareagować. O pewną synchronizacje, która powinna dać im odpowiednią przewagę. Albo raczej - dać ją Robertowi. Przecież tak naprawdę, nie stanowili z Betty jednej drużyny. Szalona, jednooka baba, była dla niego jedynie pionkiem.

Upewniwszy się w tym, że kobieta wszystko zrozumiała opuścił piwnice, opuścił też sklep należący do Betty. Na chwilę przystanął na ulicy, rozejrzał się. Zaczerpnął świeżego powietrza. Gdyby mógł sobie na to pozwolić, pewnie by teraz zapalił papierosa. Było jednak jak było. Trzeba było działać. Należało wreszcie przejść do konkretów. Ruszyć w kierunku wejścia do magazynu handlarza, zajmującego się sprzedażą eliksirów. Trzymając dłoń zaciśniętą na schowanej w kieszeni różdżce, pchnął drzwi, wszedł do środka. Co dalej? Przecież nie krzyknie teraz - Carrow, Ty chuju, wyjdź do mnie! Jak to w ogóle brzmiało. Ile byłoby w tym dramatu... kompletnie nie w jego stylu.

W jego stylu było raczej rozglądanie się po wnętrzu i czekanie. Czekanie aż ktoś zwróci na niego uwagę. Ktoś znajomy rzuci mu się w oczy - bo przecież wiedział, jak wyglądał Carrow. Ktoś wywoła całe to zaplanowane zamieszanie.

Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#15
23.03.2024, 23:04  ✶  
- Betty poczeka tyle, ile będzie trzeba - powiedziała posłusznie, na dokładkę kiwając energicznie głową. Całe szczęście, że jej umysł nie rejestrował bólu, zgodnie z poleceniem Roberta, bo coś paskudnie chrupnęło jej w karku, gdy wykonała ten gwałtowniejszy ruch. Osoba w jej wieku nie powinna być tak energiczna. Czekała więc, uprzednio sięgnąwszy do kieszeni po zegarek. Stary, po jej ojcu, z grawerem z tyłu. Działał bez zarzutu od wielu, wielu lat. Teraz również wskazówki poruszały się wolno, acz nieubłaganie. Pięć minut.

Tyle czasu wystarczyło Robertowi, by wszedł ostrożnie po schodach, a potem przeszedł przez sklep i znalazł się na zewnątrz. W porównaniu z miejsce, z którego wyszedł, zapach Nokturnu mógł mu wydać się świeżą, morską bryzą. Orzeźwiające i odrobinę przerażające - jak można było przebywać w tak zatęchłym, obskurwiałym miejscu dłużej niż kilka minut... Miał 5 minut. Wystarczająco, by odetchnąć i podejść do drzwi magazynu. Nie były zamknięte, było przecież wcześnie, a według pokrętnej logiki pracujących tu czarodziejów bez sensu było używać chociażby klucza. Możliwe, że czuli się zbyt pewnie. Możliwe też, że na kogoś czekali. Opcji w zasadzie było mnóstwo, ale żadna nie była tą, która właśnie nastąpiła.

Mulciber wszedł do środka i rozejrzał się. Magazyn składał się z jednego, dużego pomieszczenia z - zaskoczenie - skrzyniami oraz kuframi. Dostrzegł jednak od razu, że większość z tych rzeczy była przykryta kurzem, jakby stanowiły jedynie tło, ekspozycję, przykrywkę. Były też dwie pary drzwi, w odległości około kilkudziesięciu centymetrów od siebie, każda para na innej ścianie magazynu. W oczy rzuciła mu się jednak przede wszystkim chmara gęstego dymu, okropnie śmierdzącego, co poczuł od razu na wejściu. Mimo że dym gęstniał przy drzwiach, tych otwartych (Betty potrafiła być jednak punktualna, co do sekundy!), to nawet z tej odległości powodował, że Robert miał ochotę się zrzygać. I faktycznie odrobinę piekło w oczy.

Skoro mu to tak przeszkadzało, to co miała powiedzieć dwójka mężczyzn, którzy klęczeli na ziemi, charcząc i plując wymiocinami, próbując wydostać się z pola rażenia? Widział ich przez - nomen omem - mgłę, ale żaden z nich nie był Carrowem. Jeżeli jednak mężczyzna miał dobry słuch, to za chwilę powinien tu się zjawić. Pytanie który z nich wykona pierwszy ruch: Carrow czy Mulciber? Jeżeli wierzyć Irlandczykowi, mężczyzna powinien być właśnie tutaj. A jeżeli wierzyć logice: to powinien być za zamkniętymi drzwiami.
Porządny Czarodziej
To zostanie między nami.
Tylko nami.
Mierzący 183 cm wzrostu, mężczyzna o ciemnych, acz wyraźnie posiwiałych włosach. Posiadacz oczu o kolorze brązowym, w których czasem da się dostrzec nieco zieleni. Robert jest zawsze gładko ogolony. Zadbany. Ubrany adekwatnie do sytuacji.

Robert Mulciber
#16
29.03.2024, 17:29  ✶  

Betty była punktualna. Zrobiła swoje. Przekonał się o tym, kiedy pod wpływem jej smrodka, wydawało mu się, iż zaraz się porzyga. A do tego jeszcze piekły oczy. W tych okolicznościach było jasnym, że musiał działać przede wszystkim szybko. Zanim dołączy do tych dwóch nieszczęśników, których ta zasłona dymna praktycznie poskładała. Przy pomocy zaklęcia upewnił się, że Ci mu nie przeszkodzą. Miał przewagę. Miał różdżkę w pogotowiu. Skorzystał ze zwykłej drętwoty. Czerwone światło poszybowało z różdżki, powodując utratę przytomności o obydwu celów. Dopiero po tym ruszył w kierunku drzwi. Tych drzwi, za którymi powinien był znajdywać się Carrow. Tutaj również nie czekał. Nie zwlekał. Zaczął działać ledwie tylko te stanęły otworem. Ledwie wszedł do środka. Miał to szczęście, że Remuald uznał, że do środka wszedł jeden z jego ludzi.

Kilka zaklęć, wykorzystane wahadełko, przeprowadzona miła rozmowa. Wyciągnięte informacje. Wreszcie udostępniony świstoklik. Nielegalny, za to sprawdzony. Wykonany przez człowieka, który miał w tym wprawę. Zgarnął ten przedmiot, nie zamierzając tu wracać. Dłużej tu przebywać. Zwłaszcza, że dym dotarł wreszcie i do tego pomieszczenia! Na Merlina, co to było za paskudztwo! Niby sam o to prosił, ale... ograniczmy się w tym miejscu do tego, że gdyby miał zrobić to znów, to ze smrodka by nie skorzystał. Najwyżej by go tutaj zajebali. Chociaż może oszukiwał sam siebie?

Wreszcie wycofał się. Zmodyfikował pośpiesznie wspomnienia Carrowa, usuwając swoją obecność; swój udział w tym zajściu. Tak przygotowany do dalszej podróży, wrócił do Olibanum, gdzie - zależnie od sytuacji - zamierzał czekać na brata, albo ruszyć w dalszą drogę. Tylko czy Richard miał wystarczająco dużo czasu, żeby wykonać otrzymane instrukcje? O tym Robert miał przekonać się już za chwilę. Bo przecież podziemne ścieżki były rzut beretem od tego miejsca.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Bard Beedle (2209), Robert Mulciber (2210)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa