• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
1 2 3 4 5 6 Dalej »
[01.09.1972, poranek] Miłego dnia i smacznej kawusi

[01.09.1972, poranek] Miłego dnia i smacznej kawusi
Czarodziej
Brązowe włosy i oczy. Szczupła. Mierzy 165 cm wysokości. Często się uśmiecha i chodzi w mugolskich, luźnych kolorowych ubraniach, chyba że akurat jest w pracy.

Hestia Bletchley
#11
28.12.2024, 17:55  ✶  
Nagle niewinna uwaga na temat tego, że przecież przed pożarem da się uciec za pomocą teleportacji, sprawiła, że Hestia zaczęła zdecydowanie za dużo o tym myśleć i już nie miała pojęcia, komu powinna przyznać rację. Z jednej strony, tak jak i pewnie siostra, zakładała, że ich ukochany tata, teraz trochę po prostu dramatyzował. Z drugiej strony teleportacja rzeczywiście mogła ich zawieść. Czy jednak w tej złośliwej uwadze Alice, że aurorzy zawsze rozważają najczarniejsze scenariusze, nie było czegoś, co powinna wziąć bardziej do siebie? Bo to nie tak, że planowała popadać w przesadną parajonę, ale jednak chyba powinna zastanowić się mocniej nad tym, co by było, gdyby naprawdę wybuchł tutaj pożar zamiast żartować z uwag ojca.
Z drugiej strony, tak jak teleportacja mogła być zawodna, tak samo zawodny mógł się okazać kręgosłup ich taty, a przecież w tej całej rozmowie głównie chodziło o to, aby Julián Bletchley jadł nieco więcej pomidorów.
Może bezpieczniej będzie jednak, z dwojga złego, wrócić do tamtego tematu.
– Alice robi naprawdę dobre jedzenie bez mięsa – wsparła siostrę. – A głównie liczy się smak, prawda? – Sama nie planowała nigdy rezygnować z mięsa, za bardzo jej ono smakowało, ale nie miała problemu, by zjeść coś bez niego, jeśli byłoby ono tak samo dobre, bo przecież nie zabierało jej to możliwości przekąszenia kabanosa, gdyby tylko naszła ją na to ochota.
W ramach pytania matki jedynie wzruszyła ramionami, by potem nalać sobie kawy do ulubionego kubka, tylko po to, by za chwilę niemal nie zakrztusić się napojem, gdy tata postanowił coś dodać do tematu sąsiadów, a konrkretnie część o proszeniu o rękę jej lub Alice.
– Co? Ale... Tato co? – spytała, ale zamiast spojrzeć na ojca, jej wzrok powędrowała ku mamie, jakby liczyła na to, że ona lepiej wyjaśni o co chodziło jej własnemu mężowi.
Czasami, gdy już zasypiała, fantazjowała o tym, że zostaje przydzielona w wielkiej i bardzo ważnej sprawy, którą rozwiązuje bez problemu. Teraz zastanawiała się, czy jej tata nie fantazjował w taki sam sposób czasami o tym jak goni namolnych kandydatów do ożenku jego córek.
bestseller actress
155 cm wzrostu, blond włosy, błękitne oczy.

Alice Bletchley
#12
15.02.2025, 19:47  ✶  
Kompletnie nie rozumiała protestów ojca, co do jedzenia bezmięsnych potraw, ale jednocześnie wiedziała, że przemawianie mu do rozsądku było syzyfową pracą. Bywały okresy, że już z mamą miały nadzieję, że ograniczy ten typ jedzenia, aż tu nagle wracał zmęczony z akcji i chciał jeść taką ilość steków, że martwiły się, czy aby w pracy nie ugryzł go wilkołak. Cóż, ryzyko zawodowe chyba sprawiało w jego przypadku, że chciał po prostu jeść to, co lubił. Była w tym jakaś filozofia...

Natomiast, kiedy wspomniał o oświadczaniu się, Alice zapaliła się czerwona lampka. W trzeciej części Kronik Kensington, niejaki August Nottingham przyszedł do swojej sąsiadki, Judy Welsh, by się jej oświadczyć. Natknął się jednak na jej ojca, który bardzo nie lubił natrętnych adoratorów. Towarzyszyła temu zabawna scenka z wyganianiem jegomościa Augusta widłami. Alice wiedziała, że nie była to wcale nieznana scena wśród czytelniczej publiczności. Czytała w recenzjach, że pomimo prostoty, stanowiła przyjemne oderwanie się od troszkę ciężkiej fabuły trzeciego tomu.

– Na pewno nie będzie żadnych adoratorów. A na pewno bym nie przyjęła takiego, który nie odróżniał klaczy od ogiera – roześmiała się. Miała nadzieję, że ojciec nie znalazł przypadkiem gdzieś w okolicach jej pokoju żadnych maszynopisów... Dopiero by było... Choć lepiej, żeby on się dowiedział niż mama...
twoja stara
Ahora sé que la tierra
es el cielo,
Te quiero, te quiero
171 cm wzrostu, truskawkowe blond włosy, niebieskie oczy. Schludnie ubrana. Jej głos jest wysoki, ale przyjemny dla ucha.

Jolene Bletchley
#13
21.02.2025, 20:19  ✶  
– Co masz na myśli przez więcej? – spytała, zdziwiona stwierdzeniem męża. Naprawdę, nie mogła sobie przypomnieć sytuacji, w której ktoś próbowałby poderwać Alice albo Hesię na dziwne prezenty. Kiedy napotkała pytające spojrzenie młodszej Bletchley, pokręciła głową na znak, że nie miała pojęcia o co chodziło ojcu.
Nadgorliwość Juliana była przeciwieństwem podejścia rodziców Jolene, których nigdy za bardzo nie obchodziło z kim zadaje się ich córka. Jo mogła się nabijać z tendencji męża do przesady oraz wymyślania czarnych scenariuszy, ale zdawała sobie sprawę, że wynika ona z troski o nią i dziewczynki. Właśnie ta opiekuńczość była cechą, którą Bletchley najbardziej ceniła w swoim partnerze; Julian był w końcu tą osobą, która pokazała jej jak naprawdę wygląda dbanie bliskich.
Słysząc zapewnienia Alice, trochę się uspokoiła. Ufała swojej córce na tyle, że nie zamierzała szukać oznak kłamstwa w jej aurze (a przynajmniej nie chciało jej się tego robić o tak wczesnej godzinie).
– Widzisz Julek? Twoje dziecko ma głowę na karku, więc raczej nie będziesz musiał nikogo wyganiać widłami. – nieświadomie nawiązała do trzeciej części Kronik Kensington, którą czytała jakiś czas temu. – Zresztą, nawet jeśli którejś z nich trafiłby się jakiś nachalny adorator, pewnie sama potrafiłaby sobie z nim poradzić. – stwierdziła z dumą, bo przecież wychowała córki na silne babki.
twój stary
I am not the man you knew
I know that you've been waiting
181 cm, ciemne oczy i włosy z siwizną, wąsy

Julián Bletchley
#14
22.02.2025, 01:12  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.02.2025, 01:15 przez Julián Bletchley.)  
Darował sobie dwie rzeczy: spojrzenia na ich twarze i próbę oceny, czy się z niego nabijały. Oczywiście, że się nabijały.
— Po pierwsze — zaczął. — Ja bym nikogo nie wyganiał widłami. Ja bym go nimi przegonił. A to różnica. Po drugie — wskazał widelcem na swoją żonę. — Nie chodzi o to, czy potrafią sobie poradzić, bo oczywiście, że potrafią. Nie wątpiłem w to ani przez sekundę. Ale od tego jest ojciec, żeby robić przesiew. To selekcja naturalna. Jak sobie ze mną nie poradzi, to znaczy, że nie nadaje się na chłopaka mojej córki.
Oparł się wygodniej na krześle wyraźnie z siebie zadowolony.
— Poza tym to praktyczne podejście. Nie mój problem, że nie mają odwagi.
Julian nie miał złudzeń co do swojej pierwszej córki. Alice nie przyjmowała adoratorów, bo nikt nie spełniał jej standardów. Była stanowcza, pewna siebie i doskonale wiedziała, kto — czy to partner, czy partnerka (tak, bo dlaczego właściwie nie? Kogo to krzywdziło? Nikogo, a ano właśnie) — mógłby być dla niej odpowiednią partią. Jo twierdziła, że nie przypominała sobie sytuacji, w której ktoś próbowałby poderwać którąś z ich córek w dziwnie spektakularny sposób. Julian też nie widział, ale to akurat niczego nie dowodziło. Może dlatego, że rzeczywiście nigdy nie było takiego przypadku. A może dlatego, że nigdy nie było świadków. Z czystej przekory uniósł brew, nachylając się lekko w stronę najstarszej z kobiet.
— Kochanie, a skąd wiesz, czy to nie zasługa paru ciał, które pochowałem w twoim ogródku warzywnym? Może ta żyzna gleba to moja zasługa — odparł. Tylko zartowal. Nie śmiałby zabić sałaty swojej żony, prawda? Prawda? A poza tym to był zawsze chujowy z przedmiotów przyrodniczych. Skąd miał wiedzieć, ze nie zabijało się ludzi dla użyźnienia gleby?
Czarodziej
Brązowe włosy i oczy. Szczupła. Mierzy 165 cm wysokości. Często się uśmiecha i chodzi w mugolskich, luźnych kolorowych ubraniach, chyba że akurat jest w pracy.

Hestia Bletchley
#15
22.02.2025, 02:03  ✶  
Hestia po prostu usiadła przy stoliku z kubkiem kawy i w milczeniu przysłuchiwała się tej całej wymianie zdań, powolnie pijąc łyk za łykiem smolistego napoju. W sumie to nawet jeśli ta cała wymiana zdań mogła z boku, wyglądać na dość abstrakcyjną, to dla Hesti naprawdę nie było w niej nic dziwnego. Znała przecież swoją rodzinę na tyle, by to wszystko miało dla niej sens. Bo przecież to było w pewien sposób logiczne, że Alice zdecydowanie będzie odprawiać wszystkich nachalnych i niepożądanych adoratowów, tak samo jak logiczne było to, że ich ojciec postanowi postawić się w roli strażnika związków swoich córek. No cóż. Dobrze, że sama raczej też miała dość duże wymagania jeśli chodziło o potencjalnych partnerów, ale nie miała pojęcia co by zrobiła, gdyby ojciec nie zaakceptował jej wybranka. Zapewne i tak by z tym wybrankiem chodziła, bo chyba jednak to nie było do końca zdrowe, aby dzieci zrywały z kimś tylko dlatego, że rodzice nie wydali swojej aprobaty.
Chooociaż... Może gdyby zarówno mama jak i ojciec zasugerowali, że coś jest nie tak z danym delikwentem? Eh... Sama nie wiedziała. Nie było to teraz istotne. Teraz istotna była jajecznica, bo o ile sprawy sercowe bywały zmienne i nieprzewidywalne, tak fakt tego, że Jolene Bletchley przyrządzi idealnie doprawioną jajecznicę, która aż rozlewala się półpłynnym złotem po kromkach świeżego chleba, pozostawał czymś niezmiennym.

– Myślę – powiedziała po chwili milczenia, wpatrując się w swój kubek. – Że to trochę jak z dietą wegetariańską tato. Jeśli kogoś przyprowadzimy i ci się nie spodoba powinieneś najpierw dać mu szansę, a potem krzyczeć. – Tu spojrzała na matkę, chcąc zobaczyć czy podziela jej zdanie, czy przypadkiem nie okaże się zaraz, że czarownica mimo wszystko popieram widłowe zapędy męża. – Zresztą widły to chyba nie najlepszy pomysł. Ostatnio byłam wezwana w sprawie pobicia się nimi. Zostawiają dość brzydkie rany. No i uzdrowiciel, który przybył nie mógł przestać się śmiał. Uzdrowiciele mają chyba dziwne poczucie humoru. A Alice na pewno by sobie poradziła.
bestseller actress
155 cm wzrostu, blond włosy, błękitne oczy.

Alice Bletchley
#16
22.02.2025, 20:48  ✶  
Alice westchnęła ciężko. Ojciec był, jak widać, przypadkiem beznadziejnym. Oczywiście, było w tym coś raczej urokliwego: bezgraniczna troska o swoje córki, która objawiała się u niego od zawsze. Alice może nie miała z nim tyle wspólnego, co Hesia, ale wiedziała, że zawsze można było na nim polegać. Chociaż, jeśli miała kiedyś poznać jakiegoś fajnego faceta, musiała przedtem odbyć z tatą długą rozmowę... i schować widły w schowku za domem. A schowek zamknąć na klucz i zakopać go w grządce.

– No właśnie. Widły to niebezpieczne narzędzie i każdy auror powinien o tym wiedzieć. Zresztą po tym, jak grzebie się nimi w ziemi, mają na sobie mnóstwo zarazków. Podwójnie niebezpieczna sprawa – powiedziała, udając śmiertelnie poważny ton. Zabrzmiała dość przekonująco. Doświadczenie zawodowe jakoś się przydawało i w prawdziwym życiu. – Swoją drogą, w teatrze mamy kilka wideł-rekwizytów. Ich zęby chowają się pod wpływem nacisku. Wiecie, że wygląda, jakby się w kogoś wbijały, a wcale tak nie jest. Nasza scenarzystka wzięła ten pomysł od mugoli, ale formalnie nikt o tym nie wie.

Czasem, niestety, inwestorzy lubili wycofywać swoje środki na przedstawienie, gdy tylko usłyszeli słowo na "m". W każdym razie lepiej było ich dodatkowo nie drażnić.
twoja stara
Ahora sé que la tierra
es el cielo,
Te quiero, te quiero
171 cm wzrostu, truskawkowe blond włosy, niebieskie oczy. Schludnie ubrana. Jej głos jest wysoki, ale przyjemny dla ucha.

Jolene Bletchley
#17
01.03.2025, 00:25  ✶  
– Querido, zapominasz o tym, że po twoim przeganianiu muszą jeszcze zdobyć moją aprobatę. A to nie będzie proste. – odpowiedziała z przekąsem mężowi. Tak naprawdę Jolene nie zamierzała przeprowadzać żadnego szczegółowego przesłuchania, chyba, że nabrałaby poważnych wątpliwości co do intencji wybranków (albo wybranek, bo przecież nie miało to znaczenia) jej córek. Gdyby jednak te podejrzenia się potwierdziły, pewnie sama latałaby za absztyfikantami z widłami.
Głupi żart o warzywach rosnących na trupach sprawił, że Bletchley wybuchła gromkim śmiechem. Durny tekst naprawdę nie powinien wywoływać takiego rżenia, ale z jakiegoś powodu poczucie humoru Juliana zawsze tak na nią działało.
– Zakopałeś ciała w ogródku i nic mi o tym nie powiedziałeś? – spytała z udawanym wyrzutem, kiedy już się uspokoiła. – Czyżbyś nie ufał, że będę twoim partnerem w zbrodni, jak Bonnie dla Clyde'a? – rzuciła mężczyźnie wyzywające spojrzenie.
– Masz absolutną rację Hesiu. – przytaknęła młodszej Bletchley. – W przeciwieństwie do niektórych rodów, my nie zamierzamy nikogo skreślać na start. Nawet gdybyście przyprowadziły Mulcibera-srulcibera. – spojrzała na córki wzrokiem, który oznaczał, że naprawdę nie muszę się ze strony rodziców niczego obawiać. A przynajmniej nie z jej strony. – Bili się widłami? Dobrze przynajmniej, że się nie zadźgali. – prychnęła. Mimo lat pracy w szpitalu, kreatywność ludzi w sposobach zadawania ran dalej ją zadziwiała. – Tak, zdecydowanie mają specyficzne poczucie humoru. Nawet ci, po których byś się tego nie spodziewała. – przyszedł jej do głowy doktor Prewett, który zachowywał się nienagannie, ale potrafił też rzucić od czasu do czasu sarkastycznym komentarzem. – Najwyraźniej jest to efekt użerania się na co dzień z ludzką głupotą. – podniosła kubek do ust, kończąc już poranną dawkę kofeiny. Jolene wypijała średnio trzy kawy dziennie, czasami więcej jeśli akurat trafił się stresujący moment w pracy. Zdawała sobie oczywiście sprawę, że na dłuższą metę mogło to źle wpłynąć na jej zdrowie, ale ciężko było zupełnie odstawić coś, co dawało jej odrobinę ulgi w ciężkich sytuacjach. Podobnie było z papierosami...
– Faktycznie ciekawe. Może gdyby udało się zorganizować taki rekwizyt ojcu, uniknęlibyśmy w przyszłości ofiar śmiertelnych. – skomentowała wypowiedź Alice.
twój stary
I am not the man you knew
I know that you've been waiting
181 cm, ciemne oczy i włosy z siwizną, wąsy

Julián Bletchley
#18
04.03.2025, 14:25  ✶  
Sam się uśmiechnął na swój ulubiony dźwięk na świecie, kiedy słodki śmiech Jolene rozbrzmiał w ich kuchni. Wizja jego żony ganiającej niepokornych absztyfikantów córek z widłami była w jego skromnym przekonaniu dość… Interesująca. Czy był to jego nowy, niespodziewany fetysz? Niechętnie przyznawał, że być może. Czy podejrzewał, że Jolene faktycznie byłaby do tego zdolna? Tak. Czy wzdrygnął się na te mysli? Nieszczególnie. Ale z dzisiejszej rozmowy wynikało, że żadna z córek na razie nie planowała przyprowadzać nikogo do domu, więc mógł spać spokojnie. Przynajmniej do momentu, aż Hesia ani Alice nie wymyśliłyby czegoś nowego, co podważyłoby jego wiarę w możliwość przewidzenia czegokolwiek.
— Kotek, nie porównuj nas do pary amerykańskich przestępców dobrze? To zbyt komunistyczne — rzucił wyjątkowo dotknięty. — …i naprawdę nie zauważyłaś żadnej różnicy w naszym ogródku? — dodał z nutą przesadnej skromności. — Musiałem wykonać naprawdę dobrą robotę — w kopaniu, a potem przekopaniu tej durnej sałaty w miejsce, gdzie schował ciało. A potem to, co se myślał, najwyraźniej nie miało znaczenia.
— I jeszcze mi mówisz o tym całym braku skreślania na start, a chwilę potem rzucasz tekstem o… Naprawdę Jo, trochę konsekwencji — jak to Jolene nie miała nic przeciwko starym konserwom? Tym samym, którzy… Popadał w skrajność z samego rana, a to nie było dobre na umysł, czyż nie? Mężczyzna upił łyk swojej kawy, aby ukryć swój uśmiech na słowa Hestii o uzdrowicielach i ostatniej sprawie, a potem o widłach-rekwizycie ze strony Alice. Z takimi też by sobie dał radę. Następnie westchnął głęboko na każdy komentarz, który padł w jego stronę. Widły tam, widły tu, a koniec końców nie miał pojęcia, jakim cudem skończył w rodzinie, w której morderstwa planowało się między jednym a drugim łykiem kawy (on planował) ale najwyraźniej powinienem się cieszyć, że jego własne ciało jeszcze nie zasiliło grządki z marchewkami (nikt by się nie odważył). Zdążył jeszcze wychylić się z zasięgu ewentualnego kuksańca, po czym uśmiechnął się niewinnie.
Czarodziej
Brązowe włosy i oczy. Szczupła. Mierzy 165 cm wysokości. Często się uśmiecha i chodzi w mugolskich, luźnych kolorowych ubraniach, chyba że akurat jest w pracy.

Hestia Bletchley
#19
09.03.2025, 00:45  ✶  
– Oh, już chyba wiem co w takim razie kupimy tacie na urodziny – mruknęła cicho pod nosem do siostry na wzmiankę o widłach. – Chyba, że krawat z widłami.... Lub skarperki. – dodała jeszcze ciszej, już bardziej do siebie samej , zastanawiając się czy rzeczywiście nie dorzucić do jego prezentu jakiś widłowych akcesoriów. No chyba, że to tylko bardziej zachęci ich ojca do tego typu pomysłów. Na całe szczęście ta brodata głowa, z dwóch głów, rodziny Bletchley obchodziła urodziny dopiero ostatniego dnia października, także miały jeszcze trochę czasu.

– Ale bylibyście całkiem dobrymi przestępcami – stwierdziła nieco żartobliwie, wydając opinie kogoś, kto może jeszcze aż tak wiele doświadczenia w łapaniu przestępców nie miał, ale jednak po pierwsze już coś tam wiedział, a po drugie, doskonale znał swoich rodziców. – Oboje dobrze razem współpracujecie, a przecież dużo kryminalistów wpada problemy przez brak odpowiedniej współpracy. Tata wie jak poruszać się w obrębie prawa, wiec chyba też trochę jak poruszać się poza nim, a mama ma znajomości w szpitalu i dostęp do różnych substancji. Nie wspominając już o aurowidzeniu mamy i najwyraźniej świetnym talencie taty do nietypowego nawożenia sałaty, którą właśnie jemy.

Zamyśliła się na chwilę, próbując wymyślić w głowie przypadek, w którym zakochałaby się w kimś, kto nie pasowałby jej rodzicom i... I naprawdę ciężko jej było na coś wpaść. No bo jasne, to że tata będzie kręcić nosem bo jego córka ma kogoś, to było raczej spodziewane. Mama też mogła potencjalnie nie być zadowolona z jakiegoś głupiego szczegółu, ale tak aby byli kategorycznie na nie? Ów jegomość musiałby wykazywać poglądy skrajnie sprzeczne z ich światopoglądem, a tym samym i jej światopoglądem, bo przecież co jak co, ale w życiu nie związałaby się z kimś, kto uważał ją i jej rodzinę za gorszych od siebie, wyłącznie ze względu na ich pochodzenie. Musiałby być to jakiś bardzo specjalny Mulciber, chociaż nie miała aż tak wiele doczynienia z Mulciberami, by wiedzieć czy był wśród nich ktoś normalniejszy, niż reszta arystokratycznych czarodziejów, krzyczących hasła o czystości krwi. Słyszała jednak żarty na temat ich fundacji do walki z magirasizmem i złośliwe docinki, że może w świecie, w którym mugolaki mogli zachodzić coraz wyżej, Mulciberowie sami mieli się za ofiary magirasizmu.
bestseller actress
155 cm wzrostu, blond włosy, błękitne oczy.

Alice Bletchley
#20
09.03.2025, 12:15  ✶  
Pomimo tego, że jej rodzina czasem miała zwyczaj wchodzenia w tryb gadania absolutnych głupot, Alice przepadała za spędzaniem z nimi czasu. Słuchała obecnie ich rozmowy, popijając kawę i jedząc przygotowane wspólnie śniadanie. To był spokojny moment, który uświadczał człowieka w tym bezpiecznym przekonaniu, że wszystko, absolutnie wszystko, było w porządku. Może była to cisza przed burzą? Panowały przecież dziwaczne czasy. Alice starała się w jakiś sposób wypierać tę wiedzę, robić to, co robiła normalnie. No właśnie - normalność. Takie chwile idealnie ją reprezentowały. Przestawała się przy nich przejmować widzianymi przez siebie plakatami porozwieszanymi w Londynie, które głosiły hasła typu "precz z brudnokrwistymi".

Wkrótce jej rodzina miała pójść do pracy. Alice, ze swoimi wieczornymi próbami, zamierzała spędzić jedną część dnia w ogródku, a drugą, siedząc przy biurku i pisząc swoją powieść. Dopiero zaczynała, ale plany na fabułę zdążyła sporządzić już w całości. Miała je zapisane w notesie schowanym razem z maszynopisami w jej szufladzie. Zamykała ją na mały kluczyk, który trzymała zawsze przy sobie, zawieszony na łańcuszku srebrnej bransoletki. Wszystkim mówiła, że była to zwykła ozdoba. Że ten klucz niczego nie otwierał.

– Nie wiem, czy jako rodzina, nadajemy się na konglomerat przestępczy, Hesiu – zaśmiała się, spoglądając na siostrę.

Nie potrafiła powiedzieć, kiedy ta stała się dorosła. Przecież Alice pamiętała czasy, kiedy jej siostrzyczka malowała kredkami po ścianach i uparcie namawiała ją na zabawę w brygadzistów i złodziei. A teraz? Hestia sama łapała przestępców, i to nie wymyślonych. Mimo to, nadal przypominała tą samą małą dziewczynkę, którą kiedyś była. Wbrew pozorom, przecież, ludzie nie zmieniali się z biegiem lat tak bardzo. Uśmiech Hesi był zawsze taki sam. Tak samo, jak czułe spojrzenie mamy i ton głosu taty.

Alice nie chciała, żeby to zmieniali. Wiedziała, że jak przestaną tak żyć, utracą sami siebie. To, co czyniło ich wyjątkowymi, czyniło ich nimi.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Julián Bletchley (1734), Alice Bletchley (1156), Jolene Bletchley (1843), Hestia Bletchley (1628)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa