• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Reszta świata i wszechświata v
1 2 Dalej »
[14.08 Morpheus & Anthony] Un éclair… puis la nuit!

[14.08 Morpheus & Anthony] Un éclair… puis la nuit!
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#11
02.08.2024, 15:15  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.05.2025, 14:26 przez Anthony Shafiq.)  
Skinął głową, słysząc w słowach przyjaciela słowa rozwagi. Cóż, chociaż tyle dobrego w tej trudnej sytuacji. Nie mógł go winić oczywiście, empatycznie rozumiejąc jego relację z braćmi i potrzebę vendetty, zwłaszcza gdy podczas feralnych zdarzeń Longbottom był daleko poza krajem. Rozumiał to, choć sam miał relację ze swoim rodzeństwem daleko odbiegającą od jakichkolwiek książkowych standardów. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że w Warowni panowały zdecydowanie inne zwyczaje "chowu", niż ten, który prezentowały w sumie obie jego własne gałęzie. Shafiqowie nastawieni byli na sukces, drążenie do skutku, nie ważne czy w ziemi, czy w polityce. Ludzie byli tak ważni, jak narzędzia, którymi posługiwałeś się w osiągnięciu celu. Z kolei Parkinsonowie umiłowali książki, zbieranie ich, dbanie o nie, kolekcjonowanie wiedzy, skarbnicy przeszłości. Anthony miał też pewne mgliste podejrzenia, że w grę wchodził jakiś plan eugeniczny starych ciotek, skoro tyle córek wiązało się ze ściśle dobranymi dla nich partnerami, ale był mężczyzną, więc ominęło go trochę to zagadnienie. Ale Longbottomowie... oni trzymali się razem. I nawet jeśli Anthony dzielił z Morpheusem duszę, jeśli obaj stracili swoich starszych braci tak zaskakująco wręcz niedawno, choć w absolutnie różnych okolicznościach... Każdy z nich tę żałobę przechodził inaczej.

– Konsultant, rozumiem. – Dopił wino, zupełnie tracąc tego dnia już na nie ochotę. Dla niego Morpheus też od czasu do czasu był konsultantem. Też ryzykowali wiele w tamtych dniach, gdy po prostu trzeba było bardzo szybko się wzbogacić, uniezależnić od ojca, odciąć irytującą pępowinę. Teraz to było jednak co innego. To była wojna. Potrzebował oddechu, aby to sobie wszystko poukładać. Czuł ciężar tych nowin, ale też z ulgą i wdzięcznością przyjął powrót do tematu zastępczego.

– Ach, panna Helsing. I tak myślałem o tym, by w delegacje zabrać dwóch przedstawicieli Brygady Uderzeniowej, chociaż jeśli zależy Ci, żeby pojechała, może dobrze byłoby, żebyś pierwszy przedstawił jej ten pomysł. A skoro wspomniałeś już Erika to hmmm, może mógłbyś mi doradzić. – Słowo "konsultant" nie padło, Anthony bardzo się pilnował, żeby nie pozwolić sarkazmowi przeniknąć do rozmowy, która nawet w innym temacie pozostawała w pełni wrażliwości tematyki. – Nie planowałem nigdy więcej zapraszać go na służbowe delegacje. Już od drugiego wspólnego wyjazdu przeszkadzała mi mocno ta dysproporcja zależności. Była... irytująca. – Mówił powoli, przystając co chwila w poszukiwaniu właściwych słów upraszczających emocjonalny kołtun związany z prostym faktem, że jako przełożony sypiał z przydzielonym mu ochroniarzem. – A teraz co jakiś czas Erik sugeruje, nie wiem... jakieś absurdy o tym, że gdyby tylko podlegał pod mój Departament spełnił by moje każde życzenia, był pod moim rozkazem – prychnął nie kryjąc złości, którą w tamtych sytuacjach skrzętnie przed ukochanym ukrywał. – Nie rozumiem tego, bo wydawało mi się, że już raz mu powiedziałem, że nigdy nie chciałem, aby był moim podwładnym. I dalej tego nie chcę. Już wystarczyło mi, że w pewnym momencie Jonathan był zbyt blisko, to... to takie nieprofesjonalne. – Skrzywił się, mimo wszystko dolewając sobie wina, a potem sięgając i dolewając trunku Morpheusowi. Temat nie był dlań wygodny, temat był żałosny w obliczu Morpheusowego wyznania, a jednak życie istniało dalej, świat nie zatrzymał się po tym, jak przyjaciel powiedział przyjacielowi o swoim nowym samobójczym hobby.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#12
05.08.2024, 10:00  ✶  

— Helsing? Ha. Przekaże, tego chyba jeszcze nie grali.

Różdżka z sercem smoka. Morpheus i Anthony byli jak ogień i woda, ale w sercach płonął żar im obojgu. Innego rodzaju, jak awers i rewers, jedna dusza.

Podciągnął jedno kolano do góry i oparł na nim nadgarstek i stópkę kieliszka. Obrócił głowę do Antoniusza, opierając policzek o materiał leżaka. Uśmiechnął się półgębkiem, w pewnego rodzaju czułości, bo jednak dobrze było słyszeć o dobrym uczuciu między nim i Erikiem, bo o szczęście obu dbał całym sercem (co czyniło go smokiem, bo jak wszyscy wiedzą, smoki miały dwa serca, jedno ze złota, drugie z kamienia).

— Nie wiem, jak to powiedzieć, żeby nie zabrzmiał to dziwnie, biorąc pod uwagę jego przypadłość, ale Erik nie jest najbardziej... Rozgarniętą osobą. Bywa mocno introspekcyjny w kwestiach abstraktu, ale mam wrażenie, że obroża i twarda ręka bardzo przypadłaby mu do gustu. Może nie dosłownie. Do tego dochodzi jeszcze pryzmat odpowiedzialności, jaką położył na niego tata z dziedziczeniem i faktem, że w ogóle chyba nie pociągają go kobiety.

Tematy zastępcze były bardzo miłe widziane. Narażanie życia, czarna magia czy jego sprawy sercowe smakowały mu piołunem i dziegciem. Tata oczywiście dotyczyło Godryka, gdyby mówił o Jeremiahu, powiedziałby o nim po imieniu. Relacja Morpheusa i jego ojca była sinusoidą o różnej głębi i natężeniu i dopiero niedawno odkryli swoją płaszczyznę. Niedawno, dekadę temu mniej więcej. Najwidoczniej jednak mogło to być nie wypłaszczenie, a górna część, która teraz ponownie kierowała się ku spadkom.

— To też jego brak doświadczenia. Nie widzi dystynkcji pomiędzy byciem autorytarym w życiu, a rzeczywistości przełożonego i nieetyczności takiego wyboru. Zmiany dynamiki i niuansów, że to nie jest tani romans z kiosku, gdzie ta różnica jest ekscytująca — swobodnie gestykulował, opisując mu swoje spostrzeżenia na temat Erika. On nie patrzył na bratanka przez różowe okulary i pamiętał, że Erik, Millie i Isaac należeli do tego samego rocznika.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#13
05.08.2024, 11:21  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.05.2025, 14:26 przez Anthony Shafiq.)  
Anthony nie miał tego wieczoru łatwego życia. To pewne. Temat główny, był absolutnie przytłaczającym doświadczeniem. Temat zastępczy okazał się kolejnym strzałem w stopę. Teraz jednak szczęśliwie mógł dać wybrzmieć kolorystycznej palecie swojego oburzenia.

– Obroża i twarda ręka – powtórzył za Morpheusem lodowato, w cichości Morza Północnego, które nie zabija tylko sztormem, ale też w chwilach otulonych flautą sama temperatura pożerała nierozważnych żeglarzy chcących zmierzyć się z żywiołem. Shafiq nawet nie patrzył w jego kierunku, pozwalając sobie na zastanowienie w tym jak bardzo blada musi być teraz jego twarz i jak nie widać tego w oświetleniu, które miało swoje źródło za ich plecami. – Dobrze, że jeszcze nie dorzuciłeś do tego podręcznego zestawu smyczy i kagańca – wycedził, wyraźnie urażony, słysząc w bardzo ostrożnie przez towarzysza dobranych słowach, dużo więcej przygany niż realnie znajdowało się w tym komunikacie. – Jeszcze rozumiem, jakbyś mi to mówił, gdy to wszystko się zaczęło, ale teraz? To jest trzydziestoletni mężczyzna o ugruntowanej pozycji zawodowej i społecznej, a nie podlotek na stażu! Nie wierzę, że nie jest w stanie odróżnić rzeczywistości od fantazji. – Odłożył kieliszek na stolik, może ze zbyt głośnym stukotem, szczęśliwie kryształ przyjął impakt uderzenia z godnością.

Anthony tymczasem opadł na rozkładany ogrodowy fotel ujmując nasadę nosa w dwa palce, besztając się w myślach za to, że w ogóle temat podjął. Ufał Morpheusowi i cenił sobie nade wszystko jego osąd, ale ich doświadczenia z Erikiem były tak diametralnie różne...
– I na bogów, różnica wieku nie jest między nami taka duża, żebym nagle był stawiany w roli jakiegoś tatuśka, który go niańczy, wyciera nos i pokazuje paluszkiem co ma zrobić – sarkał nadal, niepomny na to, jak przy swojej opiekuńczej naturze bywał i nadopiekuńczy.

– A co do ciężaru dziedziczenia, to już bez przesady. Na pewno ma już opracowany plan, są na to... są eliksiry, które do czasu poczęcia przejmują ciężar ograniczeń fizjologii. Odliczam właściwie dni, jak ogłosi swoje zaręczyny, pytanie tylko, którą ze swoich przyjaciółeczek wybrał do tej roli. Osobiście obstawiam pannę Yaxley. W końcu, mimo dość prymitywnego zajęcia, posiada czystokrwisty rodowód, jako argument ostateczny. No i znają się od dziecka i mają... mają wiele wspólnego. – Chciał brzmieć lekceważąco, ale głos mu uwiązł w gardle, bo co innego było być częścią układu w którym jest się czyjąś przykrywką, co innego liczyć na łaskę tej drugiej osoby, że nie będzie, prawdopodobnie, oby, miał wielkie na dzieje w długim terminie, robić problemów. Czy tak właśnie czuła się Lisa te tysiące lat temu, kiedy razem z Edith szukały rozwiązania dla swojego zmartwienia? Ale też w tamtym momencie Anthony nie był dziedzicem. Nikt nie wymagał od niego potomstwa, a teraz jego pępowina była na tyle skutecznie przecięta, że nikt nie śmiałby tego od niego wymagać. Z oczywistych względów był również zazdrosny. I sfrustrowany jak nigdy, że świat wyglądał tak jak wyglądał.

– Tak czy inaczej, nie o to chciałem pytać. Jak mówiłem, chciałem zabrać dwóch przedstawicieli Brygady Uderzeniowej i zastanawiałem się czy w ogóle proponować ten wyjazd Erikowi. To miało być moje pytanie – burknął rozdrażniony, splatając przed sobą na krzyż ramiona w obronnym geście, bardzo mocno powstrzymując się, żeby nie wrócić do nowego terrorystycznego hobby Morpheusa, jako tematu zastępczego do swoich problemów w związku. W relacji. W nieoznaczonym układzie, w jakim znajdował się teraz z bratankiem Longbottoma.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#14
05.08.2024, 21:09  ✶  

— A chcesz? Chociaż nie wiem, co by powiedział na taki noszony przeze mnie w twoich rękach, mógłby wyciągnąć złe wnioski — to zdecydowanie był żart, nawet jeżeli obroża rzeczywiście istniała. Istniały sprawy, do których Morpheus nie zamierzał przyznawać się przed bratankiem nawet na torturach, a veritaserum próbowałby wyminąć fortelami językowymi, aż do końca jego działania. Sprawy, do których przyznawał się tylko szeptem, tylko w mroku, tylko Antoniuszowi. To jedna z nich.

Fakt, że Antoniusz, mimo swojej dyplomatycznej odpowiedzi, był szczery w swoim niezadowoleniu z odpowiedzi Morpheusa, bardzo wiele znaczył dla niego. Znał go bowiem i wiedział jak pięknie potrafi się uśmiechać, nawet gdy w pośladek wbija mu się szpilka lub dwie komentarzy godzących w jego podstawowe wartości i opinie. W fundamenty jego persony.

— Pamiętaj że ja go widzę inaczej, niż ty. Dla mnie jest i zawsze będzie smarkiem, który wrócił któregoś lata ze szkoły wyższy niż ja. Jestem krytyczny wobec niego, bo jest wszystkim tym, czym ja nie jestem i za co kocha go tata. O twoją uwagę też jestem trochę zazdrosny. Ale tylko trochę!

Uniósł w górę palec, jakby ostrzegawczo, żeby podkreślić swoje słowa, nawet jeżeli była minimalna szansa na to, aby Shafiq zrozumiał je jakoś opacznie.

— Tak, powinieneś go wziąć. Nie, nie powinien być twoim podwładnym i powinieneś mu wyjaśnić dlaczego z twojej perspektywy. Przemawia przeze mnie nieco zgryzota, która koliduje z twoim przyjemnym zanurzeniem w miłosnych oparach.

Postukał paznokciami w czaszę kieliszka trzy razy i zniżył swój głos do szeptu.

— Tego też ci trochę zazdroszczę.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#15
06.08.2024, 13:51  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.05.2025, 14:26 przez Anthony Shafiq.)  
Mimowolnie parsknął na sugestię posiadania Morpheusa na smyczy. Bywali na przyjęciach, gdzie odstawiały się w kameralnym gronie podobne przedstawienia, konspiracja w którą byli uwikłani między sobą i całym światem była jednak zbyt głęboka, by któremukolwiek przyszło do głowy odgrywanie czegoś takiego publicznie. I też odbywałoby się to tylko do poziomu pozoru, szarady, seks z całą erotyczną strefą niezmiennie pozostawał między nimi tematem akademickich dysput, wymiany bibliografią ewentualnie skonfrontowaniem w doświadczeniach Morpheusa co jest, a co nie jest wykonalne, pomimo szczerych zapewnień artystów z różnych epok i kultur. Anthony w swojej wybredności był raczej osobą, która dostarczała hipotez do przeprowadzenia, ale wspólnie dochodzili do interesujących wniosków, oddzierając ziarno od plew przeglądanych propozycji. Smycz może nie, ale obroża?

Podobnie jak na spędzanych kilka dni temu wspólnie urodzinach, podobnie i teraz dąsy Anthony'ego nie trwały długo. Być może była to zdolność rodowa Longbottomow, wiedzieć jak bardzo nagiąć strunę jego cierpliwości aby nie pękła. Było w tym nieco życzeniowego myślenia Shafiq'a, który miał świadomość, że zaufanie którym obdarzał Morpheusa, efektem aureoli udzielała się jego rodzinie, szczególnie drugiemu pokoleniu, z którym Somnia spędzał zdecydowanie więcej czasu, nie tylko ucząc ich świata, ale też przejmując część zachowań, zainteresowań czy języka. Nie sposób też było nie zauważyć słuszności w przedstawionych powodach odmiennej perspektywy, filtrów poznawczych narzuconych na odbieranie tej samej przecież osoby.

– Nie wierzę, że to mówię, ale może i na dobre mi wyszedł Godrykowy zakaz zbliżania się. W Victorii w sumie też widzę cały czas tę roześmianą małą dziewczyneczkę, którą brałem na ręce na własnym ślubie, bo tak chciała zatańczyć. Albo w dzieciakach Charlie... Dasz wiarę, to już dwudziestolatkowie, kiedy ten czas... – pokręcił głową uśmiechając się ponownie, puszczając w niepamięć niedawne słowa Morpheusa, uznając je bardziej za podpuszczanie niż niskie mówienie o wybranku jego serca.

Docenił też wgląd, który pozwolił rozmówcy odkryć przed nim karty zazdrości. Anthony zdawał sobie sprawę, że mimo regularnego widywania się jego myśli były obrzydliwie pochłonięte najpierw rozgoryczeniem, potem - dla równowagi wszechświata - rozbuchanymi nadziejami. Nie potrafił tego zmienić, opanować ponownie, jak udało się to stłamsić przed laty. Ale też nie powinno stanąć mu to na podjęciu jakichkolwiek działań. W końcu szalenie zależało mu na tym, żeby jego anam cara, nie uważała, że już nie jest tak bardzo "cara" jak wcześniej.

Dźwignął się z fotela i w milczeniu podszedł do przyjaciela. Patrzył nań surowo, z góry, dziwnym nieobecnym wzrokiem, który zdawał się zaglądać przez skórę i kości wprost do transparentnej duszy. Uniósł dłoń, jakby szykował się do ataku na wątłą klatkę, jakby miał zaraz wyciągnąć Ib i położyć je na szalce zdobiącej złocisty sygnet, w pogardzie dla kulturowych granic tegoż symbolu. Zamiast tego, ręka zapikowała do kielicha Morpheusa, brudząc się winem, tylko po to, by palce powróciły i zlepiły się ze skóra na czole siedzącego jasnowidza.

– Widzę... podróż. Długą i wymagającą, lecz w otoczeniu bliskich Ci osób. Widzę energetyczny wir nadający nowe kierunki Twojemu dotychczasowemu życiu. I widzę... – Opuszkami naparł na czaszkę i zatoczył nimi kilka kółek, jakby musiał bardziej namacalnie przedrzeć się przez oklumencką barierę swoim trzecim okiem. –...widzę przystojnego kędzierzawego młodzieńca, o lekko poszlakowanej opinii, ale trudno od Prewettów oczekiwać czystej kartoteki. – zabrał dłoń i błysnął zębami w zawadiackim uśmiechu. – Bo wiesz, ciężko, żeby w taką orientalną podróż jechać bez lekarza rodzinnego. Ha! I będę mieć pokojówkę. Pierwszy raz w życiu chyba, ale cóż, będę potrzebować pani Zemfir, do jednego specjalnego zadanka tam na miejscu. Chcesz zobaczyć jakiego? – Temat zastępczy dla tematu zastępczego. Płynne przejście, dosłownie i w przenośni.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#16
13.08.2024, 20:16  ✶  

Pozwolił winu splunąć do doliny łez, zaznaczyć skórę koło nosa, kropli zadrżeż na brzegu wargi, by wytrzeć ją chusteczką. Skromne błogosławieństwo od boga sprawiedliwości. Strzeżmy się, jeśli takich bogów mamy, bo nic dobrego nie mogło z tego wyjść. Zrozumiał aluzję, rozbawił go insynuacjami na temat doktora Prewetta. On zrobił pierwszy krok, podczas bójki na ciasto, o czym pewnie Antoniusz nie wiedział, ale jego awanse nie znalazły odwzajemnienia. Co najwyżej zrezygnowaną akceptację. W najlepszym wypadku był jak on, ale w jeszcze większej negacji tej strony swojego jestestwa. W każdym razie wątpił, aby cokolwiek z tego było, mimo namowy Antoniusza.

— Gdyby pominąć oczywiste detale, to właściwie dwóch kędzierzawych o specyficznej reputacji. Nie bierz tego sobie do serca, ale... Nie wierzę, że to mówię. Zwyczajnie nie mam ochoty na żaden romans.

Nie do końca to miał na myśli, ale słowa stanowiły ułomną formę komunikacji, a mówiący setkami języków Shafiq wiedział to najlepiej, mając przed sobą tak wiele różnych słów, które nie zawsze znaczyły dokładnie to, co ich angielskie odpowiedniki. Chciał spróbować jeszcze dwa tygodnie wcześniej, opowiedział mu o randce z Guinevere z wyczekiwaniem a nawet swojego rodzaju nadzieją, jakby oczekiwał od życia tego kroku dalej. Zamknięcia pewnych spraw. A później przyszedł do niego list i rzeczy, o których nie chciał myśleć, wypłynęły na powierzchnię, niczym oliwa na wodzie, śmietanka na mleku.

Wolał się skupić więc na rzeczywistości, nie fantazjach, co by było gdyby. Ujarzmił czas, lecz nie był pozbawiony konsekwencji jego zmiany.


Koniec sesji


And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Morpheus Longbottom (2686), Anthony Shafiq (4275)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa