25.05.2025, 12:19 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.05.2025, 16:02 przez Mona Rowle.)
Jak mogła się uspokoić? Jakim cudem miała poddać się tak prostemu rozkazowi? Mona nie była żadną rozedrganą panienką z salonu gotową przycupnąć u stóp silniejszego! Upadek był jednak nagły, zupełnie pozbawiony wdzięku, a kamienny bruk pokryty warstwą popiołu i brudu przywitał ich oboje. Ledwo się podnieśli, Skoll odepchnął ją na bok, więc wylądowała kilka kroków dalej w rozkroku, próbując złapać równowagę. Serce waliło jej jak oszalałe, kiedy zdołała ujrzeć tylko szarpnięcie, kątem oka dostrzec jak ten sam Greyback właśnie rozprawił się z jednym z napastników z bezlitosną, sceniczną skutecznością: dłoń jego chwyciła wyciągnięte ramię przeciwnika i poprowadził ten pęd dalej ku ziemi, gdzie siła rozpędu zamieniła się w wyrok. Nożownik runął na ziemię z głuchym dźwiękiem, jego głowa uderzyła o bruk z takim impetem, że przez krótką chwilę Mona była pewna, że usłyszała trzask. Drugi panicz leżał.
Nim echo poprzedniego starcia zdołało opaść, nowe zagrożenie wdarło się na scenę. Jeden z mężczyzn z twarzą wykrzywioną furią rzucił się na jej drugiego towarzysza tej głupiej niedoli, ale cios wymierzony w Hatiego padł — i nie zrobił absolutnie nic. Czy mężczyzna był zaślepiony gniewem, który jeszcze moment temu napędzał go do okaleczenia jej sąsiadki, do tego stopnia, że nie dostrzegał, jak bezsensowne było rzucanie się na górę mięśni, która mogła go zgnieść jak robaka? Śmieszna sprawa, pomyślała Mona, biorąc pod uwagę, że ona sama jeszcze chwilę temu zrobiła dokładnie to samo. Rzuciła się w wir chaosu z równie genialnym planem. Ano żadnym.
Nie było nawet śladu oddechu zmąconego wysiłkiem, żadnego cienia bólu na twarzy Greybacka, a przynajmniej nie była w stanie go dostrzec. Napastnik zamarł z dłonią jeszcze niedomkniętą, wzrokiem wciąż utkwionym w miejscu, w które celował. Ramiona opadły. A skoro trzeci panicz był skończony, to kolejny z napastników nie zawahał się ani przez chwilę.
— Uważaj! — wydusiła z siebie za późno. Oprawca widząc, jak jego towarzysz z hukiem uderzył o ziemię pod ciężarem Skolla, krew pomieszała się z popiołem, a przewaga przeszła z rąk wroga w dłonie obrońcy, właśnie wtedy, gdy Skoll był pochłonięty końcowym ruchem, wykorzystał moment i wyprowadził cios prosto w jego twarz.
Rudowłosa zarejestrowała jeszcze innych ruch. Znajoma sylwetka przemknęła tuż obok niej, jak cień. Wyraźnie roztrzęsiona kobieta rozejrzała się nerwowo, po czym rzuciła się do ucieczki. Przemknęła bokiem obok mężczyzn, starając się trzymać z dala od starcia. Podtrzymywała rozerwaną sukienkę i nie oglądała się za siebie, żeby na końcu opuścić ich bez słowa. Rowle nie była zdziwiona, nie miała prawa się dziwić... Czy sama nie zostawiła umierającego śmierciożercy na podłodze własnej kuchni? Który grzech należał do kogo?
Wszystko działo się tak szybko. Może Mona wyglądała na łatwiejszy cel. Mniejsza sylwetka, jedna ręka. Gdyby miała chwilę więcej, pewnie pomyślałaby o czymś szlachetniejszym, jakimś bardziej eleganckim zaklęciu, które nie wyglądałoby jak sztuczka z placu zabaw.
Sznurowadła.
Jej ręka świsnęła w powietrzu, a zaklęcie wystrzeliło nisko nad ziemią w kierunku nóg napastnika. Jeśli to głupie, a działało, to wcale nie było takie głupie (ale to się jeszcze miało okazać...)
translokacja II, czy uda mi się związać sznurówki typa biegnącego w moją stronę, aby się wypindolił
edit: ww. rzut powinien być na translokację I, ale zgodnie z tabelką jest to wciąż sukces. Edytowane za zgodą
korzystam z przewagi Magia bezróżdżkowa
Nim echo poprzedniego starcia zdołało opaść, nowe zagrożenie wdarło się na scenę. Jeden z mężczyzn z twarzą wykrzywioną furią rzucił się na jej drugiego towarzysza tej głupiej niedoli, ale cios wymierzony w Hatiego padł — i nie zrobił absolutnie nic. Czy mężczyzna był zaślepiony gniewem, który jeszcze moment temu napędzał go do okaleczenia jej sąsiadki, do tego stopnia, że nie dostrzegał, jak bezsensowne było rzucanie się na górę mięśni, która mogła go zgnieść jak robaka? Śmieszna sprawa, pomyślała Mona, biorąc pod uwagę, że ona sama jeszcze chwilę temu zrobiła dokładnie to samo. Rzuciła się w wir chaosu z równie genialnym planem. Ano żadnym.
Nie było nawet śladu oddechu zmąconego wysiłkiem, żadnego cienia bólu na twarzy Greybacka, a przynajmniej nie była w stanie go dostrzec. Napastnik zamarł z dłonią jeszcze niedomkniętą, wzrokiem wciąż utkwionym w miejscu, w które celował. Ramiona opadły. A skoro trzeci panicz był skończony, to kolejny z napastników nie zawahał się ani przez chwilę.
— Uważaj! — wydusiła z siebie za późno. Oprawca widząc, jak jego towarzysz z hukiem uderzył o ziemię pod ciężarem Skolla, krew pomieszała się z popiołem, a przewaga przeszła z rąk wroga w dłonie obrońcy, właśnie wtedy, gdy Skoll był pochłonięty końcowym ruchem, wykorzystał moment i wyprowadził cios prosto w jego twarz.
Rudowłosa zarejestrowała jeszcze innych ruch. Znajoma sylwetka przemknęła tuż obok niej, jak cień. Wyraźnie roztrzęsiona kobieta rozejrzała się nerwowo, po czym rzuciła się do ucieczki. Przemknęła bokiem obok mężczyzn, starając się trzymać z dala od starcia. Podtrzymywała rozerwaną sukienkę i nie oglądała się za siebie, żeby na końcu opuścić ich bez słowa. Rowle nie była zdziwiona, nie miała prawa się dziwić... Czy sama nie zostawiła umierającego śmierciożercy na podłodze własnej kuchni? Który grzech należał do kogo?
Wszystko działo się tak szybko. Może Mona wyglądała na łatwiejszy cel. Mniejsza sylwetka, jedna ręka. Gdyby miała chwilę więcej, pewnie pomyślałaby o czymś szlachetniejszym, jakimś bardziej eleganckim zaklęciu, które nie wyglądałoby jak sztuczka z placu zabaw.
Sznurowadła.
Jej ręka świsnęła w powietrzu, a zaklęcie wystrzeliło nisko nad ziemią w kierunku nóg napastnika. Jeśli to głupie, a działało, to wcale nie było takie głupie (ale to się jeszcze miało okazać...)
translokacja II, czy uda mi się związać sznurówki typa biegnącego w moją stronę, aby się wypindolił
Rzut N 1d100 - 58
Sukces!
Sukces!
edit: ww. rzut powinien być na translokację I, ale zgodnie z tabelką jest to wciąż sukces. Edytowane za zgodą
korzystam z przewagi Magia bezróżdżkowa
jaskółka, czarny brylant,
wrzucony tu przez diabła
wrzucony tu przez diabła