• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
20/07/72 | Lecznica Dusz | Millie & Peregrinus

20/07/72 | Lecznica Dusz | Millie & Peregrinus
Badacz wróżbiarstwa
Hiding alone,
a prison is home
Nadchodzi spowity smrodem dymu papierosowego. Na pierwszy rzut wygląda porządnie, codzienna elegancja w neutralnych kolorach… niekiedy może nieco wymięta. To zależy, ile spał, a cienie pod zielononiebieskimi oczami odznaczające się na cerze bladej jak prześcieradło podpowiadają, że niewiele. Palce poznaczone tu i tam rozmazanym atramentem, ugina się pod ciężarem ulubionej skórzanej torby, w której jest… wszystko. Średniego wzrostu (179 cm) postać młodego mężczyzny koronuje imponująca burza czarnych loków, które niewątpliwie są jego największą ozdobą.

Peregrinus Trelawney
#11
05.07.2024, 09:55  ✶  
Dla mnie zawsze będziesz złotym chłopcem trafiło w niespodziewanie nostalgiczną nutę. Minęły lata, odkąd Peregrinusowi do głowy przyszłoby pomyśleć o sobie w taki sposób, nie było też nikogo, kto mógłby mu to powiedzieć. Gorące złoto rozlało się przyjemnie po jego żyłach, budząc na chwilę wspomnienie poprzedniego życia. Nawet jeśli jego smak zatarł się w Trelawneyu, Millie właśnie na ułamki sekund przeniosła go w czasie tym jednym zdaniem.
Oblicze czarodzieja się rozpogodziło. Odchylił się tak, aby przytulić skroń do czubka głowy opierającej się o niego przyjaciółki. Trwał tak chwilę w bezruchu, po czym niespiesznie wyjął z torby papierosy i odpalił jednego od różdżki. Również w stronę Millie zapraszająco wyciągnął paczkę, upewniwszy się zerknięciem przez ramię, że nie złapie ich żaden sanitariusz mogący mieć wobec palącej pacjentki obiekcje.
— Oczywiście, że dobrze ci życzę. Chcę zobaczyć cię jeszcze kiedyś szczęśliwą.
Może i Millie trzasnął piorun, ale nie spadła jeszcze z tej zasranej wieży. I Peregrinus zamierzał zrobić, co w jego mocy, aby do tego nie doszło; nawet jeśli jego możliwości były ograniczone.
Zadumał się na moment nad odwróconym asem. Nie wydawało mu się, żeby była to osoba. Chyba że Millie powinna mieć się na baczności w sprawie impotentów w swojej okolicy.
— Skłaniałbym się raczej ku znaczeniom. Ostrzeżeniu, aby nie tracić wiary, mimo że los będzie rzucał kłody pod nogi — mruknął, puszczając na bok dym. — Aż tak ci się podoba? Zawsze wiesz, gdzie mnie szukać, i zawsze możesz liczyć na te karty.
Wręczył jej farbki i, snując opowieść, której sobie życzyła, obserwował jej działania kątem oka.
— Zatem, panno Moody, Królowa Kielichów na przeszkodzie podpowiada, że największym wyzwaniem będzie nabranie dystansu wobec własnych emocji, nie dziwota. Świat u podstaw… — Omiótł wzrokiem cały układ, szukając wskazówki wśród innych kart. Pary, połączenia? Wszystko inne składało się w spójną całość, a ten Świat... — Ten Świat to dla mnie zagadka. Może mówi do ciebie, nie do mnie? — Spojrzał na nią pytająco.
Niezależnie od odpowiedzi (bądź nawet jej braku) przeszedł dalej.
— Niknący Pustelnik, bardzo dobra wróżba. Siedem Mieczy u góry wygląda, jakbyś próbowała przejść przez to wszystko sama. A wcale nie musisz. — Był on, był Alastor, inni przyjaciele, a nawet ten nieszczęsny Morpheus, o którym Peregrin jeszcze nie wiedział. — Król Mieczy to nie lada wyzwanie, ale i zasłużona odpłata za trud u końca drogi, co też potwierdza Królowa Buław. Dobra przyszłość, nagroda.
Zamilkł na chwilę, zatrzymując się przy karcie u samego dołu. Własnym spojrzeniu na nią. Nie lubił tej pozycji, bo wciągała go we wróżbę, odsłaniała coś o nim, choć wolałby pozostać w cieniu. A jednak, i ta pozycja była wartościowa, i ona niosła informację.
— A ja… myślę, że jest dla ciebie dobra droga. Wiele dobrych dróg. — Powiódł palcem od jednego kielicha do drugiego, po czym objął Millie ramieniem, przyciągając ją do siebie.


źródło?
objawiono mi to we śnie
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#12
10.07.2024, 23:47  ✶  
Powoli szykowała się do malowania, powoli chciała wypełnić czas i przestrzeń barwami, które jej przyniósł, którymi nielegalnie mogła się częstować, jak papierosami podarowanymi w pewnym sensie pod stołem, z dala od wścibskiego wzroku sanitariuszy. Zapaliła, zaciągnęła się wspólnym powietrzem w pełni świadoma jego osoby obok. Tego, że jest prawdziwy.

Nie była pewna, czemu przy wejściu dostrzegła samą siebie. Czy aż tak się o nią martwił? Czy myślał o niej? Nie dał jej tego odczuć, nie czuwał przy jej łóżku w miesiącu próby, gdy dusz szarpał się o wyjście ze świata duchów. Z drugiej strony, czy ona była przy jego łóżku, gdy kolejną noc cierpiał? Gdy słyszał krzyki swojej matki, a może skorupy, która pozostała – za słaba by żyć, za silna by umrzeć. Mildred nie dostrzegała jeszcze tej analogii, zbyt skupiona na chwili obecnej, zbyt skupiona na tarocie, zbyt skupiona na nim.

Przyjęła objęcie z całym bagażem drżenia, tików, i tęsknoty za dotykiem, którą drżało wątłe ciało. Chwilę potrwało nim zaakceptowała ciężar ramion, nim uspokoiła się, nim wrosła, oddając uścisk z pełnią zaangażowania, ufnie kryjąc się w pewnym objęciu jej nie tylko krewniaka, ale też przyjaciela.

– Świat to dojrzałość i komplementarność. Świat to ja nigdy. – Odpowiedziała mu zachrypnięta, w głuchości wizji wróża, która była tak boleśnie prawdziwa. Poszukiwania. Ostrze króla mieczy bezwzględnie odcinające ziarno od plew, każące jej wybrać, ale wszystko... wszystko wibrowało wokół siódemki i niemocy wyboru. To punkt krytyczny drogi, przyjdzie jej wybrać, przyjdzie w końcu zdecydować. Bała się tego, zastała w statusie quo, w tym co było, życiu miałkim, ale jej życiu, w którym osamotnienie i niezrozumienie siebie były jak stare przyjaciółki, w których przypadku nie wiesz już czy to rzeczywiście przyjaźń czy już zasiedzenie.

Są ze mną tyle lat...

Przymknęła powieki. Nie chciała już o tym myśleć, chciała tylko czuć jego objęcie, chciała czuć dłoń we włosach rozczesującą kosmyki, rozczesującą myśli. Chciała czuć bicie jego kochanego serca, kochającego serca. Jeśli bał się, że kochał ją za dużo, że za bardzo, coś co robił wobec niej, odpowiedziałaby mu bez wahania, że nie ma czegoś takiego jak za dużo miłości, nawet za dużo to za mało. Głód w niej był bezbrzeżny, toksyczny, infekujący depresją i marazmem. Była czarną dziurą pochłaniającą wszystko, nigdy nie będącą w stanie zaspokoić swojego pragnienia. Ale teraz, gdy byli blisko na kocu, zdawała się wyciszać, zdawała się koić. I kto wie, może kiedyś, może kiedyś miłość Peregrinusa pomoże jej znaleźć uzdrowienie. Może kiedyś będzie jej zgubą. W oczach Mildred nie było między tymi słowami zbyt wielkiej różnicy.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Peregrinus Trelawney (3097), Millie Moody (3393)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa