• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu v
« Wstecz 1 2 3 Dalej »
[24.07.72] Viorica i Samuel | That's my trash

[24.07.72] Viorica i Samuel | That's my trash
Fanka kamieni szlachetnych
I'm addicted to shiny things
Pierwsze co rzuca się w oczy to burza czarnych, kręconych włosów. Okalają jasną twarz usianą licznymi piegami. Osadzone w niej szarozielone oczy często mają w sobie psotną iskrę. Viorica ma 167 centymetrów wzrostu, jest lekko tu i tam zaokrąglona, co nadaje jej pewnego uroku. Zwykle ubrana w kolorowe, wygodne ubrania. Nie boi się krótkich sukienek czy większych dekoltów, choć do pracy zawsze stara ubierać się stosownie. Zwykle ma na sobie jakiś element biżuterii. Najczęściej wykonany właśnie przez nią, czasem ukradziony lub "pożyczony". Niemal zawsze ma krótkie paznokcie, jej pace często są przybrudzone od metalu, z którym pracuje. Czasem zdarza jej się nosić specjalny monokl, który ułatwia jej pracę z drobną i wymagającą powiększenia biżuterią. Ma przyjemny, słodki głos, zwykle chodzi przez świat pewnym krokiem i z uśmiechem na ustach. Często pachnie metalem i różanymi perfumami.

Viorica Zamfir
#11
06.03.2024, 20:00  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.03.2024, 20:01 przez Viorica Zamfir.)  
A ona ceniła swoje życie znacznie bardziej niż prawdomówność. Tak, inni mogli być sobie szlachetni, szczerzy i honorowi, ona jednak nauczyła się, że to nie zawsze działa. Szczególnie nie tu, gdzie się właśnie znajdowali. Na tych uliczkach, im mniej ktoś wiedział i im więcej w twoich kłamstw uwierzył, tym dla ciebie lepiej. Czasem zazdrościła tym, których życie mogło opierać się na pewnej prostocie, którą niosła ze sobą zwykła prawda. Ona jednak utonęła w pułapce obłudy zbyt dawno i zbyt głęboko. Do tego stopnia, że bycie szczerym wydawało się jej w takich chwilach jak ta absurdalne.
- Och tak, jak myślisz, jakie miałam szansę na trafienie tutaj na w miarę prawego obywatela, a jakie na psychopatę, który na pierwszą lepszą wzmiankę o czymś, za czym byłam gotowa grzebać w odpadkach, trafiłby mnie klątwą? - Uniosła brwi w szczerym niedowierzaniu, wskazując na tabliczkę z nazwą ulicy, która znajdowała się niedaleko nich. Może nie były to Ścieżki, gdzie w każdej chwili pilnujesz, by nie zarobić kosy pod żebra albo avady, nie bywało jednak aż tak dobrze, by można było przestać być ostrożnym.
Tak naprawdę radziła sobie z tym wszystkim jak najlepiej mogła. I zapewne następnym razem i tak postąpiłaby tak samo. Przeżyła będą niemalże na dnie tego pokręconego łańcucha pokarmowego, gdy o jej bezpieczeństwie decydowały tak naprawdę jej umiejętności, których mogła użyczyć, oraz kilka przyjaznych twarzy, które za dobrych czasów mogła policzyć na palcach u rąk, a dziś wystarczyłaby jedna z zapasem. A liczyła do tego też swoją matkę, która może kiedyś by ją znalazła w lepszym lub gorszym stanie gdzieś w rynsztoku. Od dwóch lat uczyła się być zwykłym obywatelem, tak wiele jednak ciągnęło się za nią, że prawdopodobnie już zawsze będzie się trochę różnić. Bardziej uważać, mniej ufać, przymykać oczy na pewne występki.
I choć mogło to kreować obraz kogoś silnego, tak naprawdę taka nie była. Była zwykła dziewczyną, którą trochę w życiu przeorało i która coraz bardziej miała wszystkiego dość. A już szczególnie bawienia się jej osobą. Tego miała już po dziurki w nosie, a jednak nie mogła za wiele tak naprawdę zrobić. Nie teraz, gdy była w takich sytuacjach sama.
Nie uszło oczywiście jej uwadzę, że Samule nagle zmienił swoje zachowanie, gdy zdał sobie sprawę, że się znali. Poczuła w ustach coś gorzkiego na samą myśl. Ot, jak widać duża jest różnica między osoba, którą wydajesz się znać, a tą, która jest ci obca. Ci obcy widać zawsze byli gorsi, nie ważne, że tak naprawdę po usłyszeniu o niej wszystkiego, co można było wiedzieć, znów by traktował ją inaczej. Nie zamierzała jednak tego wytykać. Zaczęła grać w dziwne spotkanie po latach, które się im trafiło.
- Trochę tak. - Uśmiechnęła się nawet lekko, choć nadal smutno. Dobrze, niech zakopią topór wojenny, jej to było na rękę. - Wybaczę pod warunkiem, że obiecamy sobie, że nie piśniemy słowa o tym co się wydarzyło. Wolę nie mieć tłumów przeszukujących moje śmieci licząc, że znajdą w nich drogocenne kamienie. - Zacisnęła rękę na błyskotce w kieszeni. - Pracy mówisz… A co tak ogólnie robisz, od kiedy skończyłeś szkołę? Przyznam, że w większości się nie interesowałam karierą innych Krukonów. - wzruszyła ramionami i usiadła sobie na krawężniku, nie przejmując się, że pewnie uwali sobie spodnie. - Podzielisz się? Kiedyś się odwdzięczę. - Wyciągnęła rękę, patrząc na odpalonego papierosa. Nie była nałogowcem, no, przynajmniej w tej kwestii, nie lubiła jednak patrzeć, gdy ktoś palił i się nie poczęstował. Nie kupowała też nigdy fajek, najwyżej kradła lub o nie żebrała od znajomych, także też nigdy nie miała zamiaru tak naprawdę zadośćuczynić. Ludzie albo o tym nie wiedzieli, albo już się przyzwyczaili.
Trickster
Come with me now,
I'm gonna take you down.
Samuel mierzy jakieś 185 centymetrów wzrostu. Jest bardzo wysportowany, lubi wszelkie aktywności fizyczne. Włosy ma jasne, zawsze czesane wiatrem, często zbyt długie i roztrzepane, pojedyncze kosmyki nachodzą mu na jasnoniebieskie oczy. Na jego twarzy zazwyczaj maluje się beztroski uśmiech. Pachnie smarem i tytoniem.

Samuel Carrow
#12
06.03.2024, 21:39  ✶  

Samuel wiedział, że zawsze niczym kot spadnie na cztery łapy. Był pewny tego, że z każdego gówna uda mu się umknąć, w każdej chwili. Może dlatego aż tak się nie obawiał niebezpieczeństwa? Nawet w tym miejscu. Nim ktokolwiek rzuciłby w niego zaklęcie zdążyłby uciec, przynajmniej tak sobie powtarzał, może było to głupie podejście i nie do końca szczere ze sobą, ale dla niego wystarczające, skłaniające do konfrontacji, zawsze.

Podrapał się po głowie, jak tak o tym myślał, to może faktycznie miała rację. Jej słowa miały dużo sensu, chociaż nie spoglądał na to jeszcze chwilę temu w ten sposób. Jak widać człowiek uczy się całe życie. Doświadczenie warunkowało podejście, on miał raczej dobre, nigdy nikt nie próbował go skrzywdzić, bo był w końcu zupełnie nieszkodliwy. Nie naprzykrzał się nikomu nieodpowiedniemu, a nawet jak pojawiał się w miejscach jak to, to szybko się z nich ewakuował. - Możesz mieć trochę racji, widzisz jak ci się poszczęściło, że trafiłaś na mnie? Cieszę się, że to doceniasz. - Wyszczerzył się pokazując przy tym swoje całe uzębienie. Dosyć lekko podszedł do sprawy, jak zawsze zresztą. Miał już też wrażenie, że jakoś udało im się dogadać i dziewczyna nie ma do niego żalu o to wcześniejsze dzbanowate zachowanie. Taki już był, nie do końca zastanawiał się nad swoimi poczynaniami i konsekwencjami jakie mogły nieść dla innych osób, lubił się droczyć, czasem może za bardzo. Nie zakładał bowiem, że ktoś może to źle odebrać. Był chamski i zaczepny, czasami, szczególnie kiedy sytuacja tego wymagała. Vior rzuciła się na niego niczym mały ratlerek, musiał zareagować w ten sposób, musiał pokazać, że jest w stanie sobie poradzić z obrażoną dziewczynką, tym bardziej, że nie była w stosunku do niego szczera. Wyszło, jak wyszło, zobaczył, że przegina w chwili, w której na jej twarzy pojawiła się łza, nie chciał doprowadzić jej do płaczu, ale nie spodziewał się, że będzie aż tak bardzo emocjonalna. Baby chyba tak miały.

- Spoko, znam tylko jedną osobę, która się tym zajmuje i aktualnie wyjechała ona do Stanów. - Była to dla niego ogromna strata, że jego kolega opuścił Wielką Brytanię. W końcu razem stworzyli Termociołka, który podbijał aktualnie rynek brytyjskich czarodziejów. Bał się, że bez niego nie osiągnie więcej takiego sukcesu, brakowało mu wiary w siebie.

- Tak ogólnie? To trochę wszystko i nic, zostałem nauczycielem, dasz wiarę? - Średnio to pasowało do obrazu, jaki miała przed sobą, jaki normalny nauczyciel bowiem grzebał w śmietnikach na Nokturnie? - Uczę dzieciaki teleportacji, w Howagrcie, ale też dorosłych, którzy potrzebują kursu. - Wyjaśnił. - Poza tym tworzę rzeczy ze śmieci, stąd moja wizyta w tym urokliwym miejscu. - Wolał się nie rozwodzić nad tym, czym do końca się zajmuje. Nie miał pojęcia, czy słyszała ona o Termociołku, a nie chciał się też tak od razu chwalić swoim wynalazkiem. - Ty jak mniemam bawisz się kamykami? - Wspominała coś o jubilerze, więc założył, że tak to wygląda.

Fanka kamieni szlachetnych
I'm addicted to shiny things
Pierwsze co rzuca się w oczy to burza czarnych, kręconych włosów. Okalają jasną twarz usianą licznymi piegami. Osadzone w niej szarozielone oczy często mają w sobie psotną iskrę. Viorica ma 167 centymetrów wzrostu, jest lekko tu i tam zaokrąglona, co nadaje jej pewnego uroku. Zwykle ubrana w kolorowe, wygodne ubrania. Nie boi się krótkich sukienek czy większych dekoltów, choć do pracy zawsze stara ubierać się stosownie. Zwykle ma na sobie jakiś element biżuterii. Najczęściej wykonany właśnie przez nią, czasem ukradziony lub "pożyczony". Niemal zawsze ma krótkie paznokcie, jej pace często są przybrudzone od metalu, z którym pracuje. Czasem zdarza jej się nosić specjalny monokl, który ułatwia jej pracę z drobną i wymagającą powiększenia biżuterią. Ma przyjemny, słodki głos, zwykle chodzi przez świat pewnym krokiem i z uśmiechem na ustach. Często pachnie metalem i różanymi perfumami.

Viorica Zamfir
#13
10.03.2024, 20:27  ✶  
Czasami widać po człowieku, że w jego głowie zaczęły się ruszać trybiki, które wcześniej stały odłogiem, sprawiając, że pewne fakty nigdy nie zostały połączone. Viorica jednak nie wierzyła, że taka oczywistość jak “Nokturn - niebezpieczeństwo” nie została zauważona, albo, odpowiednio przetrawiona, nie była pewna która z tych dwóch. Musiała jednak wziąć głęboki wdech, po którym nastąpiło przejechanie dłonią po twarzy, jakby miało to jej ułatwić przetrawienie słów “nie pomyślałem”. Merlinie, nie wiedziała, czemu tacy ludzie w ogóle się tutaj zapuszczali i to do tego samotnie. Szczerze, w tym momencie zastanowiła się, czy mężczyzna w ogóle zauważyłby, gdyby próbowała go okraść. Bo wydawał się w takim razie dobrą ofiarą i… Spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami.
- Em, nic ci nie zniknęło? Portfel, wsiąkiewka, zegarek, różdżka, wszystko masz? - zapytała bardziej z ciekawości, niż z troski, choć ta gdzieś tam się chowała wśród jej słów. Niczym jak ta dla przedszkolaka, który potencjalnie dał się oszukać na cukierki. - Nie zrozum tego źle, ale jeśli nie wpadłeś na to, że w ciemnych uliczkach mogą kryć się mordercy, to w moich oczach nie przeszło ci też przez myśl, że osoba, która niechcący - zaakcentowała to słowo - na ciebie wpadła, zrobiła to z premedytacją, chcąc wysunąć ci z kieszeni sakiewkę.
Stary i prosty trik, z którego korzystała setki razy. W większości z sukcesami, szczególnie, jeśli obrała właściwy cel. Taki bez wiedzy o życiu na ulicy.
Im dłużej z nim rozmawiała, tym mniej była na niego zła, choć nie wybaczyła droczenia się z nią do końca. Wiedziała, że jeszcze długo będzie patrzeć na to spotkanie przez pryzmat jej zmiażdżonych uczuć, nie zamierzała jednak tego na razie po sobie pokazywać. Szczególnie, że w końcu na pierwszy rzut oka powinno być już wszystko w porządku, skoro odzyskała swoją własność. A zawsze wolała mieć ludzie po swojej stronie niż przeciwko niej. Nawet jeśli musiała nieco przydeptać swoją dumę.
- Wspólnicy na pewno są pomocni, chociaż to nie dla mnie. Wolę swoją pracę głównie wykonywać solo, mniej możliwości, że ktoś wykona coś poniżej moich standardów, albo niezgodnie z moją wizją. Choć ciężej przez to finansowo - westchnęła, kładąc splecione ręce na kolanach.
Trochę zrobiło jej się smutno, gdy nie dostała papierosa, a jej słowa widocznie zostały opacznie zrozumiane. Westchnęła, po czym zapatrzyła się na jedną z latarni. Co prawda nie miała dziś w planach jakichś spotkań ze znajomym sprzed lat, była jednak zbyt wkurzona, by dalej pracować, a tak, mogła jakoś zabić czas w ten wieczór.
Prychnęła, słysząc o pracy nauczyciela. Nie była jakąś super kumpelą Carrowa, wiedziała jednak, że za jego czasów szkolnych kompletnie nikt by pewnie na to nie postawił. A tu proszę, ludzie zaskakują. Zmieniają się. Po niej widać, że z różnym skutkiem, ale jednak. Była więc zawsze jakaś nadzieja.
- Twoja druga profesja jakoś bardziej pasuje do ciebie, ale fajnie że ci się układa. Praca z ręki Ministerstwa i Hogwartu to zawsze jakaś stabilna posadka. - Spojrzała do niego, uśmiechając się lekko, chyba pierwszy raz od kiedy zaczęli to dziwne spotkanie. - Czyli co, jak przystało na byłych Krukonów mamy, cóż twórczy zawód. Widzisz, trafiło się, że tworzę biżuterię. Głównie u kogoś, ale próbuję rozkręcić własny interes, ale jak widzisz, idzie wprost cudownie - mruknęła, prostując jedną z nóg, kopiąc przy tym jakiś śmieć, który zalegał na ulicy. Chyba jakąś fiolkę, na szczęście pustą. - Ale no, bywało gorzej - stwierdziła, zanim ugryzła się w język. Przynajmniej teraz nie ryzykowała życia czy wizyty w Azkabanie, były to więc jakieś plusy.
- Pewnie nie masz przy sobie nic mocniejszego do picia? - zapytała nagle, czując, że jeśli mają dalej tu siedzieć, dobrze by było się dziś po prostu zalać w trupa i tym radosnym akcentem zakończyć ten dzień. Może przynajmniej zapomni o tym, jak zrobiła z siebie płaczącą idiotkę.
Trickster
Come with me now,
I'm gonna take you down.
Samuel mierzy jakieś 185 centymetrów wzrostu. Jest bardzo wysportowany, lubi wszelkie aktywności fizyczne. Włosy ma jasne, zawsze czesane wiatrem, często zbyt długie i roztrzepane, pojedyncze kosmyki nachodzą mu na jasnoniebieskie oczy. Na jego twarzy zazwyczaj maluje się beztroski uśmiech. Pachnie smarem i tytoniem.

Samuel Carrow
#14
11.03.2024, 13:09  ✶  

- Na pewno nie, bo dopiero, co tutaj przyszedłem, zresztą wyglądam ci na kogoś, kto nosi przy sobie portfel? - Sammy był nieogarem, takim kompletnym. Lekkoduchem, który nie przejmował się specjalnie niczym. Nie myślał więc nawet przez chwilę, że coś mu się może przytrafić na Nokturnie, sweet summer child.

- Chyba, że ty mi coś zawinęłaś, ale chyba nie zrobiłabyś tego koledze ze szkoły. - Roześmiał się zupełnie beztrosko, nie wyglądała mu na taką, najwyraźniej nie wziął sobie do serca jej słów. Jak zawsze podchodził do życia z podejściem, że bez sensu było się martwić czymś, co w ogóle mogło się nie zdarzyć, dopiero jeśli by mu się coś przytrafiło to pewnie byłby obrażony na cały świat, że nikt go nie ostrzegał, taki już był Samuel - mądry po szkodzie.

- Tak działanie w pojedynkę wymaga większego nakładu finansowego i czasu, wszystko musisz robić wtedy sama, ale ma to też swoje zalety, bo możesz być pewna jakości wykonywanych produktów. - Oczywiście o ile posiadała opowiedni fach w ręku. Uważał, że to dość istotne, bo klienci cenili sobie jakość, wracali zawsze, jeśli przedmiot który wytworzył im się spodobał. Mógł brać wtedy na siebie pełną odpowiedzialność, współpraca z kimś niosła pewne ryzyko, ale też miała swoje zalety. Wszystko zależy od sytuacji.

- To bardziej dorywczo, wiesz, to bycie nauczycielem, w końcu zawsze jakiś Carrow uczy teleportacji, w tym pokoleniu trafiło na mnie, ale zanudziłbym się, gdyby to była jedyna rzecz, którą miałbym się zajmować. Lubię się bawić translokacją, nie znosze tych sztywnych ram. - Transport był jego konikiem, najchętniej wytwarzał przedmioty związane właśnie z nim. Mieszał mugolskie wynalazki z magią, dzięki czemu udało mu się stworzyć chociażby latające wrotki. To przynosiło mu największą radość.

- Ta magiczna czapka chyba faktycznie wiedziała, co robi, kiedy nas dzieliła. Nie spodziewałem się, że aż tak zna się na ludziach. - Większość z Kurkonów faktycznie skończyła w branżach mniej lub bardziej artystycznych, co było naprawdę ciekawe. Czy gdyby czapka posłała go do innego, to byłby w tym momencie w innym miejscu? Nie miał pojęcia, ale było to prawdopodobne.

- Biżuteria brzmi, jak coś ciekawego, znaczy na pewno jest to mocno artystyczne zajęcie. - Sam pewnie w życiu by się w tym nie odnalazł, ale rozumiał, że dla innych może to być interesujące.

- Nie, nie mam. - Nie dodawał tego, że w ogóle rzadko kiedy sięga po alkohol, z racji na to, że obawiał się tego, że skończy jak jego ojciec. Wolał zapobiegać, niżeli później martwić się konsekwencjami.

- Będę się zbierał. Dobrze było cię spotkać, szkoda, że w takich okolicznościach, mam nadzieję, że następny raz postawi mnie w lepszym świetle. - Skłonił się jeszcze teatralnie, po czym się teleportował prosto do Doliny Godryka.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Viorica Zamfir (3652), Samuel Carrow (3043)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa