• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 14 Dalej »
[wakacje 1956] Kto bywa na koniu, ten bywa i pod koniem... || Mona i Regina

[wakacje 1956] Kto bywa na koniu, ten bywa i pod koniem... || Mona i Regina
Olbrzymka
Draco dormiens nunquam titillandus.
Patrzysz i zastanawiasz się, czy masz do czynienia z olbrzymem, który zgubił się w Londynie. Barczysta, wysoka na blisko dwa metry, o twardych rysach twarzy. Dopiero później, jak już przyzwyczaisz się do jej wyglądu, zauważasz pewne drobnostki. Kartoflany nos zdobi poprzeczna blizna, przebiegająca na jego grzbiecie. Miodowe oczy spoglądają na świat ze spokojem, który ociepla serce i daje odetchnąć. Włosy ciemnobrązowe, prawie wpadające w czerń, skręcają się i falują, jeżeli ich właścicielka wypuści je z niedbałego warkocza. Olbrzymka zdaje się mocno stąpać po ziemi, ale znać w tym kroku delikatność.

Regina Rowle
#11
28.11.2024, 21:27  ✶  
W głowie Mony nie mogła działać jedna szara komórka, a co najwyżej pół. Potwierdzał to fakt, że drugie pół komórki miała Regina, która podłapała temat Mony, jak na czternastolatkę nie przystało. Nawet pół sekundy nie zastanawiała się, czy aby obie nie używają za dużo wyobraźni, zamiast oprzeć się na faktach i dostępnej wiedzy, która dosłownie była w zasięgu ich ręki.

Ciemnowłosa otworzyła oczy ze zdumienia, gdy kuzynka obwieściła, że to ONA pójdzie i sprawdzi, czy w przydomowym lesie nie grasuje jakichś superszybki, niewidzialny i może krwiożerczy stwór. O nie, nie, co to, to nie, po trupie oby nie moim.

— Nie pójdziesz tam sama!

Wydała z siebie zduszony okrzyk, uderzając otwartą dłonią w książkę, która nadal spoczywała na jej kolanach. Po pierwsze jeżeli naprawdę miały do czynienia z jakimś stworzeniem, to niby jak Mona miała sobie z nim poradzić? Po drugie, ale tego Regina na głos nigdy by nie powiedziała, gdyby rzeczywiście coś się tam kryło i kuzynka by to odkryła bez niej... Przecież wtedy na pewno pisano by o tym aż w Proroku Codziennym!

— Właśnie, jak to jest super szybkie, super niewidzialne i super niebezpieczne? Przecież aetonany to nie są byle kucyki z parku Caernarfon.

Pokręciła głową i zmarszczyła brwi, zdenerwowana planem Mony. Nigdy by sobie nie wybaczyła, gdyby stała jej się krzywda, w dodatku z powodu Reginy.

— Nie możesz iść sama, Mona. Nie mamy pojęcia, co to może być. Nawet jeżeli to nie smok, a ta wiwerna to nadal jest to niebezpieczne i to bardzo-bardzo.

By potwierdzić swoje słowa niepodważalnym źródłem, złapała książkę autorstwa Skamandera i zaczęła ją wertować. Kartki szeleściły złowieszczo, aż Regina nie natrafiła na odpowiedni ustęp. Odchrząknęła i zaczęła głośno czytać:

— Wiwerna czy też, nie, to nie to. O, tutaj... Wiwerny, chociaż ustępują wielkością smokom i nie wszystkie zieją ogniem, to nadal są bardzo niebezpiecznymi, ale i intrygującymi stworzeniami. Nie będę tutaj pisał o ich długich pazurach czy ostrych zębach, ani o tym, że są w stanie pożreć jeźdźca wraz z jego wierzchowcem. Przede wszystkim wiwerny są niebezpieczne, ponieważ tak mało o nich wiemy. — nabrała oddechu i przesunęła prędko spojrzeniem po kolejnych słowach, żeby znaleźć jeszcze lepsze poparcie dla swoich słów. — Główne źródła, w tym kroniki króla Artura, mówią o pojedynczych przypadkach wiwern, które w znacznym stopniu różnią się od siebie swoimi właściwościami ataku. Wiwerna z Wye potrafiła ziać ogniem, wiwerna z Snaglafoss pluła jadem, a kilka innych przedstawicieli po prostu rozszarpywało swoje ofiary i nie miały w zanadrzu żadnych innych broni, prócz swych kłów i szponów. Wiwerna, z którą miałem do czynienia kilka lat temu potrafiła nadmuchać swój ogon i... Nie, to już nieważne, ale widzisz, o co mi chodzi?

Tak szybko czytała, że aż się zapowietrzyła i teraz spoglądając na kuzynkę zaaferowana, oddychała głośno, a ramiona chodziły góra-dół. To z kolei dodawało powagi całej sytuacji i zmartwieniu, jakie zagościło w oczach Reginy. Możliwe, że bezcelowemu, bo na dobrą sprawę jedyne, co niebezpiecznego skrywał lasek, to korzenie, o które można się było potknąć.

— Nie pójdziesz tam sama i koniec, nie pozwolę na to, nawet jeżeli to wcale nie wiwerna spłoszyła Łatka.

I zatrzasnęła książkę, spoglądając stanowczo na swoją kuzynkę.

smocze serce
ach, długo jeszcze poleżę
w szklanej wodzie, w sieci wodorostów
Ta dziwna pannica, która zawsze nawijała o latających gadach; rude loki, ciemne i bystre oczy. Mierzy 168 cm i zawsze nosi materiałową rękawiczkę na prawej dłoni.

Mona Rowle
#12
29.11.2024, 13:53  ✶  
Tak, dwie wypełnione głowy, z czego jedna chaosem a druga fantazją, nie mogły wygrać w tamtym momencie z żadną logiczną argumentacją. I jak do tej pory słowa starszej kuzynki były dla młodszej świętością, to w starciu pewnych sytuacji rudowłosy gremlin był wyjątkowy uparty. Dziewczynka miała jedynie zakaz zbliżania się do smoków. A wiwerny smokami przecież nie były.
— Ale Regi, nie jesteś ciekawa? — zapytała z stęknięciem. — Jeżeli naprawdę coś tam jest, a my będziemy pierwsze, żeby to odkryć… Wyobraź sobie nagłówki w Proroku Codziennym. Dwie genialne czarownice zdemaskowały tajemniczego stwora! No, właściwie to napiszą tylko o mnie. Mona Rowle, młoda i odważna badaczka, ryzykowała życie, aby… — nadęła policzki z jakiegoś powodu nieco urażona na słowa ,,nie możesz iść sama”. Jakoby nie mogła domyślić się, że Reginie chodzi jedynie o bezpieczeństwo rudowłosej, to sądziła, że takie uwagi zdecydowanie ją obrażały.
— Niewidzialne nie oznacza, że nie można go usłyszeć. A superszybkie? Jasne, na pewno nie biega szybciej niż ja myślę — prychnęła i skrzyżowała ramiona na piersi. — Przecież mam swoje sposoby. Niby co mogłoby mi się stać? Mam różdżkę, oczy dookoła głowy i najlepsze pomysły na świecie. Może nawet nazwę ją moim imieniem? Monawerna… Idealnie.
Przez chwilę cisza wypełniła pokój z przerwami na szelesty kartkowanej przez Reginę książki. Nie odwracając się w stronę kuzynki, oparła dłonie na biodrach i zadziornie przekrzywiła głowę. Chciała uparcie pokazać, że wcale jej to nie interesuje. Ale kiedy druga Rowleówna dotarła do fragmentu o wiwernie z Snaglafoss, która pluła jadem, Mona mimowolnie słuchała. I chociaż co chwila mała marszczyła nos, a na jej twarzy pojawiał się ten charakterystyczny dla niej buntowniczy grymas, wyraźnie chłonęła każde słowo, wyobrażając sobie, jak wyglądałoby jej starcia z latającym gadem. Coś w tych słowach ją powstrzymało. Na chwilę. Ale tylko na chwilę.
— A czy to moja wina, że masz nogi w opatrunkach? — rzuciła i zamaszyście rozłożyła ręce na boki. — Gdybyś mogła chodzić, to może byśmy razem znalazły to, co spłoszyło Łatka, ale teraz muszę wziąć sprawy w swoje ręce.
Ani Regina, ani Mona, ani nawet bogowie, jeśli istnieli, nie mogli przewidzieć, jak ta jej brawura i skłonność do ignorowania niebezpieczeństw wpłynęły na jej przyszłość. Nikt nie mógł przypuszczać, że pewnego dnia w wyniku podobnego wybuchu odwagi Mona zapłaci cenę najwyższą, jaką młoda czarownica mogła znać; w postaci fizycznego przypomnienia, że odwaga bez rozwagi nie była żadną cnotą. W głowie dziewczynki działał następujący proces myślowy: jeżeli to rzeczywiście była wiwerna, to ktoś musiał ją znaleźć. Pan Skamander nie byłby zadowolony, gdyby po prostu siedziały zamiast szukać dowodów. W końcu jak to było? Wiwerny są intrygującymi stworzeniami, bo tak mało o nich wiemy. Mały gremlin wyszczerzył zęby w najbardziej niewinnym, a jednocześnie absolutnie złowrogim uśmiechu, jaki starsza kuzynka kiedykolwiek musiała u niej widzieć.
— Poza tym — zaczęła z taką miną, która zdradzała, że właśnie zamierzała powiedzieć coś, co doprowadzi Reginę na skraj załamania nerwowego. — To nie tak, że możesz wstać i mnie powstrzymać, prawda? — poszedł jej ostatni, triumfalny argument. Cisza. — Dobrze, pani Skamander, odpoczywaj tu sobie i rozmyślaj nad właściwościami wiwern, a ja wrócę, jak już ustalę, czy nasz stwór ma ogon do nadmuchiwania czy nie — odwróciła się i ruszyła w kierunku drzwi.
Olbrzymka
Draco dormiens nunquam titillandus.
Patrzysz i zastanawiasz się, czy masz do czynienia z olbrzymem, który zgubił się w Londynie. Barczysta, wysoka na blisko dwa metry, o twardych rysach twarzy. Dopiero później, jak już przyzwyczaisz się do jej wyglądu, zauważasz pewne drobnostki. Kartoflany nos zdobi poprzeczna blizna, przebiegająca na jego grzbiecie. Miodowe oczy spoglądają na świat ze spokojem, który ociepla serce i daje odetchnąć. Włosy ciemnobrązowe, prawie wpadające w czerń, skręcają się i falują, jeżeli ich właścicielka wypuści je z niedbałego warkocza. Olbrzymka zdaje się mocno stąpać po ziemi, ale znać w tym kroku delikatność.

Regina Rowle
#13
29.11.2024, 23:35  ✶  
Oczywiście, że była ciekawa i to jeszcze jak! Ciekawość wręcz zżerała Reginę od środka, skręcała żołądek i paliła w gardle, pobudzając wyobraźnie do coraz to nowszych i nieprawdopodobnych teorii dotyczących magicznego stworzenia. Już widziała, jak rodzice uśmiechają się szeroko, a ich spojrzenia są pełne dumy. Wyobrażała sobie, jak w błysku lamp ściska dłoń Netwona Skamandera i pozują do zdjęcia w Proroku Codziennym. Już odpływała w krainę marzeń, aż...

Aż tu nagle słowa Mony sprowadziły ją na ziemię. Bo jak napiszą tylko o niej?! Regina wciągnęła głośno powietrze, nie mogąc uwierzyć w słowa kuzynki. Co za ruda małpa, pomyślała i zgrzytnęła zębami, słysząc dalszą wypowiedź dziewczynki. Monawerna? MONAWERNA?!

Miała szczerą ochotę rzucić książką w kuzynkę. Najlepiej prosto w ten jej marszczący się nos, żeby pozbyła się buńczucznego wyrazu twarzy. Powstrzymał ją przed tym fakt, że to nie była byle książką, tylko "Fantastyczne stworzenia...", więc zacisnęła palce na grzbiecie książki i zgromiła Monę wściekłym spojrzeniem. Taka zdrada i to ze strony kogoś z rodziny, w dodatku takiego bachora, który ledwie nauczył się Leviosa?

— To nie są sprawy na twoje ręce, Mona! — krzyknęła, mając w nosie, czy ktokolwiek je usłyszy. — Nieważne czy jestem w stanie chodzić, czy nie. Nie masz prawa sama szukać zwierzęcia, z którym ja pierwsza miałam do czynienia. Tak się nie robi!

Mały rudowłosy gremlin i tak nic sobie nie robił ze słów Reginy, która drżała ze złości. Powstrzymywała się przed rzucaniem obelg i przedmiotów tylko dzięki cząstce zdrowego rozsądku, jaka tliła się w jej głowie. Jednakże słowa Mony o tym, że nie zdoła jej powstrzymać, przelały czarę goryczy. Regina poczuła, że nie ma wyjścia i postanowiła użyć zaklęcia starego, jak sam świat i tak potężnego, że drżały przed nim największe łobuzy. Mianowicie:

— Bo zawołam mamę!

By podkreślić powagę sytuacji i to, że jest zdecydowana spełnić groźbę, nabrała powietrza w płuca, gotowa, by w sekundę wykrzyczeć słowa tej pradawnej inkantacji. Jak one brzmiały? Zapewne już się domyślacie, ale by nie pozostawiać niedopowiedzeń, zaklęcie brzmiało "MAMO" i przyzywało istotę straszniejszą niż jakikolwiek potwór spod łóżka czy szafy.

smocze serce
ach, długo jeszcze poleżę
w szklanej wodzie, w sieci wodorostów
Ta dziwna pannica, która zawsze nawijała o latających gadach; rude loki, ciemne i bystre oczy. Mierzy 168 cm i zawsze nosi materiałową rękawiczkę na prawej dłoni.

Mona Rowle
#14
01.12.2024, 00:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.12.2024, 00:44 przez Mona Rowle.)  
— Och proszę cię, Gina! — zaczęła, przeciągając każde słowo, bo kuzynka zdecydowanie przesadzała. — Po pierwsze, ty nic nie znalazłaś. To Łatek spłoszył się pierwszy, więc to jego zasługa. Po drugie… — Mona wskazała palcem na książkę, którą Regina trzymała tak kurczowo. — Sama powiedziałaś, że wiwerny są super tajemnicze. Więc to może one potrzebują kogoś, kto ma więcej odwagi, a mniej nóg przykutych do łóżka? — rzuciła te słowa, nie będąc świadoma, że były one po prostu niemiłe. Potem zamarła na chwilę, ponieważ groźba faktycznie do niej dotarła. Jej oczy rozszerzyły się, bo w miejsce zdenerwowanej Rowleówny właśnie zobaczyła wiwernę z Wye we własnej osobie.
— Nieeee! Tylko nie to! — zawyła. Regina by się nie odważyła, prawda? Ze swoimi rodzicami mogła się jeszcze jakoś dogadać, nie obawiała się, że mogliby przybyć z tym swoim świętym wykładem o odpowiedzialności i odebrać ostatnie resztki wolności! Wtedy powiedziałaby im, że to ona odważyła się stawić czoła dzikiej wiwernie, żeby ratować magiczne dziedzictwo! Pokręciła głową, przestępując z nogi na nogę. Ciocia to była zupełnie inne zasady, znacznie silniejszy przeciwnik gry, w której skutki przegranej były… Katastrofalne. Dziewczynka zerknęła raz jeszcze na drzwi. — Nie musimy od razu przyzywać matczynej furii — pisnęła. — Wiesz, że jestem jeszcze mała, naprawdę mała, a mój poziom odporności na wykłady jest dramatycznie niski! — uniosła dłonie w obronnym geście, bo kto wie, czy Regina nie miała zamiaru rzucić w nią książki, różdżki albo co gorsza… Mamy. — Posłuchaj Regi, może… — Mona spojrzała na kuzynkę błagalnie, próbując wymyślić jakąś wymówkę. — Może ustalmy jakieś… Zasady. Ty nie wzywasz cioci, a ja… No obiecuję, że będę ostrożna! — zmarszczyła czoło. — Ale tylko dlatego, że jestem mądra i oczywiście bardzo dzielna. Nie dlatego, że się boję czy coś.

Rudowłosa nie wybrała się na poszukiwanie wiwerny, a ciocia nie została wezwana na górę, więc złość jej, jak to złość małych gremlinów, przeszła równie szybko jak się pojawiła. Jeszcze tego samego dnia dokonało się to, co zawsze dokonuje się między kuzynkami. Przeprosiły się. Oczywiście, każda po swojemu, żeby nie było zbyt łatwo. Mona burknęła coś pod nosem, a Regina mruknęła w odpowiedzi. I tyle. Koniec. Następnego dnia obie zachowywały się tak jakby nic się nie stało! Może z wyjątkiem faktu, że Regina czytała Monie o wiwernach tak długo aż ta zaczęła o nich śnić. Ale właśnie na tym polegała magia ich relacji. Mały gremlin i jego ciemnowłosa strażniczka potrafiły wybaczyć sobie wszystko, bo w gruncie rzeczy, kto inny wytrzymałby z dwunastoletnią małpą tak długo?

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Regina Rowle (3615), Mona Rowle (3455)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa