- Och tak, jak myślisz, jakie miałam szansę na trafienie tutaj na w miarę prawego obywatela, a jakie na psychopatę, który na pierwszą lepszą wzmiankę o czymś, za czym byłam gotowa grzebać w odpadkach, trafiłby mnie klątwą? - Uniosła brwi w szczerym niedowierzaniu, wskazując na tabliczkę z nazwą ulicy, która znajdowała się niedaleko nich. Może nie były to Ścieżki, gdzie w każdej chwili pilnujesz, by nie zarobić kosy pod żebra albo avady, nie bywało jednak aż tak dobrze, by można było przestać być ostrożnym.
Tak naprawdę radziła sobie z tym wszystkim jak najlepiej mogła. I zapewne następnym razem i tak postąpiłaby tak samo. Przeżyła będą niemalże na dnie tego pokręconego łańcucha pokarmowego, gdy o jej bezpieczeństwie decydowały tak naprawdę jej umiejętności, których mogła użyczyć, oraz kilka przyjaznych twarzy, które za dobrych czasów mogła policzyć na palcach u rąk, a dziś wystarczyłaby jedna z zapasem. A liczyła do tego też swoją matkę, która może kiedyś by ją znalazła w lepszym lub gorszym stanie gdzieś w rynsztoku. Od dwóch lat uczyła się być zwykłym obywatelem, tak wiele jednak ciągnęło się za nią, że prawdopodobnie już zawsze będzie się trochę różnić. Bardziej uważać, mniej ufać, przymykać oczy na pewne występki.
I choć mogło to kreować obraz kogoś silnego, tak naprawdę taka nie była. Była zwykła dziewczyną, którą trochę w życiu przeorało i która coraz bardziej miała wszystkiego dość. A już szczególnie bawienia się jej osobą. Tego miała już po dziurki w nosie, a jednak nie mogła za wiele tak naprawdę zrobić. Nie teraz, gdy była w takich sytuacjach sama.
Nie uszło oczywiście jej uwadzę, że Samule nagle zmienił swoje zachowanie, gdy zdał sobie sprawę, że się znali. Poczuła w ustach coś gorzkiego na samą myśl. Ot, jak widać duża jest różnica między osoba, którą wydajesz się znać, a tą, która jest ci obca. Ci obcy widać zawsze byli gorsi, nie ważne, że tak naprawdę po usłyszeniu o niej wszystkiego, co można było wiedzieć, znów by traktował ją inaczej. Nie zamierzała jednak tego wytykać. Zaczęła grać w dziwne spotkanie po latach, które się im trafiło.
- Trochę tak. - Uśmiechnęła się nawet lekko, choć nadal smutno. Dobrze, niech zakopią topór wojenny, jej to było na rękę. - Wybaczę pod warunkiem, że obiecamy sobie, że nie piśniemy słowa o tym co się wydarzyło. Wolę nie mieć tłumów przeszukujących moje śmieci licząc, że znajdą w nich drogocenne kamienie. - Zacisnęła rękę na błyskotce w kieszeni. - Pracy mówisz… A co tak ogólnie robisz, od kiedy skończyłeś szkołę? Przyznam, że w większości się nie interesowałam karierą innych Krukonów. - wzruszyła ramionami i usiadła sobie na krawężniku, nie przejmując się, że pewnie uwali sobie spodnie. - Podzielisz się? Kiedyś się odwdzięczę. - Wyciągnęła rękę, patrząc na odpalonego papierosa. Nie była nałogowcem, no, przynajmniej w tej kwestii, nie lubiła jednak patrzeć, gdy ktoś palił i się nie poczęstował. Nie kupowała też nigdy fajek, najwyżej kradła lub o nie żebrała od znajomych, także też nigdy nie miała zamiaru tak naprawdę zadośćuczynić. Ludzie albo o tym nie wiedzieli, albo już się przyzwyczaili.