• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Little Hangleton v
1 2 3 4 Dalej »
[15.08.1972] Ayo, take one look in the mirror, implications so clear

[15.08.1972] Ayo, take one look in the mirror, implications so clear
Panicz Z Kłami
Hot blood these veins
My pleasure is their pain
Bardzo wysoki - mierzy 192 cm wzrostu. Z reguły ubiera się w czarne bądź stonowane kolory, ale można go spotkać w wielobarwnym ubiorze. Włosy ciemnobrązowe, oczy zielone. Jest bardzo blady, ma sine wokół oczu, które nieco jaśnieje, kiedy jest nasycony, ale to nieczęsto się zdarza.

Astaroth Yaxley
#11
26.10.2024, 20:57  ✶  
Sauriel rzucał najprostszymi rozwiązaniami, które miały sens. Nie chciałem, żeby miały jakikolwiek sens. Nie chciałem polować na ludzi. Wypijać ot tak. Nie mogłem tego robić, a jednak... I te wysysanie bestii... Wilkołaki jak curry. Dobre sobie. Obrzydzało mnie spijanie wilkołaków, ale wspomnienie o curry sprawiło, że się nieco uśmiechnąłem. Głupie, ale śmieszne. Aczkolwiek obstawiałem, że mogły trącić zmokniętym psem, więc nie byłem pewien, czy curry to dobre określenie, kiedy smród miał od nich trącić niezbyt smakowity.
- Ty to masz wyobraźnię - stwierdziłem, aczkolwiek było w tym tej racji, do której nie chciałem się przyznawać. Pamiętałem doskonale jak smakował Laurent. Niczym słodkie, delikatne pianki. O ile smak krwi w ogóle powinien być przyrównywany do słodkości, dziecięcych słodkości.
Zero komfortu. Już nawet nie przez ten mój szósty yaxleyowski zmysł. Temat wampiryzmu i krwi... Mnie jako bestii. Syrenek będących dorszami. Janis śpiewała. Janis śpiewała bosko, ale miałem wrażenie, że martwy i morderczy nie zasługiwałem na jej beztroskę. Byliśmy tacy młodzi, kiedy umarliśmy. Teraz jej śmierć, w zestawieniu z moją śmiercią, była jeszcze bardziej druzgocząca. Gdyby była również wampirem, jakąś moją wampirzą towarzyszką, byłoby mi lżej. Uśmiechnęłaby się uroczo, zaśpiewała lekkim cytatem i byśmy poszli w pochłonięty przez mrok nocy świat, ale tak... Noc jawiła mi się jako coś, co wysysało ze mnie wszelkie możliwości. W oczach Sauriela wcale tak nie było, ale ja... Brakowało mi słońca, wakacji, zabawy z rówieśnikami. Całego wachlarzu uciech. Nie tylko żyłem wieczorami i nocą, głównie balowałem parnymi popołudniami. Nad ranem, przed południem dochodziłem do siebie, a teraz? Za dnia siedziałem uwięziony w pokoju, nocą skradałem się spięty, ostrożny. W domu obserwowałem zaniepokojone spojrzenia. Z bliskimi przyjaciółmi zerwałem kontakty, z dalszymi tym bardziej.
Teoria, że wilkołaki mogły smakować jak curry... wcale nie pocieszała.
- Ech, muszę to sobie przemyśleć. Poukładać, tak... Przez ten... głód nie jestem sobą - przyznałem, wstając i zamierzając iść. - Dziękuję za rozmowę - odparłem i rozejrzałem się wokół, jak gdybym szukał wyjścia. Drzwi były przede mną. Zapewne zaraz dorwie mnie skrzat i wyprowadzi z tej piwnicy. Trochę obskurnej, trochę przyjemnej.
Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#12
04.11.2024, 20:52  ✶  

Czasem najgorsze było to, że nie szukałeś rozwiązań - ty celowo szukałeś problemów. Tylko pocieszenia na swoją mizerotę, ale nie możliwości wyjścia z kłopotów, jakie cię osaczały. Te zewnętrzne? Pal licho. Te wewnętrzne? Paliły ciebie. Sauriel nie podejrzewał, co chodziło po głowie Astarotha, ale mógł się z tym utożsamić. Teraz to wszystko zdawało się takie ckliwie nieważne. Te rozterki, te wątpliwości... Nie miały znaczenia w większej perspektywie twojego życia. Jesteś, albo cię nie ma. Nikt jeszcze nie wynalazł magicznego leku na bycie wampirem... poniekąd. Szepty od Victorii były przerażające. Myśl, że jednak mogłoby coś takiego istnieć. Tak samo jak i to, czym się ostatnio popisała. Eliksirem, który pozwala chodzić po świetle dnia. Cieszyć się tym blaskiem. Jakie to by było kuszące dla wszystkich bestii, żeby przechadzać się bezkarnie po słońcu. W Anglii? Pół biedy. Tu niemal wiecznie było zachmurzone. To czerwiec i lipiec oszalały tym razem i pokazały, że nawet w gnijącym Londynie potrafiło być "ładnie".

- Serio? - Uniósł brwi z lekkim zdziwieniem. - Dziwne. A ja powtarzam, że mam jej zero. - Ciężko mu było sobie wyobrażać niektóre rzeczy i nawet nie było mu do tego szybko. Potem jednak słyszał Victorię "no bo kto normalny zacząłby robić z ogórków krzesełka". Co za różnica - ogórek czy kawałek drewna? Surowiec to surowiec, chyba ze wszystkiego wyciosasz mebel? Najwyraźniej jednak jakaś różnica była. No, pomijając wielkość. Iiii twardość. I w ogóle pomijając wiele elementów, które to mózg Sauriela pomijał, właśnie, bardzo skutecznie.

- Serio, Przystojniaczku. - Rozłożył się z powrotem na kanapie, jawnie dając do zrozumienia, że kwestia kultury odprowadzania do drzwi wyjściowych była mu obca. Nie była. Za to też nie zrobił tego w pełni umyślnie. Najpierw usiadł - potem pomyślał. I nie zamierzał się poprawiać. - Znajdź osoby, które oddadzą ci krew dobrowolnie. Nawet im zapłać, jeśli trzeba. Jeśli będziesz się głodził tylko pogorszysz sytuację. I skrzywdzisz kogoś. - Przerabiał to na własnej skórze. I naprawdę chciał poradzić Astorathowi, ale mógł tylko tak wiele, na jak wiele on sam mu pozwalał. Jakie możliwości sam przyjmował do samego siebie. - W razie co - adres znasz. Jakby potrzebował pomocy - mów. - I to też mówił szczerze. Co prawda kwestia zaciągania długów była u Sauriela rzeczą bardzo poważną, ale dopóki nie zagadywał go o przysługi jakiś chuj ze Ścieżek o kaprawych oczkach to nie zakładał raczej, że ktoś go zrobi w chuja. I to nie przez łatwowierność w ludzi. To przez to, że był pewien, że i tak wymusi spłatę, jeśli nie pojawi się ona dobrowolnie.


Koniec sesji


[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości
Podsumowanie aktywności: Sauriel Rookwood (2974), Astaroth Yaxley (2547)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa