• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6
7 Marca 1972 | St James's park || Cameron, Heather & Charles

7 Marca 1972 | St James's park || Cameron, Heather & Charles
Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#11
15.11.2022, 01:11  ✶  

— A myślisz, że czyje? — Przewrócił oczami, jakby nie mógł pojąć, że połączenie dwóch punktów w logicznym toku myślenia mogłoby być dla kogoś tak trudne. — Jesteśmy magami, cholernymi czarodziejami, możemy robić, co tylko nam się zażyczy! Poza tym oczywiście, że można. A nawet trzeba. Gdyby to było złe, to Matka Ziemia by inaczej świat stworzyła. Któraś z moich ciotek tak mówiła, więc to musi być prawda!

Mówił to takim tonem, jakby tłumaczył Rudej podstawową wiedzę, którą dzieci nabywają jeszcze zanim pójdą do szkoły i rozpoczną proces bycia przeżuwanymi przez system edukacji Hogwartu, a następnie wyplute z niego po przynajmniej siedmiu latach, tylko po to, aby potem skończyć nie wiadomo gdzie i z nie wiadomo jakimi perspektywami. Czy odnosząc się tak jawnie do społeczności czarodziejów, ryzykował tym, że przypadkowi mugole zwrócą na nich uwagę? Może. Chociaż w tym momencie wyglądali raczej na bandę podpitych nastolatków, którzy niedawno coś wciągali z brudnego blatu. Ostatnie, o co by ich posądzili niemagiczni to fakt, że mówią szczerą prawdę.

— Biba stulecia! — zawołał, chociaż dalej kręciło mu się w głowie i nawet przestawał mu się podobać dźwięk własnego głosu. Zmarszczył brwi. Czy naprawdę brzmiał tak na co dzień? Nic dziwnego, że Florence tak często go wyganiała, skoro musiała słuchać takiego jazgotu.

Będąc pod wpływem naprawdę różnych substancji, Cameron miał też zdecydowanie obniżony próg cierpliwości względem Heather. A konkretnie jej głosu, gdyż każde wypowiedziane przez nią słowo zdawało się nie tyle ranić ile rozdzierać jego bębenki uszne. Co do preferencji względem koloru włosów, mógłby się pewnie z nią kłócić, gdyby był w lepszym stanie. Ale nie był, więc musiał pozwolić dziewczynie trwać w niewiedzy, że ktoś jeszcze poza tym koczkodanem, którego ujeżdżała, nie przepada za kolorem jej włosów.

— Tyyyy, możesz mieć rację! — zauważył, spoglądając na Charliego, jakby właśnie awansował w jego oczach do rangi bóstwa. Ten to dopiero był domyślny! Bez niego w życiu by na to nie wpadli. Nic dziwnego, że ta przepiórka tak się ich uczepiła. Po prostu pożądała pary zajebistych młodych panów!

Ponownie parsknął śmiechem, jednak ten szybko się urwał, gdy zorientował się, że Wood ma pewne problemy z ich przeciwnikiem.

— R-r-rób to, co z-z-zawsze w ta-a-a-akiej sytuacji! — poradził, zaczynając się nieco jąkać. Przeklął siarczyście, wiedząc z doświadczenia, że to na swój sposób przerywało ten jakże upierdliwy cykl. Ruda chyba powinna wiedzieć, co robić w takiej chwili, to przecież nie mógł być jej pierwszy raz sam na sam z ptakiem. — Kurwa mać, z-z-znowu się z-z-zaczyna.

Naprawdę nie miał pojęcia, po co wpychał palce do dzioba tej gęsi. Ale to zrobił. I tego głęboko pożałował. Nie miał pojęcia, czy odgryzła mu palec, czy jedynie pozostawiła po sobie drobny ślad. Gdy tylko poczuł, że jest gryziony, rozdarł się wniebogłosy i odskoczył od zwierzęcia. Na początku starał się podnieść na równe nogi i uciec jak najdalej, ale był w takim szoku, że próbując się cofnąć, zahaczył o krawężnik i ponownie się wywalił, tym razem uderzając się w głowę. Wstrząsu mózgu może od tego nie dostał, ale guz na pewno mu po tym pozostanie. Niestety.

— Ja pierdziuuuuu, p-p-przecież t-t-to będzie trzeba szyć! E-e-ewidentnie! Nie wierzę! — Chłopak ewidentnie zaczął histeryzować i wpatrywał się w palec, chociaż w obecnym stanie nie był nawet w stanie ocenić, jak poważne były uszkodzenia ciała, jakich doznał. Równie dobrze mogło nic mu nie być. Z diagnozą musiałby poczekać do następnego poranka. O ile go dożyją, bo gęś okazała się dużo ostrzejszym rywalem, niż przypuszczał.

Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#12
15.11.2022, 11:48  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.11.2022, 11:51 przez Heather Wood.)  

Heather uważnie wsłuchiwała się w to, co mówił Cameron. Wszystko, jakby zaczęło nabierać sensu. - Masz rację, możemy robić, co nam się tylko podoba. Weźmy kiedyś ten ślub, a jeśli nie ślub to chociaż wyprawmy sobie wesele.- Impreza wydawała się być jej najważniejszym elementem tego przedsięwzięcia. Dosadny ton Lupina spowodował, że uznała to za naprawdę wyśmienity pomysł.

- Skoro woli typów, to dlaczego ja zaczęłam ją ujeżdżać, nie mogliście wpaść na to wcześniej?- Odparła oburzona. Mądrzy to oni byli po fakcie, zresztą jak zawsze. Dlaczego ona w tej trójce szła na pierwszy ogień? Nie umiała sobie tego wytłumaczyć. Tak już po prostu musiało być, wszechświat tak chciał, czy coś. Także walczyła nadal dzielnie z tym ogromnym ptakiem, kiedy oni sobie dochodzili do wniosku, że gęsi wolą chłopców. Ten cholerny ptak jeszcze się zaśmiał! Heather zaczynała się coraz bardziej irytować, a jej towarzysze powinni wiedzieć, co to znaczy.

- Co zawsze robię? Nigdy jeszcze nie obsługiwałam takiego ptaka, nie znam się na takich z piórami.- Czuła, że zaczyna tracić panowanie nad sytuacją. Bardzo nie lubiła tego uczucia. Charlie próbował mocniej przycisnąć gęś, jednak nic to nie dawało. Wood wydawała dziwne dźwięki, a Rookwood jej wtórował. Gdyby ktoś z boku na to spojrzał, pomyślałby, że do reszty zwariowali.

- AAAAA, jak szyć, kurwa ujebała Ci rękę! - Heather może trochę za bardzo panikowała, jednak miała wrażenie, że Cameron został bez jednej z kończyn, trochę ją to wszystko zaczęło przerastać. - Musimy ją zniszczyć, zanim ona zniszczy nas!- Tym bardziej, że jeden z nich już został wykluczony z walki, zostało ich dwoje. Dwoje potężnych wojowników, kontra gęś predator. Zapewne jutro będzie żałowała tego wszystkiego, chociaż pewnie nie. Wood nie miała za grosz poczucia wstydu, czy wyrzutów sumienia.

Zaczęły ją wypełniać negatywne emocje, czuła strach, stres, chyba klątwa zaczynała się o nią upominać. Czuła, że zbliża się ten moment, nad którym zupełnie nie panowała.


Rzut Z 1d100 - 12
Akcja nieudana

Rzucam na klątwę żywiołów (kształtowanie)
Loverboy
Almost dead yesterday, maybe dead tomorrow, but alive, gloriously alive today.
Ciemne długie i niesfornie wywijające się włosy, gęste brwi i szeroki uśmiech. Charles to wysoki na 188 centymetrów młody mężczyzna. Nie wyróżnia się imponującą muskulaturą, ale nie jest też chuderlawy. Do życia ma tyle samo dystansu, co do siebie, więc bardzo często można usłyszeć jak się śmieje. Ciemne oczy to zwierciadła jego duszy, a te już nie tak często wyrażają pozytywne emocje. Ubiera się luźno, stawia na swetry, golfy, czasami nawet bluzy czy mugolskie (!) trampki. Przy pierwszym spotkaniu często wydaje się czarujący, momentami szarmancki. Rodzice próbowali wyuczyć go bardziej wyrafinowanego akcentu, ale Charlie do dzisiaj nie pozbył się pozostałości dewońskiego zaciągania, co uwydatnia się w momentach ekscytacji i upojenia alkoholowego.

Julien Fitzpatrick
#13
16.11.2022, 05:44  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.11.2022, 05:46 przez Julien Fitzpatrick.)  
Jąkanie się Camerona brzmiało teraz dla niego jak łkanie niemowlaka albo dziecka, któremu trzeba natychmiastowo pomóc. Serce go zakuło ze smutku, że przyjaciel tak się trudził (i łudził), aby im pomóc, a ta tęga przepiórzyca w ten sposób go potraktowała, przez chwilę zechciał ukręcić gęsi łeb, ale ta zwinnie, w końcu, wysmyknęła się spod jego ciężaru. Dostał piórami po twarzy, rękach, więc uciekł na bok chcąc pomóc Lupinowi, bo ten się wywrócił. Zamiast tego stoczył się i wpadł tyłkiem na płyciznę zbiornika wodnego, domu ich napastnika. Poczuł jak materiał spodni przykleja mu się do pośladków, więc wstał szybko - w miarę swoich możliwości - nie uratowało go to jednak przed niczym, bo dół ubrań i tak miał już mokry i obłocony.
- Nosz kurwancka, ja pierdziu co za w ogóle zero ogłady ze strony tego jebadła opierzonego! - zrzucił całą winę na bogu winną gęś, która po prostu żyła w parku, a oni zaczęli jej przeszkadzać swoją upitą, naćpana obecnością w środku nocy. Kto by takich huliganów nie zaatakował jakby ich zobaczył w pobliżu swojego domu lub, w tej sytuacji, gniazda?
Charles przymrużył oczy, świat mu się mienił we wszystkich kolorach tęczy i trudno było stwierdzić kto jest gdzie oraz po co tak właściwie wstawał z tej wody, mógł sobie siedzieć. Cameron dogorywał na chodniku, a Heather... chyba chciała im pomóc faktycznie kończąc żywot tego gęgadła, bo ptak wciąż darł się w niebogłosy przekrzykując ich wszystkich. Charlie złapał się za głowę jakby to on właśnie się w nią uderzył, a nie Cameron i wziął powietrze w płuca czując płytkość oddechu, zaczesał włosy do tyłu, bo te zasłaniały mu połowę widoku na świat i już był gotowy do dalszej akcji. W końcu trzeba było jakoś wyglądać, prawda? Nie ważne, że połowę dupska miał umorusane śliskim błotem, twarz była nienaruszona i piękna. Rzucił się w stronę Camerona, być może z opóźnieniem, ale liczy się, że w ogóle.
- No miało się do wesela zagoić, a tak to chyba do poprawin! Po co zaś pchał łapska jak nie trzeba? Ja cię mogę gryźć jak ci brakuje wrażeń, jełopie. - złapał go za nadgarstek i wytężył wzrok, zamrugał pare razy jakby przyglądał się właśnie kubistycznemu obrazowi powieszonemu w galerii sztuki - No. Chyba straciłeś dwa palce - stwierdził tonem eksperta. Wszystko mieniło mu się w oczach, więc też i ilość palców drugiego chłopaka - Albo nowe Ci wyrosły? Może ten ptak chory na jakąś mnożyce, myślisz, ze to zaraźliwe?! - puścił jego rękę gwałtownie - A co jak wyrośnie mi trzecia noga z dupy?! - nagle ten problem wydał mu się najstraszniejszą perspektywą, wykrzywił twarz w grymasie gotów do płaczu.
Ze stanu prawie histerycznego wyciągnął go okrzyk Heather i dość charakterystyczny dźwięk szumiącej, wręcz szalejącej wody.
- Zaraz, co jest, czy ty sikasz na tę gęś? - w tym stanie nie można było oczekiwać po nim wyciągania sensownych wniosków.


I won't deny I've got in my mind now all the things we'd do
So I'll try to talk refined for fear that you find out how I'm imaginin' you
Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#14
17.11.2022, 19:36  ✶  

— Po co się ograniczać, nie? Po prostu powiedz, że marzy Ci się noc poślubna w tak młodym wieku — powiedział, jak gdyby nigdy nic.

Chociaż wesele brzmiało wspaniale, tak można było brać w takowym udział wiele razy. Noc poślubna była zaś czymś o wiele bardziej wyjątkowym. Zdarzała się rzadziej. Zazwyczaj, bo czasami mogła więcej. Jeśli poprzedni związek małżeński się nie udał. Cóż, tak też bywało w życiu. Przynajmniej można było zatrzeć traumatyczne wspomnienia po poprzedniej miłostce.

O chuj mi chodzi, zaczął się zastanawiać Lupin, powoli gubiąc się w swoich własnych myślach. W jednej chwili miał wrażenie, że wyprzedzał swój proces względnie-logicznego myślenia, a czasami sądził, że na nim nie nadążał. Eh, to zdecydowanie był jeden z tych dni, gdy lepiej było nie kwestionować zarówno swoich przemyśleń, jak i działań. Lepiej było po prostu płynąć z prądem.

— To się lepiej, kurwa, postaraj, bo drugiej szansy możesz nie dostać! — krzyknął, starając się nie pozwolić, aby wada wymowy wpłynęła na jego mowę. Jakoś tak magicznie, akurat, gdy musiał skrzyczeć Rudą, to wszystko działało, jak należy. Szok. Szkoda tylko, że nie trwało to znowuż tak długo.

Spojrzał z załzawionymi oczami na Charliego, jakby ten właśnie mu powiedział, że go nienawidzi i zamierzał zostawić na pastwę ptactwa zamieszkującego okolice tego parku. Otworzył usta raz, potem drugi, aż koniec końców spuścił głowę w dół, wbijając wzrok w chodnik.

— J-j-jak m-możesz być taki p-p-podły! — wyjąkał Cameron, który nagle zrobił się nad wyraz emocjonalny pod wpływem traumatycznych zdarzeń jakie miały miejsce w parku. Ton głosu przyjaciela sprawiał, że miał ochotę się rozpłakać nad swoją niemocą. Przecież to nie była jego wina, że ta przerośnięta kaczka była taka zręczna i ruchliwa. Na stażu, gdy musiał leczyć ludzi, to zazwyczaj nie byli tak ruchliwi i łatwiej się nimi zajmowało. To zwierzę wymykało się jednak podobnym stereotypom. — P-p-próbowałem w-w-was r-ratować, a-a Ty mi m-m-mówisz t-takie rzeczy!

Spojrzał ze strachem na swoją dłoń, jakby nie dowierzał słowom Charliego. Jak to dwa?! Jakim prawem?! Jak on teraz będę pracował bez dwóch palców? Czy to znaczy, że będą musieli rzucać dwa razy zaklęcie, żeby zszyć to cholerstwo? Słabo mi, pomyślał były uczeń Ravenclawu, starając się zachować jednak minimalną jasność umysłu, co było wyjątkowo trudne, biorąc pod uwagę, jak bardzo pogrążona w mroku była jego pusta głowa.

— P-p-przyjaciele d-dzielą się w-wszystkim, nie słyszałeś? — mruknął, bo w tej chwili był to najbardziej logiczny wniosek, na jaki było go stać. Ponownie skupił wzrok na swojej ręce, starając się zrozumieć, co tak naprawdę zaszło.

Dopiero odgłosy plusków wody sprawiły, że poderwał wzrok w kierunku Rudej, jak gdyby dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że dalej tu jest i wciąż walczy z ptactwem o przetrwanie. Otworzył szerzej oczy, nachylając się do przodu, co by lepiej widzieć. Ciężko mu było się zgodzić z komentarzem Rookwooda, jednak musiał przyznać, że ta nowa rewelacja była dosyć niepokojąca.

— M-m-może w ten sposób chce z-zdobyć dominację — podrzucił na wszelki wypadek, odpełzając kawałek w bok. Kto wie, jaki będzie kolejny krok Heather w celu ujarzmienia tego niestandardowego rumaka.



Rzut na percepcję.
Rzut pozytywny: Cameron dostrzega błąd Charliego i cieszy się z tego, że jednak nie jest w tak złym stanie, jak pierwotnie zakładał
Rzut negatywny: Cameron sądzi, że gęś faktycznie odgryzła mu oba palce

Rzut O 1d100 - 43
Akcja nieudana
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#15
19.11.2022, 23:41  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.11.2022, 00:10 przez Heather Wood.)  

- Noc poślubna mówisz? Czy do nocy poślubnej potrzebny jest ślub? Czy można to sobie zorganizować bez tej farsy?- Zaczęła się zastanawiać nad tym, co mówił Cameron. Właściwie to wszystko wydawało się być dużo bardziej przyjemne jeśliby ominąć tą oficjalną część. - Chociaż takie wesele wydaje się być dobrą imprezą, może też można je bez ślubu zorganizować?- Powoli zaczynała się już gubić w tej kolejnej wersji ich ślubu.

- NIE WKURWIAJ MNIE CAMERON, BO ZARAZ TO JA CI ZAJEBIE- Nie mogła zrozumieć o co mu właściwie chodziło, że tak się do niej dzisiaj przypierdalał. To ona tu swe własne życie ryzykowała w tej walce z potężnym kaczym potworem, a on miał do niej jeszcze jakieś pretensje? Gdyby nie ona to ten gęsi predator już dawno by ich zeżarł. Heather zaczynała się coraz bardziej wkurzać. Gdyby mogła, to strzelałaby piorunami z oczu.

Wtedy usłyszała, jak Charles został zrzucony z tego ptaka, a raczej jak lądował. To wcale nie było takie gładkie lądowanie, gdyż plusk zwiastował to, że wylądował w sadzawce. Najwyraźniej ich zwycięstwo w walce z gęsią oddalało się coraz bardziej, no ale jak mogło być inaczej, skoro to tylko ona pozostawała na placu boju, a ta dwójka nadawała się co najwyżej do tarcia chrzanu. Jeszcze mieli czas na jakieś dziwne dyskusje, no zaraz szlag ją trafi! - NIE WIDZICIE, ŻE JA DALEJ WALCZĘ.- Postanowiła im przypomnieć, gdyby przypadkiem zapomnieli.

- Czy ona ujebała mu dwa palce, co to jest za potwór?!- Heather nadal zgrabnie siedziała na gęsi, która nie dawała za wygraną. - Jak mogłaś ty durna kaczko biednemu Camiemu to zrobić.- Zaczęła dyskusję ze stworzeniem. - One mu są potrzebne, jak będzie nas teraz leczył? Co.- Tym bardziej, że ani ona ani Charlie nie nadawali się w ogóle do takich czynności. - Zginiesz za to, obiecuję ci to.- Najwyraźniej przyjęła taktykę straszenia przeciwnika.

Wtedy jak na złość klątwa Wood postanowiła się aktywować. - KURWA MAĆ, UWAŻAJCIE.- Nie chciała zrobić krzywdy przyjaciołom. Wiedziała, że klątwa może spowodować wiele złego. - Zapomnieliście, że jestem upośledzona i czasem tak mam, że wszystko wokół mnie zaczyna płynąć?- Teraz to ta gęś pozna siłę żywiołu, który siedział w Heather. Metr w okolicach dziewczyny pojawiła się woda, zupełnie niespodziewanie. Sama ona chyba nie była na to gotowa, bo spadła z gęsi i wylądowała dupą na trawniku, a ptak popłynął gdzieś przed siebie. - Kurwa, nie będzie rosołu.- Odparła zasmuconym tonem. - ŁAPCIE TO KURWISZCZE- krzyknęła jeszcze, chociaż nie wierzyła w to, że im się to uda.

Loverboy
Almost dead yesterday, maybe dead tomorrow, but alive, gloriously alive today.
Ciemne długie i niesfornie wywijające się włosy, gęste brwi i szeroki uśmiech. Charles to wysoki na 188 centymetrów młody mężczyzna. Nie wyróżnia się imponującą muskulaturą, ale nie jest też chuderlawy. Do życia ma tyle samo dystansu, co do siebie, więc bardzo często można usłyszeć jak się śmieje. Ciemne oczy to zwierciadła jego duszy, a te już nie tak często wyrażają pozytywne emocje. Ubiera się luźno, stawia na swetry, golfy, czasami nawet bluzy czy mugolskie (!) trampki. Przy pierwszym spotkaniu często wydaje się czarujący, momentami szarmancki. Rodzice próbowali wyuczyć go bardziej wyrafinowanego akcentu, ale Charlie do dzisiaj nie pozbył się pozostałości dewońskiego zaciągania, co uwydatnia się w momentach ekscytacji i upojenia alkoholowego.

Julien Fitzpatrick
#16
22.11.2022, 20:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.12.2022, 14:07 przez Julien Fitzpatrick.)  
Pewność Camerona w wykrzyczanych do Heather słowach wprawiły w ruch trybiki, o których istnieniu Charles wcześniej zdawał się nie wiedzieć. Mimo chwilowej paniki i kolejnych słów, jakie chłopak wykrzykiwał, już w mniej dominującym tonie, dając zmęczeniu, rozproszeniu i substancjom odurzającym brać górę, Rookwood przystanął na chwilę, z pozoru skonsternowany, w praktyce przełykając ślinę i pogrążając się w myślach, które być może dotyczyły ptaków, ale na pewno nie takich opierzonych.
- Jakbym czasami nie był podły to bym potem nie miał możliwości wkupowania się w łaski sposobami różnymi - wyjaśnił, bo dla niego miało to jak najwięcej sensu. Jeżeli ktoś przez cały czas był miły, to w jaki sposób reszta miała docenić fakt, że taki jest? Trzeba było czasami rzucić ostrzejszym tekstem, może nie chamskim, może nie faktycznie raniącym, ale odpowiednio wyważonym... jeżeli cokolwiek, co teraz Charles mówił można było tak nazwać. Wydawało mu się, że od początku walki z tym nieokiełznanym monstrum minęło wiele godzin, że wróg spychał ich z pola bitwy, że był czas na kapitulację. Myślał tak głównie dlatego że środki odurzające już jakiś czas temu przyprawiły go o bardzo duże zmulenie, a teraz wszystko wydawało się dziać jakby w zwolnionym tempie. Nie był pewien czy wykonać krok w stronę Camerona, który bardzo dokładnie przyglądał się swojej ręce, czy też wrócić i pomóc Heather. ich relacja była na bardzo zaawansowanym poziomie, ale nie był pewien, czy jego życie wskoczyło na szczebel chęci zostania obsikanym przez Wood. Zmarszczył niejako brwi myśląc, ż nie powinien tak krytykować czycha fetyszy, bo na pewno jest ktoś, kogo to podnieca, ale...
Na Merlina, Rookwood, debilu zajebany, pomyślał sam do siebie, gdy coś w jego głowie kliknęło, że odgłosy pluskania jakie słyszą nie są ani oddawaniem moczu, ani pobliskimi wodospadami.
Mimo stanu w jakim się znajdował jego instynkty zadziałały, co było ogromnym zaskoczeniem, ale prawdopodobnie miało coś wspólnego z wzrastająca adrenaliną. Byli w mugolskim Londynie, klątwa Heather może nie paliła wszystkiego dookoła, a jedynie zalewała wodą, co w Wielkiej Brytanii dało się dość łatwo wytłumaczyć, zwłaszcza w bliskości zbiornika wodnego, ale Londyn był pełen nie-magicznych ludzi, którzy jeszcze o tej porze nie spali.
- Nie, nie, do jasnej kurwy, rosół to teraz nasze najmniejsze zmartwienie, na gacie Merlina, przecież jak ktoś nas zaraz zobaczy z tej hawiry, tam na kocu parku - tak, miał na myśli Pałac Buckingham - To rosół dostaniemy ewentualnie na stołówce w Ministerstwie między przesłuchaniami - nie był pewien skąd w nim nagle tyle rozsądku, ale zapewne można było zrzucić to na przypływ chwili i przyzwyczajenia z pracy, które przedarły się przez osłonę nieogarnięcia i chęci pożarcia kebaba.
Bez większego zastanowienia złapał Camerona, korzystając, że ten skupiony był bardziej na swojej ręce i wbrew rozsądkowi wystrzelił, ciągnąć przyjaciela, w stronę Heather tym razem nie bacząc na niebezpieczeństwo ze strony opierzonego guźca, czy co to tam było, gęś? Niestety, stwór postanowił ugryźć go w tylną część ciała - nie można go winić, pośladki Charlesa prezentowały się całkiem smacznie.
Jego reakcji na krwiożercze wgryzienie się gęsich zębów w poślad miał nikt w St James's park nie usłyszeć, bo Charlie postanowił przenieść ich gdzie indziej.

Rzut na translokację.
Kompletna, całkowita porażka - lądują na środku Picadilly Circus
Słaby sukces - lądują gdzieś na wsi w Devonie.
Sukces - lądują na chacie u Heather
Rzut Z 1d100 - 31
Akcja nieudana


I won't deny I've got in my mind now all the things we'd do
So I'll try to talk refined for fear that you find out how I'm imaginin' you
Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#17
24.11.2022, 01:46  ✶  

Podskoczył w miejscu i zaczął się kiwać to do przodu, to do tyłu, gdy Heather wciąż walcząca z tą przerośniętą kurą zaczęła mu grozić pozbawieniem życia. Nawet nie mógłby tego nigdzie zgłosić jako groźby karalnej, bo gdyby wezwał najbliższy patrol Brygadzistów, to na pewno nie przyjęliby jego wersji zdarzeń jako prawdziwej, gdy miał przeciw swojemu słowu słowo gwiazdy tamtejszego departamentu.

— N-n-nie bądź t-taki k-k-kurwa s-s-sprytny! — fuknął na dźwięk wymówki Charliego.

Słowa przyjaciela dalej go bolały, ale nie było go stać na lepszą ripostę. Po prostu nie był w stanie jej wyprodukować. Mózg, którego na co dzień potrzebował w pracy, akurat teraz niezbyt chętnie współpracował i systematycznie odmawiał przyjęcia do wiadomości co bardziej skomplikowanych koncepcji. W sumie nic dziwnego był tej nocy nafaszerowany tyloma specyfikami, że aż dziwne, że nadal miał głowę na hehe karku.

Potem sprawy potoczyły się wyjątkowo szybko. Ruda zaczęła robić za hydrant uliczny, najwyraźniej osiągając tym najwyższy poziom oświecenia, a ten z kolei udzielił się Rookwoodowi, który w końcu zorientował się, gdzie konkretnie byli i mu się to niezbyt spodobało. Cameron do końca nie rozumiał dlaczego. Gdzieś tam w oddali, między drzewami majaczyła mu jakaś chatka, ale co ona im mogła zrobić? Przecież nie wyhoduje sobie nóg i do nich nie przybiegnie, żeby ich połknąć. Prawda?

Cóż, nawet gdyby tak było, to Buckingham Palace nie dostało na to szansy, gdyż cała trójka wraz z kaczko-gęsią uczepioną spodni Charlessa, teleportowała się, opuszczając park z cichym pyknięciem. Zupełnie, jakby nigdy ich tutaj nie było. Teraz wszystko powinno się już naprostować, czyż nie? Bądź co bądź, mieli wylądować na chacie u Heather i spędzić resztę nocy w wielkim, wygodnym łóżku, które zdecydowanie było w stanie pomieścić ich trójkę.

Cameron nie wylądował w łóżku.

Nie wylądował nawet na podłodze.

Wylądował na cholernym przejściu dla pieszych na samym środku cholernego Piccadilly Circus. Chłopak potoczył się po jezdni, wpadając pod nogi jakimś obcym ludziom. Od razu uderzyły go po oczach światła mugolskich aut i palących się latarni. I ten nocny gwar tych pojebanych ludzi, którzy zamiast siedzieć na dupie w domu, wylegli do miejskiej dżungli.

— Ja pierdole — wyjąkał, magicznie odzyskując na moment umiejętność normalnej mowy. To chyba z tego szoku. Podniósł się na kolana, rozglądając się z przymrużonymi oczami dookoła. Nikt nie zwracał na niego w ogóle uwagi, jakby był jakimś menelem.

Jebana znieczulica społeczna, pomyślał w nagłym olśnieniu, próbując podnieść się na równe nogi. Chwilę mu to zajęło i parę razy się zachwiał, ale udało mu się odzyskać równowagę. Chyba nawet się nie rozszczepił. Przynajmniej nie czuł się rozszczepiony.

Spojrzał w prawo, potem w lewo, a potem znowu w prawo i kolejny raz w lewo i dopiero wtedy dostrzegł po swojej lewej stronie, że tuż obok wylądowała reszta genialnego trio. Podszedł do nich powoli, ignorując klaksony samochodów.

— O! Tu jesteście! — zauważył, gdy pokonał te pięć osiem kroków, które go od niego dzieliło. — To... To chyba nie tu mieliśmy t-t-trafić, c-co? Ż-ż-żyjecie? G-g-gdzie t-t-en g-g-gołąb?

Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#18
02.12.2022, 18:36  ✶  

Zamieszanie związane z gęsim predatorem było coraz większe. Heather przestała wyłapywać, co mówili jej przyjaciele. Klątwa, która postanowiła o sobie przypomnieć spowodowała, że Wood zaczęła panikować. Jeśli ktoś ich zobaczy... Wolała nie wiedzieć, jak się to skończyć. - Kurwa, oni mnie zamkną, zgniję w Azkabanie.- Zaczęła podnosić głos. - Nie będę mieć życia, a przecież jestem taka młoda, taka młoda.- Dziewczyna nie mogła się uspokoić, nadal jednak siedziała na gęsi, która chyba też nie była w najlepszym stanie.

- Co ja teraz zrobię, muszę uciec, bo jak mnie zamkną, to koniec, koooniec.- Czarne myśli wypełniały jej głowę, nie mogła się skupić na niczym innym. Wood czuła, że te ekscesy nie skończą się dobrze, jak nic wyjebią ją z roboty, a dopiero co ją zaczęła. Co właściwie powinna teraz zrobić? Może więcej nie pić, nie ćpać? Nie, przecież jest młoda, musi się wyszaleć, pewnie jutro zacznie się nad tym wszystkim zastanawiać poważnie. - Nikomu nic się nie stało, prawda?- Musiała się upewnić, że właśnie tak było, jak się jednak okazało nie miała szansy.

Wystarczyła krótka chwila, żeby Charles z Cameronem pod ramieniem ją złapali, i nagle wszystko zaczęło się kręcić. W tym momencie Heather przypomniała sobie, jak bardzo nienawidzi teleportacji. Nie bez powodu poruszała się zawsze tylko i wyłącznie na miotle.

Liczyła, że przeniosą się w bezpieczne miejsce, do domu, do jej pokoju, wielkiego łóżka, jak po każdym takim wyjściu. Tym razem coś jednak poszło nie tak. Rookwood najwyraźniej też nie do końca panował nad swoimi umiejętnościami po tym wszystkim, bo zamiast przetransportować ich w jakieś kameralne miejsce... Cóż, znaleźli się w miejscu pełnym ludzi, mugoli - czy mogło być jeszcze gorzej? Tak i za chwilę miała się o tym przekonać. Heather nie wylądowała na dwóch nogach, przewróciła się, a kiedy podniosła się na pasach, poczuła, że zbliża się ten moment, że też musiała tak okropnie znosić teleportacje.


Rzut 1d3 - 2


1. rzygam na Charlesa
2. rzygam na Camerona
3. rzygam na ulicę
Loverboy
Almost dead yesterday, maybe dead tomorrow, but alive, gloriously alive today.
Ciemne długie i niesfornie wywijające się włosy, gęste brwi i szeroki uśmiech. Charles to wysoki na 188 centymetrów młody mężczyzna. Nie wyróżnia się imponującą muskulaturą, ale nie jest też chuderlawy. Do życia ma tyle samo dystansu, co do siebie, więc bardzo często można usłyszeć jak się śmieje. Ciemne oczy to zwierciadła jego duszy, a te już nie tak często wyrażają pozytywne emocje. Ubiera się luźno, stawia na swetry, golfy, czasami nawet bluzy czy mugolskie (!) trampki. Przy pierwszym spotkaniu często wydaje się czarujący, momentami szarmancki. Rodzice próbowali wyuczyć go bardziej wyrafinowanego akcentu, ale Charlie do dzisiaj nie pozbył się pozostałości dewońskiego zaciągania, co uwydatnia się w momentach ekscytacji i upojenia alkoholowego.

Julien Fitzpatrick
#19
23.12.2022, 14:29  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.12.2022, 14:35 przez Julien Fitzpatrick.)  
W całej tej niedoli i nieszczęściu plusem był fakt, że wylądowali na pasach, gdy ludzik na słupie rzucał pewnie zieloną poświatę, ginąc neonowym blaskiem w gwarze centralnego Londynu. Minusem? Cóż, była cała reszta. Wylądowali w tłumie mugoli, ale ku zaskoczeniu Charliego nikt specjalnie się tym nie przejął, zupełnie jakby przez cały czas przeprawiali się z grupą ludzi na drugą stronę ulicy, aby ruszyć w stronę Oxford Street. Pare osób go potrąciło, obejrzało się i rzuciło nieprzychylne spojrzenia, ale inny parli do przodu jakby byli oplatającymi jego ciało falami w wieczornym sztormie na wybrzeżu. Kotłująca się piana londyńczyków uderzyła nie tylko e niego, ale też całą resztę nieszczęsnego trio oraz, ku kolejnemu ogromnemu zaskoczeniu, cholernej gęsi, którą odczepił od swoich spodni, tym razem bez szwanku dla czyichkolwiek kończyn, bo zwierze było zbyt zszokowane nienaturalnym przeniesieniem się w okropnie głośne miejsce.
Nie minęła nawet chwila, a usłyszał głośne klaksony, odwrócił się w stronę, z którego dobiegały, ale oślepiły go przednie światła samochodu. Musiał przymrużyć oczy i stracił gęś z pola widzenia, słysząc jej syczenie i fakt, że ktoś po drugiej stronie ulicy zaczął pokazywać na nią palcem, co predatorowi niezbyt się spodobało. Zaraz, zaraz... o czym właściwie myślał? Co miał zrobić? Na Merlina, Heather i Cameron! Ruszył w ich stronę i pojawił się u boku Wood, gdy ta akurat zwracała całą zawartość swojego żołądka na biednego, poszkodowanego Camerona.
- No żesz do jasnej kurwy, nic wam nie jest? - panika związana z całym tym zamieszaniem powoli przedostawała się do jego umysłu, oplatała pnączami negatywnych emocji przyjemne upojenie po zażyciu przeróżnych środków odurzających.
- Koledzy, będziemy musieli się przenieść raz jeszcze, jesteśmy w kompletnej dupie, jakiś samochód na mnie pipczy i jak zaraz nie przestanie to rzucę mu na maskę tego kaczora, przysięgam, zero poszanowania maja ci mugole do człowieka w potrzebie - wyżalił się, bo powoli czuł jak cała sytuacja zaczyna go przerastać. Mówiąc to zerknął na opierzoną bestię, która chyba z przywiązania, albo i chęci zemsty rzuciła się w ich stronę ponownie, chyba głównie dlatego, że byli najbliżej. Autobus przemknął po ulicy, zaraz obok nich i pare piór zawirowało w powietrzu. Charlie nie wiedział już, gdzie ma patrzeć, po co patrzeć ani dlaczego patrzeć. W głowie mu się kręciło i musiał przed sobą przyznać, że jeżeli będzie dłużej zwlekał z dostaniem się do bezpiecznego miejsca to zemdleje w trakcie. Zagarnął wszystkich do siebie, nie przejmując się wymiocinami, które zapewne musiały wybrudzić ich wszystkich podczas tej czynności. Nie to się teraz liczyło, tak samo jak sprzeciwy kompanów. Instynkt Rookwooda podpowiadał, że trzeba stąd wiać, więc tak też zrobił. Miał tylko nadzieję, że tym razem przeniesie ich w odpowiednie miejsce, bo mimo doświadczeniu w używaniu teleportacji nie miałby siły, aby przetransportować ich w kolejne, trzecie miejsce.
Nie kręciło mu się już w głowie, przynajmniej nie z powodu przeniesienia się z jednego miejsca na drugie, świat był rozmazany, a głowa zaczynała boleć od gwaru Picadilly Circus. To wszystko zniknęło tak samo szybko jak się pojawiło i chociaż Charles powinien był teleportować ich z bezpieczniejszego, niedostępnego dla mugoli wzrokiem miejsca, tak nie miał na to wszystko teraz ani siły ani pomyślunku.
Konsekwencjami zajmą się rano.


I won't deny I've got in my mind now all the things we'd do
So I'll try to talk refined for fear that you find out how I'm imaginin' you
Nieoceniony Stażysta
god gives his silliest battles to his most tragic of clowns
zdezorientowane spojrzenie; ciemnobrązowe oczy; ciemnobrązowe włosy w wiecznym nieładzie; cienkie usta; przeciętny wzrost 174 cm; dobrze zbudowany, jednak wynika to raczej z diety i ciągłego latania z jednego zakątka szpitala św. Munga w drugi niźli intensywnym ćwiczeniom fizycznym; wada wymowy (jąkanie się) objawiające się w sytuacjach stresowych

Cameron Lupin
#20
23.12.2022, 15:02  ✶  

Czy rozsądnie było oczekiwać, że pośród tego wielkiego harmidru w centrum Londynu uzyska od Rudej jakąkolwiek konkretną odpowiedź? Prawdopodobnie nie, ale miał, ale i tak miał nadzieję, że takową otrzyma. W końcu lepiej było wiedzieć, czy ktoś przypadkiem nie rozszczepił się podczas teleportacji. Nie ufając już jednak własnym zmysłom, nie próbował nawet policzyć, czy przyjaciółka dalej ma tę samą liczbę kończyn, co typowy człowiek. Co więcej, dalsze próby dopytania o jej stan zostały brutalnie przerwane, gdy Heather zwróciła zawartość swojego żołądka prosto na spodnie i buty swego przyjaciela.

— Ja j-jebię, t-ty to masz c-cela — sarknął z pretensją, cofając się na wypadek, gdyby po raz kolejny miał paść ofiarą ataku. Fuj, czy nie mogła wycelować w jakieś mugola, zamiast prosto na niego? Ugh, oby to był ich ostatni przystanek przed wylądowaniem w pokoju Wood.

Z lekkim opóźnieniem dotarł do niego głos Charliego, na którego słowa odpowiedział skinieniem głowy. W sumie zareagował automatycznie, bo i tak nie był w stanie zbyt dobrze ocenić swojego stanu. Nadal utrzymywał się na dwóch nogach i miał głowę w odpowiednim miejscu, więc raczej nie było źle. Resztą mogli się zająć, gdy już znajdą się w nieco spokojniejszym miejscu.

Taak... Cisza i spokój. Tego właśnie teraz potrzebowali, zwłaszcza po tym, jak ich trójka została właśnie świadkami zamordowania kurczaka z parku przez czerwony autobus. Cameron zamrugał, nie bardzo wiedząc, co się stało, jednak pióra unoszące się w powietrzu, tylko po to, aby niedługo później upaść na jezdnię, sugerowały, że po ptaszorze już zbyt wiele nie zostało. Przełknął głośno ślinę i wbił nieskalany myślą wzrok w jedno z piórek.

Nieoczekiwanie poczuł dłoń Rookwooda zaciskającą się na jego ramieniu i już miał go po niej poklepać, gdy poczuł charakterystyczny nacisk towarzyszący teleportacji. Oho, oby tym razem wyszło im to lepiej. Chłopak zamknął oczy i rozchylił powieki dopiero po dłuższej chwili, rozglądając się po miejscu, w którym się znaleźli. Czy to była... łazienka? Cameron zrobił krok do przodu, jednak ten jeden ruch sprawił, że totalnie stracił poczucie równowagi, przez co poślizgnął się na płytkach i wpadł prosto do wanny.

— AŁAAAAA, KURWA! — jęknął, macając się po głowie. Znowu będzie miał siniaki. Co za noc.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Heather Wood (2852), Julien Fitzpatrick (3961), Cameron Lupin (3947)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa